Hotel, w którym zatrzymaliśmy się jest ogromny i naprawdę piękny. Przed limuzyną stoi kilku ochroniarzy gotowych do przetransportowania nas bezpiecznie do środka. Ściskam dłoń Alex, która również jak ja jest zdenerwowana. Przygryzam wargę, kiedy jeden z ochroniarzy puka kilka razy w drzwi informując nas, że już czas, abyśmy wyszli z auta.
-Gotowe?-pyta nas Louis, jednak ja tylko się krzywię. Nie chce z nim rozmawiać, nie mamy o czym.
Alex przytakuje za mnie, a chłopak jedynie uśmiecha się i wychodzi pierwszy. Słysze piski a mój żołądek zaciska się w bolesny supeł. Pamiętam już jedno spotkanie z Directioners i naprawdę nie chce tego powtórzyć.
Zayn prosi aby Alex teraz wyszła a one tylko skina głową i uśmiecha się, jakby to co tu się dzieje to była super impreza. Kolejny raz słyszę piski, ale mniejsze. Przez szybę dostrzegam jak Alex uśmiecha się do fanek a nawet jedną przytuliła. Ochroniarz szybko ją odciągnął na co ona obdarowała go wściekłym spojrzeniem.
-Teraz nasza kolej.-burczy Zayn i chwyta moją dłoń, jednak ja go szarpię aby stał w miejscu.
-Nie chce tam wyjść.-szepcę i jestem bliska płaczu.
Chłopak śmieje się głęboko i szczerze brakowało mi tego odgłosu.
-Musimy wyjść, nie będę koncertował z limuzyny, poza tym chce mi się lać.-wywracam oczami na jego odpowiedź.
-Ja tu zostaje Zayn. Wyjdę jak one sobie pójdą.-informuje go i jestem pewna swojego.
-One sobie nie pójdą Rita.-mówi szczerze na co wzdycham. -To tylko kilka chwil.
-Okej.-mówię i przygryzam wargę.
-Dobra, masz.-chłopak zdejmuje swoją czapkę, którą wygrzebał z torby i podaje mi ją wraz z okularami. Nakładam wszystko i wychodzę z auta zaraz za Mulatem. Koło naszej dwójki gromadzi się czterech ochroniarzy, którzy osłaniają nasze ciała. Chwytam mocniej dłoń Zayn'a, a on odwraca się do mnie.-Nie bój się, wszystko jest okej.-skinam głową.-Idę rozdać kilka autografów, weź ze sobą ochroniarza i wejdź do środka.-nakazuje a ja ochoczo się zgadzam. Podnoszę wzrok na ciemnego wielkoluda, którego już poznałam i uśmiecham się do niego, on robi to samo.
-Miło mi Panią widzieć ponownie.-mówi i naprawdę poczułam się pewniej.
Droga do hotelu jest niewyobrażalnie długa, a ja tracę siły. Ciągle słyszę jak wołają mnie i pytają jak mam na imię.
-Mogłabyś podać to Harremu? Proszę! On uratował moje życie!-słyszę czyjś zrozpaczony głos i staję w miejscu. Rozglądam się dookoła i dopiero kiedy zauważam zapłakaną dziewczynę z wielką kartką wiem, że to ona mnie wołała.
-Musimy iść proszę Pani.-ochroniarz mnie ciągnie, jednak ja cały czas na nią patrze. Jej policzki są całe mokre a oczy krwisto czerwone od płaczu.
Mimo, że moja znajomość z chłopcami uległa diametralnym zmianą, ja nie potrafię jej olać i iść dalej. Jej łzy są szczere a szloch słyszę pomimo krzyków i pisków dookoła. Teraz już wiem ile chłopcy wnoszą do ich życia, a ile one dają chłopcom. To naprawdę niezwykłe.
-Chodź ze mną.-ciągnę ochroniarza, który zdziwiony przygląda się mojej osobie ale wykonuje polecenie. Podchodzę do dziewczyny i uśmiecham się lekko. Widzę, że każdy chce ją odgonić i wbić się na jej miejsce, jednak ona nadal tam stoi. Jest łada. Ma delikatne rysy i kolczyk w wardze co sprawia, że uśmiecham się jeszcze mocniej. Ma długie rude jak Alex włosy i zielone oczy. Jest śliczna.
-O Boże.-mówi łamiącym się głosem. Kiedy wyciąga w moją stronę kartkę, widzę nacięcia na jej dłoniach. Jest ich naprawdę dużo co sprawia, że i ja zaczynam płakać. Ochroniarz stara się mnie odciągnąć, jednak ja krzyczę, że ma mnie nie dotykać.
-Jak masz na imię?-pytam ścierając łzy.
-Rose.-kiwam głowę i mówię do ochroniarza, że ma ją wyciągnąć. Na początku mówi, że nie ale ja informuje go, że ma to zrobić w bardziej dobitny sposób. Rose zapłakana staje na przeciwko mnie.-O Boże, Ty, o Boże.-płacze a ja porywam ją w objęcia. Słyszę krzyk i sama zaczynam płakać. Spoglądam w bok i widzę uśmiech Zayn'a, który jest skierowany w moją stronę.
-Nie płacz Rose.-proszę i lekko odpycham ją od siebie, abym mogła na nią spojrzeć. Ona skina głową, jednak nie zaprzestaje.-Ile masz lat skarbie?
-Czternaście, mam dzisiaj urodziny.-jestem uśmiechnięta.
-Nie przekażę Twojej kartki Harremu.-przez chwilę słyszę jak jej serce przyśpiesza.-Bo sama to zrobisz.-piszczy głośno i zawiesza się na mojej szyi.-Pod warunkiem, że już nigdy nie przetniesz swojej skóry.-skina głową i wtula się w moje ciało, a ja prowadzę ją do hotelu już się nie bojąc.
Wycieram swoje mokre ciało w biały ręcznik, ciągle rozmyślając nad małą osóbką o imieniu Rose. Oczywiście dotrzymałam swojej obietnicy i poznałam ją najpierw w Zayn'em informując go o jej urodzinach i o okaleczaniu się. Zayn pochwalił mnie i powiedział, że zapozna małą Rose ze wszystkimi. Wiem, że dziewczyna będzie na koncercie mimo, że nie miała biletów. Cieszę się bo naprawdę ją polubiłam.
Zakładam bieliznę a później ubieram się w TO. Od razu poinformowałam wszystkich, że nie zamierzam stroić się. Rozpuściłam ciemne włosy i i pomalowałam się podkładem i eyeliner'em przejeżdżając również kilka razy tuszem do rzęs. Usta pomalowałam błyszczykiem.
Alex czeka na mnie w pokoju od pół godziny gotowa. Jest ubrana w obcisłą małą czarną i czerwone szpilki. Jej ciało było idealne i nawet ubrana w dres wygląda jak księżniczka. Nie chce rozmyślać o tym jak bardzo czuję się jak gówno przy Alex, więc wychodzę.
-Uważam, że powinnaś założyć sukienkę.-mamrocze.-Ale to tylko moje zdanie.
-A ja mogę mieć je gdzieś, więc choć już bo się spóźnimy.-pośpieszam ją na co wywraca oczami.
-Jesteś gotowa przejść ponownie przez tabun fanek?-wytrzeszczam oczy nie rozumiejąc jej słów.-No chyba nie myślałaś, że koncert będzie w hotelu.-śmieje się głośno.-Jedziemy na odpowiednią arenę skarbie.-biorę głęboki oddech i wzruszam ramionami. Biorę czarną torebkę, do której wkładam identyfikator, portfel i telefon. Wychodzimy z pokoju a Alex go zamyka wkładając klucz do torebki.
Weszliśmy do pokoju, w którym już siedzieli wszyscy prócz Harrego i Liam'a, którzy nadal się ubierają. Jestem szczęśliwa, że nie muszę jeszcze widzieć Harrego. Czuję się zestresowana bo nie wiem czego mogę się spodziewać.
Jay i tata i rodzeństwo Lou, zaciekle z nim o czymś dyskutuje a ja siedzę i jem winogrono i udaję, że słucham tego co ma do powiedzenia Alex.
Drzwi się otwierają i w momencie, w którym miałam odwrócić się i udać, że to nie ja zauważam Lou, która gania małą Lux.
Wszyscy wybuchają śmiechem, kiedy blondyneczka wskakuje na kolana mojemu tacie i całuje jego policzek. Nie mogę poradzić nic na wspomnienia, które uderzają w moją podświadomość. Kiedyś to ja tak siadałam a teraz wyzywam go od skurwieli. Łapię kilka winogron w dłoń i mówiąc ciche "przepraszam" w stronę Alex wychodzę.
Boli mnie serce i mam dość tego teatru.
Słyszę piski na arenie i wiem, że nie powinnam ale idę tam aby zobaczyć Rose.
Odsłaniam czerwoną zasłonę, która dotąd mnie kryła i wychodzę na scenę. Słyszę głośniejsze piski i sama nie wiem dlaczego ale macham do wszystkich.
Witam się z perkusistą, który jedyny jest na scenie i odchodzę w momencie, w którym widzę Rose.
-Rita!-krzyczy moje imię a ja uśmiecham się.-Tak bardzo dziękuję Ci za to, że mogę tu być. -macham ręką, jakby był to dla mnie pryszcz.
-Cieszę się, że Twoje urodziny będą udane.-bo moje były do dupy.
-Jestem troszkę zdenerwowana bo kilka dziewczyn za mną pytało o Ciebie i prosiły, abym poszła po Ciebie bo chcą Cię poznać.-śmieje się i biorę kolejne winogrono do ust.
-Dlaczego?-dziwie się, w końcu nie jestem nikim ważnym.
-Bo przyjaźnisz się z ONE DIRECTION!-krzyczy a ja muszę ją uspokoić. Przyjaźniłam, cholera.-Poza tym Twój Ojciec jest mężem Jay, cholera jak ja Ci zazdroszczę.-wzruszam ramionami.
-Skąd o tym wiesz?-dziwie się.
-Wszystkie Directioners o tym wiedzą, a pomimo tego tylko ja znam Twoje imię.-chichocze i widzę jak bardzo jest dumna.-Um mam prośbę. Mogłabyś zaobserwować mnie na twitterze?-skinam głową. Wyjmuje swój telefon i wchodze na tt zaczynając obserwować dziewczynę. Również dopiero teraz dostrzegam, że mam ponad 11 tysięcy obserwujących mnie osób.
-Proszę bardzo.-szepce i ponownie chowam telefon do kieszeni.
-Dziękuję i um, szczerze to już zaczynałam shippować Rirry, ale chyba Harry zmienił zdanie.-jestem zaskoczona jej słowami, jednak w momencie, w którym Rose wskazuje palcem za mnie a ja się odwracam moje serce stanęło.
Widzę Harrego, które włosy są długie, ale piękne, jego wytatuowane ramię, które obejmuje piękną długowłosą blondynkę.
I mimo, że wiem, iż nie powinnam być zazdrosna to właśnie w tym momencie mam cholerną ochotę rzucić w tą dziewczynę butem.
***********************
Rozdział już jest!
Dziękuję Wam za wsparcie i zeszłe komentarze! To miłe!
Proszę Was, aby jakikolwiek spam nie był dodawany w komentarzach!
Ps. Zapraszam na MÓJ KOLEJNY BLOG
Dziękuję za wszystko i do następnego!:*
czekam na Wasze komentarze!
niedziela, 25 stycznia 2015
piątek, 26 grudnia 2014
Rozdział 23
Dwa miesiące później
Czas naprawdę szybko zleciał, przynosząc ulgę. Po wyjeździe chłopców poznałam chłopaka o imieniu Ben, był naprawdę sympatyczny i uroczy. Spotykaliśmy się codziennie jednak dopiero po miesiącu poprosił mnie o chodzenie. Zgodziłam się. Czułam się przy nim po prostu dobrze i mogę szczerze powiedzieć, że naprawdę się zakochałam.
Z Alex nie utrzymuję kontaktu stałego, może czasami powiemy sobie cześć, albo zapytam się jej jak się ma. Tylko tyle.
Moje kontakty z Jay znacznie się poprawiły, a ja nabrałam do niej szacunku. Tata po operacji czuję się lepiej, i nasze kontakty również się poprawiły a nawet raz we dwoje byliśmy razem z na cmentarzu u mamy.
Czułam się wspaniale bo w końcu byłam szczęśliwa.
