piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 23

                                                  Dwa miesiące później

Czas naprawdę szybko zleciał, przynosząc ulgę. Po wyjeździe chłopców poznałam chłopaka o imieniu Ben, był naprawdę sympatyczny i uroczy. Spotykaliśmy się codziennie jednak dopiero po miesiącu poprosił mnie o chodzenie. Zgodziłam się. Czułam się przy nim po prostu dobrze i mogę szczerze powiedzieć, że naprawdę się zakochałam.
Z Alex nie utrzymuję kontaktu stałego, może czasami powiemy sobie cześć, albo zapytam się jej jak się ma. Tylko tyle.
Moje kontakty z Jay znacznie się poprawiły, a ja nabrałam do niej szacunku. Tata po operacji czuję się lepiej, i nasze kontakty również się poprawiły a nawet raz we dwoje byliśmy razem z na cmentarzu u mamy.
Czułam się wspaniale bo w końcu byłam szczęśliwa.
-Rita Ben przyszedł.-ciepły głos Jay, sprowadził mnie na ziemie. Wyszłam z salonu kierując się w stronę małego ganeczka, gdzie ujrzałam zdejmującego buty Ben'a. Chłopak był naprawdę przystojny i miał równe 20 lat. Miał blond włosy podniesione do góry i zawsze, kiedy ich dotykałam przypominał mi się Niall, miał piękne morskie oczy, które mogę porównać do oczu Louis'a. Jego skóra zawsze była brązowa co przypominało mi Zayn'a, i te przeklęte dołeczki, które miał Harry, on również posiadał. Poza tym był tak cholernie wyrozumiały i zawsze uśmiechnięty jak Liam. Cokolwiek by nie zrobił, zawsze przypominał mi któregoś z chłopców.
-Cześć kochanie.-mruknął kładąc obie dłonie na moich biodrach, całując lekko moje usta.
-Miałeś być godzinę temu.-strzepałam jego ręce, wchodząc na górę do pokoju.
-Przepraszam ale Natasha chciała, żebym pomógł jej naprawić komputer.-wywróciłam oczami słysząc imię ten szmaty. Zawsze kiedy Ben się spóźniał był z nią. I gdyby nie fakt, że ta dziwka ma chłopaka już dawno oderwałabym jej łeb.
-Serio Ben? Znowu jej się zepsuł?-mruknęłam stając naprzeciwko blondyna.
-Uwielbiam kiedy jesteś zazdrosna.-chłopak przyparł moje ciało do ściany i naparł na mnie swoimi ustami. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej łapczywi i intymny. Czułam jak mój brzuch zaczyna napełniać stado motylków.
Wplotłam ręce we włosy Ben'a i lekko pociągnęłam wiedząc, że chłopak to lubi
"Tak jak Harry" 
Westchnęłam chcąc odpędzić myśli o Harrym i tak się stało, jednak przeszkodą okazało się pukanie do drzwi.
-To już drugi raz.-głos blondyna pełny wyrzutów i złości obił się o moje uszy. Zmarszczyłam brwi lekko klepiąc jego klatkę piersiową, po czym otworzyłam drzwi w których stanął tata.
-Dzień Dobry.-krzyknął Ben, siadając na łóżku. Spojrzałam na Ojca.
-Dzień Dobry.-burknął nie kryjąc tego, że nie lubi chłopaka.
-Wyjdźmy na korytarz tato.-mruknęłam wychodząc, zamykając za nami drzwi.-Co się stało?
-Chłopcy mieli wyrzuty, że nie kontaktowali się z nami dlatego jutro przyjeżdża limuzyna i zabiera nas do Nowego Jorku gdzie będzie koncert.-moje oczy rozszerzyły się dość niewymiarowo, a oddech zapadł się.
-Co? Tato mam jutro 3 rocznice z Ben'em, nie dam rady nigdzie jech..
-Jutro punkt 10 Rita.-warknął stanowczo prostując się jak struna, po czym odszedł.
