poniedziałek, 25 listopada 2013

#ASK #TIME

Hahaha nie to nie kolejny rozdział tylko krótka wiadomość ;D
Pragnę Was zaprosić na bloggowego aska.
Będziecie mogli zadawać,różnorodne pytania bohaterom jak i mnie.Dowiecie się więcej na ich temat i może troszeczkę bardziej zrozumiecie niektóre zachowania.
Tutaj też przed czasem i ogólnie będą ogłaszane informacje,kiedy będzie nowy rozdział.
Oczywiście nie będę udostępniała Wam tam szczegółowych ciekawostek,danego rozdziału ale niektóre bardziej interesujące,krótsze wątki mogą być tam dodane..
Jednym słowem będzie warto obserwować takowego aska i zadawać pytania bohaterom,jeżeli będziecie mieć ochotę samej autorce również.:)


                                               http://ask.fm/HiPleaseStayStrong 

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 12

Przewróciłam oczami,jednak zgodziłam się na rozmowę z chłopakiem,nie z powodu samego faktu zeszłej sytuacji,tylko mojego sumienia.Czułam do siebie obrzydzenie i wstręt,które z każdą dłuższą chwilę paliły mnie od środka.
To nie jest tak,że dramatyzuje,oczywiście,że nie,chodzi tu o coś zupełnie innego,czyli o szacunek do siebie.Nie będę teraz myśleć nad przeszłością moich tragicznych związków a ściślej mówiąc jednego związku,bo jak to się mówi nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem,jednak,kiedy widzę co robiła Alex,czy dziewczyny z mojej szkoły obiecałam sobie,że nigdy nie pozwolę nikomu bez mojej zgody przekroczyć pewnej granicy osobistej..Harry ją przekroczył.Wiem,że to nie była tylko i wyłącznie jego wina,jednak ja byłam zbyt pochłonięta wczorajszymi wydarzeniami z Lou,żeby myśleć racjonalnie a chłopak był pijany.Chciałam myśleć,że nie działałam świadomie,jednak byłoby to kłamstwem.Wiedziałam co robię,a co więcej pozwoliłam mu na to.Mogłam wypierać się do końca życia mojej winy w tym wszystkim,jednak to byłoby kłamstwem,które właśnie teraz zżera mnie od środka.
-W takim razie słucham..-spojrzałam w krystaliczną zieleń jego oczu,i wiedziałam,że nie ma odwrotu..
-Posłuchaj..-wziął dwa głębokie oddechy,przymykając odruchowo oczy.-Wiem,że wtedy to słabo wyszło,i wiem,że masz mi to za złe,ale wiedz,że Cię przepraszam.Nie chciałem przyprowadzić Carmen,tego żałosnego wieczoru do Ciebie.-spojrzał na mnie przenikliwie,lustrując mój pusty wzrok.-Byłem pijany,ona pojawiła się z ni kąt..-zaczął się tłumaczyć a ja poczułam,jakby ktoś właśnie walnął mnie pięścią w twarz.Myślałam,że nasza rozmowa będzie dotyczyła sytuacji,która wydarzyła się między naszą dwójką a nie tą zdzirowatą lalunią.Zaśmiałam się żałośnie patrząc z nożami w oczach na chłopaka.
-Kim ja jestem Harry,aby Cię oceniać?-wysyczałam z sarkazmem.-Jak to twierdzi mój tatuś Gość w Dom Bóg w Dom.A gościć pięciu sławnych na cały świat kretynów,robi się całkiem w modzie.-wstałam gwałtowanie,z drewnianej ławeczki,która znajdowała się koło szpitala.Zdaniem Harrego,miejsce publiczne takie jak jego samochód na szpitalnym parkingu,byłoby zbyt prowokujące. 
"Na Litość Boską serio Styles?" -Jesteś żałosnym dupkiem Harry i sama nie wiem czemu tu z Tobą jestem,skoro doskonale wiem,że nie żałujesz ostatniego incydentu o,którym ja chciałabym zapomnieć,a jednym z moich marzeń jest,aby ten dzień nigdy w życiu się nie zdarzył..-parsknęłam naciągając torbę na ramię.-Powiedz Liam'wi,że wrócę busem..-po wypowiedzeniu tych słów,odwróciłam się i prawie,że biegiem,skierowałam na pobliski przystanek autobusowy.
Usiadłam na małej zielonej ławeczce krzyżując ręce na piersi.Nigdy nie czułam się,aż tak pogrążona.On nic nie pamiętał a ja na siłę starałam się wepchnąć w niego te wydarzenia..Tylko po co? Jego słowa,są równie warte co i nic,więc dlaczego za wszelką cenę starałam się usłyszeć,jak mnie przeprasza? To było niedorzeczne..
Właśnie w takich momentach jak ten,żałuję,że nie zdecydowałam się na powrót samochodem wraz z Liam'em..Moje ciało było niczym kostka lodu,a szczęka co chwilę uderzała o siebie.To był jakiś koszmar,jednak mogłam się tego spodziewać,po połowie Listopada.Wciągnęłam obie dłonie w kurtkę na nos przykryłam czarnym kominem,w duchu modląc się o to aby ten przeklęty bus przyjechał.
Powieki co chwilę,opadały w desperackim celu,doprowadzenia mnie do zaśnięcia na tej przeklętej ławeczce,byłam wykończona i każda cząstka mnie pokazywała to nie pozwalając mi poruszyć,choćby malutkim palcem u ręki.
Delikatnie uchyliłam powieki,zerkając na to co się dzieje przede mną.Czarny samochód zatrzymał się tuż obok przystanku,a z niego wyłoniła się blond czupryna Niall'a.
-Wsiadasz czy masz zamiar tu zamarznąć?-uśmiechnął się,a ciepło jakie biło od jego osoby,zdawać by się mogło,że ogrzało każdą cząstkę mnie.-Wskakuj księżniczko,bo nie mam ochoty,zostać zaatakowany przez fanki.-zmrużyłam oczy,powoli wstając.
-No dalej,ruszaj się.-zaśmiał się poganiając mnie jeszcze bardziej.
-To nie Twoja dupa zamarzała na tej przeklętej zielonej ławeczce!-krzyknęłam otwierając drzwi od strony pasażera.Zwinnie zapięłam pas,sekundę później podkręcając ogrzewanie.Zerknęłam całkiem przypadkowo w lusterko,a to co ujrzałam przyprawiło mnie o fale złości.
-Ten pieprzony bus jedzie dopiero teraz?!-warknęłam pokazując blondynowi w lusterku gigantyczny biały pojazd.
-Serio teraz chcesz o tym gadać? Dlaczego tu siedzisz,skoro Liam i Harry dawno są w domu?-zapytał,nie odrywając wzroku od drogi.
-Nie chce o tym gadać Niall.Jestem Ci bardzo wdzięczna,że po mnie przyjechałeś,jednak nie chce Ci tym zaprzątać głowy.-ziewnęłam,kładąc głowę na szybie.-Jedź troszeczkę szybciej bo zaraz tu usnę..-zaśmiałam się przymykając powieki.
Przejażdżka samochodem minęła mi  zdecydowanie zbyt szybko.Ziewnęłam,wyciągając ręce,chwilę później odpinając pasy.
-Wyspałaś się?-zażartował Nialler lekko lepiąc mnie w kolano.
-Bardzo śmieszne..-odburknęłam wychodząc z samochodu.Moim celem,była sypialnia,na którą czekałam nadzwyczajnie długo,zdecydowanie za długo.Przekroczyłam prócz mieszkania,kiedy poczułam jak coś twardego uderzyło mnie w głowę.Mimowolnie jęknęłam łapiąc się na palące od bólu miejsce.
-O mój Boże Rita tak bardzo przepraszam.-usłyszałam stłumiony jazgot Mulata..
Skrzywiłam się czując,jakby głowa miała mi za moment wybuchnąć.-Wszystko w porządku?-zapytał chwytając mnie za przed ramię.
-Nie-odpowiedziałam,krótko i to zgodnie z prawdą,kierując się w stronę pokoju.