-Rita Ben przyszedł.-ciepły głos Jay, sprowadził mnie na ziemie. Wyszłam z salonu kierując się w stronę małego ganeczka, gdzie ujrzałam zdejmującego buty Ben'a. Chłopak był naprawdę przystojny i miał równe 20 lat. Miał blond włosy podniesione do góry i zawsze, kiedy ich dotykałam przypominał mi się Niall, miał piękne morskie oczy, które mogę porównać do oczu Louis'a. Jego skóra zawsze była brązowa co przypominało mi Zayn'a, i te przeklęte dołeczki, które miał Harry, on również posiadał. Poza tym był tak cholernie wyrozumiały i zawsze uśmiechnięty jak Liam. Cokolwiek by nie zrobił, zawsze przypominał mi któregoś z chłopców.
-Cześć kochanie.-mruknął kładąc obie dłonie na moich biodrach, całując lekko moje usta.
-Miałeś być godzinę temu.-strzepałam jego ręce, wchodząc na górę do pokoju.
-Przepraszam ale Natasha chciała, żebym pomógł jej naprawić komputer.-wywróciłam oczami słysząc imię ten szmaty. Zawsze kiedy Ben się spóźniał był z nią. I gdyby nie fakt, że ta dziwka ma chłopaka już dawno oderwałabym jej łeb.
-Serio Ben? Znowu jej się zepsuł?-mruknęłam stając naprzeciwko blondyna.
-Uwielbiam kiedy jesteś zazdrosna.-chłopak przyparł moje ciało do ściany i naparł na mnie swoimi ustami. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej łapczywi i intymny. Czułam jak mój brzuch zaczyna napełniać stado motylków.
Wplotłam ręce we włosy Ben'a i lekko pociągnęłam wiedząc, że chłopak to lubi
"Tak jak Harry"
Westchnęłam chcąc odpędzić myśli o Harrym i tak się stało, jednak przeszkodą okazało się pukanie do drzwi.
-To już drugi raz.-głos blondyna pełny wyrzutów i złości obił się o moje uszy. Zmarszczyłam brwi lekko klepiąc jego klatkę piersiową, po czym otworzyłam drzwi w których stanął tata.
-Dzień Dobry.-krzyknął Ben, siadając na łóżku. Spojrzałam na Ojca.
-Dzień Dobry.-burknął nie kryjąc tego, że nie lubi chłopaka.
-Wyjdźmy na korytarz tato.-mruknęłam wychodząc, zamykając za nami drzwi.-Co się stało?
-Chłopcy mieli wyrzuty, że nie kontaktowali się z nami dlatego jutro przyjeżdża limuzyna i zabiera nas do Nowego Jorku gdzie będzie koncert.-moje oczy rozszerzyły się dość niewymiarowo, a oddech zapadł się.
-Co? Tato mam jutro 3 rocznice z Ben'em, nie dam rady nigdzie jech..
-Jutro punkt 10 Rita.-warknął stanowczo prostując się jak struna, po czym odszedł.
Byłam zdenerwowana i najchętniej chciałam mu przywalić prosto w nos. Co miałam powiedzieć Ben'owi? Że nie dam rady iść na naszą 3 miesięcznice? Wiedziałam, że przygotował coś niezwykłego, dlatego było mi po prostu wstyd.
Wpadając na pewien pomysł, zaczęłam biec za tatą.
-Tato.-zatrzymałam go. Mężczyzna odwrócił się do mnie lekko zaciekawiony.-Może Ben jechać z nami?-otworzyłam szerzej oczy, jakbym chciała aby mi wypadły, nie chcąc patrzeć więcej na twarz mojego Ojca.
-Pod jednym warunkiem.-uśmiechnęłam się, podnosząc brwi.-Ma osobny pokój w osobnym hotelu.-chyba się przesłyszałam. Zaśmiałam się gorliwie, nie wierząc w to co słyszę.
-Kpisz sobie ze mnie?
-Nie, oczywiście, że nie.-podniósł ręce w geście zwycięstwa.-Wiem co chodzi temu dupkowi po głowie Rita i nie pozwolę, aby spał niedaleko Ciebie. Masz wybór.-dodał i odszedł.
Byłam oburzona, ten człowiek zawsze miał jakieś ale. Oczywiście, że nie zamierzałam iść z Ben'em do łóżka. Nie teraz, ewentualnie nigdy, nie pójdę z nim do łóżka.
Odwróciłam się na pięcie, kierując się do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi.
-Co się stało?
-Jadę jutro do Nowego Jorku.-burknęłam, uspokajając oddech. Było mi tak potwornie źle z tym, że musiałam zostawiać chłopaka, który tyle dla mnie znaczy.
-Jak to? Zapomniałaś co mamy jutro?-wstał z łóżka podchodząc do mnie. Był zły i rozczarowany.
-Oczywiście, że nie.-przechyliłam lekko głowę w bok.-Możesz jechać z nami, ale będziesz w innym hotelu.-Ben zaśmiał się.-Przepraszam, ale mój tata ma obsesje na punkcie mnie z Tobą w jednym pokoju, a co dopiero w łóżku.-zmarszczyłam brwi, przyglądając się chłopakowi.
-Ty chyba sobie ze mnie kpisz?!-podniósł na mnie głos na co zwinęłam usta w cienką linijkę. Pierwszy raz podniósł na mnie głos, pierwszy i ostatni.
-Po pierwsze, nie podnoś na mnie głosu.-syknęłam.-Dobrze kurwa wiesz, że to nie moja wina!-teraz to ja podniosłam, głos. Nie miałam siły na tą rozmowę.
-No pewnie, przecież to wszystko to moja wina! Jesteś głupia myśląc, że pojadę z Wami, aby być sam w innym hotelu!
-Nie nazywaj mnie głupią!-krzyknęłam wymachując rękami, jakbym chciała odgonić od siebie stado os.
-Jak mam Cię tak nie nazywać, kiedy taka jest prawda! Jesteś idiotką Rita.-serce mnie zakuło słysząc jego słowa. Oddychałam mocno, chcąc nie wybuchnąć płaczem.
-Wyjdź stąd.-warknęłam, jednak chłopak nadal stał w miejscu.
-Nie.
-Wypierdalaj Ben, albo zawołam Ojca!-nie pamiętam, abyśmy kiedykolwiek mówili sobie tyle złych rzeczy, zresztą nie pamiętam, żebyśmy się tak ostro kiedykolwiek pokłóciły.
-Tak? Dobrze, żegnam.-powiedział, i wyszedł trzaskając drzwiami.
Byłam wściekła i miałam ochotę rozwalić wszystko dookoła, krew w moich żyła buzowała a ja wiedziałam, że skok ciśnienia może skończyć się niezbyt ciekawie.
Wyszłam z pokoju po jakiś dziesięciu minutach, kierując się do salonu w, którym pewnie przebywał mój tata.
Nie myliłam się, siedział wraz z Jay i Lottie. Byłam wkurwiona widząc ich razem i to wkurwiło mnie bardziej. Jak on śmiał siedzieć tutaj z nimi i nawet mnie nie zawołać?
Głowa bolała mnie od wiązanki wyzwisk, którymi chciałam go obdarować.
Stanęłam w progu salonu przyglądając się jak oglądają jakiś chory film, nawet nie reagując na moją osobę.
Podeszłam szybkim krokiem do telewizora zasłaniając go.
-Czy możesz choć raz, kurwa raz zwrócić na mnie uwagę?!-pierwszy raz wyklęłam do taty, ale jestem tak potwornie zła.
Mężczyzna spojrzał na mnie marszcząc brwi, dłonie Jay ściskały jego dłoń, która była o wiele większa, a Lottie po prostu się przyglądała.
-Rita uspokój się.-Jay zwróciła się do mnie, ale popełniła ogromny błąd.
-Nie mów mi do cholery co mam robić!-krzyknęłam.
-Natychmiast masz się uspokoić!-Ojciec krzyknął, i chciał wstać, jednak Jay nadal go uspokajała.
-Bo co? Wyrzucisz mnie znowu z domu? Śmiało zrób to, a Cię zniszczę!-zagroziłam i sama nie wiem dlaczego.
-Rita kurwa uspokój się!-krzyknął wstając, na co Jay mu zawtórowała.
-Pieprz się.-skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc jak jego szczęka się zarysowała.-Żałuje, że Cię wtedy nie zabili, nie musiałabym przynajmniej patrzeć jak wolisz obce osoby od córki, która straciła matę a Ty pieprzoną żonę!-splunęłam w jego stronę, a łzy sączyły się po moich policzkach. Lottie patrzyła zszokowana a ja sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Byłam tak potwornie zła.
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Śmiało.-było mu przykro, ale jestem w takim stanie, że mnie to nie obchodzi.
-Dlaczego musiała odejść ona a nie Ty? Mama nigdy nie byłaby taką szmatą, jakim Ty jesteś skurwielem. Nienawidzę Cię słyszysz?! Nienawidzę! Nigdy Cię dla mnie nie ma, nie rozmawiasz ze mną! Traktujesz mnie jak powietrze, dlatego chciałabym, żebyś umarł! Chciałabym, żeby Ciebie tu nie było, bo przez Ciebie ciągle jest mi źle, bo myślę, że to moja wina, że mnie nienawidzisz, wiem, że chcesz abym znikła z Waszego życia, ale nie mogę bo nie mam nikogo! Nie mam mamy, babci, dziadka, a tym bardziej Ojca!-płakałam krztusząc się łzami, mój krzyk rozrywał powietrze, a on po prostu stał. Jay zakryła dłonią usta, jakby nie wierzyła w to co mówię, ale ja chciałam powiedzieć to od tak dawna.
Patrzyłam na jego twarz i widziałam łzy, ale nie były one tak obfite jak moje. Czułam jak coś rozrywa mi dusze, a każda łza piekła, nie mogłam złapać oddechu, czułam, że zaczynam wracać do momentu w, którym było mi źle.
-Rita..-Jay powiedziała, ledwo łapiąc oddech.
-To też Twoja wina słyszysz?! Przez Ciebie on stał się inny, przez Ciebie, dlaczego musiałaś się wpieprzyć w nasze życie?! Nikt Cię do niego nie zapraszał!
-Rita uspokój się!-Lottie krzyknęła stając przez mamą!
-Bo co?-zaśmiałam się ścierając łzy, która i tak za chwilę znowu się pojawiły.-Pójdziesz na cmentarz i zabierzesz mi mamę tak jak zabrałaś Ojca?-krzyknęłam głośno, po czym wyszłam z salonu, założyłam buty, kurtkę i wyszłam z domu.
Zimne powietrze musnęło w moją twarz, cóż pomimo, że był luty nadal było strasznie zimno, a ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam słońce.
Skierowałam się do baru w, którym pracowała Alex, musiałam z nią porozmawiać. Weszłam do środka, ciesząc się z wybuchu ciepła. Podeszłam do baru za, którym zastałam dziewczynę. Ciągle się dziwie, że Alex chce pracować, cholera ona ma kupe kasy.
-Cześć Rita, wszystko okej?-spytała, przyglądając się mojej zapłakanej twarz.
-Tak, płacze ze szczęścia.-odparłam uszczypliwie, prosząc ją o piwo, i dopiero zauważając , że Alex zrobiła się na rudo.
-Louis do mnie dzwonił, mówił o Twojej ciekawej rozmowie z Ojcem, Jay i Lottie.-dziewczyna podała mi trunek, który od razu zaczęłam pić.
-Pierwszy raz gadałam w taki sposób.-spuściłam wzrok. Tomlinson do niej dzwonił? Dlaczego nie zadzwonił do mnie?
-Ponoć nazwałaś go skurwielem.-Alex zaśmiała się głęboko, na co jej zawtórowałam.
-Żeby tylko..
-Louis był nieźle wkurwiony Rita.
-Nie wiem, nie gadałam z nim, ani z żadnym z chłopaków dwa miesiące.
-Sporo.-spojrzała na mnie z współczuciem.-Masz ochotę przyjść do mnie? Napijemy się czegoś, a później odwiozę Cię do domu.
-Miałam Cię poprosić o nocleg.-uśmiechnęłam się do niej. Nie pamiętam, kiedy rozmawiałam z nią tak długo.-Jedź ze mną jutro do Nowego Jorku. Wiem, że Ojciec nie zostawi mnie w domu, a sama tam nie pojadę.-Alex klasnęła w dłonie, piszcząc i zgadzając się od razu, jednak przestała słysząc dzwonek telefonu.
-To Louis.-odebrała telefon, przyglądając się mi cały czas.-Hej Lou.-zaćwierkotała na co wywróciłam oczami.-Tak, jest ze mną.-zmarszczyłam brwi, wiedząc, że chłopcy wiedząc o wszystkim, ale szczerze miałam to gdzieś. Olewali mnie całe dwa miesiące, więc czemu ja mam się przejmować?-To niepotrzebne Louis, daj spokój, dobrze wiesz, że mówisz pod wpływem emocji, Louis nie zachowuj się jak dzieciak, Lou? halo?!.-spojrzała na wyświetlacz.-Skurwysyn się rozłączył.