Byłam zdenerwowana i najchętniej chciałam mu przywalić prosto w nos. Co miałam powiedzieć Ben'owi? Że nie dam rady iść na naszą 3 miesięcznice? Wiedziałam, że przygotował coś niezwykłego, dlatego było mi po prostu wstyd.
Wpadając na pewien pomysł, zaczęłam biec za tatą.
-Tato.-zatrzymałam go. Mężczyzna odwrócił się do mnie lekko zaciekawiony.-Może Ben jechać z nami?-otworzyłam szerzej oczy, jakbym chciała aby mi wypadły, nie chcąc patrzeć więcej na twarz mojego Ojca.
-Pod jednym warunkiem.-uśmiechnęłam się, podnosząc brwi.-Ma osobny pokój w osobnym hotelu.-chyba się przesłyszałam. Zaśmiałam się gorliwie, nie wierząc w to co słyszę.
-Kpisz sobie ze mnie?
-Nie, oczywiście, że nie.-podniósł ręce w geście zwycięstwa.-Wiem co chodzi temu dupkowi po głowie Rita i nie pozwolę, aby spał niedaleko Ciebie. Masz wybór.-dodał i odszedł.
Byłam oburzona, ten człowiek zawsze miał jakieś ale. Oczywiście, że nie zamierzałam iść z Ben'em do łóżka. Nie teraz, ewentualnie nigdy, nie pójdę z nim do łóżka.
Odwróciłam się na pięcie, kierując się do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi.
-Co się stało?
-Jadę jutro do Nowego Jorku.-burknęłam, uspokajając oddech. Było mi tak potwornie źle z tym, że musiałam zostawiać chłopaka, który tyle dla mnie znaczy.
-Jak to? Zapomniałaś co mamy jutro?-wstał z łóżka podchodząc do mnie. Był zły i rozczarowany.
-Oczywiście, że nie.-przechyliłam lekko głowę w bok.-Możesz jechać z nami, ale będziesz w innym hotelu.-Ben zaśmiał się.-Przepraszam, ale mój tata ma obsesje na punkcie mnie z Tobą w jednym pokoju, a co dopiero w łóżku.-zmarszczyłam brwi, przyglądając się chłopakowi.
-Ty chyba sobie ze mnie kpisz?!-podniósł na mnie głos na co zwinęłam usta w cienką linijkę. Pierwszy raz podniósł na mnie głos, pierwszy i ostatni.
-Po pierwsze, nie podnoś na mnie głosu.-syknęłam.-Dobrze kurwa wiesz, że to nie moja wina!-teraz to ja podniosłam, głos. Nie miałam siły na tą rozmowę.
-No pewnie, przecież to wszystko to moja wina! Jesteś głupia myśląc, że pojadę z Wami, aby być sam w innym hotelu!
-Nie nazywaj mnie głupią!-krzyknęłam wymachując rękami, jakbym chciała odgonić od siebie stado os.
-Jak mam Cię tak nie nazywać, kiedy taka jest prawda! Jesteś idiotką Rita.-serce mnie zakuło słysząc jego słowa. Oddychałam mocno, chcąc nie wybuchnąć płaczem.
-Wyjdź stąd.-warknęłam, jednak chłopak nadal stał w miejscu.
-Nie.
-Wypierdalaj Ben, albo zawołam Ojca!-nie pamiętam, abyśmy kiedykolwiek mówili sobie tyle złych rzeczy, zresztą nie pamiętam, żebyśmy się tak ostro kiedykolwiek pokłóciły.
-Tak? Dobrze, żegnam.-powiedział, i wyszedł trzaskając drzwiami.
Byłam wściekła i miałam ochotę rozwalić wszystko dookoła, krew w moich żyła buzowała a ja wiedziałam, że skok ciśnienia może skończyć się niezbyt ciekawie.
Wyszłam z pokoju po jakiś dziesięciu minutach, kierując się do salonu w, którym pewnie przebywał mój tata.
