poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 15

-Niall,proszę Cię,pozwól mi iść do domu,jestem wykończona.-po raz wtórny,zaskomlałam nad uchem chłopaka.Chodziliśmy po chyba wszystkich,możliwych interesujących miejscach w Mullingar.Pierwszy raz znienawidziłam babcią przez to,że tutaj zamieszkała,przecież to chore,że mieszka w tym samym miejscu co Niall.Oczywiście podczas naszej uroczej wycieczki,towarzyszyło nam aż trzech ochroniarzy,a mnie kazano nałożyć czapkę i okulary,pomimo tego iż był grudzień.Dane rzeczy miałam założyć na własne życzenie odnośnie prywatności.Jakoś nie wyobrażałabym sobie,siebie w roli dziewczyny,Niall'a Horana.Co prawda byłam już postrzegana,dzięki pieprzonej różowej bransoletce,którą jakimś cudem miałam na sobie,jako dziewczyna Styles'a.Chore nieprawdaż?Dlatego,byłam wdzięczna facetom w czerni,za uszanowanie tego.Polubiłam ich,jednak wolałam się do nich nie odzywać ze względu na to,że nie miałam pojęcia jak mieli na imię. Horan był naprawdę uroczy.Załatwił nam prywatną wycieczkę po  katedrze diecezji Meath Christ the King Mullingar,co było niezłym wyczynem,ponieważ katedrę odwiedza miliony turystów.Pokazał mi również,cudowne wesołe miasteczko o,którym wiedzieli nieliczni,z powodu tego,że znajdowało się ono na obrzeżach Mullingar.Cały wesoło miasteczkowy efekt,wyglądał jeszcze lepiej,dzięki temu,iż z minuty na minute było coraz ciemniej,więc światełka,które były wszędzie rozjaśniły całe miasteczko.Tęczowe kolory otulały dosłownie,każdy zakamarek a ja czułam się jak w bajce.
Mogłabym tu tak tkwić,bawić się,obżerać hod-dog'ami,pizzą lub watą cukrową do końca mojego pobytu tutaj,jednak byłam zbyt zmęczona.Razem z Horan'em spędziłam równe 6 godzin,które wychodziły ze mnie bokami.
-Nie dramatyzuj,a teraz choć jeszcze raz na tę cudowną karuzelę!-pisnął podekscytowany niczym małe dziecko,któremu wręczyło się pluszową zabawkę.
-Proszę Cię,zlituj się nade mną..Byliśmy na niej minimum piętnaście razy.-przekręciłam oczami,spoglądając w kierunku metalowej maszyny.Przez przypadek,wzrokiem zjechałam troszkę niżej,napotykając się na osobę,kontrolującą cały ten sprzęt.Liczyłam na to,że zobaczę otyłego faceta,z paskudnie uświnionym podkoszulkiem,a spotkałam się ze śliczną czarnowłosą dziewczynę,która miała włosy spięte w dwa warkocze,była ubrana w koszulę w kratkę,krótkie spodenki i sandałki.Była naprawdę śliczna.
-Niall czy Tobie chodzi, tylko na przejażdżce na karuzeli?-mrugnęłam w jego,kierunku co spotkało się ze ślicznym rumieńcem na jego bladych polikach.Wyglądał niezwykle uroczo,kiedy się rumienił.
-Aww Horan,ona Ci się podoba!-pisnęłam podekscytowana.
-Zamknij się,nie musi o tym wiedzieć całe wesołe miasteczko-ton jego zażenowanego głosu,rozśmieszał mnie coraz bardziej.Blondynek,był niezwykle charyzmatyczną osobą,więc nie wiem czemu jeszcze sterczy tutaj,ze mną i ochroną,kiedy może być tam z nią.
-Poza tym,nie podoba mi się!-tupnął leniwie nogą,na co wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem.
-Jesteś niezwykle uroczy!-cmoknęłam do niego w powietrzu.-A teraz choć ze mną na tą karuzelę.-nie czekając na jego odpowiedź pociągnęłam go w kierunku,karuzeli.
Kiedy doszliśmy do wyznaczonego celu,czyli karuzeli,którą obsługiwała tajemnicza dziewczyna,spojrzałam na Niall'a i dokładnie wiedziałam,że chłopak popadł w zażenowaną ciszę.Wiedziałam,że nie powie nic,więc postanowiłam przemówić za niego.
-Hej jestem Rita,a to mój kolega Niall.Chcemy poprosić dwa bilety-uśmiechnęłam się przyjemnie,jednocześnie trącąc Niall'a łokciem,wtedy właśnie wykrztusił ciche "hej"
-Ej znam Cię.-dziewczyna wypowiedziała,wręczając nam dwa bilety.-Ty jesteś,jednym z tych chłopców,jeju jak na złość zapomniałam jak Wasz zespół się nazywa.-dziewczyna plątała się w swoich wypowiedziach,co było niezwykle urocze.Trąciłam blondyna w ramię,aby w końcu zaczął mówić.Samym wyglądem i pozycją nie zdobędzie dziewczyny.