Moje serce zaczęło radować się na widok dużego,łóżka,które niemal wołało o to,abym się na nim położyła.Nie fatygowałam się w żadne zdejmowanie ciuchów,położyłam się delikatnie przykrywając kołdrą,zamknęłam oczy a dalej otulił mnie sen...
Otworzyłam przeraźliwe ciężkie powieki,które nie chciały się poddać i z każdą chwilą starały ponownie opaść. Jęknęłam i przekręciłam się na plecy,kiedy poczułam okropny ból głowy,z początku nie wiedziałam co jest jego przyczyną,dopiero kilka chwil później przypomniałam sobie,jak Zayn uderzył czymś w moją głowę.Położyłam po dwa palce z obu dłoni,na skroniach lekko je masując,co jeszcze bardziej pogorszyło sprawę.Doszłam do wniosku,że kiedyś i tak będę musiała zejść z łóżka,więc czemu by nie teraz?Delikatnie uniosłam głowę,i pomimo to poczułam przeszywający ból.
-Au..-mruknęłam,płaczliwie starając zapanować nad łzami,napływającymi do oczu.
Pomału i delikatnie zaczęłam kierować się w stronę kuchni.Moim jedynym marzeniem były proszki przeciw bólowe,które za wszelką cenę miałam zamiar dostać.Po około piętnastu minutach wolnej podróży dotarłam do celu a to co zobaczyłam przyprawiło mnie niemal o zawał.Przywitał mnie istny burdel,na sam widok poziom mojego spokoju opadł, a w zamian to wstąpiła w czystej postaci złość i gniew.Jak oni mogli pod nieobecność Ojca i Jay,zrobić tutaj istny burdel?Pochłonęłam dwa proszki przeciw bólowe i chwilowo poczekałam aby moja głowa nie wybuchła pod wpływem przyszłych krzyków..
Kiedy proszki zaczęły działać podniosłam się gwałtownie z krzesełka i wzięłam głęboki oddech a następnie z mojego gardła wydobył się nienaturalny ryk.
-Idioci! Skończeni debile!-krzyczałam tucząc wszystko co stanęło mi na drodze.Brudne filiżanki,pod wpływem mojego zamachnięcia.Podeszłam do salonu gdzie szklane butelki po piwie były dosłownie wszędzie.-Czy ktoś zechce tu kurwa zejść i mi to wyjaśnić?-zdenerwowana do granic chwyciłam jedną z butelek rozbijając ją o ścianę.
-Czego się rozbijasz?-podniosłam wzrok na wysokość schodów,a moje oczu ujrzały na wpół ubranych chłopców.-Co Ty żeś tu zrobiła?!-jeden z nich się wydarł ale odgłosy tuczonego szkła uniemożliwiły mi odgadnięcie,który to z chłopców.
-Co ja robię?Co ja kurwa robię?!-chwyciłam kolejną butelkę i rzuciłam tuż za ich głowami.
-Pojebało Cię?!-wydarł się Harry ale pod wpływem mojego złowieszczego wzroku i kolejnej butelki w ręku zamilkł.
-Uganiałam się za Lou,wróciłam do domu i jako niańka chciałam zanieś mu leki wtedy,weszła ta blond dziwka,byłam kupę czasu w szpitalu u Ojca,wracając do domu dostałam czymś przez łeb,a wstają z cholernym bólem głowy na dół zastałam burdel,a Ty śmiesz się pytać co ja robię?!-nie wiem dlaczego,ale miałam cholerną ochotę się rozpłakać,tego wszystkiego było za wiele jak na jeden raz,dla mojej osoby zdecydowanie za dużo.
-Histeryzujesz..-mruknął Zayn,przez co dostał moją otwartą dłonią w twarz.
-Mam tego kurwa dość!-krzyknęłam kolejny raz rzucając butelką w ścianę.-Starałam się być do chuja miła a co z tego mam? Gówno..I to dosłownie,bo mam pod butem jak szłam po Lou!-zaskomlałam zakrywając oczy dłonią.-Po śmierci mamy,myślałam,że wszystko ułoży,nie w takim stopniu ale będzie z czasem lżej..Jak zawsze się kurwa przeliczyłam.-czułam jak słone krople zaczynają kreślić słone ścieżki wzdłuż policzków.Złamali mnie.Nawet w swoim domu nie mogę się czuć jak u siebie.
-Spoko Rira posprzątamy.-skruszony wzrok Louis'a spotkał się z moim.
-Serio Lou..Serio?!-krzyknęłam.-Twoja mama jest w szpitalu przy swoim chłopaku,a Wy urządzacie tu libacje alkoholowe kurwa jego mać! Co z Wami nie tak?!-rękawem od niezmienionej po wczorajszym dni koszulki starłam łzy.-Nie chce nawet na Was patrzeć..-westchnęłam zakładając trampki,jednak nie założyłam kurtki.-Zawiodłam się na Tobie Liam..naprawdę się zawiodłam.-wezbrałam powietrza wychodząc z mieszkania.
Nie mam pojęcia gdzie moje nogi mnie prowadziły,jednak posłusznie udałam się za nimi.
Wąska ścieżka,betonowy podjazd,automatyczne drzwi,zapach plastrów,krwi i śmierci,i pokój 213,drugie piętro.Urwany oddech,spocone dłonie..
-Rita?-piskliwy głos Jay przywitał mnie tuż przy wejściu do sali.
-Skarbie co się stało?-tata widząc,mnie całą zapłakaną,był przejęty."Czyli może jeszcze mnie kocha"
-Chce się wyprowadzić do Irlandii do babci..-powiedziałam na jednym wdechu obserwując reakcję Ojca.-To nie jest prośba,tylko oznajmienie.-spojrzałam w jego niebieskie oczy,a jedyne co ujrzałam to było rozczarowanie..

~~~*~~
Rozdział już jest..Co prawda nie za długi ale odpowiedni..Chciałam zakończyć na takim momencie aby zatrzymać to cała napięcie w Was :p Mam nadzieję,że się Wam spodoba..Dodany został o 21:00 ale to nic ;p. Dziękuję za 13 obserwujących i 10 komentarzy..Proszę Was jedynie o to aby,Wasza opinią zawierała więcej niż "Super". 
Kocham Was..
K.S xx 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 11

Spojrzałam w kierunku otwieranych drzwi a fala obrzydzenia wypełniła,każdą cząstkę mojego ciała.Harry szedł pijackim marszem obejmując tą samą blond wywłokę co,wtedy w tym przeklętym hotelu.Idiotyczny śmiech dziewczyny,zdawać by się mogło,że rozniósł się echem po całym domu.Jej pusty wzrok w momencie skierował się na moją osobę,nadal śmiejąc się pod nosem,nie spuszczając ze mnie oczu.Wiedziałam,że Jay zabiłaby Harrego,gdyby ta dziewczyna przespałaby się z nim co poszłoby mi na rękę,ale zważywszy na to,że chłopak ma pokój,koło mojego a dzisiaj miałam ochotę się wyspać,nie było szans abym pozwoliła jej tu zostać.
Widziałam w jej zawistnym wzroku nutkę złości i determinacji,wiedziałam,że nie miała zamiaru przegapić nocy ze sławnym Harrym Styles'em,co tak naprawdę działało na mnie jak dobry kawała.Ta dziewczyna jest w moim domu,więc postępujemy według moich zasad.
Przyjrzałam się lepiej dziewczynie schodząc całkowicie ze schodów.Króciutka różowa spódniczka do tego bluzeczka na ramiączkach z gigantycznym dekoltem. "Nawet Styles nie mógł polecieć na to coś!'' szepnęłam niemo sama do siebie.
Harry zaczął prowadzić dziewczynę do kuchni ale nim ta zdążyła przekroczyć próg zatarasowałam jej drogę wcześnie stawiając szklankę z sokiem i proszka na stolę.
-Żegnam.-odparłam,nonszalancko opierając się futrynę drzwi wejściowych do kuchni.Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie rzęsami po czym uśmiechnęła się sztucznie.
-Wydaje mi się,że nie wiesz kim jestem.-doparła łapiąc milczącego chłopaka za rękę,przyciągając go do siebie.
-Myślisz,że mnie to interesuję?-zaśmiałam się arogancko.-Zresztą wydaje mi się,że wyraziłam się jasno.Do widzenia.-machnęłam jej przed nosem.