Nie myliłam się, siedział wraz z Jay i Lottie. Byłam wkurwiona widząc ich razem i to wkurwiło mnie bardziej. Jak on śmiał siedzieć tutaj z nimi i nawet mnie nie zawołać?
Głowa bolała mnie od wiązanki wyzwisk, którymi chciałam go obdarować.
Stanęłam w progu salonu przyglądając się jak oglądają jakiś chory film, nawet nie reagując na moją osobę.
Podeszłam szybkim krokiem do telewizora zasłaniając go.
-Czy możesz choć raz, kurwa raz zwrócić na mnie uwagę?!-pierwszy raz wyklęłam do taty, ale jestem tak potwornie zła.
Mężczyzna spojrzał na mnie marszcząc brwi, dłonie Jay ściskały jego dłoń, która była o wiele większa, a Lottie po prostu się przyglądała.
-Rita uspokój się.-Jay zwróciła się do mnie, ale popełniła ogromny błąd.
-Nie mów mi do cholery co mam robić!-krzyknęłam.
-Natychmiast masz się uspokoić!-Ojciec krzyknął, i chciał wstać, jednak Jay nadal go uspokajała.
-Bo co? Wyrzucisz mnie znowu z domu? Śmiało zrób to, a Cię zniszczę!-zagroziłam i sama nie wiem dlaczego.
-Rita kurwa uspokój się!-krzyknął wstając, na co Jay mu zawtórowała.
-Pieprz się.-skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc jak jego szczęka się zarysowała.-Żałuje, że Cię wtedy nie zabili, nie musiałabym przynajmniej patrzeć jak wolisz obce osoby od córki, która straciła matę a Ty pieprzoną żonę!-splunęłam w jego stronę, a łzy sączyły się po moich policzkach. Lottie patrzyła zszokowana a ja sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Byłam tak potwornie zła.
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Śmiało.-było mu przykro, ale jestem w takim stanie, że mnie to nie obchodzi.
-Dlaczego musiała odejść ona a nie Ty? Mama nigdy nie byłaby taką szmatą, jakim Ty jesteś skurwielem. Nienawidzę Cię słyszysz?! Nienawidzę! Nigdy Cię dla mnie nie ma, nie rozmawiasz ze mną! Traktujesz mnie jak powietrze, dlatego chciałabym, żebyś umarł! Chciałabym, żeby Ciebie tu nie było, bo przez Ciebie ciągle jest mi źle, bo myślę, że to moja wina, że mnie nienawidzisz, wiem, że chcesz abym znikła z Waszego życia, ale nie mogę bo nie mam nikogo! Nie mam mamy, babci, dziadka, a tym bardziej Ojca!-płakałam krztusząc się łzami, mój krzyk rozrywał powietrze, a on po prostu stał. Jay zakryła dłonią usta, jakby nie wierzyła w to co mówię, ale ja chciałam powiedzieć to od tak dawna.
Patrzyłam na jego twarz i widziałam łzy, ale nie były one tak obfite jak moje. Czułam jak coś rozrywa mi dusze, a każda łza piekła, nie mogłam złapać oddechu, czułam, że zaczynam wracać do momentu w, którym było mi źle.
-Rita..-Jay powiedziała, ledwo łapiąc oddech.
-To też Twoja wina słyszysz?! Przez Ciebie on stał się inny, przez Ciebie, dlaczego musiałaś się wpieprzyć w nasze życie?! Nikt Cię do niego nie zapraszał!
-Rita uspokój się!-Lottie krzyknęła stając przez mamą!
-Bo co?-zaśmiałam się ścierając łzy, która i tak za chwilę znowu się pojawiły.-Pójdziesz na cmentarz i zabierzesz mi mamę tak jak zabrałaś Ojca?-krzyknęłam głośno, po czym wyszłam z salonu, założyłam buty, kurtkę i wyszłam z domu.
