Tkwimy w niedźwiedzim uścisku już jakiś czas.Nie mogłam uwierzyć,że chłopak,który wręcz rozpylał dookoła pewnością siebie teraz mówi mi rzeczy o,których nawet w najmniejszym stopniu bym go nie podejrzewała.Lou tak naprawdę jest bardzo kruchą osobą,którą potrafi zdmuchnąć najbardziej delikatny podmuch nieodpowiednich słów,to takie niesprawiedliwe,że osoba Bogu winna musiała przejść istne katusze.Było mi go żal,naprawdę było mi szkoda tego zawsze uśmiechniętego durnego chłopaka.W jednej chwili potrafił się zmienić z idioty w niewinne dziecko.A może właśnie tym był? Był małym zagubionym w swojej tragicznej bajce chłopczykiem z marchewką w dłoni?Pomyślicie,że pewnie ogłupiałam ale głaszcząc go po włosach właśnie taki mi się wydaje...bezbronny,niezależny od drugiego człowieka.Taki był Lou.Pomimo pełnoletności on nadal tkwił w dziecięcym ciele.
-I jeszcze ona..-załkał wprost do moich włosów..
-Kto Lou?-zapytałam cicho nie przestając gładzić jego cudownie miękkich włosów.
-Eleanor..tak bardzo ją kocham,a ona ode mnie odeszła.Zabrała moje serce wiesz?-jego płacz przerodził się w przeraźliwy szloch.Bardzo chciałabym go pocieszyć,kiedy jednak nie potrafię,w końcu co ja mogę wiedzieć na temat miłości? Nigdy nikogo nie kochałam w ten sposób,nigdy również nie byłam kochana w ten sposób,jednak wiedziałam,że pomyliłam się co do opisu osoby Louis'a.
-Jestem taki beznadziejny Rito.Nie jestem wart tego wszystkiego co osiągnąłem do tego czasu.Nie zasługuje na szczęście na miłość i...
-Posłuchaj mnie Lou.-szepnęłam delikatnie podnosząc głowę chłopaka,aby mógł spojrzeć na mnie.Jak on mógł gadać takie wstrętne rzeczy na swój temat?! Jak on mógł myśleć,że nie jest wart tego wszystkiego co osiągnął? Ma miliony fanek,które zgodzą się z moim zdaniem odnośnie tego,że ten chłopak jest wart wszystkiego co najlepsze.
Chłopak spojrzał na mnie a w jego oczach krył się ból rozdzierający moje serce."Czyli jednak je masz." zignorowałam jazgotanie mojego drugiego ja i wróciłam wzrokiem w stronę chłopaka.
Jego oczy były podpuchnięte,czerwone i całe mokre od płaczu..Boże on był taki bezbronny.
-Nigdy więcej nie gadaj takich głupot słyszysz?-niemal warknęłam widząc jego bezradność.Chłopak jedynie przygryzł wargę a ja poczułam jak moje ciśnienie rośnie..-Jak możesz myśleć o sobie w ten sposób Ty idioto!-krzyknęłam lekko nim potrząsając.-Cała Twoja i moja rodzina jak i miliony Directioners czy jak je tam zwiecie są z Ciebie tak potwornie dumne.To co osiągnęliście jest niesamowite rozumiesz? A co do miłości,ja nie jestem dobra w tym temacie,jednak mogę powiedzieć Ci tyle,że ta dziewczyna Cię kocha..
-A skąd Ty to możesz wiedzieć?-parsknął.
-Skąd?!-pisnęłam zbulwersowana.-Jesteś cudownym człowiekiem Ty imbecylu! Masz tak cholernie dobre serce,że nie wiem jakim cudem mieści się ono w Twojej klatce piersiowej! Wszyscy jesteśmy z Ciebie..z Was tak potwornie dumni jak możesz nie zdawać sobie z tego sprawy?! A co do Twojego Ojca..Musiał być naprawdę nieźle pierdolnięty,żeby odciąć się od takiego anioła jakim jesteś.Więc proszę nigdy więcej nie wątp w siebie bo jedynie co jest nieprawdą to fakt,że nie zasługujesz na wszystko co dotychczas osiągnąłeś.-wzięłam serię głębokich oddechów,żeby się nie rozryczeć.
-Jesteś ze mnie dumna?-popatrzył na mnie a w jego oczach kryło się zdziwienie i radość.
-Proszę nie każ mi się powtarzać,i tak powiedziałam zdecydowanie zbyt wiele..-czułam jak mały rumieniec wkradł się na moje policzki.
-Ohh Rita dziękuję Ci..-załkał kolejny raz wtulając swoją brodę w moje włosy.-Jesteś cudowną osobą..Przepraszam Cię za wszystko,nigdy nie chciałem,żeby to wszystko potoczyło się w ten sposób,zresztą od zawsze chciałem mieć taką siostrę jak Ty,którą mógłbym się opiekować,która byłaby centrum mojego wszechświata i ponadto nie kablowała by na mnie tak jak tamte dziewuchy..-mruknął lekko sennie..-Je też kocham ale z nimi się nie napiję..
-Hola hola Lou..-zaśmiałam się słysząc jego słowa.-Małe kroczki..
-Tak..małe..
-Spać Ci się chce prawda?-mruknęłam do jego ucha,nie zaprzestając gładzić jego włosów.
-Mhm..-szepnął na co uśmiechnęłam się sama do siebie.
Ojeju gdyby ktoś dwa dni wcześniej powiedziałby mi o tym co się będzie dziać teraz wyśmiałabym go.To jest takie niespotykane i nietypowe..
-Połóż się.-dodałam lekko popychając go na łóżko.
-Połóż się ze mną..-mruknął nie puszczając mnie..
-Lou..-jęknęłam-To chyba nie jest dobry pomysł..A co jeśli ktoś wejdzie?-starałam się wymyślić byle jaki wykręt..
