sobota, 28 września 2013

Rozdział 7

 PIOSENKA PODTRZYMUJĄCA NASTRÓJ ROZDZIAŁU! 
               http://www.youtube.com/watch?v=kV0SbkbXPCU


Są dni,kiedy budzę się z nadzieją,że to wszystko,co ostatnio zaszło,tylko mi się śniło.Jestem Śpiącą Królewną,a koszmar,jaki przeżywam,lada moment się rozwieje i będę mogła poślubić ukochanego księcia,a potem żyć długo i szczęśliwie,że dotychczasowy cudowny świat powróci do ładu a ja będę wreszcie szczęśliwa.Marzy mi się,że kiedy zejdę na dół zastanę sielankową atmosferę..Nie zastanę w niej Jay i chłopców oraz Lottie i reszty dziewczyn tylko mamę,która wcale nie odeszła i tatę,który nie przechodzi trudnej operacji..
     Hotelowe łóżka są strasznie niewygodnie.Nie wiem czemu Ci wszyscy ludzie zachwalają się tym sprężystym mordercą ludzkiej wady postawy..Obróciłam się twarzą do drzwi przykrywając się ściślej kołdrą czując na prawdę nieprzyjemny dreszcz.Wczorajsza sytuacja na prawdę była męcząca.Spędziłam w szpitalu bite 6 godzin czekając aż wyprowadzą go z sali operacyjnej.Nie doczekałam się.Atmosfera zaczynała robić się na prawdę napięta a ja traciłam wszelkie siły.Do tego przyjechała Jay z resztą tych idiotów jednak ja byłam winna Ojcu to aby tutaj zostać.Chciałam zostać.Siódma godzina była niczym tortura.Moje oczy co chwilę upominały się o to aby mogły się zamknąć.Harry widząc,że nie czuję się na siłach zawiózł mnie tu.Nie pamiętam co było dalej.Byłam po prostu wykończona.
Spojrzałam na swoją prawą dłoń na,której nadal spoczywała bransoletka chłopaka.Nie wiem czemu ją miałam skoro Styles działał na mnie odpychająco..Jednak mimo wszystko byłam mu wdzięczna za to,że po prostu wczoraj był.Chwila moment..zero krzyków,zero dyskusji i wrednych komentarzy...gdzie jest Styles?
Niemrawo wyciągnęłam telefon chcąc zadzwonić do tego idioty jednak umknął mi w tym wszystkim mały szczegół..nie mam jego numeru telefonu "Jesteś taka inteligentna,że nie ma co skarbie!" nie miałam pojęcia gdzie on była a co więcej w ogóle nie przeszkadzał mi fakt,że nie było go w moim otoczeniu.Nie chciałam się przed nim otwierać czy coś a byłam wręcz pewna,że Harry będzie tego oczekiwał.
Przeniosłam się do pozycji siedzącej owijając kołdrę wokół siebie zgarniając w między czasie telefon z półki obok łóżka.Wybrałam numer Alex i czekałam na to aż łaskawie odbierze.Zrobiła to po trzecim sygnale.
-Hej kochanie jak się trzymasz?-usłyszałam po drugiej stronie.
-Jakoś a Ty?-mruknęłam
-Jest dobrze.Właśnie Liam do mnie jedzie.-mogłam wręcz wyczuć szczęście w jej głosie..
-To dobrze.Nie chce,żebyś siedziała sama.-powiedziałam zgodnie z prawdą.-Tak bardzo chce być już w domu.-powiedziałam zakrywając oczy dłonią.-I chce,żeby to wszystko się skończyło.-czułam jak do moich oczu napływają łzy.
-Kochanie to normalne.Po prostu musisz być silna.Poza tym na litość Boską Rita,jesteś dwadzieścia minut drugi.
-To nie o to chodzi..
-A o co?Przecież wszystk... oo..Dobra łapię.-powiedziała.-Ubierz się kochanie i idź do tego szpitala.Ja wiem co z Twoim tatą w końcu Harry jest jak kabel bezprzewodowy ale Ty musisz sama się dowiedzieć.Twój tata na pewno by chciał,żebyś..
-Przestań Alex przestań! On mnie nienawidzi.-Pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Rita dlaczego Ty sobie wszystko utrudniasz? Sama doprowadziłaś do tego co jest.Rozmawiałam ostatnio z Jay..jest naprawdę pozytywną troskliwą i cudowną osobą i gdybyś tylko dała jej szansę nie było by tak źle.A chłopcy? Nie znasz ich a już skreśliłaś.To nie Jay jest beznadziejna tylko Ty..-moje serce stanęło a łzy toczyły się stożkami z moich oczu.-Boże ja nie chciałam..
-Masz rację..jestem beznadziejna..a co więcej to ja mogłam wtedy odejść a nie moja mama..dziękuję za szczerość.-syknęłam rozłączając się.Nigdy nie byłam osobą,która należała do płaczliwych.Zawsze starałam się zachować powagę i zdrowy rozsądek,ale słowa Alex trafiły w moje serce dlatego,że miała rację.Miała tą pieprzoną racje..Niemrawo zeszłam z łóżka rzucając kołdrę za siebie.Wzięłam długi prysznic,umyłam zęby a suche włosy związałam w kucyka.Na czyste ciuchy nie miałam co liczyć więc założyłam to co miałam wcześniej.Skierowałam się z powrotem do pokoju ogarniając w miarę pościel.Telefon umiejscowiony był w mojej tylnej kieszeni pod wpływem moich dziwnych ruchów wypadł z niej uderzając z wielkim echem o podłogę.Schyliłam się mamrocząc pod nosem przekleństwa przychodzące mi do głowy,zbierając szczątki mojego telefonu.Właśnie wtedy doszłam do wniosku,że przypadek strąciłam małą karteczkę na,której zapewne Harry wyjaśnił mi wszystko.Podniosłam ją i usiadłam na łóżku zostawiając telefon na ziemi.

     "Spałaś więc doszedłem do wniosku,że nie będę Cię budził..Ja siedzę na dole w kuchni Hotelowej.Skoro to czytasz to zejdź na dół.Nie zapomnij tylko o karcie,która leży na stoliku"