Zimne powietrze musnęło w moją twarz, cóż pomimo, że był luty nadal było strasznie zimno, a ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam słońce.
Skierowałam się do baru w, którym pracowała Alex, musiałam z nią porozmawiać. Weszłam do środka, ciesząc się z wybuchu ciepła. Podeszłam do baru za, którym zastałam dziewczynę. Ciągle się dziwie, że Alex chce pracować, cholera ona ma kupe kasy.
-Cześć Rita, wszystko okej?-spytała, przyglądając się mojej zapłakanej twarz.
-Tak, płacze ze szczęścia.-odparłam uszczypliwie, prosząc ją o piwo, i dopiero zauważając , że Alex zrobiła się na rudo.
-Louis do mnie dzwonił, mówił o Twojej ciekawej rozmowie z Ojcem, Jay i Lottie.-dziewczyna podała mi trunek, który od razu zaczęłam pić.
-Pierwszy raz gadałam w taki sposób.-spuściłam wzrok. Tomlinson do niej dzwonił? Dlaczego nie zadzwonił do mnie?
-Ponoć nazwałaś go skurwielem.-Alex zaśmiała się głęboko, na co jej zawtórowałam.
-Żeby tylko..
-Louis był nieźle wkurwiony Rita.
-Nie wiem, nie gadałam z nim, ani z żadnym z chłopaków dwa miesiące.
-Sporo.-spojrzała na mnie z współczuciem.-Masz ochotę przyjść do mnie? Napijemy się czegoś, a później odwiozę Cię do domu.
-Miałam Cię poprosić o nocleg.-uśmiechnęłam się do niej. Nie pamiętam, kiedy rozmawiałam z nią tak długo.-Jedź ze mną jutro do Nowego Jorku. Wiem, że Ojciec nie zostawi mnie w domu, a sama tam nie pojadę.-Alex klasnęła w dłonie, piszcząc i zgadzając się od razu, jednak przestała słysząc dzwonek telefonu.
-To Louis.-odebrała telefon, przyglądając się mi cały czas.-Hej Lou.-zaćwierkotała na co wywróciłam oczami.-Tak, jest ze mną.-zmarszczyłam brwi, wiedząc, że chłopcy wiedząc o wszystkim, ale szczerze miałam to gdzieś. Olewali mnie całe dwa miesiące, więc czemu ja mam się przejmować?-To niepotrzebne Louis, daj spokój, dobrze wiesz, że mówisz pod wpływem emocji, Louis nie zachowuj się jak dzieciak, Lou? halo?!.-spojrzała na wyświetlacz.-Skurwysyn się rozłączył.
-Co chciał?
-Powiedzieć, że właśnie jest w drodze do Londynu.-otworzyłam szeroko oczy, byłam w cholernym szoku.
-Możemy już iść do Ciebie? Ten debil pewnie niedługo przyjedzie, a ja nie chce go widzieć.-spuściłam wzrok dopijając resztki piwa.
-Pewnie.-uśmiechnęła się ciepło-Zaraz wracam.-wyszła na zaplecze zostawiając mnie samą.
Nie sądziłam, że ten dzień może być aż tak beznadziejny.

                 -Czego się napijesz? Wina, piwa?-Alex jak prawdziwa gospodyni krzątała się po kuchni. Był to dość niecodzienny widok.
-Nie pierdol Alex, daj wódkę.-mruknęłam siadając na kanapie.-Od razu mówię, żebyś nie wpuszczała tu Louis'a.-zwróciłam się w jej stronę.
-Jak chcesz, ale wydaje mi się, że musicie pogadać.-odpowiedziała, przychodząc do salonu z butelką wódki, dwiema szklankami, dwoma kieliszkami i sokiem. Cholera jak ona to robi?
-To Ci się tylko wydaje, a teraz po prostu nalej.-uśmiechnęłam się do niej ciepło, wypijając pierwszy kieliszek, potem drugi, trzeci, ósmy, dwunasty, piętnasty.
