niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 24

Hotel, w którym zatrzymaliśmy się jest ogromny i naprawdę piękny. Przed limuzyną stoi kilku ochroniarzy gotowych do przetransportowania nas bezpiecznie do środka. Ściskam dłoń Alex, która również jak ja jest zdenerwowana. Przygryzam wargę, kiedy jeden z ochroniarzy puka kilka razy w drzwi informując nas, że już czas, abyśmy wyszli z auta.
-Gotowe?-pyta nas Louis, jednak ja tylko się krzywię. Nie chce z nim rozmawiać, nie mamy o czym.
Alex przytakuje za mnie, a chłopak jedynie uśmiecha się i wychodzi pierwszy. Słysze piski a mój żołądek zaciska się w bolesny supeł. Pamiętam już jedno spotkanie z Directioners i naprawdę nie chce tego powtórzyć.
Zayn prosi aby Alex teraz wyszła a one tylko skina głową i uśmiecha się, jakby to co tu się dzieje to była super impreza. Kolejny raz słyszę piski, ale mniejsze. Przez szybę dostrzegam jak Alex uśmiecha się do fanek a nawet jedną przytuliła. Ochroniarz szybko ją odciągnął na co ona obdarowała go wściekłym spojrzeniem.
-Teraz nasza kolej.-burczy Zayn i chwyta moją dłoń, jednak ja go szarpię aby stał w miejscu.
-Nie chce tam wyjść.-szepcę i jestem bliska płaczu.
Chłopak śmieje się głęboko i szczerze brakowało mi tego odgłosu.
-Musimy wyjść, nie będę koncertował z limuzyny, poza tym chce mi się lać.-wywracam oczami na jego odpowiedź.
-Ja tu zostaje Zayn. Wyjdę jak one sobie pójdą.-informuje go i jestem pewna swojego.
-One sobie nie pójdą Rita.-mówi szczerze na co wzdycham. -To tylko kilka chwil.
-Okej.-mówię i przygryzam wargę.
-Dobra, masz.-chłopak zdejmuje swoją czapkę, którą wygrzebał z torby i podaje mi ją wraz z okularami. Nakładam wszystko i wychodzę z auta zaraz za Mulatem. Koło naszej dwójki gromadzi się czterech ochroniarzy, którzy osłaniają nasze ciała. Chwytam mocniej dłoń Zayn'a, a on odwraca się do mnie.-Nie bój się, wszystko jest okej.-skinam głową.-Idę rozdać kilka autografów, weź ze sobą ochroniarza i wejdź do środka.-nakazuje a ja ochoczo się zgadzam. Podnoszę wzrok na ciemnego wielkoluda, którego już poznałam i uśmiecham się do niego, on robi to samo.
-Miło mi Panią widzieć ponownie.-mówi i naprawdę poczułam się pewniej.
Droga do hotelu jest niewyobrażalnie długa, a ja tracę siły. Ciągle słyszę jak wołają mnie i pytają jak mam na imię.
-Mogłabyś podać to Harremu? Proszę! On uratował moje życie!-słyszę czyjś zrozpaczony głos i staję w miejscu. Rozglądam się dookoła i dopiero kiedy zauważam zapłakaną dziewczynę z wielką kartką wiem, że to ona mnie wołała.
-Musimy iść proszę Pani.-ochroniarz mnie ciągnie, jednak ja cały czas na nią patrze. Jej policzki są całe mokre a oczy krwisto czerwone od płaczu.
Mimo, że moja znajomość z chłopcami uległa diametralnym zmianą, ja nie potrafię jej olać i iść dalej. Jej łzy są szczere a szloch słyszę pomimo krzyków i pisków dookoła. Teraz już wiem ile chłopcy wnoszą do ich życia, a ile one dają chłopcom. To naprawdę niezwykłe.