Uśmiechnęłam się sama do siebie chwytając kartę i wybiegając z pokoju i kierując się w stronę kuchni w,której znalazłam się niebywale szybko.Wypatrywałam stolik tego idioty jednak przy żadnym go nie było.Rozglądałam się wszędzie dosłownie i pewnie nadal bym to robiła gdyby nie donośny śmiech dochodzący od strony baru.Spojrzałam w jego kierunku i ujrzałam Styles'a wraz z jakąś cytatą blondyną."Serio Styles?!Serio?!" Byłam na niego wściekła! Jak on śmiał.Najpierw pieprzy się na boku z Alex a teraz ta blondyna? Jestem pewna,że ta suka leci na jego kasę.No na litość boską,kto ubiera się w ten sposób w połowie grudnia? Co prawda śniegu jeszcze nie ma i za to chwała jednak to jest przesada.
Skierowałam się w kierunku tej żałosnej dwójki.Kiedy stanęłam na przeciwko Harrego spojrzał na mnie lekko zmieszany.
-Idziemy?-zapytałam podnosząc brew.
-Znasz ją Harry?-zaakcentowała ''r'' dając mi tym samym do zrozumienia,że Harry nie odejdzie.Był zbyt naiwny.
-N-nie mam p-pojęcia kim ona jest-wyjąkał a ja poczułam,że już do końca mój światopogląd padł.Nie miało to tak wyglądać.
-Słyszałaś? Żegnam-syknęła machając ręką na pożegnanie.
-Świetnie-powiedziałam rozczarowana kierując się w stronę drzwi wyjściowych.Przystanęłam tylko na chwilę aby oddać pewną rzecz-Wiem,że się nie znamy ale oddaje Ci tą zasraną kartę..-mruknęłam rzucając za siebie daną rzecz nawet się nie odwracając.
-A Ty gdzie się wybierasz?-dodał.
-Przepraszam ale nie mam w zwyczaju rozmowę z nieznajomymi.-uśmiechnęłam się opuszczając ten przeklęty hotel.
Szłam sama nie wiedząc gdzie,bez grosza przy duszy jedynie mając telefon.Nie miałam nawet do kogo zadzwonić a ponadto pogoda była do dupy.
         Niebo zaczynał przykrywać czarny płaszcz a jedynym źródłem światła były małe punkciki na niebie.Byłam przerażona.Nie wiedziałam gdzie jestem,czułam się taka bezbronna.Bałam się.Byłam tym wszystkim wykończona,nie miałam nawet ochoty dalej iść,dlatego zdecydowałam się na to aby usiąść na krawężniku.Podwinęłam nogi pod brodę myśląc co mam zrobić.Łzy zaczęły znaczyć moje policzki,czułam się taka bezradna.A może tak miało być? Może to był jeden z planów na pozbycie się mnie? Może oni tego chcieli? "Serio zaczynasz świrować" a jeśli to prawda?
Właśnie w momencie w,którym chciałam rozmyślać nad dalszymi czynnikami zadzwonił mój telefon.Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa Jay a ja myślałam czy powinnam odebrać.
 "Odbierz no chyba,że chcesz zamarznąć"
Z lekkim wahaniem odebrałam telefon.
-Halo?Rita dziecko gdzie Ty jesteś?!-histeryczka.
-Siedzę na krawężniku..-odpowiedziałam.
-Znowu robisz sobie jaja? Wiesz,że jest po dwunastej? Harry jest już w domu i jedyne pytanie brzmi gdzie Ty jesteś?! -"Czyżby Alex miała rację?" Poczułam,że słone kropelki nie zaprzestały cieknąć z oczu.Zaszlochałam.-Rita czy Ty płaczesz?! Co się dzieje?! Gdzie Ty jesteś?! Zaraz po Ciebie przyjadę tylko proszę powiedz gdzie jesteś..-powiedziała na wdechu.Rozejrzałam się dookoła jednak z trudem zauważałam jakikolwiek punkt,który mógłby naprowadzić Jay.-Jesteś tam?-odezwała się po chwili
-T-tak.-za jąkałam się.- Club wings..
-Wiem gdzie to jest..Daj mi dziesięć minut..-odpowiedziała i to zakończyło naszą rozmowę.
Sama nie wiem jak długo tu siedziałam.Ocknęłam się wtedy kiedy czerwone auto Jay zatrzymało się tuż obok mnie.Przerażona kobieta wyskoczyła jak oparzona z auta podbiegając do mnie z czarną kurtką..A może to był inny kolor tylko przez to,że jest ciemno nie odróżniam barw.
-Jesteś jak kostka lodu.-nałożyła na mnie okrycie podnosząc mnie-Dasz radę iść?-odpowiedziałam skinięciem na tak.-Dobrze w takim razie chodź.-otworzyła przede mną drzwi pomagając usiąść.Jay zapięła za mnie pasy zatrzaskując drzwi po mojej stronie przechodząc na swoją.Kiedy była pewna,że jestem bezpieczna ruszyłyśmy.Całą drogę przebyłyśmy w milczeniu,które było mi na prawdę potrzebne.Kiedy samochód zatrzymał się tuż przed dróżką prowadzącą do frontowych drzwi mogłam zauważyć blond czuprynę Niall'a i czarne włosy Mulata..Chciałam otworzyć drzwi od auta jednak blondyn mnie uprzedził.
-Daj rękę.-szepnął głosem przepełnionym ciepła.
-Niall to naprawdę miłe ale nic mi nie jest..Tylko troszkę mi zimno.-odpowiedziałam jednak chwyciłam Horan'a za dłoń.
-Wolę być pewny.-odpowiedział.-Zayn porozmawiaj z Jay..-mruknął prowadząc mnie do domu w,którym nie zastałam nikogo.-Mam złą wiadomość.Musisz spać dzisiaj w moim pokoju.
-Dlaczego?-spytałam cicho.
-Szyba w Twoim pokoju została stłuczona więc jest lodówa.-zaśmiał się cicho.
-Jest okej prześpię się w salonie.-uśmiechnęłam się do uroczego chłopaka.
-Nie ma mowy!
-Niell jest na prawde dobrze..-chłopak się zaśmiał.Czułam się dziwnie nie wiedząc z czego się śmieje.
-Mam na imię Niall Rita.-odpowiedział.
-Przepraszam.-uśmiechnęłam się przepraszająco-Sprawa jest jasna,ja się prześpię tutaj a moja prośba dla Ciebie jest taka,żebyś przyniósł mi kołdrę i jakąś poduszkę dobrze?
-Nie ma sprawy.
Chwilę później chłopak zniknął za jasnymi schodami.Dopiero wtedy,kiedy usiadłam na kanapie doszłam do wniosku,że mój organizm jest wyczerpany a ja sama nie mam siły na nic.
-Proszę.-rozbrzmiał głos a ja momentalnie wstałam.-Poczekaj chwilkę a ja Ci pościelę.
Patrzyłam z podziwem na chłopaka.Był na prawdę tak miły.
-Dziękuję -odparłam kładąc się.Nie miałam siły nawet na to aby się przebrać.Byłam jak wrak.
-Nie masz za co dziękować.Zayn już robi Ci herbatę a ja idę się umyć.Miłych snów..-uśmiechnął się.
-Wzajemnie.-odparłam zmrużając powieki.Już miałam zasnąć,kiedy donośne chrząknięcie Zayn'a spowodowało,że znów się przebudziłam.
-Napij się.Jesteś jak zamrażalnik.-wyciągnął kubek w moją stronę uśmiechając się.Czyli Zayn'a i Nill'a mogę zaliczyć do osób,które podbiły moje serce.
-Dziękuję Zayn.-obwinęłam kubek delektując się paraliżującym ciepłem.-Przepraszam,że na samym początku Was skreśliłam.Chodzi mi tutaj o Ciebie,Niall'a i Liam'a.Jesteście cudowni..Przepraszam..
-Jestem człowiekiem wyrozumiałym Rita dlatego doskonale wiem co Tobą kierowało.Rozumiem Cię i się nie gniewam.-spijałam każde jego słowo tak jak herbatę.Był cudownym człowiekiem.
-A teraz idź spać..Jesteś wykończona..-odebrał ode mnie kubek przykrywając po sam noc chwilę póżniej zdejmując okulary z nosa.-Dobranoc.
-Dobranoc Zayn..

         -Zachowałeś się jak niedojrzały gówniarz! Jak w ogóle mogłeś ją zostawić bez opieki co?!-krzyki Jay spowodowały,że się obudziłam.-Nie wiedziałam,że możesz być aż tak nieodpowiedzialny..-kobieta była na skraju nerwów..jednak ja nadal milczałam wsłuchując się w ciąg dalszy.
-Nie rozumiem Cię mamo..-tym razem odezwał się Lou-Ta dziewczyna zbeształa Cię tyle razy,mówiła,że nie powinnaś się pojawić w życiu  Tom'a a Ty nadal ją bronisz.Dlaczego?
-Bo ją rozumiem Lou.Obca kobieta wpieprzyła się w jej życie z brudnymi buciorami,ponadto jej mama nie żyje.Sama zrobiłabym tak samo.Wykażcie troszkę więcej zrozumienia..-ona mnie rozumie.
-To jest bez sensu..Nie zamierzam być miły dla kogoś kto traktuje moją mamę w ten sposób na litośc Boską!
-Żaden z Was nie zmierzył się ze śmiercią matki lub Ojca,więc nie możecie wiedzieć co czuje ona..A Ty Lou..Nie wychowałam Cię w ten sposób..Czuje się,że się na Tobie zawiodłam..Na Tobie również Harry..zawiodłam się na Waszej dwójce i jestem pewna Harry,że Twoja mama powiedziałaby Ci to samo.-kobieta wzięła serię głębokich oddechów czekając na to aż,któryś z chłopców się odezwie..Nie odezwał.-A teraz wybaczcie idę zanieś Ricie śniadanie..


 "Py­tasz czy pot­ra­fię zaufać..
Kiedy po­dajesz mi rękę na po­moc,
wiem, że nie pop­ro­wadzisz mnie w przepaść.."