-Co chciał?
-Powiedzieć, że właśnie jest w drodze do Londynu.-otworzyłam szeroko oczy, byłam w cholernym szoku.
-Możemy już iść do Ciebie? Ten debil pewnie niedługo przyjedzie, a ja nie chce go widzieć.-spuściłam wzrok dopijając resztki piwa.
-Pewnie.-uśmiechnęła się ciepło-Zaraz wracam.-wyszła na zaplecze zostawiając mnie samą.
Nie sądziłam, że ten dzień może być aż tak beznadziejny.
-Czego się napijesz? Wina, piwa?-Alex jak prawdziwa gospodyni krzątała się po kuchni. Był to dość niecodzienny widok.
-Nie pierdol Alex, daj wódkę.-mruknęłam siadając na kanapie.-Od razu mówię, żebyś nie wpuszczała tu Louis'a.-zwróciłam się w jej stronę.
-Jak chcesz, ale wydaje mi się, że musicie pogadać.-odpowiedziała, przychodząc do salonu z butelką wódki, dwiema szklankami, dwoma kieliszkami i sokiem. Cholera jak ona to robi?
-To Ci się tylko wydaje, a teraz po prostu nalej.-uśmiechnęłam się do niej ciepło, wypijając pierwszy kieliszek, potem drugi, trzeci, ósmy, dwunasty, piętnasty.
Zaśmiałam się jak głupia tracąc kontrole nad ciałem. Byłam pijana i nagle czułam się dobrze, wszystko mnie śmieszyło i nic nie zaprzątało mojej głowy.
Alex wypiła tylko z dziesięć mówiąc, że więcej nie da rady, to było śmieszne.
-Rita, chodź spać co?-ruda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, jednak ja pokiwałam przecząco głową.
Chciałam już coś dodać, jednak pukanie do drzwi i zezłoszczony głos Louis'a przeszkodził mi w tym.
-Cholera gaś światło!.-krzyknęłam śmiejąc się cały czas. Alex jak najszybciej wykonała moją prośbę, i teraz razem śmiałyśmy się na kanapie.
-Alex otwieraj te pieprzone drzwi!-krzyknął, a ja nie mogąc wytrzymać wybuchłam tak głośnym śmiechem, wręcz porównywalnym do śmiechu hieny. Alex ponowiła mój ruch i teraz obie śmiałyśmy się z nie wiadomo czego.-Jeśli Ty ich nie otworzysz to kurwa ja to zrobię!-dodał szarpiąc klamkę.
-Dupa, dupa, dupa, Ty gówno możesz.-fuknęłam, ocierając łzy śmiechu.-Alex dzwoń na policję i powiedz, że jakiś psychol, z One Direction wali do Twoich drzwi. Powiedz, że boisz się, że zacznie śpiewać.-wybuchnęłam ponownie śmiechem.-Muszę siusiu.-wstałam z kanapy, kierując się do łazienki na dole, gdyż na górę nie dałabym rady wejść.
Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki, po czym wykonałam czynność fizjologiczną. Wyszłam z toalety i momentalnie wytrzeźwiałam widząc wkurwionego Louis'a z Zayn'em na środku salonu, Alex stała zdziwiona.
-Nie mam pojęcia jak oni tu weszli.-burknęła, a Louis zamachał kluczami. Stałam w miejscu przyglądając się uważnie. Louis wyglądał seksownie z lekkim zarostem, za to Zayn'owi urosły włosy, które miał związane w bobka a na głowie miał opaskę. Okej wyglądał ostro.
-Masz prze je ba ne Rita.-zmarszczyłam brwi słysząc jego bełkot. W moim żołądku, zbyt duża ilość alkoholu, chciała ponownie ujrzeć światło dzienne. Zakryłam usta dłonią, wbiegając do kibla, po czym obdarowałam sedes swoją zawartością.
Kiedy wszystko ze mnie wyszło opłukałam twarz, kładąc na palec dużą ilość pasty, którą władowałam do buzi.
Czując się lepiej i bardziej trzeźwo, skierowałam się w stronę schodów. Chciałam uniknąć z nimi rozmowy. Cholera nie było ich dwa miesiące, zero telefonów, zero wiadomości nic, więc niech się jebią.
-Wracaj tu do cholery!-krzyknął Tomlinson stojąc przed schodami.
-Nie mów mi do cholery co mam robić!-splunęłam wbiegając na schody, słyszałam jednak, że Lou biegnie za mną. Jak gazela, wbiegłam do pokoju i chciałam zamknąć drzwi, ale ciało Louis'a było już za drzwiami, chwilę później leżałam na łóżku, moje nadgarstki były nad moją głową, trzymane przez tego debila. Jego nogi były po obu stronach mojego ciała. Nie mogłam się ruszyć.
-Nie dotykaj mnie słyszysz? Puść mnie, nie chce Cię znać, odwal się ode mnie!-krzyczałam szarpiąc się. A Louis tylko mnie trzymał, nie mówił nic.
-Tęskniłem za Tobą.-spojrzałam w jego oczy, nie mogąc uwierzyć, że śmiał to powiedzieć.
-Nie chce tego słyszeć!-palnęłam odwracając wzrok. Nie miałam już siły na walkę.
-Myślałem, że temat wyzwisk już omawialiśmy.-burknął a ja milczałam. Głupia Jay.-Przyjaźnimy się Rita, więc pogadaj ze mną.-na jego słowa, wybuchłam śmiechem.
-Nie Lou, my się przyjaźniliśmy.-poprawiłam. Chłopak puścił moje ręce, na co poprawiłam się na pozycję siedzącą.
-Co?
-Dwa miesiące! Tyle czasu mój "przyjacielu"-zrobiłam cudzysłów w powietrzu-się nie odzywałeś.-A kiedy ja mam wszystko ułożone od nowa, mam chłopaka, mam znajomych, to słyszę, że jadę do Was do Nowego Jorku. Pieprze to wiesz?
-Masz chłopaka?-zmarszczył brwi, spoglądając na mnie.
-Nie interesuj się.
-Kiedy Ty sama o tym wspomniałaś.
-Powiedziałam, żebyś się nie interesował!-spuściłam wzrok.-Bardzo Cię potrzebowałam, każdego z Was, ale Wy zapomnieliście.-spojrzałam na jego zmartwiony wyraz twarz.
-To nie prawda?
-To czemu nie dzwoniłeś?
-Nie wiem Rita, cholera!-krzyknął, podchodząc bliżej mnie.
-Ale ja wiem, że nie chce Was znać, było mi o wiele lepiej, kiedy nie musiałam myśleć o tym czy któryś z Was choć raz o mnie wspomniał.-patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że ma 23 lata. Przecież to nadal dzieciak.
-To, że nie dzwoniliśmy nie oznacza, że nie rozmawialiśmy, zrozum, że trasa, koncerty, fani to naprawdę dużo.
-Nie interesuje mnie to.-fuknęłam.-Po co przyjechaliście? Powiedz szczerze, że gdyby nie fakt, że pokłóciłam się z nimi, nie byłbyś teraz tutaj.
-To prawda, ale jestem bo martwię się.
-Kiedy ja nie potrzebuję Twojego zamartwiania się mną.
-Jak wolisz. Dwóch ochroniarzy pojechało po mamę, Twojego tatę i moje siostry, my mamy zabrać Ciebie.-skrzywiłam się.
-Nie jadę nigdzie.
-Musisz mieć takie fochy Rita? Nic wielkiego się nie stało.-dodał. Miał racje, dlaczego mam nie jechać do Nowego Jorku? Przecież nie muszę z nimi być a ja się zabawie.
-Dobra, ale Alex jedzie ze mną.
-Zgoda.-uśmiechnął się lekko, ale ja nadal pozostałam nieugięta.-Twoje cichy są w samochodzie, Alex już się spakowała. -skinęłam głową, wstając z łóżka i kierując się do salonu gdzie ruda gadała z Zayn'em.
-No to w drogę.-Mulat spojrzał na mnie z nadzieją, na jakieś przywitanie, jednak obdarowałam go obojętnością.
Wyszłam z domu wchodząc do limuzyny, i wiedziałam, że to wszystko to kłopoty.
~~*~~
Dodaję rozdział! :D
Jej przepraszam za długą przerwę, ale dużo się działo.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba:)
Liczę na Wasze oponie, bo są ważne.
Przepraszam jeszcze raz!
Kocham Was mocno!
Czas naprawdę szybko zleciał, przynosząc ulgę. Po wyjeździe chłopców poznałam chłopaka o imieniu Ben, był naprawdę sympatyczny i uroczy. Spotykaliśmy się codziennie jednak dopiero po miesiącu poprosił mnie o chodzenie. Zgodziłam się. Czułam się przy nim po prostu dobrze i mogę szczerze powiedzieć, że naprawdę się zakochałam.
Z Alex nie utrzymuję kontaktu stałego, może czasami powiemy sobie cześć, albo zapytam się jej jak się ma. Tylko tyle.
Moje kontakty z Jay znacznie się poprawiły, a ja nabrałam do niej szacunku. Tata po operacji czuję się lepiej, i nasze kontakty również się poprawiły a nawet raz we dwoje byliśmy razem z na cmentarzu u mamy.
Czułam się wspaniale bo w końcu byłam szczęśliwa.
-Rita Ben przyszedł.-ciepły głos Jay, sprowadził mnie na ziemie. Wyszłam z salonu kierując się w stronę małego ganeczka, gdzie ujrzałam zdejmującego buty Ben'a. Chłopak był naprawdę przystojny i miał równe 20 lat. Miał blond włosy podniesione do góry i zawsze, kiedy ich dotykałam przypominał mi się Niall, miał piękne morskie oczy, które mogę porównać do oczu Louis'a. Jego skóra zawsze była brązowa co przypominało mi Zayn'a, i te przeklęte dołeczki, które miał Harry, on również posiadał. Poza tym był tak cholernie wyrozumiały i zawsze uśmiechnięty jak Liam. Cokolwiek by nie zrobił, zawsze przypominał mi któregoś z chłopców.
-Cześć kochanie.-mruknął kładąc obie dłonie na moich biodrach, całując lekko moje usta.
-Miałeś być godzinę temu.-strzepałam jego ręce, wchodząc na górę do pokoju.
-Przepraszam ale Natasha chciała, żebym pomógł jej naprawić komputer.-wywróciłam oczami słysząc imię ten szmaty. Zawsze kiedy Ben się spóźniał był z nią. I gdyby nie fakt, że ta dziwka ma chłopaka już dawno oderwałabym jej łeb.
-Serio Ben? Znowu jej się zepsuł?-mruknęłam stając naprzeciwko blondyna.
-Uwielbiam kiedy jesteś zazdrosna.-chłopak przyparł moje ciało do ściany i naparł na mnie swoimi ustami. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej łapczywi i intymny. Czułam jak mój brzuch zaczyna napełniać stado motylków.
Wplotłam ręce we włosy Ben'a i lekko pociągnęłam wiedząc, że chłopak to lubi
"Tak jak Harry"
Westchnęłam chcąc odpędzić myśli o Harrym i tak się stało, jednak przeszkodą okazało się pukanie do drzwi.
-To już drugi raz.-głos blondyna pełny wyrzutów i złości obił się o moje uszy. Zmarszczyłam brwi lekko klepiąc jego klatkę piersiową, po czym otworzyłam drzwi w których stanął tata.
-Dzień Dobry.-krzyknął Ben, siadając na łóżku. Spojrzałam na Ojca.
-Dzień Dobry.-burknął nie kryjąc tego, że nie lubi chłopaka.
-Wyjdźmy na korytarz tato.-mruknęłam wychodząc, zamykając za nami drzwi.-Co się stało?
-Chłopcy mieli wyrzuty, że nie kontaktowali się z nami dlatego jutro przyjeżdża limuzyna i zabiera nas do Nowego Jorku gdzie będzie koncert.-moje oczy rozszerzyły się dość niewymiarowo, a oddech zapadł się.
-Co? Tato mam jutro 3 rocznice z Ben'em, nie dam rady nigdzie jech..
-Jutro punkt 10 Rita.-warknął stanowczo prostując się jak struna, po czym odszedł.