-To nic.Chodź.-ziewnął,ciągnąc mnie ku sobie.Byłam zwrócona w jego stronę nie wiedząc zupełnie jak się zachować.Lou był zupełnie spokojny co potęgowało dwukrotnie mój niepokój.
-Dziękuję Ci za dziś Rita..Jesteś cudowną i irytującą siostrą.-szepnął przyciągając mnie ku sobie.Byłam zaskoczona jego zachowaniem jeszcze bardziej,kiedy zbliżył swoje usta do mojego czoła i je ucałował..To było takie zapomniane przeze mnie uczucie,że wywołało nagły odruch poczucia czyjejś obecności,ciepła,miłości? Potrzebowałam właśnie teraz uczucia bycia potrzebną komuś.
Wtuliłam się w Lou tracąc jakiekolwiek zahamowania..Chłopak zrobił to samo i równie szybkim ruchem przykrył nad ciepłą kołdrą.
***
-Pierwszy raz słyszę o takich zachowaniach Lou.Wiem,że wygląda na otwartego ale zupełnie taki nie jest.Jest bardzo skrytą osobą.Nie raz staraliśmy się z nim rozmawiać o tym co go trapi jednak zawsze nas zbywał,to było strasznie irytujące.A po zerwaniu z El nie ma w ogóle z nim jakiegokolwiek sensownego kontaktu.-Liam spojrzał na mnie wymownym spojrzeniem,kiedy przygotowywał rodzinne śniadanie.
Nie mogłam spać.Lou co chwile ściągał ze mnie kołdrę a jego chrapanie było strasznie uciążliwe.."znamy już powód odejścia Eleanor!" 'Ohh zamknij się Ty nieszczęsna zołzo!" skrzyczałam swoje dziwaczne oblicze i wróciłam do rozmowy z Liam'em.
-Co masz przez to na myśli?-poprawiłam się nerwowo na krześle..
-Ufa Ci. Łączy Was zdecydowanie więcej niż dzieli a Lou potrzebuje takiego kogoś jak Ty.-skwitował podając mi kubek z gorącą herbatą.
-Cukru?-zapytał zmieniając centrum moich rozmyślań.
-Nie dziękuję.-potrząsnęłam głową-Wróćmy do tematu o Lou.-Liam uśmiechnął się ciepło.Ewidentnie martwił się o chłopaka.Nasz Payne już taki był.Martwiący się o wszystko i wszystkich.Czasem mam wrażenie,że rozumie mnie bardziej niż Alex.
-A o czym tu gadać Rito? Nasz Lou jest oszołomiony Twoją osobą.Ma do Ciebie bezgraniczne zaufanie,w końcu zwierzył Ci się z czegoś co ciążyło mu na sercu.Miej to na uwadze wyzywając go i mieszając go z błotem..-zaśmiał się.Co Cię tak śmieszy Payne!
-Zamknij się lepiej i rób to śniadanie..-fuknęłam darząc go morderczym spojrzeniem..
-A co o Alex?-wiedziałam,że Alex mu powiedziała o naszej kłótni a on tylko udaje głupiego.Wzruszyłam lekko ramionami.
-Wydaje mi się,że ta przyjaźń nie ma sensu.-skrzywiłam się na widok wzroku Liam'a-No nie patrz tak na mnie,uważam,że i jej i mi będzie lepiej.Poza tym dała mi wyraźnie do zrozumienia pewną rzecz co skreśliło moje zaufanie do niej..-skończyłam monolog czując pod powiekami zbierające się łzy.
-Rozumiem..-szepnął kończąc temat.-Idź obudź Louis'a na śniadanie.-mruknął odwrócony w stronę patelni.Skinęłam głową chociaż i tak wiedziałam,że on tego nie zauważy.
Weszłam do pokoju i zastałam Lou,który nadal lekko pochrapywał.
-Lou..-szepnęłam nie ruszając się z miejsca.-Louu-lekko podniosłam głos czekając na reakcję.Chłopak nadal był w ciuchach co potęgowało odruch głośnego zaśmiania się.
-Mmhmmm.-jedynie mruknął i obrócił się na brzuch.
-Lou stara dupo wstawaj!-krzyknęłam powodując tym samym obudzenie się chłopaka.
-Co jest?-mruknął sennie powodując mój uśmiech.-Wygodnie mi się spało.
-Cieszę się,że chociaż Tobie
-Nie wyspałaś się?
-Ani troszkę,nie dość,że chrapiesz to ponad to zabierałeś mi kołdrę..to było nie do zniesienia.A teraz wstawaj,Liam zrobił nam śniadanie. -uśmiechnęłam się.Dzisiaj wyglądał tak spokojnie,nie wyglądał na osobę,którą męczą takie straszne myśli.Wyglądał jak Lou..
-Mam dla Ciebie propozycję Rito..-zignorował moją wypowiedź.
-A więc słucham.
-Jedziemy z chłopcami na tygodniowy biwak i wpadłem na pomysł abyś pojechała z nami.Poznałabyś nas lepiej a my Ciebie.-Czy on oszalał? Wyjechać z nimi na nieokreślony czas i znoszenie Styles'a? Nie ma nawet takiej mowy. "A co jeśli przekreśliłaś go zbyt wcześniej..Może jest równie dobry co reszta chłopców?" syknęło moje drugie ja a ja na samą myśl się skrzywiłam.
-Nie wydaje mi się to dobrym pomysłem Lou,ale dziękuję za propozycję.-uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Proszę Cię Rita nie daj się prosić.-zaskomlał jak małe dziecko.-Nic nie stracisz a możesz jedynie zyskać.-spojrzał na mnie maślanym wzrokiem.-Proszę nie bądź taka uparta.
-Kto będzie tam jeszcze?-mruknęłam siadając na łóżku obok chłopaka.
-Ja,Niall i Harry z dziewczyną.-uśmiechną się niechętnie.Widać,że bardzo tęskni za Eleanor,kochał ją a moja ciekawska strona bez wątpienia chce wiedzieć przez co lub przez kogo zerwali.