~~*~~
Co prawda nie było ilości wyznaczonych komentarzy jednak rozdział zostaje dodany.Czuję,że jestem Wam go winna.Dziękuję za to,że jesteście.Dziękuję za to,że czytacie moją "twórczość" i chce,żebyście wiedzieli,że komentarze to coś co mobilizuje mnie do dalszego pisania.To jest tak jakbym leżała nie mogąc wstać a ktoś chwyta mnie za rękę i mobilizuje do walki.
Cóż co myślicie o rozdziale? Spodobał się? Opiszcie mi Wasze wrażenia..
Kocham Was xx
K xx 

10 rozwiniętych komentarzy = następny rozdział :) :*

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 6

-Tak bardzo Cię przepraszam Rita..-po raz kolejny dzisiejszego wieczoru usłyszałam te słowa.
-Alex powiedziałam Ci już,że wszystko jest okej.-mruknęłam popijając kolejny łyk gorącej czekolady.-A tak właściwie gdzie Li?-spytałam odkładając kubek na drewniany stolik.
-Był zmęczony więc położył się spać w trzecim pokoju.-Ilość pomieszczeń w tym domu była zaskakująco wielka,znaczy ja wiem gdzie co i jak ale gdyby obca osoba znalazła by się w domu Alex jak nic zgubiłaby się w tym zaczarowanym labiryncie.Dom przyjaciółki jest ogromny..i pusty.Rodzice zostawili ją tu na pastwę Londyńskiego życia.Jej rodzice są wręcz pochłonięci pracą.Mama Alex pracuje w sądzie,który jest na drugim końcu świata a jej tata pracuję w firmie kominkowej.Przysyłają jej tylko pieniądze a raz na Chiński rok raczą się przyjechać i zobaczyć co się dzieje z ich dzieckiem.Przyjeżdżają dokładnie na jeden dzień.Co prawda Alex nigdy się nie żaliła ale doskonale wiem,że jej serce pęka.Kocha swoich rodziców.Raz czy dwa wspomniała mi,że dzwoniła do nich a oni albo nie odbierali albo odrzucali połączenia,więc wysyłała sms'y w,których mówiła jak bardzo ich kocha i tęskni..to też ignorowali.Nie miałam odwagi ich wyzywać chociaż na to zasłużyli..
Jednak teraz doskonale wiem co czuje..Czuje to samo.Jestem odsuwana przez swojego Ojca,może to nie to samo jednak sytuacje tak czy siak się łączą.
Spojrzałam na Alex, i wtedy niczym wielki balon z wodę do mojej głowy wbiły się uderzające myśli.
-Mam do Ciebie małe pytanko-wyszczerzyłam się jak głupia patrząc na zawstydzoną Alex.Jej rumieniec powodował tylko w jakimś stopniu potwierdzenie moich domyśleń.
-Boje się tego Twojego wyrazu twarzy..-mruknęła dotykając zimnym tyłem pilota swojego policzka.Zaśmiałam się patrząc na jej reakcję..-I czego się tak szczerzysz?! Mów o co chodzi..
-Z jaką dziewczyną chodzi Liam?-zapytałam rozkładając się na sofie poprawiając poduszki pod głową.
Wyraz jej oczu zmienił się diametralnie.Wyglądała jakby na samo moje pytanie ostry nóż wbił się jej w serce..Nie mogłam na to patrzeć.-Zresztą nie mów..nie chce wiedzieć-skłamałam nie chcąc sprawić jej przykrości
-Danielle.-mruknęła spuszczając wzrok.
-Co to za jedna?
-Danielle Peazer jest tancerką czy coś..-jej zielone tęczówki wypełnione były bólem..Czyżbym weszła na drażliwy temat?
-Znasz ją?
-Tak miałam przyjemność ją poznać.- głos rudej wypełniony był żalem zmieszanym z goryczą..Co ta Danielle jej zrobiła?
-Jaka ona jest?
-Boże czemu o to pytasz? To jest jakieś przesłuchanie?-fuknęła.
Wzruszyłam tylko ramionami.Byłam po prostu ciekawa z kim spotyka się mój przyjaciel.Poza tym musiałam wiedzieć co ta cała Danielle zrobiła Alex.
-Wybacz Alex.-szepnęłam.
Dziewczyna wstała z fotela stając nade mną,strzepała moje nogi z sofy tak,że wylądowały z głośnym uderzeniem na ziemi a sama usiadła na ich miejscu.Spuściła głowę patrząc na swoje palce.Przeszłam do pozycji siedzącej i zbliżyłam się do przyjaciółki.
-Kiedy przeszłam aborcję i obudziłam się na łóżku szpitalnym nie zastałam tam nikogo prócz Liam'a.-zaśmiała się smutno-Pamiętam doskonale,że jak otworzyłam oczy pierwsze na co zwróciłam uwagę to nasze splecione palce..-zacisnęła mocno powieki pewnie przywołując tamtejsze wydarzenie-Trzymał mnie mocno bawiąc się palcami.Rozmawiał wtedy jakby sam ze sobą..Mówił,że bardzo chce,żebym wróciła,że nie mogę go opuścić bo tak wiele dla niego znaczę..-ledwo wypowiedziała ostatnie słowa ponieważ zaniosła się płaczem.
Nie wiedząc co zrobić przytuliłam przyjaciółkę gładząc ją po plecach..
-Kiedy wstałam pocałował mnie..-wypowiedziała zaciskając szczękę.-To nie był przyjacielski buziak..ale,kiedy on zdał sobie z tego sprawę wyszedł a raczej wybiegł z sali zostawiając mnie sam na sam z tym wszystkim..-kolejny raz załkała w moje ramię..-Tydzień później Zayn urządzał jakąś imprezę na,którą zostałam zaproszona..Poszłam tam..zobaczyłam go z Danielle.Całowali się.Całował ją tak samo jak mnie.-odwróciła głowę na chwilę w drugą stronę aby zapanować nad oddechem.-Pierwszy raz od tygodnia podszedł do mnie ale nie sam..z nią.Przedstawił nas,Danielle to naprawdę urocza dziewczyna.-uśmiechnęła się słabo-Kiedy ona odeszła do znajomych wtedy on powiedział,że ten pocałunek nic nie znaczy,że to był odruch,nic nie znaczący odruch..-spojrzała na mnie a jedyne co widziałam w jej oczach to ból..Ból złamanego serca.-Powiedział mi to w momencie w,którym zrozumiałam,że ja go kocham.-zaśmiała się.
-Boże Alex..ale..-przyjaciółka przerwała mi.
-Pewnie zapytasz dlaczego się z nim dalej przyjaźnie? Dlatego,że chce mieć go blisko..wolę,żeby był moim przyjacielem niż znikł z mojego serca i życia..-mruknęła.Miałam już zapytać o coś innego kiedy znowu mi  przerwano-Pewnie zapytasz co mu odpowiedziałam na jego urocze wyznanie odnośnie tego,że żałuje pocałunku? Odpowiedź jest prosta..Nic..Skinęłam głową,sztucznie się uśmiechnęłam i odeszłam.Tyle..
-A to świnia!-pisnęłam oburzona! Jak on mógł!
-Nie Rita to nie jego wina..On mi nie kazał się w sobie zakochać..
-Ale..
-Nie ma ale skarbie.-spojrzała na mnie lekko marszcząc nos-Moje życie jest do bani..-fuknęła.
-Moje też.-odpowiedziałam w odwecie przybijając jej piąteczkę.
-Zasługujesz na kogoś lepszego..-dodałam sama w to nie wierząc..Liam to chodzący ideał.
-Dzięki za kłamane pocieszenie..-zaśmiała się lekko trącając mnie w ramię.-Chodź spać..jutro do szkoły a Ty musisz jeszcze wrócić do siebie po książki.-skinęłam lekko głową udając się w na górę.Mijając drzwi Liam'a pokazałam jedynie w ich stronę środkowy palec.
"Złamałeś mojej przyjaciółce serce? Teraz czas aby ktoś złamał Twoje!" Liam był mi bardzo bliską osobą,jednak zaniechał moje zaufanie,kiedy zabawił się uczuciami Alex.Skoro ona nie zamierza nic z tym zrobić to ja zrobię to za nią..w bardziej drastyczny ale za to skuteczniejszy sposób.
Tak wiem,że nie powinnam się w to mieszać,ale wszyscy w koło mogą potwierdzić,że wtrącanie się jest jedną sprawą,którą umiem robić najlepiej.Pamiętam jak moja mama nie raz mówiła mi,że powinnam poważnie pomyśleć nad pracą obrońcy.Jednak prędzej bym została zawinięta w kaftan bezpieczeństwa niż pomogła komuś wygrać sprawę..Nie jestem cierpliwą osobą i to jest jedną z moich licznych wad.
Położyłam się na kremowym łóżku przykrywając się aż po uszy ciepłą kołdrą myśląc o tym jak to wszystko jest źle złożone.Kiedy sprawy z Alex się poukładały sprawy z Liam'em się zepsuły.
Ten chłopak jest perfekcyjny i każdy kto go zna wie,że tak jest.Ale oprócz chodzącego ideału jest człowiekiem,który ma prawo popełnić błąd.Ale jakim kosztem? Nie chcąc dłużej przejmować się kłótniami przyjaciół usnęłam..