Byłam zdenerwowana i najchętniej chciałam mu przywalić prosto w nos. Co miałam powiedzieć Ben'owi? Że nie dam rady iść na naszą 3 miesięcznice? Wiedziałam, że przygotował coś niezwykłego, dlatego było mi po prostu wstyd.
Wpadając na pewien pomysł, zaczęłam biec za tatą.
-Tato.-zatrzymałam go. Mężczyzna odwrócił się do mnie lekko zaciekawiony.-Może Ben jechać z nami?-otworzyłam szerzej oczy, jakbym chciała aby mi wypadły, nie chcąc patrzeć więcej na twarz mojego Ojca.
-Pod jednym warunkiem.-uśmiechnęłam się, podnosząc brwi.-Ma osobny pokój w osobnym hotelu.-chyba się przesłyszałam. Zaśmiałam się gorliwie, nie wierząc w to co słyszę.
-Kpisz sobie ze mnie?
-Nie, oczywiście, że nie.-podniósł ręce w geście zwycięstwa.-Wiem co chodzi temu dupkowi po głowie Rita i nie pozwolę, aby spał niedaleko Ciebie. Masz wybór.-dodał i odszedł.
Byłam oburzona, ten człowiek zawsze miał jakieś ale. Oczywiście, że nie zamierzałam iść z Ben'em do łóżka. Nie teraz, ewentualnie nigdy, nie pójdę z nim do łóżka.
Odwróciłam się na pięcie, kierując się do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi.
-Co się stało?
-Jadę jutro do Nowego Jorku.-burknęłam, uspokajając oddech. Było mi tak potwornie źle z tym, że musiałam zostawiać chłopaka, który tyle dla mnie znaczy.
-Jak to? Zapomniałaś co mamy jutro?-wstał z łóżka podchodząc do mnie. Był zły i rozczarowany.
-Oczywiście, że nie.-przechyliłam lekko głowę w bok.-Możesz jechać z nami, ale będziesz w innym hotelu.-Ben zaśmiał się.-Przepraszam, ale mój tata ma obsesje na punkcie mnie z Tobą w jednym pokoju, a co dopiero w łóżku.-zmarszczyłam brwi, przyglądając się chłopakowi.
-Ty chyba sobie ze mnie kpisz?!-podniósł na mnie głos na co zwinęłam usta w cienką linijkę. Pierwszy raz podniósł na mnie głos, pierwszy i ostatni.
-Po pierwsze, nie podnoś na mnie głosu.-syknęłam.-Dobrze kurwa wiesz, że to nie moja wina!-teraz to ja podniosłam, głos. Nie miałam siły na tą rozmowę.
-No pewnie, przecież to wszystko to moja wina! Jesteś głupia myśląc, że pojadę z Wami, aby być sam w innym hotelu!
-Nie nazywaj mnie głupią!-krzyknęłam wymachując rękami, jakbym chciała odgonić od siebie stado os.
-Jak mam Cię tak nie nazywać, kiedy taka jest prawda! Jesteś idiotką Rita.-serce mnie zakuło słysząc jego słowa. Oddychałam mocno, chcąc nie wybuchnąć płaczem.
-Wyjdź stąd.-warknęłam, jednak chłopak nadal stał w miejscu.
-Nie.
-Wypierdalaj Ben, albo zawołam Ojca!-nie pamiętam, abyśmy kiedykolwiek mówili sobie tyle złych rzeczy, zresztą nie pamiętam, żebyśmy się tak ostro kiedykolwiek pokłóciły.
-Tak? Dobrze, żegnam.-powiedział, i wyszedł trzaskając drzwiami.
Byłam wściekła i miałam ochotę rozwalić wszystko dookoła, krew w moich żyła buzowała a ja wiedziałam, że skok ciśnienia może skończyć się niezbyt ciekawie.
Wyszłam z pokoju po jakiś dziesięciu minutach, kierując się do salonu w, którym pewnie przebywał mój tata.
Nie myliłam się, siedział wraz z Jay i Lottie. Byłam wkurwiona widząc ich razem i to wkurwiło mnie bardziej. Jak on śmiał siedzieć tutaj z nimi i nawet mnie nie zawołać?
Głowa bolała mnie od wiązanki wyzwisk, którymi chciałam go obdarować.
Stanęłam w progu salonu przyglądając się jak oglądają jakiś chory film, nawet nie reagując na moją osobę.
Podeszłam szybkim krokiem do telewizora zasłaniając go.
-Czy możesz choć raz, kurwa raz zwrócić na mnie uwagę?!-pierwszy raz wyklęłam do taty, ale jestem tak potwornie zła.
Mężczyzna spojrzał na mnie marszcząc brwi, dłonie Jay ściskały jego dłoń, która była o wiele większa, a Lottie po prostu się przyglądała.
-Rita uspokój się.-Jay zwróciła się do mnie, ale popełniła ogromny błąd.
-Nie mów mi do cholery co mam robić!-krzyknęłam.
-Natychmiast masz się uspokoić!-Ojciec krzyknął, i chciał wstać, jednak Jay nadal go uspokajała.
-Bo co? Wyrzucisz mnie znowu z domu? Śmiało zrób to, a Cię zniszczę!-zagroziłam i sama nie wiem dlaczego.
-Rita kurwa uspokój się!-krzyknął wstając, na co Jay mu zawtórowała.
-Pieprz się.-skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc jak jego szczęka się zarysowała.-Żałuje, że Cię wtedy nie zabili, nie musiałabym przynajmniej patrzeć jak wolisz obce osoby od córki, która straciła matę a Ty pieprzoną żonę!-splunęłam w jego stronę, a łzy sączyły się po moich policzkach. Lottie patrzyła zszokowana a ja sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Byłam tak potwornie zła.
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Śmiało.-było mu przykro, ale jestem w takim stanie, że mnie to nie obchodzi.
-Dlaczego musiała odejść ona a nie Ty? Mama nigdy nie byłaby taką szmatą, jakim Ty jesteś skurwielem. Nienawidzę Cię słyszysz?! Nienawidzę! Nigdy Cię dla mnie nie ma, nie rozmawiasz ze mną! Traktujesz mnie jak powietrze, dlatego chciałabym, żebyś umarł! Chciałabym, żeby Ciebie tu nie było, bo przez Ciebie ciągle jest mi źle, bo myślę, że to moja wina, że mnie nienawidzisz, wiem, że chcesz abym znikła z Waszego życia, ale nie mogę bo nie mam nikogo! Nie mam mamy, babci, dziadka, a tym bardziej Ojca!-płakałam krztusząc się łzami, mój krzyk rozrywał powietrze, a on po prostu stał. Jay zakryła dłonią usta, jakby nie wierzyła w to co mówię, ale ja chciałam powiedzieć to od tak dawna.
Patrzyłam na jego twarz i widziałam łzy, ale nie były one tak obfite jak moje. Czułam jak coś rozrywa mi dusze, a każda łza piekła, nie mogłam złapać oddechu, czułam, że zaczynam wracać do momentu w, którym było mi źle.
-Rita..-Jay powiedziała, ledwo łapiąc oddech.
-To też Twoja wina słyszysz?! Przez Ciebie on stał się inny, przez Ciebie, dlaczego musiałaś się wpieprzyć w nasze życie?! Nikt Cię do niego nie zapraszał!
-Rita uspokój się!-Lottie krzyknęła stając przez mamą!
-Bo co?-zaśmiałam się ścierając łzy, która i tak za chwilę znowu się pojawiły.-Pójdziesz na cmentarz i zabierzesz mi mamę tak jak zabrałaś Ojca?-krzyknęłam głośno, po czym wyszłam z salonu, założyłam buty, kurtkę i wyszłam z domu.
Zimne powietrze musnęło w moją twarz, cóż pomimo, że był luty nadal było strasznie zimno, a ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam słońce.
Skierowałam się do baru w, którym pracowała Alex, musiałam z nią porozmawiać. Weszłam do środka, ciesząc się z wybuchu ciepła. Podeszłam do baru za, którym zastałam dziewczynę. Ciągle się dziwie, że Alex chce pracować, cholera ona ma kupe kasy.
-Cześć Rita, wszystko okej?-spytała, przyglądając się mojej zapłakanej twarz.
-Tak, płacze ze szczęścia.-odparłam uszczypliwie, prosząc ją o piwo, i dopiero zauważając , że Alex zrobiła się na rudo.
-Louis do mnie dzwonił, mówił o Twojej ciekawej rozmowie z Ojcem, Jay i Lottie.-dziewczyna podała mi trunek, który od razu zaczęłam pić.
-Pierwszy raz gadałam w taki sposób.-spuściłam wzrok. Tomlinson do niej dzwonił? Dlaczego nie zadzwonił do mnie?
-Ponoć nazwałaś go skurwielem.-Alex zaśmiała się głęboko, na co jej zawtórowałam.
-Żeby tylko..
-Louis był nieźle wkurwiony Rita.
-Nie wiem, nie gadałam z nim, ani z żadnym z chłopaków dwa miesiące.
-Sporo.-spojrzała na mnie z współczuciem.-Masz ochotę przyjść do mnie? Napijemy się czegoś, a później odwiozę Cię do domu.
-Miałam Cię poprosić o nocleg.-uśmiechnęłam się do niej. Nie pamiętam, kiedy rozmawiałam z nią tak długo.-Jedź ze mną jutro do Nowego Jorku. Wiem, że Ojciec nie zostawi mnie w domu, a sama tam nie pojadę.-Alex klasnęła w dłonie, piszcząc i zgadzając się od razu, jednak przestała słysząc dzwonek telefonu.
-To Louis.-odebrała telefon, przyglądając się mi cały czas.-Hej Lou.-zaćwierkotała na co wywróciłam oczami.-Tak, jest ze mną.-zmarszczyłam brwi, wiedząc, że chłopcy wiedząc o wszystkim, ale szczerze miałam to gdzieś. Olewali mnie całe dwa miesiące, więc czemu ja mam się przejmować?-To niepotrzebne Louis, daj spokój, dobrze wiesz, że mówisz pod wpływem emocji, Louis nie zachowuj się jak dzieciak, Lou? halo?!.-spojrzała na wyświetlacz.-Skurwysyn się rozłączył.
-Co chciał?
-Powiedzieć, że właśnie jest w drodze do Londynu.-otworzyłam szeroko oczy, byłam w cholernym szoku.
-Możemy już iść do Ciebie? Ten debil pewnie niedługo przyjedzie, a ja nie chce go widzieć.-spuściłam wzrok dopijając resztki piwa.
-Pewnie.-uśmiechnęła się ciepło-Zaraz wracam.-wyszła na zaplecze zostawiając mnie samą.
Nie sądziłam, że ten dzień może być aż tak beznadziejny.
-Czego się napijesz? Wina, piwa?-Alex jak prawdziwa gospodyni krzątała się po kuchni. Był to dość niecodzienny widok.
-Nie pierdol Alex, daj wódkę.-mruknęłam siadając na kanapie.-Od razu mówię, żebyś nie wpuszczała tu Louis'a.-zwróciłam się w jej stronę.
-Jak chcesz, ale wydaje mi się, że musicie pogadać.-odpowiedziała, przychodząc do salonu z butelką wódki, dwiema szklankami, dwoma kieliszkami i sokiem. Cholera jak ona to robi?
-To Ci się tylko wydaje, a teraz po prostu nalej.-uśmiechnęłam się do niej ciepło, wypijając pierwszy kieliszek, potem drugi, trzeci, ósmy, dwunasty, piętnasty.
Zaśmiałam się jak głupia tracąc kontrole nad ciałem. Byłam pijana i nagle czułam się dobrze, wszystko mnie śmieszyło i nic nie zaprzątało mojej głowy.
Alex wypiła tylko z dziesięć mówiąc, że więcej nie da rady, to było śmieszne.
-Rita, chodź spać co?-ruda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, jednak ja pokiwałam przecząco głową.
Chciałam już coś dodać, jednak pukanie do drzwi i zezłoszczony głos Louis'a przeszkodził mi w tym.
-Cholera gaś światło!.-krzyknęłam śmiejąc się cały czas. Alex jak najszybciej wykonała moją prośbę, i teraz razem śmiałyśmy się na kanapie.
-Alex otwieraj te pieprzone drzwi!-krzyknął, a ja nie mogąc wytrzymać wybuchłam tak głośnym śmiechem, wręcz porównywalnym do śmiechu hieny. Alex ponowiła mój ruch i teraz obie śmiałyśmy się z nie wiadomo czego.-Jeśli Ty ich nie otworzysz to kurwa ja to zrobię!-dodał szarpiąc klamkę.