-To Styles ma dziewczynę?!-pisnęłam przez śmiech.Ta dziewczyna chyba nie wie w co się wpakowała.
-Tak jakby..zresztą nie zmieniaj tematu..To pojedziesz? Proszę Cię,będziesz miała czas,żeby pomyśleć o wszystkim i w ogóle..no proszę proszę proooszę.-za jąkał klękając przede mną.
-Lou proszę Cię wstań..-zaśmiałam się.
-Ale tylko wtedy,kiedy się zgodzisz..-lekko uszczypał mnie w udo.-To jak?
-Boże Tomlinson okej..pojadę.-chłopak piorunem wstał i przytulił mnie tak mocno,że o mało co nie udusiłam się.-Puszczaj bo mnie udusisz..
-Ok..To tak..jedziemy dzisiaj o 19 samochodem Harrego więc proszę nie pozabijajcie się a teraz chodź na śniadanie.-wybiegł z pokoju.
Ten chłopak był chodzącą zagadką,jednego dnia płacze i użala się nad sobą,drugiego jest optymistą, co jeszcze kryje w sobie Louis Tomlinson?
Zeszłam za chłopakiem zastanawiając się nad tym jak zareaguje Harry.Będzie wściekły,to rzecz pewna a ja będę szczęśliwa wiedząc,że to moja zasługa. "Ty pieprzona sadystko!"
-Tomlinson bo pomyślę,że się zakochałeś..-usłyszałam ten sam irytujący dźwięk śmiechu Harrego.Przyspieszyłam kroku stojąc w środku słownej bójki.
-Odczep się Harry!-ryknął Lou miażdżąc loczka spojrzeniem.
-Oh stary..Eleanor nie byłaby zadowolona z tego,że pierdolisz się na boku z przyszywaną siostrą..-zakpił co tylko spotęgowało furię Lou.
Chłopak podbiegł do Styles'a pchając go w stronę ściany wbijając go w nią,raz za razem uderzył go w buzię pięściami a ja miałam wrażenie jakby żółć podeszła mi pod gardło.
-Louis przestań! Skrzywdzisz go-krzyczałam odciągając Louis'a od Harrego.Gdzie do cholery jest Liam i reszta domowników?!-Liam!-wołałam.-Louis powiedziałam przestań!-pisnęłam przerażona widząc jak z nosa i łuku brwiowego Harrego cieknie krew.-Louis dość!-warknęłam uderzając go z całej siły w ramię.Podziałało.
-Jeszcze raz wspomnisz coś o El a Cię zniszczę.-splunął wychodząc z domu trzaskając drzwiami.Bezwładne ciało Harrego opadło na ziemię..
''Boże nie umieraj mi tu!"
-Harry..-szepnęłam klękając przed nim.Co prawda byłam na niego wściekła ale słabo wyglądałoby tłumaczenie tacie,że chłopcy chcieli się pozabijać się w kuchni.-Liam gdzie Ty do cholery jesteś?!-warknęłam lekko trząsając Harrym.
-Co się drzesz już idę..Nawet wykąpać się nie mo...matko co się tu stało?-za jąkał się podbiegając do krwawiącego Styles'a.
-Lou się stał.-odpowiedziałam.-Weź ręcznik i zamocz go w zimnej wodze-poinstruowałam nadal zastałego w szoku Payn'a.-Rusz się bo się wykrwawi..-dodałam.
Liam pomógł mi zawlec bezwładne ciało Harrego do jego sypialni.
-Pomóc Ci w czymś jeszcze?
-Przynieś mi apteczkę,trzeba oczyścić tą ranę.-wskazałam przyjacielowi na brew Harrego.-Nie wierzę,że Lou mógł zrobić coś takiego..-dodałam.
-Temat El jest świeżą raną,więc z jednej strony się mu nie dziwię.-odparł podając mi czerwoną apteczkę.
-A gdzie są wszyscy?-wyciągnęłam plastikową buteleczkę z wodą utlenioną i kawałek plastra.
-Zayn u Perrie,Twój tata z Jay w pracy a Niall pewnie łazi po sklepach..
Uśmiechnęłam się przyklejając plaster na brew.
-Gotowe.-odparłam.-Zostawmy go samego wątpię,żeby chciał nas zobaczyć po przebudzeniu.
Uśmiechnęłam się wypychając chłopaka za drzwi podążając od razu za nim.
Udałam się za Liam'em do kuchni wyciągając z szafeczki proszki przeciwbólowe a do szklanki nalałam mu orzeźwiającego soku pomarańczowego.Będą potrzebne.
-Idę mu to zanieś -odparłam wychodząc z kuchni i kierując się w stronę pokoju Styles'a.
Położyłam dane rzeczy na szafce i zerknęłam na chłopaka.Wyglądał zupełnie jak nie on,spokojny i odprężony.
-Auł..moja głowa..-potrząsnęłam głową zdając sobie sprawę,że chłopak nie śpi.-Co Ty tu robisz?-zapytał prawie,że z nożami w głosie.
-Przyniosłam Ci sok i proszki przeciwbólowe..-odpowiedziałam bez wdawania się w głupie zaczepki tego idioty..''Dlaczego ja jestem dla niego taka miła?!''
-W co Ty pogrywasz co?
-Nie wiem o czym Ty mówisz Harry.
-Oplotłaś sobie koło palca wszystkich,jednak ja nie jestem taki głupi.-splunął.
-Kiedy dostałeś po mordzie od swojego przyjaciela kto Ci pomógł co? Kto opatrzył Twoje rany ? Ja nwięc proszę Cię odpuść.Przywlekłam Cię tu z Liam'em a chwilę temu przyniosłam sok i leki a Ty myślisz,że mam w tym jakiś udział? Gdybym tylko chciała mogłabym oklepać Ci mordę tak samo jak zrobił to Lou no bo wiesz, mając takiego przyjaciela jak Ty nie dziwie się.Więc zamiast coś powiesz to pomyśl..A teraz odpoczywaj w końcu nie chcemy,żeby głowa Ci eksplodowała-zaśmiałam się ironicznie wychodząc z jego pokoju.