-Harry czy Ty słyszysz jak ona się do mnie zwraca?!-pisnęła szarpiąc loczka za ramię-Zrób,że co a nie gapisz się jak idiota jakiś!-warknęła.
-To u niego normalne,nawet na trzeźwo,a tak poza tym miałaś cudowny plan skarbie,zaciągnięcie nieświadomego Harrego do łóżka,a później znając Wasze kurewskie sztuczki pierdoliła byś w prasie,że Cię zaciążył.-nieznajoma zmierzyła mnie zimnym spojrzeniem na co ja tylko się zaśmiałam.-I uwierz z początku uwierzyłabym w wasz bezwarunkowy seks,gdyby nie fakt,że nie czuć od Ciebie nawet nutki alkoholu..Postaraj się następnym razem lepiej złotko.-cmoknęłam w powietrzu w jej kierunku.
-Posłuchaj mnie dziewczynko.-warknęła podchodząc do mnie zdecydowanie za blisko.-Zbyt długo zajęło mi zbliżenie się do tego chłopaka,aby teraz takie gówno jak Ty mi w tym przeszkodziło!-krzyknęła.-I uwierz byłabym w stanie zajść w ciążę tylko i wyłącznie dla jego kasy.Z czegoś trzeba żyć prawda?-jej spokojny ton doprowadzał mnie do obłędu! Jak mogła mówić w ten sposób? Zachowuję się jak nic niewarta pani do towarzystwa.Przyjdzie,wykorzysta i pójdzie a później oskarży Cię o ojcostwo.Niewdzięczna suka,powinna zadowolić się faktem,że paparazzie śledzili ich z pewnością od baru aż do domu,zapewne z jej pomocą.
-Myślałam,że praca prostytutki zapewnia Ci dość sporo.-wzruszyłam ramionami-A teraz wyjdź za nim zadzwonię po policję.-splunęłam w jej stronę.Zacisnęłam dłonie w pięść,starając się choć troszkę uspokoić.
-Bezczelna smarkula!-wydarła się w moją stronę,kierując się w stronę drzwi.
-Wybacz ale nie będę się przejmować opinią dziewczyny,która miała w ustach więcej fiutów niż ja frytek!-krzyknęłam,zatrzaskując jej drzwi przed nosem.
Byłam zła,chwila co ja mówię,zła to zbyt dobre określenie..byłam wściekła i miałam tak potworną chęć pobiec za tą dziewuchą,której imienia nie znałam i walnąć ją prosto w tą wytapetowaną twarz.
Starając się uspokoić wzięłam serię głębokich oddechów,ześlizgując się po drzwiach aż na ziemię.Zdecydowanie zbyt tego wszystkiego jak na jeden dzień.Najpierw sytuacja z Lou a teraz sytuacja z Harrym.Nigdy w życiu nie spodziewałabym się,że zacznę go bronić,raczej wyobrażałabym sobie sytuację w ,której stoję nad nim i się z niego śmieję,kiedy zostaje obrzucany pomidorami,na przykład coś takiego.
"Dobroduszna Rita,takiej komedii jeszcze świat nie widział!"
Swój wzrok skierowałam w,kierunku chłopaka z burzą zmierzwionych loków na głowię.Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie,był jakby nieobecny.Nie zareagował,kiedy wypraszałam jego dziewczynę co naprawdę mnie zaskoczyło.
Poprawiłam okulary,w między czasie spoglądając na chłopaka.Jasne spodnie,które były opuszczone dosyć nisko,biały podkoszulek i czarna marynarka,nie powiem wyglądał bardzo ponętnie? podniecająco?hot? każde z tych określeń były w jakimś sensie trafne..Stop Rita,stop wystarczy! skarciłam się w myślach,jednak nadal nie spuściłam z niego wzroku.
-Podoba Ci się to co widzisz prawda?-zaśmiał się gardłowo.Chłopak był nadal odwrócony tyłem do mnie więc skąd on mógł to wiedzieć? Poczułam jak policzki zaczynają mnie piec,więc jak najszybciej chciałam pójść po rzeczy jakie miałam zamiar zanieś Louis'owi wcześniej nim tak beznadziejnie mi przerwano i nie schodzić na dół.
Szybszym krokiem skierowałam się do kuchni biorąc dane rzeczy.Miałam zamiar już wyjść kiedy usłyszałam jedno słowo,które spowodowało,że cały mój organizm przestał pracować.
-Zaczekaj.-seksowny głos Harrego spowodował dziwny uścisk w dole brzucha.Chciałam naprawdę chciałam iść dalej jednak nie potrafiłam,wszystko było przeciwko mnie.
Styles nonszalancko podszedł do mnie zabierając szklankę i proszek i z powrotem odkładając ją na stół.Zamknęłam oczy nie będąc pewną co chłopak zamierza zrobić.Nie minęło kilka sekund a on był znów obok mnie,pochwycił mnie za dłoń i zaciągnął w głąb kuchni przygwożdżając do szafek kuchennych.
Loczek złapał  swoją jedną ręką,moje obie dłonie kładąc sobie na szyi,co mnie naprawdę zaskoczyło.
"Zgwałci mnie..jak nic mnie zgwałci..Nie chce być zgwałcona i to na dodatek w kuchni!"
-Zatrzymaj je tu.-ton jego głosu był stanowczy i ostry ale jednocześnie czuły.Szczerze powiedziawszy bałam się zachować inaczej,bądź co bądź ten kretyn był nieźle pijany a ja nie doszłam do siebie po tym wszystkim.
-H-Harry co Ty robisz?-westchnęłam zdziwiona jego nietypowym zachowaniem.
Chłopak przysunął swoją głowę bliżej mojej i,kiedy byłam pewna,że złączy nasze usta on zrobił coś zupełnie innego.Wpił się z impetem w moją szyję lekko zasysając i podgryzając.
-Och..-westchnęłam zaciskając obie dłonie na jego włosach,przez co jęknął do mojej szyi.
Nie wiedziałam co robię,sama nie jestem pewna czy tego chciałam,byłam pewna,że to nic nie znaczy,nie teraz i nigdy,po prostu wiedziałam.Chłopak był pijany a ja zbyt zmęczona,żeby walczyć.Nic więcej.
Myślałam,że na robieniu malinki chłopak zakończył jednak ten zaczął ocierać się swoim kroczem o mnie,co włączyło mój czerwony alarm.
-H-Harry- za jęczałam zbyt pochłonięta tym dziwnym doświadczeniem.
-Potrzebuje być kochanym-zajęczał do mojego ucha a mnie zamurowało.Po co mi to mówił? Nie chciałam tego słuchać,wcale mnie to nie obchodzi,poza tym to wszystko doszło za daleko.Nie powinnam,była pozwolić na to co dzieję się teraz.Nie Harre'mu.Co ja sobie w ogóle myślałam?Że będzie buzi buzi i zapomnimy o całym zajściu? Co sobie myślał Harry? Że zaliczy kolejną sztukę? Nie wyszła mu noc z tą blondyną,więc zostałam ja? Tak się bawić nie będziemy.Nie jestem zabawką,na gorsze chwilę.Zresztą to Harry,nie lubimy się,zapomniał o tym? Jednoznacznie mogę stwierdzić,że ja nie,a na moje zaufanie trzeba bardzo długo pracować.Nawet Alex z,którą się przyjaźnie od lat nie ma go w pełni,natomiast Liam i Lou dopiero zaczynają mnie poznawać,co nie znaczy,że Payn nie podbił mojego zimnego serca,a Lou? Dopiero zaczynamy przygodę z naszą znajomością,będzie miał jeszcze masę powodów do tego,aby mnie znienawidzić jak reszta chłopców.
-Potrzebuję czuć bliskość-Harry wyszeptał do mojego ucha,lekko je całując.To wszystko podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody,wiedziałam,że nie powinno się to wydarzyć i gdyby nie moja głupota nie byłoby tego.To nie wina Harrego,to moja wina,tylko i wyłącznie moja.Przecież miałam możliwość odepchnięcia go,ale nie chciałam.-Potrzebuję tego..-wypowiedział płaczliwym tonem,jednak nie tym razem.Musiałam być silna i żadne przesłodzone słowa nie mogły mnie zmiękczyć.