-Dupa, dupa, dupa, Ty gówno możesz.-fuknęłam, ocierając łzy śmiechu.-Alex dzwoń na policję i powiedz, że jakiś psychol, z One Direction wali do Twoich drzwi. Powiedz, że boisz się, że zacznie śpiewać.-wybuchnęłam ponownie śmiechem.-Muszę siusiu.-wstałam z kanapy, kierując się do łazienki na dole, gdyż na górę nie dałabym rady wejść.
Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki, po czym wykonałam czynność fizjologiczną. Wyszłam z toalety i momentalnie wytrzeźwiałam widząc wkurwionego Louis'a z Zayn'em na środku salonu, Alex stała zdziwiona.
-Nie mam pojęcia jak oni tu weszli.-burknęła, a Louis zamachał kluczami. Stałam w miejscu przyglądając się uważnie. Louis wyglądał seksownie z lekkim zarostem, za to Zayn'owi urosły włosy, które miał związane w bobka a na głowie miał opaskę. Okej wyglądał ostro.
-Masz prze je ba ne Rita.-zmarszczyłam brwi słysząc jego bełkot. W moim żołądku, zbyt duża ilość alkoholu, chciała ponownie ujrzeć światło dzienne. Zakryłam usta dłonią, wbiegając do kibla, po czym obdarowałam sedes swoją zawartością.
Kiedy wszystko ze mnie wyszło opłukałam twarz, kładąc na palec dużą ilość pasty, którą władowałam do buzi.
Czując się lepiej i bardziej trzeźwo, skierowałam się w stronę schodów. Chciałam uniknąć z nimi rozmowy. Cholera nie było ich dwa miesiące, zero telefonów, zero wiadomości nic, więc niech się jebią.
-Wracaj tu do cholery!-krzyknął Tomlinson stojąc przed schodami.
-Nie mów mi do cholery co mam robić!-splunęłam wbiegając na schody, słyszałam jednak, że Lou biegnie za mną. Jak gazela, wbiegłam do pokoju i chciałam zamknąć drzwi, ale ciało Louis'a było już za drzwiami, chwilę później leżałam na łóżku, moje nadgarstki były nad moją głową, trzymane przez tego debila. Jego nogi były po obu stronach mojego ciała. Nie mogłam się ruszyć.
-Nie dotykaj mnie słyszysz? Puść mnie, nie chce Cię znać, odwal się ode mnie!-krzyczałam szarpiąc się. A Louis tylko mnie trzymał, nie mówił nic.
-Tęskniłem za Tobą.-spojrzałam w jego oczy, nie mogąc uwierzyć, że śmiał to powiedzieć.
-Nie chce tego słyszeć!-palnęłam odwracając wzrok. Nie miałam już siły na walkę.
-Myślałem, że temat wyzwisk już omawialiśmy.-burknął a ja milczałam. Głupia Jay.-Przyjaźnimy się Rita, więc pogadaj ze mną.-na jego słowa, wybuchłam śmiechem.
-Nie Lou, my się przyjaźniliśmy.-poprawiłam. Chłopak puścił moje ręce, na co poprawiłam się na pozycję siedzącą.
-Co?
-Dwa miesiące! Tyle czasu mój "przyjacielu"-zrobiłam cudzysłów w powietrzu-się nie odzywałeś.-A kiedy ja mam wszystko ułożone od nowa, mam chłopaka, mam znajomych, to słyszę, że jadę do Was do Nowego Jorku. Pieprze to wiesz?
-Masz chłopaka?-zmarszczył brwi, spoglądając na mnie.
-Nie interesuj się.
-Kiedy Ty sama o tym wspomniałaś.
-Powiedziałam, żebyś się nie interesował!-spuściłam wzrok.-Bardzo Cię potrzebowałam, każdego z Was, ale Wy zapomnieliście.-spojrzałam na jego zmartwiony wyraz twarz.
-To nie prawda?
-To czemu nie dzwoniłeś?
-Nie wiem Rita, cholera!-krzyknął, podchodząc bliżej mnie.
-Ale ja wiem, że nie chce Was znać, było mi o wiele lepiej, kiedy nie musiałam myśleć o tym czy któryś z Was choć raz o mnie wspomniał.-patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że ma 23 lata. Przecież to nadal dzieciak.
-To, że nie dzwoniliśmy nie oznacza, że nie rozmawialiśmy, zrozum, że trasa, koncerty, fani to naprawdę dużo.
-Nie interesuje mnie to.-fuknęłam.-Po co przyjechaliście? Powiedz szczerze, że gdyby nie fakt, że pokłóciłam się z nimi, nie byłbyś teraz tutaj.
-To prawda, ale jestem bo martwię się.
-Kiedy ja nie potrzebuję Twojego zamartwiania się mną.
-Jak wolisz. Dwóch ochroniarzy pojechało po mamę, Twojego tatę i moje siostry, my mamy zabrać Ciebie.-skrzywiłam się.
-Nie jadę nigdzie.
-Musisz mieć takie fochy Rita? Nic wielkiego się nie stało.-dodał. Miał racje, dlaczego mam nie jechać do Nowego Jorku? Przecież nie muszę z nimi być a ja się zabawie.
-Dobra, ale Alex jedzie ze mną.
-Zgoda.-uśmiechnął się lekko, ale ja nadal pozostałam nieugięta.-Twoje cichy są w samochodzie, Alex już się spakowała. -skinęłam głową, wstając z łóżka i kierując się do salonu gdzie ruda gadała z Zayn'em.
-No to w drogę.-Mulat spojrzał na mnie z nadzieją, na jakieś przywitanie, jednak obdarowałam go obojętnością.
Wyszłam z domu wchodząc do limuzyny, i wiedziałam, że to wszystko to kłopoty.
~~*~~
Dodaję rozdział! :D
Jej przepraszam za długą przerwę, ale dużo się działo.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba:)
Liczę na Wasze oponie, bo są ważne.
Przepraszam jeszcze raz!
Kocham Was mocno!
niedziela, 21 września 2014
Rozdział 22
-O, której przyjadą chłopcy?-zapytałam chcąc odgonić nieprzyjemną ciszę.
-Nie wiem, może koło dziewiętnastej.-odparł, nawet na mnie nie patrząc. Czułam się źle. Nigdy nie miałam styczności z sytuacjami takimi jak ta. One zawsze omijały mnie szerokim łukiem, a teraz wszystko się zmieszało.
"Chciałaś zainteresowania to masz" Odparło moje alter ego. Przygryzłam wargę, kładąc jeden talerz na drugim. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą, w końcu przez ostatnie dni tyle się stało i gdybym tylko mogła cofnąć czas...zrobiłabym to. Nie oczekiwałam od tych chłopców niczego, przysięgam niczego. Tak bardzo chciałam aby zniknęli z naszego życia, a teraz kocham ich wszystkich, a z jednym z nich zrobiłam najbardziej intymniejszą rzecz w moim życiu, mimo, że wiem co robił z Alex. Czuję się potwornie zagubiona, a najgorsze jest to, że na własne życzenie się w to wpakowałam.
Opłukałam ręce w niewielkim kranie, po czym poczłapałam w kierunku kanapy, na której siedział Harry. Chłopak udawał, że oglądał coś w telewizji, mimo iż pewnie nie znał tematyki. Usiadłam obok niego, i nie mówiąc nic po prostu patrzyłam na niego.
Wyglądał perfekcyjnie. Każda jego krostka, niedoskonałość była doskonała. To jak się uśmiecha, albo patrzy na mnie, zawsze sprawiał, że czułam się piękna i ważna.
Ale co by z nami było? Ten chłopak ma swój świat i swoje cele, ma fanów, którzy go kochają a ze mną nie będzie miał nic. Mówiłam na niego tyle złych rzeczy a mimo wszystko, on nadal jest ze mną. Zresztą nie tylko on. Każdy z chłopców.
-Nie chce, żebyś mnie nienawidził Harry.-szepnęłam. Moim zamiarem było po prostu powiedzieć to w myślach, ale nie wyszło.
-Nie, nienawidzę Cię, chociaż chciałbym. Byłoby o wiele prościej.-spojrzał na mnie. Mogłabym przysiąc, że w jego oczach widziałam łzy.
-Harry.-zaśmiałam się ciepło, przez co chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak namieszałeś mi w głowie, to wszystko jest piękne, i Ty jesteś piękny, a przy Tobie i ja się taka czuję.-uśmiechnęłam się chwytając dłoń bruneta.-To wszystko jest jak idealny sen z, którego człowiek nie chce się wybudzać, jednak ta bajka nie należy do mnie i Ty dobrze o tym wiesz.-delikatnie przejechałam po jego gładkiej skórze-Rozejrzyj się kolego. Ja za niedługo obchodzę dopiero siedemnaste urodziny, muszę się uczyć, znaleźć pracę, Ty nie musisz bo masz wszystko czego potrzebujesz.-spuściłam głowę, czując lekkie ukłucie zazdrości.-Może, kiedy skończę szkołę, może kiedyś Harry..
-Przecież możesz mieć chłopaka chodząc do szkoły.-zwrócił uwagę. Miał rację.
-Jak wyobrażasz sobie nasze wyjścia?Tysiące fanów, kilkaset facetów z aparatami, ochrona, a wyobrażasz sobie jak fajni się dowiedzą, że z Tobą chodzę? Że to ja jestem tajemniczą dziewczyną Styles'a? Przecież ja nie będę mogła nigdzie wyjść, tysiące wyzwisk, pisków, i tego wszystkiego.-przygryzłam wargę.-Ja tego nie potrzebuję i nie zniosłabym tego, co Ty musisz znosić na co dzień.-spojrzałam w jego zielone tęczówki, i jakby zaiskrzyło się w nich zrozumienie.
-Masz rację.-skinął głową, po czym wstał z kanapy. Spojrzał na mnie z góry, po chwili podając mi dłoń. Chwyciłam ją, stając na równi z chłopakiem.
-Przyjaźń?-zapytał uśmiechając się ciepło. Mimo, iż wiedziałam, że tak będzie lepiej, jakaś część mnie chciała spróbować. Może by wyszło?
Odgoniłam te myśli ściskając jego dłoń. Spojrzałam na niego i tak jakbym topiła się w nim. Czułam się zagubiona, jak nigdy. To wszystko przerastało całą mnie i naprawdę jedyne o czym marzyłam to, aby ktoś narysował mi rozwiązanie na kartce.
-Nie wierzę w to co teraz zrobię Styles!-warknęłam przybliżając się do niego. Delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego ust. Chłopak z początku nie reagował, jednak dosłownie po sekundzie, jego ciało naparło na moje, powodując, że z powrotem znalazłam się na kanapie, pod chłopakiem. Jego ręce w rozpaczy badały każdy skrawek mojego ciała, wiedząc, że już tego nie zrobi więcej.
-Jezu, tak bardzo będę tęsknił za Twoimi ustami.-zaskomlał kolejny raz składając na moich ustach pocałunek. Jego usta przeniosły się na szyję, lekko ją zasysając, później coraz mocniej i dopiero po chwili doszło do mnie, że chłopak zrobił mi malinkę.
-Kurwa Styles!-warknęłam spychając go z siebie. Zaśmiał się gardłowo, jakby nie widział w tym nic złego. Ponowiłam jego zachowanie ostatni raz całując jego różowe usta.
-No to od teraz. Przyjaźń.-zaśmiałam się siadając na kanapie.
-Przyjaźń.-chłopak usiadł koło mnie, jednak żadne z nas nie spojrzało na te drugie.
Przewróciłam oczami, kiedy poczułam rękę Harrego na swoim kolanie a później koło krocza.
Z impetem walnęłam w jego dłoń.
-Przyjaźń Harry! Bez macanek, bez pocałunków! Przyjaźń.-chłopak się zaśmiał, po czym położył głowę na moich nogach.
-Miziaj.-dodał. Przewróciłam oczami, zaczynając gładzić jego włosy.-Tego też mi będzie brakować.-zaskomlał zamykając oczy.
-Albo tego jak się uśmiechasz, albo tego jak na mnie krzyczysz..
-Możesz być pewny, że mój krzyk będziesz słyszał dość często.-zaśmiałam się lekko ciągnąc końcówki brązowych loków.
-Nie często bo jedziemy w trasę Rita.-chłopak zamknął oczy a ja wręcz odwrotnie. Chociaż.. Może właśnie tego było nam trzeba?
-To jak wrócicie. Nie ma pośpiechu.-uśmiechnęłam się w duchu.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, do czasu, kiedy z transu wybudziło nas donośne pukanie do drzwi.
-Otworzę.-uśmiechnęłam się, zrzucając głowę bruneta z kolan. Otworzyłam drzwi.