                            
                    
                                              Sen: Sen to furtka duszy.

Męczący moje uszy wszędzie rozchodzący się dźwięk budzika spowodował otworzenie oczu.Spojrzałam na zegarek,który wskazywał godzinę 6.Z niechęcią wygrzebałam się z ciepłego łóżka i skierowałam się na dół.Niebywały spokój i cisza była mi obca..za każdym razem kiedy śpię u Alex zamiast budzika budzą mnie jej przekleństwa..Teraz jednak jedyne co zastałam to mała karteczka na której pisało "Wybacz,że Cię zostawiłam ale musiałam wcześniej wyjść.Liam mnie odwiózł a po Ciebie przyjedzie Harry.Klucz od drzwi weź ze sobą i dasz mi w szkole.Wybacz,że nie zrobiłam śniadania..Alexx"
-Co?! Styles?! Serio Alex serio?!-krzyknęłam sama do siebie drąc biały świstek.Wbiegłam na górę na,której znajdowała się łazienka.Przepłukałam buzię i umyłam zęby dodatkową szczoteczką do zębów..Następnie rozczesałam włosy i spięłam je w wysokiego kucyka.Nie musiałam się przebierać ponieważ z tego wszystkiego wczoraj zapomniałam się przebrać w piżamę.
Schodząc na dół usłyszałam klakson samochodu..
-Ja się chyba zabije..-mruknęłam wychodząc z domu,zamykając drzwi i chowając klucz do kieszeni..chciałam usiąść z tyłu jednak Harry otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Wsiadaj-powiedział kolejny raz naciskając klakson i szczerząc się..Moja głowa pulsowała od bólu a ten idiota nawet nie przestał.
-Harry uspokój się,głowa mi pęka a Ty znęcasz się nade mną..-mruknęłam wsiadając do auta..Zamknęłam drzwi najdelikatniej jak potrafiłam i zaczęłam masować skronie..
-Spokojnie skarbie..ja mam inne sposoby na znęcanie się..-zaśmiał się a ja myślałam,że go zabije..-Zdradzić Ci kilka?
-Obejdzie się..-westchnęłam opierając głowę o okno.-Zawieź mnie teraz do domu,muszę się spakować i przebrać.-przekręciłam oczami.
-Nie sądzę.-loczek powiedział zakręcając..Co do cholery? zapytałam niemo..
-Harry zawieź mnie do domu!-podniosłam głos patrząc na chłopaka z kręconą czupryną loków.
-Muszę Cię gdzieś zabrać.
-Nie możesz po szkole huh? Teraz naprawdę powinnam się skupić na nauce.-powiedziałam spokojnie.Widząc brak reakcji chłopaka zaczęłam mówić dalej-Harry zawróć!-krzyknęłam.
-Rita uspokój się..rok szkolny nadal trwa..spokojnie nadrobisz..-zielonooki spojrzał na mnie przekręcając oczami.
-Harry ja powiedziałam Ci już coś! Masz odwieźć mnie do domu!-krzyknęłam czego od razu pożałowałam,ponieważ moja głowa zakuła mnie w taki sposób jakby ktoś wbijał mi noże w oczy i tył głowy.
-Widzisz..-mruknął-W takim stanie nigdzie byś nie poszła..A teraz siedź cicho i nie przeszkadzaj mi.
-Jesteś beznadziejnym kierowcą..-to było oczywiście nie prawdą ale skoro zostałam uprowadzona chciałam mieć z tej podróży jakieś zyski a wkurwianie Harrego było jednym z takich..
Chłopak sprytnie ignorował moje docinki co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.Jak on mógł być tak spokojny? Ja już dawno na jego miejscu wyrzuciłabym mnie przez okno.
Spojrzałam na loczka..Różnił się od pozostałych..Jego kasztanowe włosy były w artystycznym nieładzie,piękne zielone oczy patrzyły na drogę a cudowne dołeczki nie opuszczały jego buzi..Był tak uroczy a jednocześnie tak bardzo irytujący..Nadal go nienawidziłam jednak pod względem wyglądu dawał sobie jakoś radę..
Wzrokiem zjechałam na jego prawą dłoń na,której znajdowała się różowa bransoletka..z początku nie odgadłam wyrazu więc wytężyłam wzrok zmuszając moje okulary do podwójnej pracy..Kiedy udało mi się odkryć tajemnicze słowa o mało nie udławiłam się ze śmiechu.."I ♥ Harry" myślałam,że padnę..Chłopak spojrzał na mnie jak na idiotkę przez co zaśmiałam się jeszcze gorzej.
-Hahaha Harry powiedz mi..ta bransoletka to po to,że w razie gdybyś zapomniał imienia będziesz na nią patrzył?-chłopak zaczerwienił się jednak udawał niewzruszonego.-Hej jestem Harry i nie znam swojego imienia..-naśladowałam chłopaka przez co przypominał teraz pomidora.
-Przy najbliższej okazji zamorduje Cię!-krzyknął wkurzony,ściągając bransoletkę i rzucił ją na tylne siedzenia.Z uśmiechem pochwyciłam różowe cudo wkładając na prawy nadgarstek..
-Zatrzymam ją sobie.-oznajmiłam.
-Jesteśmy na miejscu..-Odezwał się chłopak lekko marszcząc nos..wyjrzałam przez okno i zaniemówiłam..to szpital..nie nie nie nie teraz..
Chłopak wyszedł z auta i stanął koło moich drzwi.
-Wychodzisz czy mam Ci pomóc?-zapytał.
-Czy Ty jesteś psychiczny?! Jesteś osobą publiczną a zachowujesz się w tak..tak..
-normalnie? Wysiadaj Rita nie mamy całego dnia..-wzruszyłam ramionami nadal siedząc w miejscu..-Dobra jak chcesz...ostrzegałem..-Styles otworzył drzwi i pochwycił moją kostkę ciągnąc ją przez co wypadłam z samochodu,pod wpływem mojego kopnięcia chłopak upadł obok mnie.
-Nienawidzę Cię wiesz?-splunęłam..
-Ja Cię też ale teraz chodź.-Pochwycił mnie za ramiona ciągnąc w górę..Odeszliśmy od auta dopiero wtedy,kiedy chłopak upewnił się,że było zamknięte..

                      Stałam przed szpitalnym pokojem mojego ojca patrząc jak pielęgniarki przygotowują go do operacji.Jedynym pozytywem był fakt,że byłam tylko ja i Harry a nie reszta tych idiotów..
 -Pożegnaj się z nim..-szepnął po godzinach ciszy..Spojrzałam na niego jak na idiotę..-Rita..jest prawdopodobieństwo,że on nie przeżyje..-powiedział delikatnie..-a ja specjalnie przywiozłem Cię wcześniej bo wiem jak Jay na Ciebie działa a ona jest właśnie w drodze..masz teraz okazję..
-Zamknij się!-krzyknęłam..-On przeżyje..jest śliny..da radę..-powiedziałam bardziej do siebie niż do chłopaka.
-A co jeśli nie?
-Nie mów tak! Nie możesz nawet tak myśleć! Słyszysz? Musimy wierzyć,że będzie dobrze..On jest śliny..da radę..on kurwa musi dać radę!-krzyczałam zalewając się łzami..
-Wiem Rita..-powiedział porywając mnie w ramiona..Nie wiem czemu go nie odepchnęłam.Może dlatego,że gdyby nie chłopak zamiast koło Ojca byłabym w szkole? Może dlatego,że potrzebowałam pocieszenia.-Da radę..dla Ciebie..-szepnął..
-Nienawidzę Cię już o wiele mniej wiesz?-mruknęłam w koszule chłopaka..
-Dzięki..