"Już nie mogę doczekać się tego biwaku"
~~*~~
Hej kochani.Rozdział jest troszeczkę później ale musiałam wiele nadrobić.
To tak dziękuję Wam za zeszłe komentarze..Naprawdę działają pokrzepiająco..
+
Słyszeliście? *__* Tak bardzo jaram się tą piosenką.Jestem z nich tak potwornie dumna!
http://www.youtube.com/watch?v=0OJpbfprVro
Czekam na Wasze komentarze bo uwierzcie mi,że działają cuda.
13 ROZWINIĘTYCH komentarzy = następny rozdział
Kocham Was!
K xx
sobota, 26 października 2013
sobota, 12 października 2013
Rozdział 8
Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać,nie po tym wszystkim.Czułam jak wczorajsze emocje podchodzą mi pod gardło powodując,że ogromna gula uniemożliwiała mi jakikolwiek słowny manewr.Przymknęłam powieki dalej uparcie udając,że śpię.
-Rita-słyszałam szept nad swoim uchem.-Rita słońce przyniosłam Ci coś ciepłego do jedzenia .-powtórzyła lekko mną ruszając.Otworzyłam powieki nie kryjąc się ze swoim dzisiejszym złym humorem.Poza tym słońce? Czy ja pozwoliłam jej na takie teksty ku mojej osobie? Nie przypominam sobie,jednak teraz nie chciałam kłótni ani,żadnych sprzeczek.Byłam jej wdzięczna za wczorajszy wieczór więc nie czułam takiej potrzeby.
-Nie dziękuję nie jestem głodna.-mruknęłam patrząc na kobietę,która nie kryła zdziwienia.
-Nie jadłaś nic od wczoraj kochanie,więc wydaje mi się,że...
-Proszę nie mów tak na mnie..-splunęłam rozgoryczona jej słowami.Moja mama mogła tylko tak mówić.Tylko i wyłącznie ona.-Poza tym,źle Ci się wydaje.Nie jestem głodna,co prawda dziękuję Ci za wczorajszą pomoc i jestem Ci bardzo wdzięczna ale nie myśl,że to cokolwiek zmieni.-spojrzałam na nią odkrywając się i przyzwyczajając się do zimniejszej atmosfery i do smutnego wzroku Jay.
"Czy do tego da się przyzwyczaić?" Spróbować zawsze można.A może ja już byłam tak odporna na ludzkie nieszczęście,że przestałam cokolwiek czuć,czy nawet racjonalnie myśleć odnośnie bólu,lecz nie tego fizycznego tylko psychicznego..a może tego fizycznego też?Nie wiem.Z ręką na sercu stwierdzam,że mnie to nie obchodzi,od śmierci mamy,ponieważ to razem z nią odeszły moje ludzkie uczucia i myśli,chęć niesienia pomocy i współczucia.Jestem pusta.Wyschnięta niczym kwiat na słońcu bez kropli wody i to uczucie przeraża nie tylko mnie,ale również moich przyjaciół i rodzinę.Chciałabym być taka jak przed tym wszystkim,oddałabym wszystko,jednak jest za późno.Zbyt dużo przeszłam,żeby być tą samą dziewczyną,tą samą osobą.Poddałam się bez walki o powrót mojej osoby sprzed tym wszystkim.Na samym początku walczyłam jednak po co walczyć?Dla kogo? Dla kogo mam walczyć,kiedy jedyna osoba,która kochała mnie za to jaka jestem odeszła.Wiem,że pomyślicie,że powinnam dać tacie szansę,jednak to nie jest proste,żyć z myślą,że on już ma księżniczkę.Chociaż obiecywał,że na zawsze będę jego księżniczką,że nigdy nie przestanie mnie kochać..Więc co się stało?Dlaczego każdy aspekt mojego życia musi być takie niepoukładany?!
~~retrospekcja~~
-Popatrz na mnie córciu!-powiedział ostro podnosząc mój pod brudek.-Popatrz na mnie księżniczko.-jego głos się zmienił,był ciepły i pełen zrozumienia.Spojrzałam wprost w jego niebieskie oczy.-Cokolwiek będzie się dziać proszę pamiętaj o tym,że Twoja mama jest tu.-wskazał na moje serce - I tu-rzekł dotykając czubka mojej głowy-Wiem,że moje słowa są w tym momencie niedorzeczne ale chce,żebyś wiedziała,że zawsze będzie nas kochać dobrze?-spojrzał na mnie tym samym bezsilnym spojrzeniem podobnym do tego gdy się dowiedział,że mama nie żyje.-Obiecaj mi,że nigdy nie zapomnisz..-widziałam błaganie w jego głosie.Jakże bym mogła zapomnieć o mojej mamie?
-Obiecuję..-załkałam wycierając łzy śnieżnobiałą chustką.-Ty też mi obiecaj,że nie zapomnisz o niej,że nie pokochasz innej..
-Nie mógłbym zapomnieć o jedynym z dwóch aniołów,a już w szczególności nie mógłbym zapomnieć o tym,że jeden z tych aniołków jest moją księżniczką-uśmiechnął się blado trącając mój pod brudek.-Nie obiecuję tego,że się nie zakocham,ale mogę obiecać Ci to,że żadną z kobiet nie pokocham tak samo jak Kate.-wiedziałam,że w jego głosie i oczach ukryta jest prawda.
-Kocham Cię tato.-zapłakałam jeszcze mocniej.
-Ja Ciebie też córciu.-dodał całując mnie w czoło i tuląc do siebie.-Tak bardzo Cię kocham..