-To przestań zachowywać się jak sukinsyn!-warknęłam odpychając zdezorientowanego chłopaka od siebie.-To nie powinno się wydarzyć!-krzyknęłam,jednak na chłopaku nie robiło to żadnego wrażenia.-Słyszysz mnie?!-byłam zrozpaczona."Co ja najlepszego narobiłam" Łkałam niemo.-Jesteś cholernym dupkiem Styles!Poza tym jesteś do niczego!-czułam się winna.Czuję się taka naga,obnażona z niewinności,a przecież nic się nie zdążyło wydarzyć.
-Jakoś nie narzekałaś kilka sekund temu.-sama nie wiem,w jaki sposób ale chłopak po sekundzie był tuż obok.
-Ty nic nie rozumiesz.-spojrzałam na jego zielone oczy.-Takie sytuacje powinny dotyczyć osób,które się kochają a nie mną i Tobą!-lekko szturchnęłam chłopaka pchając w tył.-Zresztą coś Ty sobie myślał huh?! Przyprowadziłeś tą tą..-powtórzyłam starając się znaleźć odpowiednie określenie,opisujące tą blond idiotkę.
-Carmen.-zdawać by się mogło,że Harry chciał pomóc,jednak imię tej suki podziałało na mnie,tak jak czerwona płachta na byka.
-Nie obchodzi mnie jej imię Styles..-sprostowałam karcąc,loczka oczami.-Coś Ty sobie myślał?! Że będziesz ją pieprzył u mnie w domu? Nie stać Cię na hotel czy jak?! Co z Tobą nie tak?-byłam tak potwornie wściekła,chociaż wiedziałam,że połowa winy należy do mnie,jednak to było zbyt silne,targały mną skrywane dzisiejszego dnia silne emocje,właśnie dlatego nie mogłam przerwać. 
"Albo nie chciałaś" dopowiedziało moje drugie ja "Albo nie chciałam"
-Wiedziałem,że na to nie pozwolisz..-skrucha w jego głosie była uderzająca..Pragnęłam krzyczeć aby powtórzył,byłam skłonna nawet błagać.Zamknęłam gwałtownie oczy analizując jego słowa.Wystarczy na dziś.
-Nie stosuj na mnie tych dennych sztuczek Styles-mój głos wypełniony był jadem.-To nie powinno się wydarzyć i Bóg mi świadkiem,że jeżeli jeszcze raz przyprowadzisz ją do mojego domu najpierw dostanie ona a później Ty.-splunęłam chwytając sok i proszek,podążając w górę.

                                                              ***
Człowiek całe życie się uczy,w każdej sytuacji,nie ma znaczenia czy tej lepszej czy gorszej.Podświadomie układamy sobie,różnorodne scenariusze z myślą,że się spełnią.Która dziewczyna,nie marzyła o tym,aby książę na białym koniu,nie uwolnił jej z wierzy niepewności i bólu,żeby pokochał ją bezwarunkowo i spełnił jej każde marzenie? Nie ma takiej.Nawet ja,marzę aby,kiedyś być w pełni szczęśliwą,chciałabym móc patrzeć w przeszłość,powiedzieć tak musiało być.Ale jak mogę być otwarta na wszystko,co mi los przyniesie,kiedy jedna z moich najbliższych osób odeszła?Wiele razy słyszałam "Żyje się dalej" "Ona nie chciałaby abyś się zamartwiała"  gówno prawda..Jeżeli kogoś kochało się tak mocno,że byłoby się wstanie oddać za niego życie,nie jest proste od razu podnieś głowę wysoko i iść przed siebie.Wiem,że ona by tego pragnęła,ale ja nie potrafię zapomnieć.No bo w końcu jak da się zapomnieć o osobie,która wzięła pół mojego serca i duszy ze sobą?
-Rita..-delikatne szturchnięcie sprowadziło mnie znowu na ziemię.
-Hmm?-spojrzałam obojętnym wzrokiem w kierunku Liam'a,który równie co ja ledwo trzymał otwarte oczy.
-Przyniosłem Ci mój specjał..Gorąca czekolada..-uśmiechnął się głupkowato,wręczając plastikowy kubeczek.
-O fu..wiesz,chyba jednak wolę umrzeć z pragnienia..-jego ciepły śmiech rozniósł się przez cały korytarz szpitalny,dodając mu więcej koloru.

                                                        ~~retrospekcja~~
Leniwym krokiem skierowałam się do kuchni.Nie miałam na nic siły,i dopiero dzisiaj po całych wczorajszych sytuacjach,mój organizm pokazał jak bardzo jest wykończony.
Z szafki wyjęłam płatki owsiane a z lodówki jogurt truskawkowy.Mimo,iż byłam na skraju wytrzymałości nie miałam ochoty na posiłek.Zamoczyłam łyżeczkę w jogurcie,po sekundzie powoli wyciągając,i tak raz za razem,z czego nic nie lądowało w mojej buzi.
Przeczesałam dłonią włosy odsuwając od siebie jogurt.Urwane ziewnięcia wydostawały się z mojej buzi,mimo iż była 8:○○ ja byłam wyssana z jakiejkolwiek mocy.
-Co Ci się stało?-usłyszałam śmiech za uchem,kiedy czyjeś ramiona oplotły mnie i mocno przytuliły.Liam.
-Bardzo śmieszne wiesz..-fuknęłam odpychając chłopaka od siebie.-Dla Twojej wiadomości,miałam wczoraj bardzo,em nietypowy dzień,więc odczep się.-modliłam się,aby nie zapytał się co takiego się działo.
-Z tego co wiem,jedynie sytuacja z Lou postawiła nas wszystkich na nogi-uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem.Już po mnie..-Co jest?-wiedziałam..Niech Cię szlag Payn! Wzięłam głęboki oddech,i już miałam zacząć opowiadać co się stało,gdy do kuchni wlazł Harry w samych bokserkach Pięknie..Jeszcze jego mi tu brakowało.
Spojrzałam wymownie na Liam'a,który momentalnie zmienił temat.
-Cześć Hazz- nim się spostrzegłam mój jogurt wylądował w rękach Payn'a,na co tylko przewróciłam oczami.
Styles w odpowiedzi skinął głową,widać było,że był na poważnym kacu.
Nieświadomie śledziłam,każdy jego ruch.To w jaki sposób jego ciało z rozluźnionego stawało się napięte,śledziłam zdawać by się mogło,każdy mięsień na jego plecach..Mój wzrok podążał niżej..I wcale nie widziałam jego tyłka..co to to nie..
-Rita mogę Cię prosić na chwilę?-speszona spojrzałam w,kierunku Liam'a delikatnie przytakując.Chłopak zaprowadził mnie do salonu.
-Co jest?
-Posłuchaj mnie.-jego głos był strasznie poważny.-Chciałbym abyś pojechała do szpitala..Twój tata ma zabieg i jestem pewien,że chciałby abyś tam była..-mruknął przeczesując krótkie włosy.
-To nie jest dobry pomysł..Nie zrozum mnie źle,ale nie mam ochoty na patrzenie jak histeryczna Jay rozlewa łzy na szpitalnym korytarzu,poza tym nie cierpię szpitali..
-Jay tam nie będzie,porozmawiam z nią.Proszę Cię..Jedź tam dla mnie.Proszę.Zabieg ma mieć jutro o 4:○○.
-Zgoda..Niech Ci będzie..-odpowiedziałam obojętnie ruszając do swojego pokoju.

                                                   ~~koniec retrospekcji~~
-Kiedy,zamierzacie go wypuścić?-wyszeptałam wpatrując się w twarz taty.Szczupła blondynka,która poprawiała coś przy welflonach uśmiechnęła się smutno.
-Nie mam pojęcia.Twój tata miał naprawdę wiele szczęścia,to zdarza się niewielkiej ilości osobom.Jestem pewna,że da sobie radę,jest silny..Nie martw się.-skinęłam głową porozumiewawczo.
Spojrzałam w kierunku przezroczystej szyby,aby upewnić się,że Liam'a nie ma w okolicy.Uśmiechnęłam się do siebie sięgając po czekoladki,jakie przyniósł mojemu tacie.Otworzyłam opakowanie i czekoladka po czekoladce lądowały w moich ustach.