-Chodź ze mną.-ciągnę ochroniarza, który zdziwiony przygląda się mojej osobie ale wykonuje polecenie. Podchodzę do dziewczyny i uśmiecham się lekko. Widzę, że każdy chce ją odgonić i wbić się na jej miejsce, jednak ona nadal tam stoi. Jest łada. Ma delikatne rysy i kolczyk w wardze co sprawia, że uśmiecham się jeszcze mocniej. Ma długie rude jak Alex włosy i zielone oczy. Jest śliczna.
-O Boże.-mówi łamiącym się głosem. Kiedy wyciąga w moją stronę kartkę, widzę nacięcia na jej dłoniach. Jest ich naprawdę dużo co sprawia, że i ja zaczynam płakać. Ochroniarz stara się mnie odciągnąć, jednak ja krzyczę, że ma mnie nie dotykać.
-Jak masz na imię?-pytam ścierając łzy.
-Rose.-kiwam głowę i mówię do ochroniarza, że ma ją wyciągnąć. Na początku mówi, że nie ale ja informuje go, że ma to zrobić w bardziej dobitny sposób. Rose zapłakana staje na przeciwko mnie.-O Boże, Ty, o Boże.-płacze a ja porywam ją w objęcia. Słyszę krzyk i sama zaczynam płakać. Spoglądam w bok i widzę uśmiech Zayn'a, który jest skierowany w moją stronę.
-Nie płacz Rose.-proszę i lekko odpycham ją od siebie, abym mogła na nią spojrzeć. Ona skina głową, jednak nie zaprzestaje.-Ile masz lat skarbie?
-Czternaście, mam dzisiaj urodziny.-jestem uśmiechnięta.
-Nie przekażę Twojej kartki Harremu.-przez chwilę słyszę jak jej serce przyśpiesza.-Bo sama to zrobisz.-piszczy głośno i zawiesza się na mojej szyi.-Pod warunkiem, że już nigdy nie przetniesz swojej skóry.-skina głową i wtula się w moje ciało, a ja prowadzę ją do hotelu już się nie bojąc.

  Wycieram swoje mokre ciało w biały ręcznik, ciągle rozmyślając nad małą osóbką o imieniu Rose. Oczywiście dotrzymałam swojej obietnicy i poznałam ją najpierw w Zayn'em informując go o jej urodzinach i o okaleczaniu się. Zayn pochwalił mnie i powiedział, że zapozna małą Rose ze wszystkimi. Wiem, że dziewczyna będzie na koncercie mimo, że nie miała biletów. Cieszę się bo naprawdę ją polubiłam.
Zakładam bieliznę a później ubieram się w  TO. Od razu poinformowałam wszystkich, że nie zamierzam stroić się. Rozpuściłam ciemne włosy i i pomalowałam się podkładem i eyeliner'em przejeżdżając również kilka razy tuszem do rzęs. Usta pomalowałam błyszczykiem.
Alex czeka na mnie w pokoju od pół godziny gotowa. Jest ubrana w obcisłą małą czarną i czerwone szpilki. Jej ciało było idealne i nawet ubrana w dres wygląda jak księżniczka. Nie chce rozmyślać o tym jak bardzo czuję się jak gówno przy Alex, więc wychodzę.
-Uważam, że powinnaś założyć sukienkę.-mamrocze.-Ale to tylko moje zdanie.
-A ja mogę mieć je gdzieś, więc choć już bo się spóźnimy.-pośpieszam ją na co wywraca oczami.
-Jesteś gotowa przejść ponownie przez tabun fanek?-wytrzeszczam oczy nie rozumiejąc jej słów.-No chyba nie myślałaś, że koncert będzie w hotelu.-śmieje się głośno.-Jedziemy na odpowiednią arenę skarbie.-biorę głęboki oddech i wzruszam ramionami. Biorę czarną torebkę, do której wkładam identyfikator, portfel i telefon. Wychodzimy z pokoju a Alex go zamyka wkładając klucz do torebki.