"Ci, którzy żyją nadzieją, widzą dalej. Ci, co żyją miłością, widzą głębiej. Ci, co żyją wiarą, widzą wszystko w innym świetle."

~~*~~
Uff..napisałam..Rozdział 6 jest jednym z tych,których uważam za udane..
Cóż mogę dodać..
Dziękuję za Wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem..Kocham Was mocno!

11 rozwiniętych komentarzu = następny rozdział! <3

środa, 11 września 2013

Rozdział 5

-Ta czekolada była wstrętna! Coś Ty ją ze śmieci wygrzebał?-splunęłam wyrzucając przez okno jadącego samochodu pusty plastikowy kubek."Ekologiem to Ty skarbie nie zostaniesz" zaśmiałam się przypominając sobie niegdysiejsze słowa mojej mamy.
-To po co ją piłaś?-odpowiedział śmiejąc się.Ten chłopak zadziwia mnie z dnia na dzień.Jak to możliwe mieć tak dobre serce jak on? Pomimo tylu moich obraźliwych komentarzy  kierowanymi wobec jego osoby on jest nadal ze mną.Wspiera mnie i szanuje..To jakiś paradoks?
"Teraz już wiesz w jaki sposób skradł serce Alex" Pierwszy raz ktoś oczarował mnie swoją nieskazitelnością.Liam był idealny.Widzę również powody dla,których te fanki straciły dla niego głowę.Co innego gdyby to był Harry lub Lou,którzy działają na mnie odpychająco ale Liam? Ohh jest ideałem ale jak dla mnie jest zbyt idealny.Fakt faktem,że jego cierpliwość budzi we mnie podziw,jest dla mnie jak anioł stróż jednak boję się faktu,że kiedyś nasze inne poglądy i różne charakter mogą po prostu zgubić naszą znajomość.
Spojrzałam na niego i z ręką na sercu mogę powiedzieć,że jest cudowny.Zmierzwione,krótkie włosy idealnie podkreślały jego buzię.Kasztanowe oczy były słodkie a jego uśmiech idealnie podkreślał cudowny charakter.
-Długo zamierzasz o mnie fantazjować? Cóż nie,żeby mi to przeszkadzało ale mam dziewczynę -mrugnął do mnie uśmiechając się chytrze.Spotkało się to z uderzeniem chłopaka ze złotym sercem w ramię.
-Nie pochlebiaj sobie.-splunęłam odwracając się w stronę szyby aby skryć nikłe rumieńce.
Siedziałam chwilę w zupełnym milczeniu zastanawiając się dlaczego Liam to robi..Dlaczego mi pomaga skoro nie raz został zwyzywany od najgorszych..Dlaczego? Nie mogłam wytrzymać dłużej w tym tajemniczym pytaniu.-Dlaczego Ty to robisz Liam?-wypaliłam bez namysłu.Nie mogłam po prostu spać z tą myślą,że kiedy ja zacznę traktować go jak przyjaciela on po prostu odejdzie tak jak zrobiła to reszta.Nie zniosłabym tego.To złamałoby mi serce.Więc wolałabym mieć jasność na samym początku tej znajomości niż później cierpieć.
-Robię co?-odrzekł zdziwiony.
-Dlaczego starasz się rozmawiać ze mną..dlaczego pomagałeś Alex? Dlaczego jesteś dla mnie dobry,kiedy ja nie byłam wystarczająco dobra dla Ciebie?-wytłumaczyłam.
-Ty też jesteś dobra Rita..-powiedział spoglądając na mnie.
-Nie jestem.
-Jesteś.Masz dobre serce.-powiedział kładąc jedną z dłoni na mojej.-Uwierz,że zła osoba nie chodziłaby do swojej mamy na cmentarz dzień w dzień i opowiadała jak jej życie mija.Nie jesteś zła,po prostu te całe sytuację Cię przerosły.To nie Twoja wina..-powiedział pocierając kciukiem wnętrze mojej dłoni.
-Skąd wiesz o mojej mamie?!-wysyczałam przygryzając dolną wargę.
-Powiedziałaś mi!-zaśmiał się.Spojrzałam na niego z miną Co zrobiłam?! dlatego chłopak zaczął kontynuować.-Powiedziałaś mi wtedy,kiedy odwiozłem Cię z imprezy Alex.Zaczęłaś płakać i mówić,że Twoja mama umarła podczas...
-Przestań Liam..-poprosiłam chłopaka,kiedy poczułam jak łzy cisną mi się do oczu.
-Przepraszam..-wyszeptał.-Zaniosłem Cię do łóżka i pomogłem się przebrać-na samą myśl faktu,że chłopak widział mnie nago zalał mnie rumieniec.-Nie podglądałem spokojnie..-uśmiechnął się.-Poprosiłaś mnie,żebym z Tobą został dopóki nie zaśniesz..Zostałem i to koniec.-opowiedział.
Nie odpowiadając nic oparłam głowę o szybę czekając na to aby chłopak odwiózł mnie do szkoły.
Zaparkowaliśmy tuż przed murowanym budynkiem,w między czasie zerknęłam na zegarek."Jeszcze 30 minut wolności" westchnęłam odwracając się w stronę chłopaka.
-Dziękuję Liam..-szepnęłam.-Za wszystko.-dodałam
-Nie masz za co dziękować.Ale mam do Ciebie pewną prośbę.-wiedziałam o co chodzi.."Rita pogódź się z Alex..przeproś Lou i Harrego i błagaj o przebaczenie Jay i Ojca..nie nie i nie ma mowy!" nie odzywając się nic czekałam na dalszy ciąg - Pogadaj z Alex..Nie proszę Cię o to abyś ją przepraszała ale porozmawiaj z nią.Wiem,że okres w,którym to się stało był dla niej najgorszym.-popatrzył na mnie z błaganiem-Porozmawiaj z nią..
Zebrałam,każdą myśl układając sobie w głowie sposób w jak najdelikatniejszy sposób przekazać chłopakowi negatywną odpowiedź.Wybrałam najprostsze wyjście.
Otworzyłam drzwi zabierając torbę.Spojrzałam na kasztanowo okiego.
-Nie.-dodałam.-Przepraszam Cię Li jednak nie spełnię Twojej prośby..-mruknęłam.Miałam już zatrzasnąć drzwi,kiedy doszedł mnie przepełniony rozbawieniem głos chłopaka
-W takim razie..bardzo ładne miałaś majtki..Czarne z różową kokardką? Twoja pupa wyglądała nieziemsko!-skwitował.
Nie odwracając się pokazałam mu środkowy palec i krzyknęłam krótkie zboczeniec!

                         Włożyłam niepotrzebne książki do szafki w między czasie przypominając sobie swój szyfr.Kiedy miałam już zamknąć zielone drzwiczki zobaczyłam cień tajemniczej osoby za sobą.Odwróciłam się niepewnie i spotkałam te same zielone tęczówki do,których pałałam nienawiścią.
-Zejdź mi z drogi Styles!-syknęłam z chęcią ominięcia chłopaka.
-Dlaczego jesteś niemiła?
-Dlatego,że Cię nie lubię!-warknęłam.-A teraz rusz swoją dupę i zejdź mi z drogi!-fuknęłam.Chłopak odpuścił sobie pozwalając mi odejść.Kiedy miałam zamiar opuścić szatnię usłyszałam jego stłumiony odgłosami innych uczniów jednak nadal słyszalny krzyk.
-Alex Cię potrzebuje..
Moje ciśnienie zostało podniesione..Teraz mnie potrzebuje? Teraz,kiedy tak na prawdę ma wszystko podane na tacy? Podeszłam w ekspresowym tępię do chłopaka.
-Moja Alex odeszła w momencie w,którym podjęła się aborcji.-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego po prostu z nią nie porozmawiasz?
-Dlaczego po prostu nie odpuścisz?-odpowiedziałam pytaniem.
-Jesteś uparta!-odpowiedział zbliżając się do mnie.
-A Ty głupi!-warknęłam
-Suka!
-Skurwiel.
-Dziwka.
-Złamas! Mogę tak cały dzień Styles- dodałam z uśmiechem..-Mogę ale nie chcę tracić na Ciebie swojego cennego czasu.-dodałam odpychając loczka od siebie.
A tak w ogóle to co on robił w mojej szkole? Na miłość Boską jeżeli dowiem się,że on będzie tu chodził kończę swoją edukację w tępię ekspresowym!