-Ej! Nie przyniosłem tego dla Ciebie!-odwróciłam się w kierunku z jakiego dochodził krzyk."Szybko sikasz Liam" pochwaliłam chłopaka w myślach.-I nawet się nie podzielisz! -uśmiechnął się wyrywając mi z rąk pudełeczko.
Minęła godzina od kąt tata został położony na sali,a zdawać by się mogło,że wieczność.Nie miałam już siły.Ostatnie dni były dla mnie bardzo wyczerpujące.
-Liam jedźmy już do domu,nie mam już siły.-mruknęłam opierając się o ramię chłopaka.
-Wiedziałem,że to powiesz,dlatego Harry już czeka na dole..-automatycznie uniosłam na niego wzrok.-A właśnie co się stało pomiędzy Wami wczoraj?
-Liam ja..
-Idziecie czy specjalnie zaproszenie mam Wam wysłać.-usłyszałam ten sam zaborczy głos co wczoraj,a nieprzyjemny prąd przeleciał wzdłuż kręgosłupa.
-Tak tak już idziemy.-brunet spojrzał na Harrego,odkładając pudełeczko z połową czekoladek na szpitalny stolik,a następnie spojrzał na mnie-Powrócimy do tej rozmowy-wyszeptał w taki sposób,że tylko ja mogłam to usłyszeć.-A teraz chodź.-chwycił mnie za przed ramię prowadząc w stronę wyjścia.
Prawie,że wsiadaliśmy do auta Styles'a,kiedy Liam poinformował nas,że musi się załatwić.Myślałam,że go zabiję,ponieważ nie miałam ochoty na sam na sam z Harrym.Wczoraj nie wynikło z tego nic dobrego,a dzisiaj jestem pewna,że gdyby próbowałby jakiś sztuczek wylądowałby na sali obok mojego taty z ciężkim wstrząsem mózgu.
Kiedy brunet zniknął nam z oczu poczułam dziwne niepewne ukłucie..
-Rita..musimy porozmawiać..-o Boże..

~~*~~
Trzy sprawy.
1) Liczyłam na coś więcej z Waszej strony odnośnie komentarzy..To nie jest tak,że nie jestem zadowolona,tylko,kiedy przeglądałam ostatnie rozdziały było pod nimi około 17 komentarzy..
Nie podoba Wam się ten blog? Przecież zawsze możecie napisać co mogę poprawić.Uczymy się całe życie.
2)Nie będę się bawić w 10 komentarzy = nowy rozdział,ponieważ to nie daje mi satysfakcji.Chcę abyście komentowali ze względu na to,że Wam się podoba.
3)Jeżeli czytasz dodaj mnie do obserwowanych.Chcę wiedzieć kto jest ze mną.Na razie jest to 8 osób,którym dziękuję. 

 Dziękuję tym,którzy dodali opinię pod zeszłym rozdziałem..Nawet nie wiecie jaką jest to motywacją.
Cóż co do kolejnego rozdziału..to zależy tylko od Was..Nie wiem,kiedy będzie,jednakże postaram się go dodać jak najprędzej,ale nie ja jedna mam się starać.
Jeżeli przeczytałaś=skomentuj..
Kocham Was..
Kxx 

#Happy2ndAnniversaryElounor

Misiaczki nie to jeszcze nie jest kolejny rozdział,jest to coś zdecydowanie bardziej imponującego,że się tak wyrażę.
Dzisiaj jest druga rocznica Elounor *o*
Jeju cóż mam napisać? Uwielbiam tą parę *o* Są naprawdę słodcy i uroczy.<3
 #Tak #jestem #Elounor #Shipper
Nie chce mi się rozpisywać więc napiszę jeszcze kilka faktów o Eleanor i Elounor <3

#1 Eleanor jest wręcz uzależniona od Louis'a. Jest smutna i przygaszona kiedy dłuższy czas się z nim nie widziała.
#2 Na pierwszą randkę Louis zabrał Eleanor do kina.
#3 El ma piżamę z napisem " I Love Louis ".
#4 ." Kocham Louisa za to jaki jest a nie za to kim jest " ~ Eleanor Calder.
#5  "Gdy Eleanor, ja i Lottie wracaliśmy z rodzinnego wypadu na miasto. Zaczepiła nas jedna fanka poprosiła nas o zdjęcie. Lottie bardzo chętnie podeszła a El tylko się odsunęła. Gdy fanka krzyknęła że chce zdjęcie z miłością swojego idola Eleanor od razu się uśmiechnęła !
Nigdy tego nie zapomnę ! Jej uśmiech był bezcenny" Lou .

#6 "Kocham wszystkich, nawet jeśli wszyscy nie kochają mnie" - Eleanor Calder .
#7 Kiedy Eleanor i Louis byli w Paryżu, Lou wykrzyknął z wieży Eiffla:"I LOVE ELEANOR CALDER!".
#8 Niedawno , kiedy El czekała na Lou na lotnisku zaczęła rozmawiać z fankami , które tam były.
#9 Płakała gdy rozmawiała przez telefon z Lou z powodu hejtów na twitterze. (Boże moje kochanie ;c)
#10 Ostatnio Lou kupił Eleanor bransoletkę a ona powiedziała,że nie trzeba było i jej nie chce bo to,że Lou jest sprawia,że jest szczęśliwa.

A co do kolejnego rozdziału..
10 komentarzy = kolejny rozdział c;

Miłego Dnia skarby moje <3








 

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 10

-No dalej Tomlinson,odbieraj ten telefon..-fuknęłam do przystawionej do ucha komórki.Dzwoniłam do niego od kąt wybiegł z mieszkania zostawiając mnie i Liam'a z tym bajzlem samych.Co on sobie w ogóle myślał,co miałam powiedzieć Jay,kiedy wróci ze szpitala?  
"Oh bardzo mi przykro ale Twój syn prawie zabił swojego najlepszego przyjaciela" ?
Nonsens.Poza tym wiedziałam,że Liam nie zamierza kłamać,nie dość,że był przykładnym chłopakiem to na dodatek synem,przyjacielem i obywatelem.Cóż mogłam więcej zrobić poza rozłożeniem rąk w geście bezsilności? "Może zacząć szykować się do szkoły?" . Dzięki tylu wolnym dniom zapomniałam,że czeka mnie kolejne pięć dni morderczego marszu do szkoły,mogłam przypomnieć sobie o tym argumencie w momencie w,którym Lou proponował mi wyjazd.Właśnie Lou..dlaczego temat tej całej Eleanor był dla niego tak bardzo ciężki?Co się wydarzyło pomiędzy nimi a co więcej dlaczego ona go zostawiła?Nie chciałam  zabrać tych pytań do grobu więc udałam się do najbardziej znienawidzonej przeze mnie osoby..
         
                                                                     ***
-Masz dwa wyjścia,pierwsze polega na wyciągnięciu przez Ciebie telefonu i podanie mi jej numeru albo..
-Albo co?-przerwał mi nie kryjąc rozbawienia,które miałam zamiar zmazać z jego buzi.
-Albo powiem Jay,że ta cała sytuacja została spowodowana przez Twoją osobę.-uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Nie uwierzy Ci.-splunął marszcząc brwi,w wyniku czego między nimi powstała zmarszczka.
-Myślisz?Muszę Cię rozczarować ale ja mam zupełnie odmienne zdanie.Myślisz,że nie uwierzy osobie,która została porzucona w hotelu? Poza tym Liam zaręczy za mnie.-spojrzałam na jego spiętą sylwetkę i wiedziałam,że wygrałam.Moje słowa odbiły się jedynie echem ponieważ chłopak nie odpowiedział nic.
-To jak?Podasz ten numer czy mam poinformować Jay o tej nieprzyjemnej sytuacji? Hmm?-przygryzłam wargę po to aby się nie roześmiać,tak bawiła mnie jego bezradność,czułam wtedy,że jest nie zależny ode mnie,od tego co ja zrobię i jaki ruch wykonam.
Wpatrywaliśmy się w siebie pustymi spojrzeniami,kiedy zdałam sobie sprawę,że nic z tego,Harry nie zamierzał podać mi numeru telefonu.