Zaśmiałam się jak głupia tracąc kontrole nad ciałem. Byłam pijana i nagle czułam się dobrze, wszystko mnie śmieszyło i nic nie zaprzątało mojej głowy.
Alex wypiła tylko z dziesięć mówiąc, że więcej nie da rady, to było śmieszne.
-Rita, chodź spać co?-ruda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, jednak ja pokiwałam przecząco głową.
Chciałam już coś dodać, jednak pukanie do drzwi i zezłoszczony głos Louis'a przeszkodził mi w tym.
-Cholera gaś światło!.-krzyknęłam śmiejąc się cały czas. Alex jak najszybciej wykonała moją prośbę, i teraz razem śmiałyśmy się na kanapie.
-Alex otwieraj te pieprzone drzwi!-krzyknął, a ja nie mogąc wytrzymać wybuchłam tak głośnym śmiechem, wręcz porównywalnym do śmiechu hieny. Alex ponowiła mój ruch i teraz obie śmiałyśmy się z nie wiadomo czego.-Jeśli Ty ich nie otworzysz to kurwa ja to zrobię!-dodał szarpiąc klamkę.
-Dupa, dupa, dupa, Ty gówno możesz.-fuknęłam, ocierając łzy śmiechu.-Alex dzwoń na policję i powiedz, że jakiś psychol, z One Direction wali do Twoich drzwi. Powiedz, że boisz się, że zacznie śpiewać.-wybuchnęłam ponownie śmiechem.-Muszę siusiu.-wstałam z kanapy, kierując się do łazienki na dole, gdyż na górę nie dałabym rady wejść.
Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki, po czym wykonałam czynność fizjologiczną. Wyszłam z toalety i momentalnie wytrzeźwiałam widząc wkurwionego Louis'a z Zayn'em na środku salonu, Alex stała zdziwiona.
-Nie mam pojęcia jak oni tu weszli.-burknęła, a Louis zamachał kluczami. Stałam w miejscu przyglądając się uważnie. Louis wyglądał seksownie z lekkim zarostem, za to Zayn'owi urosły włosy, które miał związane w bobka a na głowie miał opaskę. Okej wyglądał ostro.
-Masz prze je ba ne Rita.-zmarszczyłam brwi słysząc jego bełkot. W moim żołądku, zbyt duża ilość alkoholu, chciała ponownie ujrzeć światło dzienne. Zakryłam usta dłonią, wbiegając do kibla, po czym obdarowałam sedes swoją zawartością.
Kiedy wszystko ze mnie wyszło opłukałam twarz, kładąc na palec dużą ilość pasty, którą władowałam do buzi.
Czując się lepiej i bardziej trzeźwo, skierowałam się w stronę schodów. Chciałam uniknąć z nimi rozmowy. Cholera nie było ich dwa miesiące, zero telefonów, zero wiadomości nic, więc niech się jebią.
-Wracaj tu do cholery!-krzyknął Tomlinson stojąc przed schodami.
-Nie mów mi do cholery co mam robić!-splunęłam wbiegając na schody, słyszałam jednak, że Lou biegnie za mną. Jak gazela, wbiegłam do pokoju i chciałam zamknąć drzwi, ale ciało Louis'a było już za drzwiami, chwilę później leżałam na łóżku, moje nadgarstki były nad moją głową, trzymane przez tego debila. Jego nogi były po obu stronach mojego ciała. Nie mogłam się ruszyć.
-Nie dotykaj mnie słyszysz? Puść mnie, nie chce Cię znać, odwal się ode mnie!-krzyczałam szarpiąc się. A Louis tylko mnie trzymał, nie mówił nic.
-Tęskniłem za Tobą.-spojrzałam w jego oczy, nie mogąc uwierzyć, że śmiał to powiedzieć.
-Nie chce tego słyszeć!-palnęłam odwracając wzrok. Nie miałam już siły na walkę.