                        -Przepraszam mamo,że nie odwiedzałam Cię przez te kilka dni.Nawet nie wiesz ile,rzeczy zmieniło się w moim życiu.Zaczynając od tego,że tata wyrzucił mnie z domu,poczynając przez ciążę Alex kończąc na wypadku Ojca.Nie pytałam się nikogo jak do tego doszło,nie chce tego wiedzieć.Nie pytałam również o jego stan.Pragnę,żeby było z nim jak najlepiej a najbardziej chciałabym mieć pewność,że zapomni o tym,że jest w związku z Jay.-mruknęłam opuszczając torbę z ramienia,kładąc ją na czarną ławeczkę na,której siedziałam.-Cóż co jeszcze..-dodałam charakterystycznie mrucząc.Chłodne powietrze otuliło moje policzki przez co zadrżałam a na całym ciele pojawiła się gęsia skórka.-Co do chłopców..nie znoszę Lou i Harrego.Tak bardzo działają mi na nerwy,że mam ochotę ich udusić.-zaśmiałam się plątając włosy w kucyka w między czasie przelotnie wyobrażając sobie wizję duszenia ich swoimi różowo-białymi poduszkami "Psycholka!".-Ale dopiero wtedy Ojciec by mnie znienawidził..a może nie da się bardziej? Nie wiem.-mruknęłam zagryzając dolną wargę.-Powinnam zacząć opowiadać Ci o Liam'ie..jest tak uroczy.Podczas ciąży Alex on jej pomagał wiesz? Jest tak podobny do Ciebie.Zawsze mogę na niego liczyć.Zawsze jest obok,kiedy go potrzebuję.Jest jak Ty w wersji męskiej-zaśmiałam się zaciskając gumkę na włosach.-Nie mogę powiedzieć Ci co sądzę o Niall'u i Zayn'nie..nie znam ich.A może okażą się tak cudowni jak Liam? To zabrzmi przykro ale nie chce na razie się przekonać.Chce troszeczkę poczekać,popatrzeć i ich sprawdzić.W końcu nie chce ich źle ocenić.-robiąc sobie przerwę w mówieniu popatrzyłam na pomnikowe zdjęcie mamy.Jak zawsze uśmiechnięta.Nigdy nie bywała smutna.Jej krótkie blond włosy były idealnie proste.Śliczne niebiesko-jasne oczy dodawały uroku.Była jak anioł.Dlaczego Bóg zabiera Anioły skoro są one potrzebne?! Ona była mi potrzebna! Bardzo potrzebna!-Liam nie zastąpi mi Ciebie chociaż bardzo się stara.Patrząc na niego widzę odbicie Ciebie.Macie tak samo dobre serca.-mruknęłam ocierając pojedyncze łzy.
-Mówiłem,że nie jesteś złym człowiekiem.-usłyszałam głos tuż za sobą.Liam..
-Co Ty tu robisz?!-ryknęłam ignorując jego stwierdzenie.
-Przyjechałem za Tobą.-powiedział szybko.-Cieszę się,że mówisz tak ciepło o mojej osobie..Jestem zdziwiony.
-Też sama sobie dziwie..
-W tym momencie powinnaś mnie okrzyczeć,zwyzywać od najgorszych i tak dalej-powiedział z uśmiechem siadając obok mnie.Nie chciałam na niego krzyczeć.W gruncie rzeczy cieszyłam się,że był ze mną.Prawdopodobnie inni wyśmiali by to,że rozmawiam z mamą jednak nie Liam.Chłopak po prostu siedział patrząc na pomnik mojej mamy.
-Wcale nie byłyście podobne-skwitował co wywołało mój nikły uśmiech.
-Masz rację.-mruknęłam-Miałam tylko oczy takie jak ona.-dodałam spuszczając wzrok.
-Przepraszam,że przyszedłem tu za Tobą..Ja po prostu bałem się o Ciebie..nie wiadomo co jest w tej główce.-delikatnie chwycił moją rękę łącząc nasze palce.Inni odebraliby to pod kontekstem miłosnym jednak taki gest był oznaką tylko i wyłącznie faktem,że nasza przyjaźń choć krótka jest wyjątkowa.Oczywiście odwzajemniłam uścisk chłopaka opierając głowę na jego ramieniu.
-Nie przepraszaj-powiedziałam-Dobrze,że tu jesteś.
Chłopak milczał nie wiedząc co powiedzieć.Sama nie wiem jakbym zachowała się na jego miejscu.
-Jesteś drugą osobą,która wie o tym,że przychodzę do mojej mamy..-powiedziałam zerkając na nasze splecione palce.
-Kto jest tą pierwszą?
-Alex..-szepnęłam.
Ból..ból,który gromadził się w moim sercu był niesamowity..Oceniłam ją bezpodstawnie.Jak mogłam ją ocenić skoro nigdy nie byłam w takiej sytuacji! Nie powinnam była tego robić.Kochałam ją.Była pierwszą osobą i jedyną ,której powiedziałam o wypadku mamy..Jak mogłam się zachować w tak kretyński sposób!
-Boże jak ja mogłam ją ocenić..Jak mogłam odejść.-krytykowałam siebie.-Jestem suką..podłą suką.Jestem..
-Przestań chrzanić głupoty!-brązowooki przerwał mój monolog.-Znam wiele osobowości jednak w,życiu nie spotkałem tak cudownej osoby jak Ty Rita!-gwałtownie wstał podnosząc mnie za sobą.Nie czekając ani chwili dużej porwał mnie w swoje ramiona..Odwzajemniłam uścisk chłopaka wylewając strumienie łez na bluzę chłopaka.Pierwszy raz świadomie przy nim płakałam.
-Dziękuję Liam..za wszystko..-mruknęłam wtulając się mocniej w ciało chłopaka-Kocham Cię.-szepnęłam.
-Też Cię kocham-mruknął całując mnie w czubek głowy.-A teraz choć do Alex..Ona też bardzo za Tobą tęskni-dodał.Pokiwałam potwierdzająco głową chwytając torbę.Liam objął mnie ramieniem prowadząc w stronę samochodu.
                    Stanęłam przed znanymi drewnianymi drzwiami,otoczona ciepłem Liam'a.Chłopak wspierał mnie przez całą drogę aż do tutaj.Jego słowa działały kojąco chociaż i tak się denerwowałam.Oceniłam w końcu Alex w kontekście sytuacji z,którą nie miałam styczności.Miała prawo mnie nie cierpieć.Miała prawo nie chcieć na mnie patrzeć..Ale mogła mi powiedzieć a nie ukrywać takiej ważnej sprawy przed swoją przyjaciółką!
Mój Anioł Stróż zapukał za mnie a ja ścisnęłam mocniej jego dłoń.Po drugiej stronie drzwi rozległo się,krótkie "Już otwieram" a ja myślałam,że dostanę zawału.
Drzwi zaczęły się otwierać dzięki czemu zaciągnęłam się powietrzem.Jestem wręcz pewna,że dłoń Liam'a jest siwa przez moje ściskanie.Zmrużyłam oczy i otworzyłam je dopiero wtedy,kiedy usłyszałam ciche..
-Rita...


~~*~~
Jest rozdział.Przepraszam,że z opóźnieniem ale jest.Musiałam popracować ciężej nad rozdziałem..Tak wiem,że rozdział miał być w większości o Lou i Hazzie ale Liaś jest tak cudowny,że nie mogłam się oprzeć.W dalszych częściach będzie reszta chłopców i coraz więcej emocji..Gwarantuje to Wam ;p
Są też sceny Rity i jej zmarłej mamy..Są one bardzo ważne..W dalszych częściach postaram się "opowiedzieć" Wam a raczej nasi bohaterowie o śmierci Kate...
BOŻE kfjodf dziękuję Wam za ponad 2 TYSIĄCE WEJŚĆ! Kocham Was :D
Dziękuję również serdecznie za komentarze pod poprzednim rozdziałem..
Czytałam każde i są cudowne!:*
Kocham i całuję!
K xx
+
10  rozwiniętych komentarzy=następny rozdział :)



 

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 4

                               PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!