  Weszliśmy do pokoju, w którym już siedzieli wszyscy prócz Harrego i Liam'a, którzy nadal się ubierają. Jestem szczęśliwa, że nie muszę jeszcze widzieć Harrego. Czuję się zestresowana bo nie wiem czego mogę się spodziewać.
Jay i tata i rodzeństwo Lou, zaciekle z nim o czymś dyskutuje a ja siedzę i jem winogrono i udaję, że słucham tego co ma do powiedzenia Alex.
Drzwi się otwierają i w momencie, w którym miałam odwrócić się i udać, że to nie ja zauważam Lou, która gania małą Lux.
Wszyscy wybuchają śmiechem, kiedy blondyneczka wskakuje na kolana mojemu tacie i całuje jego policzek. Nie mogę poradzić nic na wspomnienia, które uderzają w moją podświadomość. Kiedyś to ja tak siadałam a teraz wyzywam go od skurwieli. Łapię kilka winogron w dłoń i mówiąc ciche "przepraszam" w stronę Alex wychodzę.
Boli mnie serce i mam dość tego teatru.
Słyszę piski na arenie i wiem, że nie powinnam ale idę tam aby zobaczyć Rose.
Odsłaniam czerwoną zasłonę, która dotąd mnie kryła i wychodzę na scenę. Słyszę głośniejsze piski i sama nie wiem dlaczego ale macham do wszystkich.
Witam się z perkusistą, który jedyny jest na scenie i odchodzę w momencie, w którym widzę Rose.
-Rita!-krzyczy moje imię a ja uśmiecham się.-Tak bardzo dziękuję Ci za to, że mogę tu być. -macham ręką, jakby był to dla mnie pryszcz.
-Cieszę się, że Twoje urodziny będą udane.-bo moje były do dupy.
-Jestem troszkę zdenerwowana bo kilka dziewczyn za mną pytało o Ciebie i prosiły, abym poszła po Ciebie bo chcą Cię poznać.-śmieje się i biorę kolejne winogrono do ust.
-Dlaczego?-dziwie się, w końcu nie jestem nikim ważnym.
-Bo przyjaźnisz się z ONE DIRECTION!-krzyczy a ja muszę ją uspokoić. Przyjaźniłam, cholera.-Poza tym Twój Ojciec jest mężem Jay, cholera jak ja Ci zazdroszczę.-wzruszam ramionami.
-Skąd o tym wiesz?-dziwie się.
-Wszystkie Directioners o tym wiedzą, a pomimo tego tylko ja znam Twoje imię.-chichocze i widzę jak bardzo jest dumna.-Um mam prośbę. Mogłabyś zaobserwować mnie na twitterze?-skinam głową. Wyjmuje swój telefon i wchodze na tt zaczynając obserwować dziewczynę. Również dopiero teraz dostrzegam, że mam ponad 11 tysięcy obserwujących mnie osób.
-Proszę bardzo.-szepce i ponownie chowam telefon do kieszeni.
-Dziękuję i um, szczerze to już zaczynałam shippować Rirry, ale chyba Harry zmienił zdanie.-jestem zaskoczona jej słowami, jednak w momencie, w którym Rose wskazuje palcem za mnie a ja się odwracam moje serce stanęło.
Widzę Harrego, które włosy są długie, ale piękne, jego wytatuowane ramię, które obejmuje piękną długowłosą blondynkę.
I mimo, że wiem, iż nie powinnam być zazdrosna to właśnie w tym momencie mam cholerną ochotę rzucić w tą dziewczynę butem.


***********************
Rozdział już jest!
Dziękuję Wam za wsparcie i zeszłe komentarze! To miłe!
Proszę Was, aby jakikolwiek spam nie był dodawany w komentarzach!
Ps. Zapraszam na MÓJ KOLEJNY BLOG
Dziękuję za wszystko i do następnego!:*
czekam na Wasze komentarze!