-Dobra jak chcesz,chciałam dać Ci szansę.-poprawiłam okulary na nosie i odwróciłam się pewnym krokiem dzięki,którym moje włosy otuliły buzię niczym najcieplejszy szal.
Już miałam pociągnąć za klamkę,kiedy zza pleców doszedł mnie szept chłopaka informujący o tym,że dopięłam swego.
-Przyjemnie się z Tobą robi interesy wiesz?-uśmiechnęłam się z kpiną wychodząc z pokoju.

                                                                  ***

-Martwię się o niego Rita,nie ma go już tyle czasu,a co jeśli się coś stało?Co jeśli jakaś niezrównoważona psychicznie fanka zapragnęła go porwać?Nigdy sobie tego nie wybaczę,Boże przecież mogłem tu być powstrzymać go,wtedy może oszczędzilibyśmy wszystkim tyle problemu kłopotu..
-Zamknij się Liam,Twoje gadanie naprawdę niczego nie ułatwia a działa w ręcz przeciwny sposób.-przerwałam chłopakowi w ten sam okrutny sposób w jaki chwilę temu przerwano mi.-Mam pomysł ale nie jestem pewna czy zadziała.-przygryzłam wargę czekając na reakcję chłopaka.
-No mów dalej..
-Zadzwoń do Zayn'a i Niall'a,ta cała Perrie może poczekać a żarcie ze sklepu nie ucieknie,pojeździjcie po okolicy a ja się przejdę.-odpowiedziałam wstając z kuchennego krzesełka.
-Nie ma mowy,że pójdziesz sama.Ta okolica jest niebezpieczna na tyle abym Cię nie puścił samej,poza tym internet i prasa huczą o Jay i Tom'ie a co do Twojej osoby się nie wypowiem..Uwierzysz,że jesteś postrzegana przez kilkanaście tysięcy osób jako dziewczyna Harrego?-zaśmiał się głupkowato.Poczułam jak żółć podchodzi mi pod gardło,nigdy nie przejmowałam się tym co ludzie mówią ale ja i Styles? Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego w zakresie znajomości a co dopiero miłości.
-To nie jest śmieszne tylko odrażające.-fuknęłam wychodząc z kuchni.
-Ludzie,którzy nas otaczają bywają okrutni,uwierz wiem coś o tym,ale widząc na Twoim prawym nadgarstki bransoletkę Harrego trudno jest wymyślić coś innego.-brunet podążył za mną trącając mnie w ramię.Odruchowo zerknęłam na różowy nabytek a niewidoczny uśmiech wparował na moje usta.
-To bransoletka ma świadczyć o tym czy się z kimś jest czy nie? To jest chore poza tym Styles jest ostatnią osobą na całej kuli ziemskiej z,którym mogłabym być!-warknęłam miażdżąc Liam'a spojrzeniem.
Chłopak chciał coś dodać jednak uprzedziło go chrząknięcie w korytarzu.Jak na zawołanie obydwoje zwróciliśmy się w tamtą stronę.
-Jeżeli skończyliście dyskutować o mojej osobie chętnie Wam pomogę w poszukiwaniu Lou.-spojrzałam w jego zielone tęczówki w,których kryło się rozczarowanie i ból,który rozrywał moje serce.
-Świetnie!-Liam klasnął w ręce-Harry pójdziesz z Ritą i poszukacie go w okolicach parku i jezior a ja zadzwonię po chłopaków.-uśmiechnął się przekomarzająco i wolnym krokiem zaczął wspinać się po schodach.
Przekręciłam oczami,zakładając buty i skórzaną kurtkę.
-Idziemy.-pełna determinacji wyszłam z mieszkania.Zostałam przywitana przez zimne powietrze i ciemno-szare niebo,które przypominały papierosowy dym.
-Dobra..-wzięłam głęboki oddech rozkoszując się bolesnym ukłuciem w płucach.-Ja idę w stronę parku a Ty idź nad to jezioro-zadyrygowałam starając się pozbyć chłopaka.
-Hola hola..Nie ma nawet takiej mowy.-szarpnął mnie dość gwałtownie za ramię-Dla zrozumienia..ja nie lubię Ciebie,Ty nie lubisz mnie i okej,taki stan rzeczy mi naprawdę odpowiada,ale nie chce mieć Cię na sumieniu,kiedy jakiś niewyżyty facet zechcę Cię bzyknąć.-przyciągnął mnie do siebie zaciskając mocniej ręce na moim ramieniu.Pomimo mroku widziałam jego zielone tęczówki,które zdawać by się mogło wysyłały do mnie tajemnicze znaki,które tak bardzo chciałabym umieć rozszyfrować.Nie mogłam oderwać od niego wzroku,nawet pomimo tego bolesnego zacisku na moim ciele.Czułam jak jakaś siła nie pozwala mi spojrzeć gdzieś indziej,czułam się zaczarowana i zaślepiona krystaliczną zielenią jego oczu.
-No co? Mam coś na twarzy czy jak?-dopiero pod wpływem jego głosu poczułam jak czar prysł niczym mydlana bańka a w moje ciało wstąpiła fala obrzydzenia do samej siebie. "Co się ze mną dzieje?!" Potrząsnęłam delikatnie głową pragnąc odpędzić te obce mi myśli.
-Nie..nie nic ja po prostu...dobra mieliśmy iść szukać Louis'a.-za jąkałam się oddalając od chłopaka,który sprawił,że na przemarzniętej buzi pojawił się rumieniec.
-Racja..

                                                               ***
-Tomlinson na Boga,jeżeli tylko Cię tu znajdę skopię Ci  dupę!-warknęłam sama do siebie.
Do parku prowadziły dwie drogi,więc żeby było szybciej postanowiłam,że jedną pójdę ja a Harry niech robi co chce,chłopak oczywiście nie pozwolił mi na to jednak było za późno.A więc jestem w ciemnym parku,na dodatek sama szukając chłopaka,który zapadł się pod ziemię.
Obszukałam dosłownie każdy zakamarek mojej ścieżki a jedyne co znalazłam to psia kupa pod podeszwą mojego buta.
-I wtedy uderzyłem go,nie chciałem jednak tak bardzo mnie wkurzył,że miałem ochotę go zabić.-usłyszałam pijacką paplaninę i z góry wiedziałam,że był to Tomlinson.Poszłam w,kierunku jego głosu a widok jaki ujrzałam przyprawił mnie o łzy śmiechu.
Lou siedział na małej drewnianej ławeczce za niewielkimi krzakami a koło niego prawdopodobnie jakiś bezdomny pan lub pijaczyna,który był bardzo zakłopotany obecnością Tomlinsona.Uśmiechnęłam się sama do siebie wychodząc na przeciw ich osobom.
-Cześć Lou-przywitałam chłopaka machając mu przed oczami,jego wzrok automatycznie skierował się na moją osobę a pomiędzy brwiami powstała zmarszczka.
-Idź sobie,ja nigdzie nie idę!-krzyknął jak dziecko,które nie dostało lizaczka stanowczo kopiąc w ziemię.-Tu mi dobrze.-odburknął.
-Ja Cię nie znam chłopcze-pan,który siedział obok Lou najwyraźniej postanowił się odezwać.-I powiem Ci jedynie,że pomoc psychiatryczna będzie Ci niezbędna,a teraz przepraszam ale wolę spędzać czas z upierdliwą żoną niż z pijanym nastolatkiem.-zaśmiałam się pod nosem odprowadzając mężczyznę wzrokiem."Czyli jednak ani nie bezdomny ani nie pijaczyna"
Usiadłam koło pijanego chłopaka milcząc,wiedziałam,że rozmowa będzie mu potrzebna ale skoro chciał milczeć i przemyśleć wszystko nie mogłam naciskać.Sam musi chcieć powiedzieć mi co jest nie tak.
Czas ciągnął się niesamowicie a powietrze zaczęło być coraz bardziej mroźne i nieprzyjemne.Za każdym razem,kiedy wiatr wiał w moim kierunku moje ciało zaczynało drżeć jakby fala niewidzialnych szpilek uderzała w nie,jednak nie chciałam wracać bez chłopaka nawet jeżeli miało się to skończyć moim zamarznięciem.