-Boże Rita jak ja się stęskniłem!-donośny Irlandzki akcent ogarnął moje uczy.
-Cześć mała.-później ciepły głos Liam'a
-A gdzie Zayn i Lou?-dopytałam.
-A co my CI nie wystarczamy?-zapytał Liam.
-Po prostu pytam.-odparłam przytulając się do boku blondyna.
-W domu. Nie chcemy robić zadymy.-klasnął w dłonie.-Zbierajcie się!-dodał blondyn. Wzięłam wszystkie rzeczy, po czym wyszłam z pokoju.
Chłopcy wypełnili dokumenty w recepcji, przy czym rozdając autografy.
-Masz załóż to.-spojrzałam w górę widząc czarnego mężczyznę podającego mi płaszcz, okulary i czapkę. Spojrzałam na niego przerażona.
-Fani są na zewnątrz-szepnął mi do ucha Niall. Skinęłam głową ubierając potrzebne rzeczy.
-Nienawidzę tego.-warknęłam do siebie, wychodząc z hotelu zaraz za ochronom.
Jedyne co byłam w stanie usłyszeć go ogarniające moje uszy krzyki dziewczyn. Złapałam dłoń ochroniarza przede mną, kiedy poczułam szarpnięcie za rękaw płaszczu.
-Bez dotykania proszę.-ochroniarz był spokojny, kiedy ja trzęsłam się jak galaretka.
Mimo próśb ochrony, dziewczyny zaczęły ciągnąc dosłownie mnie za każdą kończynę. Czułam się strasznie, wiedząc, że jeśli, któraś ściągnie mi czapkę czy okulary, będą wiedzieć kim jestem.
-Chodź szybciej.-ochroniarz pociągnął mnie mocno przed siebie, zasłaniając tył mojego ciała, kiedy drugi stanął przede mną. Wzięłam serię głębokich spokojnych oddechów, kiedy znalazłam się w samochodzie.
-Panowie pojadą teraz do studia, a ja Panienkę odwiozę do domu.-mężczyzna się uśmiechnął.
***
-Jak było w studiu?-zapytała Jay, przy kolacji do, której przysiedli wszyscy.
-Spokojnie.-odparł Lou pakując do ust kolejną z kanapek.-Fizzy a jak w szkole?-zapytał siostry na co przewróciłam oczami.
-Normalnie, przestań dopytywać!-dziewczyna warknęła na co wszyscy momentalnie zwrócili się w jej stronę.
-Co się dzieje Fizzy?-Mój tata spojrzał na dziewczynę, która jedynie ze złością rzuciła sztućcami w talerz.
-Nic!-warknęła i odeszła od stołu. Lottie zaśmiała się dziwacznie. Spojrzałam na nią spod byka.
-Lottie idź z nią porozmawiaj.-szepnęła Jay.
-Nie interesują mnie jej fochy mamo.-blondyna przewróciła oczami, popijając herbatę.
-Ja pójdę.-uśmiechnęłam się, odchodząc od stołu. Momentalnie skierowałam się do pokoju Lou, wiedząc, że dziewczyna właśnie w nim teraz jest. Zapukałam kilka razy, jednak bez odzewu. Weszłam do środka, jednak jej tam nie było. Odwróciłam się na pięcie wchodząc do łazienki. Strzał w dziesiątkę!
-Myślałam, że zamknęłam.-syknęła, nie patrząc na mnie.
-Już są zamknięte.-uśmiechnęłam się, chociaż wiedziałam, że ona tego nie zobaczy.-Co się stało?-podeszłam do niej wolnym krokiem. Dziewczyna odwróciła się do mnie równie powolnie i dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo zapłakana była.
-Maleńka co jest?-zmarszczyłam czoło stając koło niej. Dziewczyna zsunęła się na płytki, plecami opierając się o wannę.
-On znowu jedzie, znowu nie będę go widzieć rok.
-Przecież wróci.-uśmiechnęłam się, lekko pocierając jej ramię.
-Skąd ta pewność Rita?-warknęła dziwacznie, jednak chwilę później oparła swoją głowę o moje ramię.-Nie lubię, kiedy wyjeżdża.-sapnęła.-On w ogóle nie ma dla nas czasu, Boże przecież ja potrzebuje strasznego brata, a nie mam go. To jest Louis Tomlinson z One Direction, a nie mój brat.
-Nie mów tak! Kocha Was całym sercem, wierz mi.-miałam dodać coś jeszcze, jednak głos mojego taty zza drzwi mnie wyprzedził.
-Chłopcy już pojechali.-spięłam się jak struna. Nie pożegnałam się z nimi. Nie pożegnałam się z nim. Spojrzałam na Fizzy, płakała. Nie mogąc wytrzymać ponowiłam jej zachowanie.
-Przyzwyczajaj się.-szepnęła wtulają się w moje ciało.
~~*~~
Rozdział dodany z wielkim opóźnieniem, jednak uprzedzałam, że tak może się stać. :D
Cóż, wiele się zmieniło a ja liczę, że wiele może jeszcze się stać. :D Mam masę pomysłów, które zrealizuję!
Okej, będę miała czas na napisanie rozdziału, jeśli powiem tak.
10 rozwiniętych komentarzy = następny rozdział
Nie będę robić wyjątków.
+
ZAPRASZAM NA BLOGA :):) BLOG
-Nie wiem, może koło dziewiętnastej.-odparł, nawet na mnie nie patrząc. Czułam się źle. Nigdy nie miałam styczności z sytuacjami takimi jak ta. One zawsze omijały mnie szerokim łukiem, a teraz wszystko się zmieszało.
"Chciałaś zainteresowania to masz" Odparło moje alter ego. Przygryzłam wargę, kładąc jeden talerz na drugim. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą, w końcu przez ostatnie dni tyle się stało i gdybym tylko mogła cofnąć czas...zrobiłabym to. Nie oczekiwałam od tych chłopców niczego, przysięgam niczego. Tak bardzo chciałam aby zniknęli z naszego życia, a teraz kocham ich wszystkich, a z jednym z nich zrobiłam najbardziej intymniejszą rzecz w moim życiu, mimo, że wiem co robił z Alex. Czuję się potwornie zagubiona, a najgorsze jest to, że na własne życzenie się w to wpakowałam.
Opłukałam ręce w niewielkim kranie, po czym poczłapałam w kierunku kanapy, na której siedział Harry. Chłopak udawał, że oglądał coś w telewizji, mimo iż pewnie nie znał tematyki. Usiadłam obok niego, i nie mówiąc nic po prostu patrzyłam na niego.
Wyglądał perfekcyjnie. Każda jego krostka, niedoskonałość była doskonała. To jak się uśmiecha, albo patrzy na mnie, zawsze sprawiał, że czułam się piękna i ważna.
Ale co by z nami było? Ten chłopak ma swój świat i swoje cele, ma fanów, którzy go kochają a ze mną nie będzie miał nic. Mówiłam na niego tyle złych rzeczy a mimo wszystko, on nadal jest ze mną. Zresztą nie tylko on. Każdy z chłopców.
-Nie chce, żebyś mnie nienawidził Harry.-szepnęłam. Moim zamiarem było po prostu powiedzieć to w myślach, ale nie wyszło.
-Nie, nienawidzę Cię, chociaż chciałbym. Byłoby o wiele prościej.-spojrzał na mnie. Mogłabym przysiąc, że w jego oczach widziałam łzy.
-Harry.-zaśmiałam się ciepło, przez co chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak namieszałeś mi w głowie, to wszystko jest piękne, i Ty jesteś piękny, a przy Tobie i ja się taka czuję.-uśmiechnęłam się chwytając dłoń bruneta.-To wszystko jest jak idealny sen z, którego człowiek nie chce się wybudzać, jednak ta bajka nie należy do mnie i Ty dobrze o tym wiesz.-delikatnie przejechałam po jego gładkiej skórze-Rozejrzyj się kolego. Ja za niedługo obchodzę dopiero siedemnaste urodziny, muszę się uczyć, znaleźć pracę, Ty nie musisz bo masz wszystko czego potrzebujesz.-spuściłam głowę, czując lekkie ukłucie zazdrości.-Może, kiedy skończę szkołę, może kiedyś Harry..
-Przecież możesz mieć chłopaka chodząc do szkoły.-zwrócił uwagę. Miał rację.
-Jak wyobrażasz sobie nasze wyjścia?Tysiące fanów, kilkaset facetów z aparatami, ochrona, a wyobrażasz sobie jak fajni się dowiedzą, że z Tobą chodzę? Że to ja jestem tajemniczą dziewczyną Styles'a? Przecież ja nie będę mogła nigdzie wyjść, tysiące wyzwisk, pisków, i tego wszystkiego.-przygryzłam wargę.-Ja tego nie potrzebuję i nie zniosłabym tego, co Ty musisz znosić na co dzień.-spojrzałam w jego zielone tęczówki, i jakby zaiskrzyło się w nich zrozumienie.
-Masz rację.-skinął głową, po czym wstał z kanapy. Spojrzał na mnie z góry, po chwili podając mi dłoń. Chwyciłam ją, stając na równi z chłopakiem.
-Przyjaźń?-zapytał uśmiechając się ciepło. Mimo, iż wiedziałam, że tak będzie lepiej, jakaś część mnie chciała spróbować. Może by wyszło?
Odgoniłam te myśli ściskając jego dłoń. Spojrzałam na niego i tak jakbym topiła się w nim. Czułam się zagubiona, jak nigdy. To wszystko przerastało całą mnie i naprawdę jedyne o czym marzyłam to, aby ktoś narysował mi rozwiązanie na kartce.
-Nie wierzę w to co teraz zrobię Styles!-warknęłam przybliżając się do niego. Delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego ust. Chłopak z początku nie reagował, jednak dosłownie po sekundzie, jego ciało naparło na moje, powodując, że z powrotem znalazłam się na kanapie, pod chłopakiem. Jego ręce w rozpaczy badały każdy skrawek mojego ciała, wiedząc, że już tego nie zrobi więcej.
-Jezu, tak bardzo będę tęsknił za Twoimi ustami.-zaskomlał kolejny raz składając na moich ustach pocałunek. Jego usta przeniosły się na szyję, lekko ją zasysając, później coraz mocniej i dopiero po chwili doszło do mnie, że chłopak zrobił mi malinkę.
-Kurwa Styles!-warknęłam spychając go z siebie. Zaśmiał się gardłowo, jakby nie widział w tym nic złego. Ponowiłam jego zachowanie ostatni raz całując jego różowe usta.
-No to od teraz. Przyjaźń.-zaśmiałam się siadając na kanapie.
-Przyjaźń.-chłopak usiadł koło mnie, jednak żadne z nas nie spojrzało na te drugie.
Przewróciłam oczami, kiedy poczułam rękę Harrego na swoim kolanie a później koło krocza.
Z impetem walnęłam w jego dłoń.
-Przyjaźń Harry! Bez macanek, bez pocałunków! Przyjaźń.-chłopak się zaśmiał, po czym położył głowę na moich nogach.
-Miziaj.-dodał. Przewróciłam oczami, zaczynając gładzić jego włosy.-Tego też mi będzie brakować.-zaskomlał zamykając oczy.
-Albo tego jak się uśmiechasz, albo tego jak na mnie krzyczysz..
-Możesz być pewny, że mój krzyk będziesz słyszał dość często.-zaśmiałam się lekko ciągnąc końcówki brązowych loków.
-Nie często bo jedziemy w trasę Rita.-chłopak zamknął oczy a ja wręcz odwrotnie. Chociaż.. Może właśnie tego było nam trzeba?
-To jak wrócicie. Nie ma pośpiechu.-uśmiechnęłam się w duchu.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, do czasu, kiedy z transu wybudziło nas donośne pukanie do drzwi.
-Otworzę.-uśmiechnęłam się, zrzucając głowę bruneta z kolan. Otworzyłam drzwi.
-Boże Rita jak ja się stęskniłem!-donośny Irlandzki akcent ogarnął moje uczy.
-Cześć mała.-później ciepły głos Liam'a
-A gdzie Zayn i Lou?-dopytałam.
-A co my CI nie wystarczamy?-zapytał Liam.
-Po prostu pytam.-odparłam przytulając się do boku blondyna.
-W domu. Nie chcemy robić zadymy.-klasnął w dłonie.-Zbierajcie się!-dodał blondyn. Wzięłam wszystkie rzeczy, po czym wyszłam z pokoju.
Chłopcy wypełnili dokumenty w recepcji, przy czym rozdając autografy.