Nie wiem ile czasu po pogrzebie spędziliśmy przy grobie mamy.Godzinę a może dwie?A co jeśli nawet nie uleciało dziesięć minut?!Nie wiem,wiem jedynie tyle,że czas stanął,rzeczywistość odpłynęła a w tym wszystkim zostałam ja z duszą,która uleciała tamtego feralnego dnia.
Niechlujnym okiem spojrzałam na pomnik,a ściśle mówiąc na datę znajdującą się na nim
ur.20.07.1973,zm.20.07.2012 rok.
Odeszła w swoje urodziny,w najważniejszy dzień i w takich okolicznościach,które spowodowały gigantyczny uszczerbek na moim umyśle.
A co jeśli to wszystko miało tak wyglądać?Co jeśli Bóg domagał się jednego ze swoich aniołów z powrotem? Może po prostu tak to miało być.Tak wyglądać i już..
-Chodźmy kochanie,jest już naprawdę późno-szepnął podnosząc mnie z małej drewnianej ławeczki
Zebrałam się w sobie i spojrzałam na jej buzie.Była radosna,i piękna,nie tylko z zewnątrz ale wewnątrz.Była ideałem kobiety,żony i matki.Uśmiechnęłam się do swoich myśli przypominając sobie jak wspólnie obgadywałyśmy tatę,jak się kłóciłyśmy,czy też żartowały.
-Poczekaj chwileczkę.-odpowiedziałam podchodząc do pomnika i kładąc na nim czerwoną różyczkę.-Kocham Cię..-delikatnie szepnęłam odwracając wzrok.-Dobrze..możemy iść..
~~ koniec retrospekcji~~
-Jeju ale się zacięła..-usłyszałam głos tuż obok swojej buzi.-To jest jakiś stan hipnozy czy jak?!-potrząsnęłam lekko głową i spoglądając na osoby,które bardzo zainteresowały się moim zniknięciem
-Boże Styles jaki Ty jesteś durny..-splunęłam widząc jego pokręconą czuprynę tuż przed swoją twarzą.
-Łoho nie nakręcaj się kochanie..tkwiłaś w tej pozycji dobre dziesięć minut.-odezwał się Lou.
Nie miałam ochoty na to aby na nich patrzeć.Byli żałośni! Pomyślicie,że zachowuje się jak zadufana suka,bo sama zaczęłam być dla nich wredna ale ja w przeciwieństwie do nich mogę powiedzieć to prosto w twarz a nie jak oni obgadywać mnie za plecami lub zostawiać samą na odludziu na,którym nigdy w życiu nie byłam.
-Po prostu zejdźcie mi z oczu-mruknęłam wstając i odchodząc od nich.
-Co z Tobą nie tak co?! Czy Ty musisz być taką rozpieszczoną suką,która wiecznie ma jakieś fochy i humorki? Nie możesz w końcu być normalna!-wydarł się Styles a ja poczułam jak łzy wpływają do oczu.Nie chciałam,żeby to widzieli jednak to uczucie było silniejsze.Z moich oczu zaczęły spływać słone kropelki a na twarzach chłopaków,kryło się zdziwienie pomieszane z zażenowaniem.Nie mogłam tego znieś.Zbyt długo milczałam,żeby teraz się nie odezwać i dać im satysfakcje.
-Nazwałeś mnie rozpieszczoną ale od czasu śmierci mamy na,każdą rzecz zarabiałam na własną rękę.Nie mam fochów ani żadnych humorków..Czasem po prostu jest u mnie tak źle,że nie chcąc kogoś ranić lub powiedzieć czegoś niestosownego więc zamykam się w sobie i nie chce rozmowy o,którą domagają się tacy idioci jak Wy,którzy później się obgadują mnie mówiąc,że obrażam Jay lub tacy debile,którzy zostawiają mnie samą bez grosza przy duszy w miejscu w,którym w życiu nie byłam.A przy okazji..-dodałam.-suką też nie jestem,w końcu porównując mnie i Ciebie Styles nie pieprze się z każdą napotkaną laską z cyckami jak arbuzy więc na następny raz przemyśl to co mówisz..-pewność siebie wręcz wypełniała moją osobę a odwagi dodawał mi fakt,że chłopcy nie odezwali się nic a nic,po prostu stali tam jak kołki chłonąc każde moje słowo,które było czystą prawdą.Na to,żebym miała kilka groszy w portfelu musiałam pracować sama.Praca dorywcza w kiosku,sprzedaż obarzanków co niedziele czy też opiekowałam się dziećmi.Nie powiem,że tata nie pomagał mi finansowo ale czułam się bardziej usatysfakcjonowana mogąc zarobić sama na siebie.
Wbiegłam na górę nie patrząc za siebie.Byłam w pewien sposób dumna.Moja wypowiedź była uzasadniona a nie wypełniona przekleństwami i chamskimi odzywkami.Była szczera i poprawna.
Zamknęłam za sobą drzwi,przenosząc się chwilę później na łóżko.Wyciągnęłam telefon wybierając numer Alex..już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę,kiedy zdałam sobie sprawę,że nie mogę zadzwonić.Nie chce zadzwonić do osoby,która powiedziała,że to wszystko to moja wina.Miałam dość tych sytuacji,dlatego też chciałam dać naszej przyjaźni trochę czasu.Jeżeli nie wyjdzie znaczy,że nasza przyjaźń nie byłyśmy sobie pisane.Że tak samo jak i ja tak i ona zasługujemy na kogoś lepszego.Ale to tylko takie myśli.
Odrzuciłam telefon na bok wtedy,kiedy usłyszałam ciche pukanie.Dam sobie rękę uciąć,że to Styles albo Tomlinson.
-Proszę.-odparłam podnosząc lekko głowę z miękkich puchowych poduszek.
Tym razem padło na tego drugiego.
-Wybacz Lou ale jakoś nie mam ochoty na kłótnie ponieważ jakieś piętnaście minut temu jedną skończyliśmy-mruknęłam wtórnie kładąc głowę na poduszkę.