-Załóż to-w końcu po prawie godzinie ciszy chłopak przemówił zakładając na moje ramiona swoją kurtkę.
-Nie jest mi zimno.-skłamałam oddając skórzaną rzecz.
-Tak,jasne.-syknął uparcie nakładając na mnie swoje nakrycie po raz kolejny.
-Dziękuję.-szepnęłam spuszczając wzrok,co spotkało się z kolejną uderzającą falą ciszy,której tak bardzo chciałam uniknąć.Chciałam z nim porozmawiać i wyjaśnić,nie mogłam pozwolić na to  aby zatrzymywał to w sobie,przecież jestem tu z nim a przede wszystkim dla niego.Nie odpuszczę choćby nie wiem co.
-Porozmawiaj ze mną Lou.-moje słowa były niesione przez wiatr a wśród takiej przeraźliwej ciszy zdawały się być krzykiem.-Potrzebuję tego równie mocno co i Ty.-kiedy wzrok Louis'a utkwił w moim dostrzegłam,że pod jasnobiałym światłem latarni było widać czerwone niczym krew oczy chłopaka a po policzkach sunące łzy."Oh mój zagubiony chłopcze proszę nie płacz" szepnęłam niemo nadal nie mogąc odwrócić od niego wzroku.-Proszę nie.-zajęczałam przyciągając go ku sobie.-Nie płacz proszę nie płacz..-szepnęłam do jego włosów gładząc go tak jak zeszłego wieczoru.
-Nie chce nic mówić,nie chce przywracać tych wszystkich okropnych wspomnień na nowo.Chcę tu siedzieć z Tobą i przytulać Cię bo wtedy nie czuję jak moje serce pęka.-jego słowa sprawiły,że do oczu napłynął mi słony płyn,który wkrótce zaczął kreślić słone ślady po policzku.-Przy Tobie czuję się bezpieczny i zrozumiany,proszę nie proś mnie o to abym zaczął przywoływać ten cały koszmar po raz kolejny.Proszę.-fala rozgoryczenia wprawiła moje ciało i umysł w rozpacz.Płakałam razem z nim,płakałam z bezradności,z faktu,że nie mogę odgonić od niego tego całego gówna,że jestem tak cholernie bezsilna i pełna współczucia dla chłopaka,który przyciskał mnie do siebie,a tak bardzo chciałabym móc,żeby wszystko co złe dało mu spokój.On nie zasłużył na to,nie teraz,kiedy go poznałam,nie po tym wszystkim.
"Tak bardzo chciałabym móc wziąć to całe zło na siebie mój zagubiony i bezradny Lou."
-W porządku.-odparłam jedynie dwa wyrazy,ponieważ nie byłam wstanie powiedzieć ani słowa więcej,przez napływające na nowo łzy,które nie znały dla naszej dwójki litości.
-Płaczesz?-chłopak odsunął się ode mnie dosłownie na kilka centymetrów patrząc na moją czerwoną twarz.-Skarbie proszę nie płacz,nie możesz przejmować się mną,nie chce doprowadzać Cię do łez.-położył swoją dłoń na moim lewym policzku kciukiem ścierając słone łzy,a ja niczym jego lustrzane odbicie,zrobiłam to samo.
-Chciałabym aby wszystko w Twoim sercu i podświadomości układało się tak jak sobie życzysz..Chciałabym aby wszystko było dobrze,a kiedy widzę Ciebie w takiej rozsypce moje serce pęka..Twoje cierpienie sprawia,że i ja cierpię Lou..-szepnęłam łkając.Pierwszy raz takie słowa wydostały się z moich ust,jednak teraz nie przejmowałam się tym.
Patrzyłam jak do jego oczu napływają kolejne łzy,ale tym razem zdawać by się mogło,że to łzy wzruszenia,które przyprawiło moje serce o lekką uciechę.
Chłopak popatrzył na mnie chwilę po czuł przytulił się do mnie jakby nigdy w życiu nie czuł kobiecej bliskości,jakby nigdy przedtem nie był przytulany,jakby nikt nie mówił do niego takich ciepłych rzeczy jak ja sekundę temu.
-Dziękuję,że tu jesteś,dziękuję za to,że przyszłaś.-mruknął do mojego ucha w wyniku czemu dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Już dobrze Lou.-szepnęłam do jego włosów po raz wtórny rozkoszując się ich miękkością.
Chwila w jakiej byliśmy przytuleni zdawała się być wiecznością.Czułam,że chłopak i ja zbliżyliśmy się do siebie dzięki tym strasznym wydarzeniom,które ukształtowały nasze relacje.
-Wiesz,że prędzej czy później będziesz musiał porozmawiać z Harry'm?-Lou odskoczył ode mnie niczym oparzony,zdenerwowany krążył wokół ławeczki a mi od samego patrzenia zakołowało się w głowię.
-Ten skurwiel przekroczył granicę,takich wydarzeń nie miesza się w kłótnie!-krzyknął uderzając dłonią w drzewo na co mimowolnie pisnęłam.Oczy chłopaka momentalnie skierowały się ku mojej osobie a ja poczułam niesamowity uścisk w brzuchu.Współczucie mieszało się z lekkim strachem przez co wariowałam.
-Przepraszam-chłopak podszedł do mnie a ja odruchowo się cofnęłam.-Proszę nie..Rita nie bój się mnie,przepraszam ja po prostu czasem nie mogę zapanować nad sobą..Przepraszam nie chciałem abyś się przestraszyła-Lou momentalnie porwał mnie w ramiona tuląc do swojej piersi.-Przepraszam.-mruknął całując mnie w czoło.
-Już dobrze,po prostu zaskoczyłeś mnie nic więcej.Jest okej.-odpowiedziałam lekko ściskając go w pasie.-A teraz chodź do domu.-mruknęłam delikatnie ruszając z miejsca.
Szliśmy w ciszy,jednak nie takiej krępującej lecz wręcz przeciwnie.Dopiero teraz zdawać by się mogło,że dopiero teraz Lou uzmysłowił sobie co tak naprawdę się wydarzyło.Patrzyłam z niepokojem na chłopaka,który nie mógł złapać oddechu z przerażenia,choć ta cała sytuacja była spowodowana beznadziejnym zachowaniem Harrego.
-Czym się denerwujesz?-zapytałam uśmiechając się krzepiąco.Nie chciałam aby ta cała sytuacja odbiła się tylko na nim.Lou był niecierpliwy to fakt ale Styles poruszył bardzo świeżą ranę.
-Wszyscy będą mnie oskarżać a ja nie chciałem go skrzywdzić po prostu tak..
-Shhh-skarciłam go kładąc palec na ustach-To nie była Twoja wina Lou i Bóg mi świadkiem,że jeśli ktoś oskarży o to wszystko Ciebie nie wyjdzie z tego cało.-ścisnęłam jego dłoń śmiejąc się lekko.
-Narobiłem niepotrzebnego zamieszania..
-Boże strasznie dużo gadasz.-przewróciłam oczami.-Kiedyś musiał być ten pierwszy raz co nie?-trąciłam go w ramię na co się zaśmiał ale po chwili to ukrył.-Ohh Tomlinson,przestań się nad sobą użalać,jesteś świetny!-pisnęłam,kiedy chłopak uszczypał mnie w pośladek.-Zboczeniec!
-Ty też strasznie dużo gadasz.
-Wykorzystujesz moje sztuczki przeciwko mnie? Oh nie ładnie nie ładnie!-zaśmiałam się,biorąc chłopaka pod ramię.
Kolejne piętnaście minut minęło strasznie cicho.Byłam strasznie zmęczona,oczy samowolnie się zamykały choć starałam się zrobić wszystko co w mojej woli,żeby tego uniknąć.
-Jesteś wyczerpana prawda?
-Mhm.-jedynie byłam w stanie to wydusić.Całe moje ciało było wyczerpane.
"Usta też? Chyba od pyskówek!"
Kiedy w końcu dotarliśmy do ciemno-brązowych drzwi poczułam ulgę.W końcu będę mogła iść do swojego pokoju położyć się i przemyśleć wszystko co się wydarzyło dzisiaj."Dziękuj tacie za naprawioną szybę!"