                                      CZYTASZ = KOMENTUJ!

Kiedy jasno szary dym opuścił moje płuca czułam jak wszystko z podwójną siłą.Wtedy,kiedy Lou powiedział mi o wypadku Ojca myślałam,że robi sobie jaja ,spodziewałabym się wszystkiego prócz tego.
Jak można zrobić z człowieka wrak?
W tym momencie zadawałam sobie jedno pytanie..Jak ludzie mogą być aż tak okrutni. 
Sama nie raz miałam ochotę skopać ojcu dupę ale nie tak.On już nie wyglądał jak człowiek.Wyglądał jak worek treningowy jakiegoś psychola.
Mówiłam mu to.Nie raz mu mówiłam,że ta praca jest niebezpieczna.Wszyscy mu mówiliśmy!Ale nie.Upierał się.Mówił,że kocha ten zawód,że nic mu się nie stanie."Kolejna rzecz z,którą kłamał"
-Nie dość,że Twój tata leży pół żywy w szpitalu Ty też się trujesz tym gównem?
-Nie mądruj się Tomlinson myślisz,że nie widziałam w tych pieprzonych kolorowych pisemkach jak jarałeś zioło na jachcie?-chłopak spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem."Czy on myśli,że ja jestem fanką?! Ha chyba by chciał!"
-Czyżby ktoś śledził nasze losy?-zaśmiał się kpiąco.
-Raczej nie.-uśmiechnęłam się żałośnie gasząc wypalonego papierosa.-Jadę do domu.Nie będę tu siedzieć.-mruknęłam wkładając do ust dwie gumy.
-Jesteś egoistką Rita.Twój Ojciec umiera na szpitalnym łóżku a Ty po prostu uciekasz.-powiedział głosem przepełnionym pewności siebie jak obrzydzeniem.
-Zamknij ryja! Nie wiesz nic więc proszę nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy!-syknęłam.Wiedziałam,że nie powinniśmy kończyć naszej konwersacji na dziecinnej kłótni.Chłopak o błękitnych oczach miał rację ze wszystkim.Jestem egoistką,która nie chce siedzieć przy szpitalnym łóżku na,którym leży jej Ojciec.To jest wstrętne i okrutne ale prawdziwe.
-Oh Rita.Nie dość,że wyżywasz się na mojej mamie to teraz na mnie? Cóż-warknął podchodząc niebezpiecznie blisko mnie -Skończyło się skarbie.Nie jesteś księżniczką więc się tak nie zachowuj.-spojrzałam w jego oczy.Śliczny błękit zniknął.Przykryła go czerń,przerażająca czerń.-Czas Twoich rządów się skończył.-jego wzrok chwilę zatrzymał się na moich oczach.
Wzmogłam się na odwagę i odwzajemniłam jego spojrzenie.Był zły..co ja gadam? zły?Niee.Był wściekły.
"Oh Rita daj spokój!Pokaż mu kto tu rządzi!" i tak też postanowiłam zrobić.Odepchnęłam chłopaka od siebie.Zachwiał się lekko,żeby chwilę później stanąć naprężony jak nitka i jeszcze bardziej wściekły.
-Tu się mylisz mój drogi! Nikt mną nie będzie dyrygował a w szczególności takie gówno jak Ty!-syknęłam lekko dźgając go w klatkę piersiową-W tej grze ja mam pierwsze i ostatnie zdanie nie Ty ani nikt inny,więc z łaski swojej zamknij buzię i wypierdalaj z mojego życia!-wyplułam odwracając się na pięcie i odchodząc od chłopaka jak najdalej.
-Nie zapominaj się księżniczko.Jesteś pod opieką Ojca więc musisz mieszkać z nim a co się z tym wiąże?Pobyt ze mną..-krzyknął za mną.
-Co Ty chrzanisz?-warknęłam
-To,że przykro by było gdyby policja dowiedziała się,że Twój prawny opiekun leży w szpitalu a Ty palisz.-zacisnęłam pięści ze złości.Jak on mógł!-Mamusia nie byłaby dumna.-zaśmiał się.Ten skurwysyn się śmiał!
W ekspresowym tępię podbiegłam do chłopaka zostawiając na jego policzku odbicie mojej ręki.
-Jeszcze raz porusz jej temat a na policzku się nie skończy!-krzyknęłam odchodząc od chłopaka.
Łzy same cisnęły mi się do oczu.Jak on mógł?! .
Czułam jakby słone kropelki,które wydostawały się z moich oczu paliły moje policzki.Jak on mógł?Jay na pewno opowiedziała mu o śmierci mojej mamy więc nie powinien był mówić."A Ty Jay obrażać możesz?" fuknęło moje drugie ja. "To nie jest to samo!" odparłam niemo w odwecie.
Spod szpitalnej ławki skierowałam się prosto do domu Alex po torbę z ciuchami.Co prawda gorźba Louisa nie wydała mi się prawdą ale wolałam nie narobić sobie kłopotów..
Byłam pewna,że ten idiota Harry jeszcze gościł u mojej przyjaciółki więc chciałam jak najszybciej wejść,wziąć swoje rzeczy i wyjść.
Tuż przed wejściem wzięłam serię głębokich oddechów wsłuchując się w prawie,że nieusłyszaną rozmowę Alex ze Styles'em.
Nie wiedząc czemu stan mojego ciśnienia automatycznie podskoczył a ja jak burza wtargnęłam do środka.Spojrzałam w kierunku dwójki."Ohh ludzie serio?!" widok,który zobaczyłam niemało mnie zaskoczył.Harry był bez koszulki i spodni a Alex bez bluzki a do tego trzymała stanik przyparty do piersi.
-Nie przeszkadzajcie sobie ja tylko przyszłam po swoje rzeczy-mruknęłam zawstydzona zobaczoną sytuacją.
-Rita..-krzyknęła moja rudowłosa przyjaciółka w biegu zapinając stanik-Harry zejdź ze mnie! -warknęła odpychają chłopaka-Rita czekaj!wróć pogadajmy!Rita proszę Cię no!-krzyczała gdy ja wbiegałam na górę.
Nie chciałam tu być.Marzyłam o tym,żeby jak najszybciej wydostać się z tego domu.W tej chwili nie myślałam racjonalnie.Potok wydarzeń uderzył we mnie jak fala.Nie chodzi o to,że nie kocham Alex.Kocham ją.Zawsze mogłam na nią liczyć.Ona na mnie też.Byłyśmy jak siostry.Kochałam ją jak siostrę,a ona okłamywała mnie w tak ważnej kwestii jak dziecko i aborcja.Mogłyśmy przecież razem nad tym wszystkim pomyśleć.Pomogłabym jej.Przecież nie mogłabym nie pomóc osobie,której zawdzięczam tak dużo.
I jeszcze ten cały Styles! Co on sobie w ogóle wyobraża? I ten cały seks na odreagowanie emocji.To jest obrzydliwe.Jak ona mogła się zniżyć do tego poziomu!Zresztą on nie jest lepszy..Myśli,że jak ma więcej kasy jest ważniejszy? Tu się myli.Jest rozpuszczonym bachorem.
Nie chce ich znać! Nie chce mieć z Alex i tym całym zespolikiem nic wspólnego..To jest chore.
-Rita proszę Cię..-Alex wparowała do pokoju w tym samym momencie w,którym ja zaczynałam pakować ciuchy do torby.-Proszę porozmawiaj ze mną.-płakała.Spojrzałam na nią przelotnie.Widziałam zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy.Tyle,że w tym momencie wcale nie było mi jej żal."Auć! żyletaa"
-Nie mamy o czym rozmawiać.-warknęłam-A teraz złaź mi z drogi-mój głos przepełniony był jadem.
-Ja twierdzę inaczej..-mruknęła błagalnie.
-Okej powiem inaczej-wyprostowałam się odkładając torbę na ziemię patrząc na rudowłosą z obrzydzeniem.-Nie chce z Tobą rozmawiać.Nie chce Cię znać nie chce mieć z Tobą nic wspólnego.Po tym co usłyszałam brzydzę się Tobą rozumiesz? Działasz na mnie odrażająco..-fuknęłam biorąc z powrotem torbę w rękę.-A teraz możesz spokojnie iść się pieprzyć do nieprzytomności z Harrym tym razem nie przeszkodzę..-warknęłam wymijając zapłakaną dziewczynę w drzwiach.
Zeszłam ze schodów kierując się prosto do salonu w,którym siedział Styles.
Nie miałam ochoty na żadne słowne potyczki,jedynym czego teraz chciałam to wyjść z tego domu wrócić do siebie,zamknąć się w pokoju i nie wychodzić aż do osiemnastych urodzin.Niezła opcja prawda?
-Rita proszę Cię..-szepnął Harry w moim kierunku.
Jak głupia udałam,że nie słyszę kierując się w stronę drzwi.
-Posłuchaj mnie chociaż-powiedział dość głośno chwytając mnie za nadgarski
-A co jeśli ja nie chce Cię słuchać Harry?-fuknęłam próbując uwolnić się z pod uścisku Loczka-Mam dość Waszej porąbanej bandy..-warknęłam.
-Wysłuchaj mnie-powiedział prawie,że błagalnym tonem.
-Nie chce Cię słuchać..Nie chce Was słuchać.Chce stąd wyjść i zapomnieć o tym gównie.
-Rita ta ciąża..to dziecko..
-Skończ Harry! Nie będę tego słuchać.Dajcie mi spokój.-syknęłam wyrywając się spod uścisku Harrego.-Nie chciałam Was poznać.Znam Was nie cały dzień a już żałuję.-dodałam wychodząc z domu.