-Nie chce się kłócić.-odparł.Ja jednak nie podniosłam się.
-Więc czego chcesz?
-Przeprosić..-jego słowa podziałały na mnie jak wiadro z zimną wodą,która została na mnie wylana..
-Czy ja się czasem nie przesłyszałam?-uśmiechnęłam się przenosząc się do pozycji siedzącej.-Louis Tomlinson chłopak znany na cały świat umie przepraszać?-zaśmiałam się kpiąco-Widać,że robisz postępy.
-Mówię poważnie Rita.-odparł na co uśmiech zszedł mi z buzi.-Źle Cię oceniłem,więc przepraszam.
-Każdy przecież popełnia błędy-powiedziałam pewnie uśmiechając się nijako do chłopaka ubranego w pasiasty podkoszulek.
-Tak wiem.-dodał odwzajemniając mój uśmiech.-Ja po prostu w jakimś stopniu wiem co czujesz.-powiedział a ja o mało co nie zakrztusiłam się powietrzem.
-Słucham?Nie to,żeby co ale Lou..
-Nie dziwi Cię to czemu moja mama spotyka się z Twoim tatą?
-Nigdy o to nie pytałam..-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie dziwi Cię również fakt dlaczego tak bardzo zależy mi na tym,żeby była szczęśliwa,żeby znalazła kogoś kto ją pokocha i kogoś przy kim będzie szczęśliwa?
-Lou ja..-przestałam przez moment oddychać.-Nie chce Cię namawiać do tego abyś mi mówił..
-Ale chce..-odpowiedział.-Mój Ojciec był chujem.Odszedł od nas,kiedy miałem dwa lata.Nie dzwonił,nie pisał nic.Zapadł się pod ziemię.A dopiero wtedy,kiedy było o mnie głośno odezwał się..po tylu latach odezwał się wtedy,kiedy zostałem sławny.Czy gdyby odezwał się kilka lat wcześniej wtedy,kiedy nie byłem postrzegany jako chłopak z One Direction tylko jako Lou kochałby mnie mniej? Leciał na kasę.Zaczął wydzwaniać a ja czułem jak mój światopogląd to gówno.-zacisnął mocno szczękę.-Ale,kiedy chciał się umówić z moją mamą poczułem,że wybuchłem.Spotkałem się z nim i oklepałem mu mordę.Czułem,że wstąpił we mnie zupełnie ktoś inny ale było za późno.Powiedziałem,że jeżeli zbliży się do kogoś z mojej rodziny zniszczę go..Nie wiem co teraz się z nim dzieje..-słowa chłopaka były prawdziwe i godne podziwu.Ale kiedy zobaczyłam,że chłopak zaczął płakać poczułam,że moje serce zaczyna odczuwać współczucie.Było mi go żal.I może właśnie dzięki tym przeżyciom i opowieścią czułam,że zbliżyliśmy się do siebie.
-Chodź tu.-mruknęłam przytulając chłopaka.-Ciii Lou..-mruknęłam wprost do jego ucha.
-Przepraszam Rita..Przepraszam..-dodał przyciskając mnie bliżej siebie.
-Ja Ciebie też.-dodałam bez chwili zwątpienie.-Będzie dobrze..
~~*~~
Okej done.Rozdział dodany.
Chce Wam powiedzieć,że dalsze części będą zawierać więcej scen interesujących,że się tak wyrażę :D
Okej miłego czytania :*
Kocham i Całuję xx
K Xx
10 ROZWINIĘTYCH komentarzy = nowy rozdział :*
-Rita-słyszałam szept nad swoim uchem.-Rita słońce przyniosłam Ci coś ciepłego do jedzenia .-powtórzyła lekko mną ruszając.Otworzyłam powieki nie kryjąc się ze swoim dzisiejszym złym humorem.Poza tym słońce? Czy ja pozwoliłam jej na takie teksty ku mojej osobie? Nie przypominam sobie,jednak teraz nie chciałam kłótni ani,żadnych sprzeczek.Byłam jej wdzięczna za wczorajszy wieczór więc nie czułam takiej potrzeby.
-Nie dziękuję nie jestem głodna.-mruknęłam patrząc na kobietę,która nie kryła zdziwienia.
-Nie jadłaś nic od wczoraj kochanie,więc wydaje mi się,że...
-Proszę nie mów tak na mnie..-splunęłam rozgoryczona jej słowami.Moja mama mogła tylko tak mówić.Tylko i wyłącznie ona.-Poza tym,źle Ci się wydaje.Nie jestem głodna,co prawda dziękuję Ci za wczorajszą pomoc i jestem Ci bardzo wdzięczna ale nie myśl,że to cokolwiek zmieni.-spojrzałam na nią odkrywając się i przyzwyczajając się do zimniejszej atmosfery i do smutnego wzroku Jay.
"Czy do tego da się przyzwyczaić?" Spróbować zawsze można.A może ja już byłam tak odporna na ludzkie nieszczęście,że przestałam cokolwiek czuć,czy nawet racjonalnie myśleć odnośnie bólu,lecz nie tego fizycznego tylko psychicznego..a może tego fizycznego też?Nie wiem.Z ręką na sercu stwierdzam,że mnie to nie obchodzi,od śmierci mamy,ponieważ to razem z nią odeszły moje ludzkie uczucia i myśli,chęć niesienia pomocy i współczucia.Jestem pusta.Wyschnięta niczym kwiat na słońcu bez kropli wody i to uczucie przeraża nie tylko mnie,ale również moich przyjaciół i rodzinę.Chciałabym być taka jak przed tym wszystkim,oddałabym wszystko,jednak jest za późno.Zbyt dużo przeszłam,żeby być tą samą dziewczyną,tą samą osobą.Poddałam się bez walki o powrót mojej osoby sprzed tym wszystkim.Na samym początku walczyłam jednak po co walczyć?Dla kogo? Dla kogo mam walczyć,kiedy jedyna osoba,która kochała mnie za to jaka jestem odeszła.Wiem,że pomyślicie,że powinnam dać tacie szansę,jednak to nie jest proste,żyć z myślą,że on już ma księżniczkę.Chociaż obiecywał,że na zawsze będę jego księżniczką,że nigdy nie przestanie mnie kochać..Więc co się stało?Dlaczego każdy aspekt mojego życia musi być takie niepoukładany?!