-Myślałem, że temat wyzwisk już omawialiśmy.-burknął a ja milczałam. Głupia Jay.-Przyjaźnimy się Rita, więc pogadaj ze mną.-na jego słowa, wybuchłam śmiechem.
-Nie Lou, my się przyjaźniliśmy.-poprawiłam. Chłopak puścił moje ręce, na co poprawiłam się na pozycję siedzącą.
-Co?
-Dwa miesiące! Tyle czasu mój "przyjacielu"-zrobiłam cudzysłów w powietrzu-się nie odzywałeś.-A kiedy ja mam wszystko ułożone od nowa, mam chłopaka, mam znajomych, to słyszę, że jadę do Was do Nowego Jorku. Pieprze to wiesz?
-Masz chłopaka?-zmarszczył brwi, spoglądając na mnie.
-Nie interesuj się.
-Kiedy Ty sama o tym wspomniałaś.
-Powiedziałam, żebyś się nie interesował!-spuściłam wzrok.-Bardzo Cię potrzebowałam, każdego z Was, ale Wy zapomnieliście.-spojrzałam na jego zmartwiony wyraz twarz.
-To nie prawda?
-To czemu nie dzwoniłeś?
-Nie wiem Rita, cholera!-krzyknął, podchodząc bliżej mnie.
-Ale ja wiem, że nie chce Was znać, było mi o wiele lepiej, kiedy nie musiałam myśleć o tym czy któryś z Was choć raz o mnie wspomniał.-patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że ma 23 lata. Przecież to nadal dzieciak.
-To, że nie dzwoniliśmy nie oznacza, że nie rozmawialiśmy, zrozum, że trasa, koncerty, fani to naprawdę dużo.
-Nie interesuje mnie to.-fuknęłam.-Po co przyjechaliście? Powiedz szczerze, że gdyby nie fakt, że pokłóciłam się z nimi, nie byłbyś teraz tutaj.
-To prawda, ale jestem bo martwię się.
-Kiedy ja nie potrzebuję Twojego zamartwiania się mną.
-Jak wolisz. Dwóch ochroniarzy pojechało po mamę, Twojego tatę i moje siostry, my mamy zabrać Ciebie.-skrzywiłam się.
-Nie jadę nigdzie.
-Musisz mieć takie fochy Rita? Nic wielkiego się nie stało.-dodał. Miał racje, dlaczego mam nie jechać do Nowego Jorku? Przecież nie muszę z nimi być a ja się zabawie.
-Dobra, ale Alex jedzie ze mną.
-Zgoda.-uśmiechnął się lekko, ale ja nadal pozostałam nieugięta.-Twoje cichy są w samochodzie, Alex już się spakowała. -skinęłam głową, wstając z łóżka i kierując się do salonu gdzie ruda gadała z Zayn'em.
-No to w drogę.-Mulat spojrzał na mnie z nadzieją, na jakieś przywitanie, jednak obdarowałam go obojętnością.
Wyszłam z domu wchodząc do limuzyny, i wiedziałam, że to wszystko to kłopoty.

~~*~~
Dodaję rozdział! :D
Jej przepraszam za długą przerwę, ale dużo się działo.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba:)
Liczę na Wasze oponie, bo są ważne.
Przepraszam jeszcze raz!
Kocham Was mocno!


6 komentarzy:

  1. Super przeczytałam cały i widze że masz talent i nie przejmuj sie że inni nie piszą kom. ty pisz dalej czekam na kolejne cześci. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowieść czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszesz i jestem cirkawa co z tego wyniknie pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. http://complicated-truth.blogspot.com/ zapraszam na moje opowiadanie o JB, miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy dasz dalsze części ???

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszczcie! <3 Błagam, niech kolejny rozdział pojawi się szybciej niż ten ..
    Co się dzieje ;c Biedna Rita. Ten chłopak, ojciec, 'matka', 'siostra' Lou i Zayn ... Alex .. Tak mi było smutno kiedy czytałam ten rozdział ;c

    OdpowiedzUsuń