-Masz załóż to.-spojrzałam w górę widząc czarnego mężczyznę podającego mi płaszcz, okulary i czapkę. Spojrzałam na niego przerażona.
-Fani są na zewnątrz-szepnął mi do ucha Niall. Skinęłam głową ubierając potrzebne rzeczy.
-Nienawidzę tego.-warknęłam do siebie, wychodząc z hotelu zaraz za ochronom.
Jedyne co byłam w stanie usłyszeć go ogarniające moje uszy krzyki dziewczyn. Złapałam dłoń ochroniarza przede mną, kiedy poczułam szarpnięcie za rękaw płaszczu.
-Bez dotykania proszę.-ochroniarz był spokojny, kiedy ja trzęsłam się jak galaretka.
Mimo próśb ochrony, dziewczyny zaczęły ciągnąc dosłownie mnie za każdą kończynę. Czułam się strasznie, wiedząc, że jeśli, któraś ściągnie mi czapkę czy okulary, będą wiedzieć kim jestem.
-Chodź szybciej.-ochroniarz pociągnął mnie mocno przed siebie, zasłaniając tył mojego ciała, kiedy drugi stanął przede mną. Wzięłam serię głębokich spokojnych oddechów, kiedy znalazłam się w samochodzie.
-Panowie pojadą teraz do studia, a ja Panienkę odwiozę do domu.-mężczyzna się uśmiechnął.
***
-Jak było w studiu?-zapytała Jay, przy kolacji do, której przysiedli wszyscy.
-Spokojnie.-odparł Lou pakując do ust kolejną z kanapek.-Fizzy a jak w szkole?-zapytał siostry na co przewróciłam oczami.
-Normalnie, przestań dopytywać!-dziewczyna warknęła na co wszyscy momentalnie zwrócili się w jej stronę.
-Co się dzieje Fizzy?-Mój tata spojrzał na dziewczynę, która jedynie ze złością rzuciła sztućcami w talerz.
-Nic!-warknęła i odeszła od stołu. Lottie zaśmiała się dziwacznie. Spojrzałam na nią spod byka.
-Lottie idź z nią porozmawiaj.-szepnęła Jay.
-Nie interesują mnie jej fochy mamo.-blondyna przewróciła oczami, popijając herbatę.
-Ja pójdę.-uśmiechnęłam się, odchodząc od stołu. Momentalnie skierowałam się do pokoju Lou, wiedząc, że dziewczyna właśnie w nim teraz jest. Zapukałam kilka razy, jednak bez odzewu. Weszłam do środka, jednak jej tam nie było. Odwróciłam się na pięcie wchodząc do łazienki. Strzał w dziesiątkę!
-Myślałam, że zamknęłam.-syknęła, nie patrząc na mnie.
-Już są zamknięte.-uśmiechnęłam się, chociaż wiedziałam, że ona tego nie zobaczy.-Co się stało?-podeszłam do niej wolnym krokiem. Dziewczyna odwróciła się do mnie równie powolnie i dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo zapłakana była.
-Maleńka co jest?-zmarszczyłam czoło stając koło niej. Dziewczyna zsunęła się na płytki, plecami opierając się o wannę.
-On znowu jedzie, znowu nie będę go widzieć rok.
-Przecież wróci.-uśmiechnęłam się, lekko pocierając jej ramię.
-Skąd ta pewność Rita?-warknęła dziwacznie, jednak chwilę później oparła swoją głowę o moje ramię.-Nie lubię, kiedy wyjeżdża.-sapnęła.-On w ogóle nie ma dla nas czasu, Boże przecież ja potrzebuje strasznego brata, a nie mam go. To jest Louis Tomlinson z One Direction, a nie mój brat.
-Nie mów tak! Kocha Was całym sercem, wierz mi.-miałam dodać coś jeszcze, jednak głos mojego taty zza drzwi mnie wyprzedził.
-Chłopcy już pojechali.-spięłam się jak struna. Nie pożegnałam się z nimi. Nie pożegnałam się z nim. Spojrzałam na Fizzy, płakała. Nie mogąc wytrzymać ponowiłam jej zachowanie.
-Przyzwyczajaj się.-szepnęła wtulają się w moje ciało.
~~*~~
Rozdział dodany z wielkim opóźnieniem, jednak uprzedzałam, że tak może się stać. :D
Cóż, wiele się zmieniło a ja liczę, że wiele może jeszcze się stać. :D Mam masę pomysłów, które zrealizuję!
Okej, będę miała czas na napisanie rozdziału, jeśli powiem tak.
10 rozwiniętych komentarzy = następny rozdział
Nie będę robić wyjątków.
+
ZAPRASZAM NA BLOGA :):) BLOG
środa, 27 sierpnia 2014
niedziela, 27 lipca 2014
Rozdział 21
Obudziłam się, kiedy poczułam dość ambitne uderzenie gorąca. Wzięłam głęboki oddech i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że moje ciało jest nakryte ciałem Harrego. Skarciłam się w myślach i najbardziej delikatnie jak mogłam, zdjęłam jego ręce i nogi z siebie, po czym uciekłam z łóżka, jednocześnie zakładając majtki.
Wzięłam kilka kolejnych głębokich oddechów, po czym od razu skierowałam się pod prysznic, gdzie odprawiłam poranną toaletę, po czym umyłam zęby. Jednie w samym ręczniku skierowałam się do pokoju, po to aby wyciągnąć byle jakie ciuchy. Oczywiście musiałam zapomnieć. Na całe szczęście Harry spał a ja zdążyłam się przebrać.
Automatycznie skierowałam się do salonu, i tak samo prędko wybrałam numer do Liam'a. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź z jego strony.
-Rita?-ziewnął.-Wiesz, że jest dopiero piąta rano?-przewróciłam oczyma.
-Liam, ja dzwonie, bo...zrobiłam coś bardzo bardzo głupiego.-warknęłam, chociaż wiedziałam, że ten gniew był skierowany w moją stronę a nie w stronę Liam'a.
-Co zrobiłaś?-odpowiedział spokojnym i wyrozumiałym tonem głosu.
-Bo ja i Harry...my..znaczy on..znaczy my..-wszystko mi się plątało.
-O Boże.-słyszałam rozczarowanie w głosie Liam'a, oh czułam rozczarowanie samą sobą.
-Liam ja wiem jak to słabo wygląda, ale nie doszło między nami do seksu seksu.-wysapałam kontrolując łzy.
-Rita, to jest bez sensu. Przecież Ty do niego nic nie czujesz, bynajmniej nie czułaś..-powiedział, jednak jakby wciąż zastanawiał się nad prawdą tych słów.
-Bo nie czuje!-warknęłam pewnie, marszcząc brwi.-Znaczy nie wiem czy czuje.-w końcu powiedziałam coś co siedziało mi na żołądku od dłuższego czasu.
Jednak mimo jego uroku i tego jaki potrafi być dobry, poznałam jego gorszą stronę, i tak szczerze nigdy nie chciałabym mieć z nią coś wspólnego. Nie podoba mi się taki Harry.
-Zastanów się nad tym kochanie porządnie, dobrze wiesz, że dla mnie liczy się Twoje szczęście. A teraz wybacz, ale jak zaraz nie pójdę spać to dzisiaj po Was nie przyjadę. Kocham Cię i pa.-odparł, zdawać by się mogło, że na jednym wdechu.
-A ja Ciebie.-odparłam po czym odrzuciłam połączenie. Nie chciałam być nachalna co do Liam'a. I tak zrobił dla mnie naprawdę dużo. Nie chce go martwić swoimi dziecinnymi rozmyślaniami.
Przewróciłam zmartwiona oczami po czym poczłapałam do korytarza, aby zamówić coś do jedzenia. Nie miałam zbyt dużych ambicji.
Nie minął nawet jeden sygnał, kiedy kobieta po drugiej stronie telefonu odebrała go. Dziwne. Jest trzecia nad ranem a ona nadal w pracy?
-Tak słucham?-zapytała, jednak mogłam usłyszeć jak bardzo była zmęczona.
-Poproszę dwie jajecznice, jedną kawę i jedną herbatę, do pokoju 206.-uśmiechnęłam się do słuchawki, jednak zdawałam sobie sprawy, że kobieta tego nie dostrzeże.
-Zamówienie przybędzie za jakieś 5-10 minut.-odparła, ziewając po chwili.
-Dziękuję.-mruknęłam odkładając słuchawkę.
Tak jak było obiecane, dania i napoje przyjechały w zaledwie 6 minut. Wyjęłam pieniądze z kieszeni kurtki i zapłaciłam. Byłam niezwykle szczęśliwa, kiedy w końcu mogłam coś zjeść i napić się czegoś ciepłego,wiedząc, że na zewnątrz jest tak potwornie zimno.
Kiedy skończyłam jeść, dopiero teraz pomyślałam o Harrym, i o tym, że będzie potwornie głodny a dostanie jedynie zimną jajecznice i herbatę. Przewróciłam oczami, po czym poczłapałam do sypialni.
Spojrzałam na bruneta i rozpływałam się na widok, jego beztroskiego snu. Wyglądał tak uroczo.
-Harry.-westchnęłam przygryzając wargę.-Harry wstań. Zjedz śniadanie.-mruknęłam potrząsając nim niezwykle mocno.
-Hmm?-mlasnął dwa razy, po czym przetarł zaspane oczy.-Co jest?-ziewnął, zaczesując palcami włosy do tyłu.
-Choć zjeść śniadanie.-fuknęłam, i jak najszybciej opuściłam pokój chłopaka. Wiedziałam, że uśmiechał się głupio, i to jeszcze bardziej wyprowadzało mnie z równowagi.
Denerwowałam się jeszcze bardziej tym faktem, że dzisiaj ma się odbyć moja rozmowa z Harrym na temat nas. Oczywiste jest to, że jak na razie niedługo skończe dopiero 17 lat. Mam czas na miłość i towarzyszące temu bzdury. Nie chce wywoływać presji. Zresztą tyle dzieje się w moim życiu, nie wiem czy ten czas jest odpowiedni do bycie w związku.
Przygryzłam wargę ściągając z grzejnika, już suche ciuchy, po czym je założyłam na siebie. Czułam się o wiele swobodniej, nie musząc pokazywać się prawie nago. Nie lubiłam swojego ciała i nie zamierzałam tego ukrywać przed nikim.
-Zamówiłaś dla nas śniadanie?-dopadł mnie bardzo dobrze, znany mi głęboki głos. Skinęłam jedynie głos, ponieważ bałam się, że zacznie drżeć.
-Choć ze mną na dół.-powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie wiem czemu ją złapałam, ale chciałam chociaż w taki sposób, pokazać mu, że mimo, iż na razie nie chce się w nic pakować, jest dla mnie bardzo ważny.
Chłopak usiadł przy małym stoliku zaczynając jeść, dlatego chciałam wykorzystać ten moment aby, powiedzieć, że to koniec. Że to był błąd, jednak nadal mi na nim zależy.
-Nie musisz mi mówić nic.-chłopak skwitował. -Wiem co chcesz powiedzieć, jednak chce, żebyś wiedziała, że ja też muszę Ci coś powiedzieć.-odparł a mnie zamurowało. Czułam jak moje serce przyśpieszyło, jakby chciało pobić rekord uderzeń na minutę.
-Dobrze, w takim razie mów.-odparłam.
-Nie będę czekał całą wieczność Rito, kocham Cię i mogę powiedzieć Ci o tym otwarcie. Nie pokochałem Cię za to, że mi się oddałaś czy wygląd, tylko za to, że byłaś sobą. Ale ja też mam swoje potrzeby, i też potrzebuje, aby ktoś był ze mną, dla mnie a nie dla....
-Jeśli chcesz powiedzieć sławy, to lepiej się zamknij!-przerwałam mu, wiedząc do czego to wszystko zmierza.-Nigdy nie obiecywałam Ci związku, nigdy! Więc proszę, proszę przestań mnie obwiniać o to. Harry ja mam tylko 17 lat, w tym wieku, co ja mogę wiedzieć o miłości?-zapytałam się krzywiąc się.
-Czyli to na nic?-podniósł obie obie ręce, po czym przygryzł wargę.
-Przykro mi...-szepnęłam niewzruszona, chociaż w środku pękało mi serce..
~~*~~
Wiele myślałam i wiem, że nie Wy zawiniliście tylko ja. Widząc jak inni odnoszą sukcesy byłam zazdrosna. Nie daje z siebie 100%, a wiem, że mogę. Jednak nie zdawałam sobie sprawy z odpowiedzialności jaka idzie z tą tematyką. To ja Was chce przeprosić i obiecuję, że ten blog będzie funkcjonował.