~~retrospekcja~~
-Popatrz na mnie córciu!-powiedział ostro podnosząc mój pod brudek.-Popatrz na mnie księżniczko.-jego głos się zmienił,był ciepły i pełen zrozumienia.Spojrzałam wprost w jego niebieskie oczy.-Cokolwiek będzie się dziać proszę pamiętaj o tym,że Twoja mama jest tu.-wskazał na moje serce - I tu-rzekł dotykając czubka mojej głowy-Wiem,że moje słowa są w tym momencie niedorzeczne ale chce,żebyś wiedziała,że zawsze będzie nas kochać dobrze?-spojrzał na mnie tym samym bezsilnym spojrzeniem podobnym do tego gdy się dowiedział,że mama nie żyje.-Obiecaj mi,że nigdy nie zapomnisz..-widziałam błaganie w jego głosie.Jakże bym mogła zapomnieć o mojej mamie?
-Obiecuję..-załkałam wycierając łzy śnieżnobiałą chustką.-Ty też mi obiecaj,że nie zapomnisz o niej,że nie pokochasz innej..
-Nie mógłbym zapomnieć o jedynym z dwóch aniołów,a już w szczególności nie mógłbym zapomnieć o tym,że jeden z tych aniołków jest moją księżniczką-uśmiechnął się blado trącając mój pod brudek.-Nie obiecuję tego,że się nie zakocham,ale mogę obiecać Ci to,że żadną z kobiet nie pokocham tak samo jak Kate.-wiedziałam,że w jego głosie i oczach ukryta jest prawda.
-Kocham Cię tato.-zapłakałam jeszcze mocniej.
-Ja Ciebie też córciu.-dodał całując mnie w czoło i tuląc do siebie.-Tak bardzo Cię kocham..
Nie wiem ile czasu po pogrzebie spędziliśmy przy grobie mamy.Godzinę a może dwie?A co jeśli nawet nie uleciało dziesięć minut?!Nie wiem,wiem jedynie tyle,że czas stanął,rzeczywistość odpłynęła a w tym wszystkim zostałam ja z duszą,która uleciała tamtego feralnego dnia.
Niechlujnym okiem spojrzałam na pomnik,a ściśle mówiąc na datę znajdującą się na nim
ur.20.07.1973,zm.20.07.2012 rok.
Odeszła w swoje urodziny,w najważniejszy dzień i w takich okolicznościach,które spowodowały gigantyczny uszczerbek na moim umyśle.
A co jeśli to wszystko miało tak wyglądać?Co jeśli Bóg domagał się jednego ze swoich aniołów z powrotem? Może po prostu tak to miało być.Tak wyglądać i już..
-Chodźmy kochanie,jest już naprawdę późno-szepnął podnosząc mnie z małej drewnianej ławeczki
Zebrałam się w sobie i spojrzałam na jej buzie.Była radosna,i piękna,nie tylko z zewnątrz ale wewnątrz.Była ideałem kobiety,żony i matki.Uśmiechnęłam się do swoich myśli przypominając sobie jak wspólnie obgadywałyśmy tatę,jak się kłóciłyśmy,czy też żartowały.
-Poczekaj chwileczkę.-odpowiedziałam podchodząc do pomnika i kładąc na nim czerwoną różyczkę.-Kocham Cię..-delikatnie szepnęłam odwracając wzrok.-Dobrze..możemy iść..
~~ koniec retrospekcji~~
-Jeju ale się zacięła..-usłyszałam głos tuż obok swojej buzi.-To jest jakiś stan hipnozy czy jak?!-potrząsnęłam lekko głową i spoglądając na osoby,które bardzo zainteresowały się moim zniknięciem
-Boże Styles jaki Ty jesteś durny..-splunęłam widząc jego pokręconą czuprynę tuż przed swoją twarzą.
-Łoho nie nakręcaj się kochanie..tkwiłaś w tej pozycji dobre dziesięć minut.-odezwał się Lou.
Nie miałam ochoty na to aby na nich patrzeć.Byli żałośni! Pomyślicie,że zachowuje się jak zadufana suka,bo sama zaczęłam być dla nich wredna ale ja w przeciwieństwie do nich mogę powiedzieć to prosto w twarz a nie jak oni obgadywać mnie za plecami lub zostawiać samą na odludziu na,którym nigdy w życiu nie byłam.
-Po prostu zejdźcie mi z oczu-mruknęłam wstając i odchodząc od nich.
-Co z Tobą nie tak co?! Czy Ty musisz być taką rozpieszczoną suką,która wiecznie ma jakieś fochy i humorki? Nie możesz w końcu być normalna!-wydarł się Styles a ja poczułam jak łzy wpływają do oczu.Nie chciałam,żeby to widzieli jednak to uczucie było silniejsze.Z moich oczu zaczęły spływać słone kropelki a na twarzach chłopaków,kryło się zdziwienie pomieszane z zażenowaniem.Nie mogłam tego znieś.Zbyt długo milczałam,żeby teraz się nie odezwać i dać im satysfakcje.