                    Czy ten dzień może być nudniejszy?Siedzę w zamknięciu.Jedynie wychodzę jeśli chodzi o toaletę.Na całe szczęście wolność od szkoły zostanie mi zabrana już jutro.Jutro będę musiała opuścić swoją bazę.Miejsce gdzie nic mi nie grozi a co więcej będę musiała spojrzeć na Alex.
Od czterech dni tkwię tutaj.Nie wiem nic o stanie Ojca tak samo jak nie wiem co się dzieje z Alex.
Jay nie raz próbowała mnie wyciągnąć z pokoju jednak zawsze taka próba kończyła się obelgami kierowanymi na jej osobą.
Jedynym źródłem jedzenia jest tak samo Jay."Czy ona się nigdy nie podda?!" Jak na zawołanie usłyszałam pukanie do drzwi.
-Przyniosłam Ci jedzenie.-głos Jay przepełniony był zmartwieniem? Bała się o mnie? - Rita proszę Cię wyjdź z tego pokoju..-poprosiła.
-Idź sobie-skwitowałam przekręcając się w stronę okna.
-Dobrze skoro chcesz..-byłam pewna,że w tym momencie splotła swoje dłonie i oparła się na ciemnobrązowych drzwiach-Jutro Twój tata przechodzi operację.Jest nadal nieprzytomny ale ta operacja jest mu potrzebna.Wydaje mi się,że on bardzo by chciał,żebyś była w czasie operacji w szpitalu.On Cię potrzebuje Rita..-dodała oczekując mojej odpowiedzi.
-Tak masz rację Jay..tylko Ci się wydaje..Idź już sobie!-krzyknęłam rzucając poduszką w drzwi.
-Jeżeli byś chciała z kimś porozmawiać..
-Wynoś się!-krzyknęłam nie dając kobiecie dojść do słowa.
Najwidoczniej kobieta w końcu mnie posłuchała bo dało się usłyszeć stukot jej drewnianych ciapków.
Kto normalny nosi drewniane ciapki!?
Sama nie wiem co doprowadziło mnie do totalnego wymęczenia.Przymrużyłam oczy a sen przyszedł na prawdę bardzo szybko..

                         Otworzyłam zaspane oczy zerkając na budzik."6.05..dziwne budzić się tak wcześnie" 
Przeciągle ziewnęłam wstając z ciepłego łóżka.Poszłam do łazienki odprawiając poranne czynności.
Rozczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone "Dodatkowe źródło ciepła"
Skierowałam się w stronę szafy biorąc czarne spodnie i różowy ciepły sweter. Koniec listopada nie był najcieplejszym miesiącem.Mieszanka deszczu i śniegu przyprawiła moje ciało o dreszcze a nos o katar.
Naciągnęłam ciepły ubiór na swoje zmarznięte ciało w między czasie pakując książki do torby.
Zeszłam na dół zastając w kuchni Lou,Harrego i Jay przy śniadaniu..Dało się wyczuć,że powietrze po moim zejściu do jadalni automatycznie zgęstniało,prawie dało je się kroić nożem..
Mruknęłam kilka niecenzuralnych słów zabierając jabłko i wodę mineralną wrzucając je do torby.
-Nie zjesz śniadania?-Jay jako jedyna odważyła się odezwać.
-Nie dziękuję nie jestem głodna.-powiedziałam kierując się do małego ganeczku zakładając buty i kurtkę.
-Ja też będę się już zbierał.-powiedział pewnie Harry.
-A to gdzie?-"Tomlinson czy nikt Ci nie mówił,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?hmm?"
-Obiecałem,że zawiozę dzisiaj Alex do szkoły..miała ostatnio ciężkie dni..-wypalił bez zastanowienia.
"Ohh ile tym razem dzieci zrobiłeś co?!''
-To się dobrze składa Harry!-uradowana Jay aż wstała z krzesełka-Podwieź przy okazji Ritę.
-Obejdzie się.-fuknęłam poprawiając torbę na ramieniu.
-Nie Rito nie daj się prosić!-rozradowany moją bezradnością Lou klasną w dłonie
-Lou ma rację.Alex pewnie się za Tobą stęskniła! A Harry i tak jedzie samochodem więc dla niego to nie jest żadnej problem..prawda skarbie?
-T-tak oczywiście-powiedział uśmiechając się sztucznie do Jay.
-Powiedziałam,że się przejdę trudno zrozumieć?!-warknęłam wychodząc z domu.
To istny dom wariatów! "Gdyby tylko nie śmierć mamy.." na samo wspomnienie o niej łzy cisnęły mi się do oczu.
-Rita!-usłyszałam znajomy krzyk za sobą-Rita!-nie zbyt chętnie skierowałam się w stronę osoby wołającej.
-Nie jestem głucha..a to,że nie odpowiadam znaczy,że Cię ignoruję wiesz?-mruknęłam chowając się głębiej w ciepły puch kurtki.
-Oh Ciebie też miło widzieć.-dodał obejmując mnie ramieniem..
-Jesteś strasznie irytujący.-strzepałam dłoń chłopaka.-Śpieszę się więc to coś ważnego?
-Nie sądzisz,że przez nasze pogaduchy przy takiej pogodzie języki nam  zamarzną?Porozmawiajmy w samochodzie.Co Ty na to?
-Hmm odpowiem nie i podeprę to stanowczym bo nie!-fuknęłam uśmiechając się sztucznie.
-Wolisz zamarznąć? A ja w samochodzie mam ciepłą czekoladę.-dodał uśmiechając się.
-Dobra choć! Ale żeby była jasność -stanęłam wpatrując się w jego kasztanowe oczy-Zgadzam się tylko i wyłącznie dzięki tej czekoladzie.

~~*~~
Na dobry początek roku łapcie rozdział ;p
Cóż sprawy pomiędzy Ritą i resztą świata się pokombinowały.Cóż ale życie jest pełne takich sytuacji ;p
Jak myślicie z kim rozmawiała Rita? I o czym z tym kimś będzie rozmawiać? Łuhuu wieje tajemnicą ;p
No dobra.I teraz sprawa,która mnie boli a chodzi mianowicie o komentarze.
Kochani ja widzę,że czytacie.Więc co Wam szkodzi poświęcić zaledwie półtorej minuty na ułożeniu kilka zdań odnośnie rozdziału?
Jeżeli nie podoba Ci się coś w rozdziale śmiało pisz! Rozumiem uzasadnioną krytykę i spróbuje się poprawić.
Proszę Was.Skoro czytacie skomentujcie..Chce wiedzieć czy komuś się to podoba i czy piszę dla kogoś czy sama dla siebie.
Kocham Was xx
K xx