Z prędkością ślimaka zdjęłam buty i kurtkę wręcz modląc się w duchu o to abym dała radę dojść do pokoju.
-Nie zostawiaj mnie.-usłyszałam przerażony szept Lou na co tylko przekręciłam oczami.-Co jeśli moja mama już jest? A co jeśli Harry wrócił?!-zaczął zrzędzić a ja momentalnie osłupiałam.Harry! Miałam mu dać znać jak znajdę Tomlinsona a kompletnie o tym zapomniałam.Nagły napływ adrenaliny spowodował to,że automatycznie odechciało mi się spać.
Wysunęłam telefon z kieszeni i napisałam krótki tekst.Oczywiście postanowiłam napisać wiadomość również do Liam'a,który powiadomi resztę.

                                                     Do : Harry S.&Liam Payn.
                                Znalazłam go..Jesteśmy w domu.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź bo telefon momentalnie zawibrował.

                                                  Od : Harry S.
Zabije Cię! Ja się szwendam jak głupi narażam swoje młode życie a Ty wyjeżdżasz mi z tekstem,że już jesteś w domu?! Jesteś beznadziejna! Grrrrr.
  
                                                    Od : Liam Payn
Ok.Znając Lou jest schlany w trzy dupy.Połóż go spać zanim Jay go zobaczy..;)
Skrzywiłam się złowieszczo do monitora wystukując tekst do Harrego.Liam'owi postanowiłam nie odpisywać."Nie obrazi się prawda?'

                                                 Do : Harry S.
Odszczekaj to albo nie wejdziesz do domu! no już Style's wiem,że potrafisz ;)

                                                Od : Harry S.
                                           Nie ośmielisz się!

                                              Do : Harry S.
                                             Założymy się?

                                           Od Harry S.
                  Przepraszam za to,że jesteś taka pierdolnięta! Mam swój klucz ;)

 Ten chłopak doprowadzał mnie do szału,miałam ochotę kopnąć go w kroczę i dosłownie walnąć pięścią w twarz przypadkiem wybijając wszystkie zęby! Sprawiał,że wariowałam i to w ten mniej pozytywny sposób.
Nie przejęłam się jego odpowiedzią na tyle,żeby zabarykadować drzwi,po prostu uważałam,że ten chłopak nie jest wart mojej złości.
-Chodź Lou.Idziemy spać.-skwitowałam ponownie chowając telefon do kieszeni,podchodząc do chłopaka.Jedną ręką oplotłam go w tali a jedną z rąk chłopaka przewiesiłam sobie przez szyję,miałam choć pewność,że nie upadniemy.
-Mama nie będzie zadowolona widząc nas razem w łóżku-zaśmiał się i zdawać by się mogło,że momentalnie powrócił chłopak z tej małej drewnianej ławeczki,który ledwo na niej siedział.
-Lueh Ty śpisz w swoim łóżku.-mruknęłam wlekąc go za sobą na schodach,kiedy udało mi się dostać na samą górę chłopak wydostał się z mojego objęcia i runął na ziemię.
-O mój Boże.-zapiszczałam klęcząc tuż przed nim.
-Wystarczy Louis.-wymamrotał pijackim tonem.
-Na żarty Ci się zebrało?Wstawaj z tej ziemi,bo jak Jay Cię zobaczy to zabije i Ciebie i mnie!-warknęłam.Chłopak jednak nic sobie nie robił z moich słów,więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.Złapałam go za dłonie i zaczęłam ciągnąc do jego pokoju,kiedy mi się to udało zostały jedne z najgorszych możliwych rzeczy.Zaciągnięcie go do łóżka i rozebranie.
"Przecież nie dobiorę mu się do gaci!" 
Spojrzałam na chłopaka,który uśmiechał się sam do siebie,nie byłam pewna czy przez alkohol czy przez moje starania zaciągnięcia go do łóżka "Oczywiście nie w tym sensie",uśmiechnęłam się do swoich myśli podchodząc do chłopaka i ciągnąc go w górę za ręce,później jak oparzona rzucając go na łóżko.Nie wiem jakim cudem ale się udało.Modliłam się w duchu aby chłopak usnął,wtedy ta cała sytuacja nie byłaby tak niezręczna ale jak na złość zrobił przeciwnie.Chciałam mieć to za sobą więc nie widziałam innego wyjścia.
Usiadłam obok niego i zaczęłam rozpinać mu rozporek ignorując gorące policzki.
-Nawet Eleanor nie przechodziła tak szybko do rzeczy-byłam pewna,że moja twarz kolorem przypominała ostry czerwony kolor.
-Nie utrudniaj mi tego.-syknęłam ściągając jego spodnie do kostek a później zrzucając na ziemie.
Weszłam na łóżko i za czołgałam się w stronę torsu chłopaka.Podciągnęłam jego podkoszulek na co chłopak się zaśmiał.
-Podnieś ręce Lou.-byłam zrozpaczona,rozmawiałam z nim jak z małym dzieckiem,co powodowało,że ta cała sytuacja krępowała mnie jeszcze bardziej.
-Nie-odpowiedział a ja miałam ochotę go udusić.
-Jak to nie? Zero dyskusji,podnoś te ręce!-wrzasnęłam.
-Za buziaka.-znieruchomiałam.
-Słucham?
-Wydaje mi się,że usłyszałaś.Dasz mi buzi to podniosę ręce.-odpowiedział.
Cóż on wygaduje? Czyżby starał się ze mną targować? Ogłupia? Chciał mnie zirytować i powiem szczerze,że idealnie mu to wychodziło.Drugi Styles normalnie.
-Loue przestań mamrotać.Proszę Cię podnieś ręce i będzie po sprawię.-spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się wymownie.
-Buzi albo nic z tego.-wyszczerzył się jak głupi jednak ja miałam zupełnie inne wyjście.
-Przecież wiesz,że nie muszę tego robić? Mam na myśli oczywiście zdejmowanie z Ciebie tych ciuchów.-uśmiechnęłam się krzyżując ręce na piersi.Pijaczek głośno westchnął podnosząc ręce do góry.-Bardzo ładnie.-uśmiechnęłam się cmokając go w policzek. 
"Kim Ty jesteś i co zrobiłaś z Ritą,bo ta dziewczyna tu na pewno nią nie jest!"
-Dobranoc Lou.-szepnęłam schodząc z łóżka,chłopak nie odpowiedział nic co świadczyło o tym,że śpi.
Zeszłam na dół jak najciszej,kierując się od razu do kuchni,wyjęłam z lodówki wodę mineralną i nie patyczkując się w wlewanie do szklanek zaczęłam pić z tak zwanego gwinta*,kiedy poczułam jak upragniona fala kojącego chłodnego płynu przelała się do gardła poczułam ogromną ulgę.Chwila ciszy i spokoju była mi naprawdę potrzebna.
Wzięłam serię głębokich oddechów i skierowałam się w kierunku szafki z proszkami.Wyciągnęłam z niej tabletkę przeciwbólową,następnie kierując się w stronę szklanek,pochwyciłam jedną nalewając do niej soku pomarańczowego,który jest najlepszy na kaca i zaczęłam iść w kierunku pokoju Louis'a.
Zdążyłam postawić nogę na pierwszym schodku,kiedy usłyszałam trzask a to co zobaczyłam przyprawiło mnie o mdłości.

~~*~~
Kochane dzióby jesteście cudowne! Dziękuję Wam za poprzednie komentarze,które zmotywowały mnie do działania.Teraz jestem pewna,że w każdych okolicznościach mogę liczyć na daną grupkę osób,które są ze mną <3
Cóż odnoście rozdziału,bardzo podpadł mi do gustu a co więcej jestem z niego potwornie dumna.Dlaczego?
•Jest długi.
•Zawiera bardzo uczuciowe sceny
•Jest przelaniem emocji.
Wiem,że pewnie macie jakieś swoje zastrzeżenia co więcej jestem na nie gotowa.Życie jest szkołą więc uczymy się robiąc błędy.
Czekam na Waszą opinię ponieważ  10 komentarzy = nowy rozdział.
Kocham Was całym serduchem!
K xx