-Nazwałeś mnie rozpieszczoną ale od czasu śmierci mamy na,każdą rzecz zarabiałam na własną rękę.Nie mam fochów ani żadnych humorków..Czasem po prostu jest u mnie tak źle,że nie chcąc kogoś ranić lub powiedzieć czegoś niestosownego więc zamykam się w sobie i nie chce rozmowy o,którą domagają się tacy idioci jak Wy,którzy później się obgadują mnie mówiąc,że obrażam Jay lub tacy debile,którzy zostawiają mnie samą bez grosza przy duszy w miejscu w,którym w życiu nie byłam.A przy okazji..-dodałam.-suką też nie jestem,w końcu porównując mnie i Ciebie Styles nie pieprze się z każdą napotkaną laską z cyckami jak arbuzy więc na następny raz przemyśl to co mówisz..-pewność siebie wręcz wypełniała moją osobę a odwagi dodawał mi fakt,że chłopcy nie odezwali się nic a nic,po prostu stali tam jak kołki chłonąc każde moje słowo,które było czystą prawdą.Na to,żebym miała kilka groszy w portfelu musiałam pracować sama.Praca dorywcza w kiosku,sprzedaż obarzanków co niedziele czy też opiekowałam się dziećmi.Nie powiem,że tata nie pomagał mi finansowo ale czułam się bardziej usatysfakcjonowana mogąc zarobić sama na siebie.
Wbiegłam na górę nie patrząc za siebie.Byłam w pewien sposób dumna.Moja wypowiedź była uzasadniona a nie wypełniona przekleństwami i chamskimi odzywkami.Była szczera i poprawna.
Zamknęłam za sobą drzwi,przenosząc się chwilę później na łóżko.Wyciągnęłam telefon wybierając numer Alex..już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę,kiedy zdałam sobie sprawę,że nie mogę zadzwonić.Nie chce zadzwonić do osoby,która powiedziała,że to wszystko to moja wina.Miałam dość tych sytuacji,dlatego też chciałam dać naszej przyjaźni trochę czasu.Jeżeli nie wyjdzie znaczy,że nasza przyjaźń nie byłyśmy sobie pisane.Że tak samo jak i ja tak i ona zasługujemy na kogoś lepszego.Ale to tylko takie myśli.
Odrzuciłam telefon na bok wtedy,kiedy usłyszałam ciche pukanie.Dam sobie rękę uciąć,że to Styles albo Tomlinson.
-Proszę.-odparłam podnosząc lekko głowę z miękkich puchowych poduszek.
Tym razem padło na tego drugiego.
-Wybacz Lou ale jakoś nie mam ochoty na kłótnie ponieważ jakieś piętnaście minut temu jedną skończyliśmy-mruknęłam wtórnie kładąc głowę na poduszkę.
-Nie chce się kłócić.-odparł.Ja jednak nie podniosłam się.
-Więc czego chcesz?
-Przeprosić..-jego słowa podziałały na mnie jak wiadro z zimną wodą,która została na mnie wylana..
-Czy ja się czasem nie przesłyszałam?-uśmiechnęłam się przenosząc się do pozycji siedzącej.-Louis Tomlinson chłopak znany na cały świat umie przepraszać?-zaśmiałam się kpiąco-Widać,że robisz postępy.
-Mówię poważnie Rita.-odparł na co uśmiech zszedł mi z buzi.-Źle Cię oceniłem,więc przepraszam.
-Każdy przecież popełnia błędy-powiedziałam pewnie uśmiechając się nijako do chłopaka ubranego w pasiasty podkoszulek.
-Tak wiem.-dodał odwzajemniając mój uśmiech.-Ja po prostu w jakimś stopniu wiem co czujesz.-powiedział a ja o mało co nie zakrztusiłam się powietrzem.
-Słucham?Nie to,żeby co ale Lou..
-Nie dziwi Cię to czemu moja mama spotyka się z Twoim tatą?
-Nigdy o to nie pytałam..-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie dziwi Cię również fakt dlaczego tak bardzo zależy mi na tym,żeby była szczęśliwa,żeby znalazła kogoś kto ją pokocha i kogoś przy kim będzie szczęśliwa?
-Lou ja..-przestałam przez moment oddychać.-Nie chce Cię namawiać do tego abyś mi mówił..
-Ale chce..-odpowiedział.-Mój Ojciec był chujem.Odszedł od nas,kiedy miałem dwa lata.Nie dzwonił,nie pisał nic.Zapadł się pod ziemię.A dopiero wtedy,kiedy było o mnie głośno odezwał się..po tylu latach odezwał się wtedy,kiedy zostałem sławny.Czy gdyby odezwał się kilka lat wcześniej wtedy,kiedy nie byłem postrzegany jako chłopak z One Direction tylko jako Lou kochałby mnie mniej? Leciał na kasę.Zaczął wydzwaniać a ja czułem jak mój światopogląd to gówno.-zacisnął mocno szczękę.-Ale,kiedy chciał się umówić z moją mamą poczułem,że wybuchłem.Spotkałem się z nim i oklepałem mu mordę.Czułem,że wstąpił we mnie zupełnie ktoś inny ale było za późno.Powiedziałem,że jeżeli zbliży się do kogoś z mojej rodziny zniszczę go..Nie wiem co teraz się z nim dzieje..-słowa chłopaka były prawdziwe i godne podziwu.Ale kiedy zobaczyłam,że chłopak zaczął płakać poczułam,że moje serce zaczyna odczuwać współczucie.Było mi go żal.I może właśnie dzięki tym przeżyciom i opowieścią czułam,że zbliżyliśmy się do siebie.
-Chodź tu.-mruknęłam przytulając chłopaka.-Ciii Lou..-mruknęłam wprost do jego ucha.
-Przepraszam Rita..Przepraszam..-dodał przyciskając mnie bliżej siebie.
-Ja Ciebie też.-dodałam bez chwili zwątpienie.-Będzie dobrze..
~~*~~
Okej done.Rozdział dodany.
Chce Wam powiedzieć,że dalsze części będą zawierać więcej scen interesujących,że się tak wyrażę :D
Okej miłego czytania :*
Kocham i Całuję xx
K Xx
10 ROZWINIĘTYCH komentarzy = nowy rozdział :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)