Oczywiście proszę Was o komentarze bo, one jednak się naprawdę liczą i dają mega motywację!
Poza tym zapraszam na mojego bloga ! BLOG.
Dziękuję Wam za wszystko skarby!
Kocham Was!
xx
Wzięłam kilka kolejnych głębokich oddechów, po czym od razu skierowałam się pod prysznic, gdzie odprawiłam poranną toaletę, po czym umyłam zęby. Jednie w samym ręczniku skierowałam się do pokoju, po to aby wyciągnąć byle jakie ciuchy. Oczywiście musiałam zapomnieć. Na całe szczęście Harry spał a ja zdążyłam się przebrać.
Automatycznie skierowałam się do salonu, i tak samo prędko wybrałam numer do Liam'a. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź z jego strony.
-Rita?-ziewnął.-Wiesz, że jest dopiero piąta rano?-przewróciłam oczyma.
-Liam, ja dzwonie, bo...zrobiłam coś bardzo bardzo głupiego.-warknęłam, chociaż wiedziałam, że ten gniew był skierowany w moją stronę a nie w stronę Liam'a.
-Co zrobiłaś?-odpowiedział spokojnym i wyrozumiałym tonem głosu.
-Bo ja i Harry...my..znaczy on..znaczy my..-wszystko mi się plątało.
-O Boże.-słyszałam rozczarowanie w głosie Liam'a, oh czułam rozczarowanie samą sobą.
-Liam ja wiem jak to słabo wygląda, ale nie doszło między nami do seksu seksu.-wysapałam kontrolując łzy.
-Rita, to jest bez sensu. Przecież Ty do niego nic nie czujesz, bynajmniej nie czułaś..-powiedział, jednak jakby wciąż zastanawiał się nad prawdą tych słów.
-Bo nie czuje!-warknęłam pewnie, marszcząc brwi.-Znaczy nie wiem czy czuje.-w końcu powiedziałam coś co siedziało mi na żołądku od dłuższego czasu.
Jednak mimo jego uroku i tego jaki potrafi być dobry, poznałam jego gorszą stronę, i tak szczerze nigdy nie chciałabym mieć z nią coś wspólnego. Nie podoba mi się taki Harry.
-Zastanów się nad tym kochanie porządnie, dobrze wiesz, że dla mnie liczy się Twoje szczęście. A teraz wybacz, ale jak zaraz nie pójdę spać to dzisiaj po Was nie przyjadę. Kocham Cię i pa.-odparł, zdawać by się mogło, że na jednym wdechu.
-A ja Ciebie.-odparłam po czym odrzuciłam połączenie. Nie chciałam być nachalna co do Liam'a. I tak zrobił dla mnie naprawdę dużo. Nie chce go martwić swoimi dziecinnymi rozmyślaniami.
Przewróciłam zmartwiona oczami po czym poczłapałam do korytarza, aby zamówić coś do jedzenia. Nie miałam zbyt dużych ambicji.
Nie minął nawet jeden sygnał, kiedy kobieta po drugiej stronie telefonu odebrała go. Dziwne. Jest trzecia nad ranem a ona nadal w pracy?
-Tak słucham?-zapytała, jednak mogłam usłyszeć jak bardzo była zmęczona.
-Poproszę dwie jajecznice, jedną kawę i jedną herbatę, do pokoju 206.-uśmiechnęłam się do słuchawki, jednak zdawałam sobie sprawy, że kobieta tego nie dostrzeże.
-Zamówienie przybędzie za jakieś 5-10 minut.-odparła, ziewając po chwili.
-Dziękuję.-mruknęłam odkładając słuchawkę.
Tak jak było obiecane, dania i napoje przyjechały w zaledwie 6 minut. Wyjęłam pieniądze z kieszeni kurtki i zapłaciłam. Byłam niezwykle szczęśliwa, kiedy w końcu mogłam coś zjeść i napić się czegoś ciepłego,wiedząc, że na zewnątrz jest tak potwornie zimno.
Kiedy skończyłam jeść, dopiero teraz pomyślałam o Harrym, i o tym, że będzie potwornie głodny a dostanie jedynie zimną jajecznice i herbatę. Przewróciłam oczami, po czym poczłapałam do sypialni.
Spojrzałam na bruneta i rozpływałam się na widok, jego beztroskiego snu. Wyglądał tak uroczo.
-Harry.-westchnęłam przygryzając wargę.-Harry wstań. Zjedz śniadanie.-mruknęłam potrząsając nim niezwykle mocno.
-Hmm?-mlasnął dwa razy, po czym przetarł zaspane oczy.-Co jest?-ziewnął, zaczesując palcami włosy do tyłu.
-Choć zjeść śniadanie.-fuknęłam, i jak najszybciej opuściłam pokój chłopaka. Wiedziałam, że uśmiechał się głupio, i to jeszcze bardziej wyprowadzało mnie z równowagi.
Denerwowałam się jeszcze bardziej tym faktem, że dzisiaj ma się odbyć moja rozmowa z Harrym na temat nas. Oczywiste jest to, że jak na razie niedługo skończe dopiero 17 lat. Mam czas na miłość i towarzyszące temu bzdury. Nie chce wywoływać presji. Zresztą tyle dzieje się w moim życiu, nie wiem czy ten czas jest odpowiedni do bycie w związku.
Przygryzłam wargę ściągając z grzejnika, już suche ciuchy, po czym je założyłam na siebie. Czułam się o wiele swobodniej, nie musząc pokazywać się prawie nago. Nie lubiłam swojego ciała i nie zamierzałam tego ukrywać przed nikim.
-Zamówiłaś dla nas śniadanie?-dopadł mnie bardzo dobrze, znany mi głęboki głos. Skinęłam jedynie głos, ponieważ bałam się, że zacznie drżeć.
-Choć ze mną na dół.-powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie wiem czemu ją złapałam, ale chciałam chociaż w taki sposób, pokazać mu, że mimo, iż na razie nie chce się w nic pakować, jest dla mnie bardzo ważny.
Chłopak usiadł przy małym stoliku zaczynając jeść, dlatego chciałam wykorzystać ten moment aby, powiedzieć, że to koniec. Że to był błąd, jednak nadal mi na nim zależy.
-Nie musisz mi mówić nic.-chłopak skwitował. -Wiem co chcesz powiedzieć, jednak chce, żebyś wiedziała, że ja też muszę Ci coś powiedzieć.-odparł a mnie zamurowało. Czułam jak moje serce przyśpieszyło, jakby chciało pobić rekord uderzeń na minutę.
-Dobrze, w takim razie mów.-odparłam.
-Nie będę czekał całą wieczność Rito, kocham Cię i mogę powiedzieć Ci o tym otwarcie. Nie pokochałem Cię za to, że mi się oddałaś czy wygląd, tylko za to, że byłaś sobą. Ale ja też mam swoje potrzeby, i też potrzebuje, aby ktoś był ze mną, dla mnie a nie dla....
-Jeśli chcesz powiedzieć sławy, to lepiej się zamknij!-przerwałam mu, wiedząc do czego to wszystko zmierza.-Nigdy nie obiecywałam Ci związku, nigdy! Więc proszę, proszę przestań mnie obwiniać o to. Harry ja mam tylko 17 lat, w tym wieku, co ja mogę wiedzieć o miłości?-zapytałam się krzywiąc się.
-Czyli to na nic?-podniósł obie obie ręce, po czym przygryzł wargę.
-Przykro mi...-szepnęłam niewzruszona, chociaż w środku pękało mi serce..
~~*~~
Wiele myślałam i wiem, że nie Wy zawiniliście tylko ja. Widząc jak inni odnoszą sukcesy byłam zazdrosna. Nie daje z siebie 100%, a wiem, że mogę. Jednak nie zdawałam sobie sprawy z odpowiedzialności jaka idzie z tą tematyką. To ja Was chce przeprosić i obiecuję, że ten blog będzie funkcjonował.
Oczywiście proszę Was o komentarze bo, one jednak się naprawdę liczą i dają mega motywację!
Poza tym zapraszam na mojego bloga ! BLOG.
Dziękuję Wam za wszystko skarby!
Kocham Was!
xx
poniedziałek, 21 lipca 2014
Liebster Awards!
Zostałam nominowana przez http://rebel-fanfiction.blogspot.com a co potwornie dziękuję! :)
Odpowiedzi i pytania :)
1. Jaki jest twój wymarzony zawód?
☺Mimo, że jestem w technikum gastronomicznym w życiu nie chce pracować w tym zawodzie. Widzę siebie jako panią psycholog, tłumaczem, albo pisarką.:) Cóż interesuję się również aktorstwem i muzyką. Eh przykro mi na ten moment nie wybiorę xd
2. Czy masz jakieś zwierze? Jak tak to jakie?
☺ Dwa psy :) Nodi i Prezes :)
3. Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem bloga?
☺ Najpierw napisałam książkę, tak dla siebie, jednak usunęła mi się. A to, że jestem Directioner to idealny pretekst do założenia bloga i nauki.:)
4. W jakim mieście mieszkasz?
☺W Suchedniowie :) okolice Kielc! :)
5. Jakie książki polecasz?
☺ 50 twarzy Grey'a!
6. Ulubiona piosenka?
☺ Od jakiegoś czasu TA kocham ją! :)
7. Gdybyś mogła zabrać trzy rzeczy na bezludną wyspę, to co by to było?
☺ Moją przyjaciółkę, jedzenie i picie (to jest w jednym) i telefon! :)
8. Jesteś osobą oszczędną?
☺ Nie, jednak, kiedy mam swoje pieniądze to jest....jest ciężko je wydać. Szkoda mi.:)
9. Ulubiony kolor?
☺Niebieski i różowy!
10. Jaka jest w tym momencie pogoda u ciebie za oknem?
☺ Jest upał!
11. Czy jesteś mściwą osobą?
☺Czy ja wiem..
Dowiedzieliście się czegoś o mnie :)
cóż jeśli macie jakieś pytania, zapraszam do zadawania ich w komentarzach! :)
Odpowiedzi i pytania :)
1. Jaki jest twój wymarzony zawód?
☺Mimo, że jestem w technikum gastronomicznym w życiu nie chce pracować w tym zawodzie. Widzę siebie jako panią psycholog, tłumaczem, albo pisarką.:) Cóż interesuję się również aktorstwem i muzyką. Eh przykro mi na ten moment nie wybiorę xd
2. Czy masz jakieś zwierze? Jak tak to jakie?
☺ Dwa psy :) Nodi i Prezes :)
3. Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem bloga?
☺ Najpierw napisałam książkę, tak dla siebie, jednak usunęła mi się. A to, że jestem Directioner to idealny pretekst do założenia bloga i nauki.:)
4. W jakim mieście mieszkasz?
☺W Suchedniowie :) okolice Kielc! :)
5. Jakie książki polecasz?
☺ 50 twarzy Grey'a!
6. Ulubiona piosenka?
☺ Od jakiegoś czasu TA kocham ją! :)
7. Gdybyś mogła zabrać trzy rzeczy na bezludną wyspę, to co by to było?
☺ Moją przyjaciółkę, jedzenie i picie (to jest w jednym) i telefon! :)
8. Jesteś osobą oszczędną?
☺ Nie, jednak, kiedy mam swoje pieniądze to jest....jest ciężko je wydać. Szkoda mi.:)
9. Ulubiony kolor?
☺Niebieski i różowy!
10. Jaka jest w tym momencie pogoda u ciebie za oknem?
☺ Jest upał!
11. Czy jesteś mściwą osobą?
☺Czy ja wiem..
Dowiedzieliście się czegoś o mnie :)
cóż jeśli macie jakieś pytania, zapraszam do zadawania ich w komentarzach! :)
niedziela, 6 lipca 2014
smutne
Misie chciałam Wam jedynie powiedzieć, a może aż tyle? Jeju nawet nie wiem jak mam to ująć...
BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA.
Jest mi niezmiernie przykro widzieć tylko dwa komentarze. Ale wiem, że to moja wina. Nie wasza..
Oczywiście wkrótce postaram się dodać końcowe posty, jednak teraz mam krótką przerwę. Ale wiecie czego się boję? Że jak wrócę to Was nie będzie :):):) Umarłabym wtedy.
Kocham Was perełki.
BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA.
Jest mi niezmiernie przykro widzieć tylko dwa komentarze. Ale wiem, że to moja wina. Nie wasza..
Oczywiście wkrótce postaram się dodać końcowe posty, jednak teraz mam krótką przerwę. Ale wiecie czego się boję? Że jak wrócę to Was nie będzie :):):) Umarłabym wtedy.
Kocham Was perełki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)