-One Direction- wybełkotał.
-Ahh tak!-zaśmiała się,ukazując dołeczki po obu stronach twarzy.
-Słuchasz nas?-chłopakowi w końcu udało się wydusić dwa słowa.Byłam z niego niezwykle dumna.
-Nie ja nie.-posłała mu troskliwe spojrzenie,które ujęło nawet mnie.-Mam młodszą siostrę.Kocha Was,a nawet podchodzi to pod obsesję.-jej uderzający śmiech obił mi się o uszy.
-Jak ma na imię?-zapytałam zaciekawiona.
-Elizabeth.-momentalnie cała radość,dziewczyny wyparowała po wypowiedzeniu tych słów.-Ma dziesięć lat i uważa,że pewnego dnia,ożeni się z Tobą.-mruknęła ukazując swój uśmiech,jakby na moment odleciały od niej dręczące rzeczy.Nie wiem czemu ale miałam wrażenie,że coś jest nie tak.Przecież skoro najpierw była radosna,a po wypowiedzeniu imienia siostry pochmurnieje a później znowu jest radosna po wypluciu ciekawostki o siostrze.Jest to niepokojące,jednak ja wolę w to nie ingerować.To nie jest moją sprawą..
-Cóż,nasz Niall jest jak magnez na dziesięciolatki.-uśmiechnęłam się mimowolnie,ciągnąc blondyna w stronę karuzeli.-A teraz wybacz nam,jednak idziemy na tą karuzelę.-fuknęłam zaciągając go do wagonika.
-Ohh rozumiem.-odpowiedziała złączając dłonie.-Mój tata odbierze od Was bilety.-machnęłam ręką na znak,że zrozumiałam.
Tak jak powiedziała,tak też się stało.Ojciec tajemniczej dziewczyny odebrał od nas małe karteczki,machając do córki,aby odpaliła maszynę.

                                                                    ~~*~~
-Dziękuję Ci,Niall za niezwykle cudowny dzień,a teraz muszę Cię jednak pożegnać.-ziewnęła,leniwie otwierając drzwi.Prawda była taka,że wcale nie miałam ochoty na to,aby żegnać się z Irlandczykiem.Nie,spokojnie nic do niego nie czuję,jedynie mam taką dziwną niepohamowaną chęć opieki nad nim.Przecież to on,prawie miesiąc temu przyjechał po mnie na ten przeklęty przystanek,to on jest ze mną teraz tu,a nie Liam.Czy to chciałam powiedzieć?Sama już nie wiem.Czy Liam jest moim przyjacielem? Na ten moment nie potrafię na to racjonalnie odpowiedzieć.Jest między nami coś,co nie pozwala mi przy nim na udawanie kogoś kim nie jestem,potrafi czytać ze mnie jak z otwartej księgi a na domiar złego,on wie o tym o czym nie wie nawet mój Ojciec.Wie o mamie,o tym,że gdy jestem w Londynie jestem u niej prawie,codziennie.On wie,Alex wie i nikt inny.
Odgoniłam od siebie,te myśli,kiedy zdałam sobie sprawę,że jestem zawieszona przy Horan'ie.Wiedziałam,że babcia jest pewnie z tym amantem a ja nie miałam ochoty zostawać sama.
-Masz ochotę,może dzisiaj zostać na noc?-przygryzłam dolną wargę,bojąc się tego,że chłopak skrytykuje mój pomysł.
-Jasne,tylko zadzwonię do mamy i powiem jej,że nie wrócę dziś do domu.-odparł,wchodząc bez oporu do domu.."Cały Niall" 
-Jasne,rozgość się..-fuknęłam roześmiana.-A ja zrobię nam coś na kolację..-mrugnęłam do żarłoka,który już od chwili był pogrążony w rozmowie z rodzicielką.                                                             
Z lodówki wyjęłam 6 jajek,które usmażyłam,a następnie rozdzieliłam na dwa talerze,do tego rozkroiłam sobie jedną bułkę,którą posmarowałam a dla Niall'a specjalnie naszykowałam dwie.Do dla mnie niesłodzoną herbatę a dla chłopaka posłodzoną dwiema łyżeczkami.Sama nie wiem,kiedy utrwaliły mi się te fakty.
-Wu'ala blondasie,zrobiłam nam jajeczniczkę.-spojrzałam na niego spod talerzy.
-Pomogę Ci-zawołał podchodząc do mnie,odbierając swoją porcję.Podziękowałam jak przystało,na grzeczną i kulturalną osobę.
Rozsiedliśmy się na czarnej kanapie,mierząc się wzrokiem.Żadne z nas nie ruszyło jedzenia.
-No to smacznego!-Niall jako pierwszy przemówił.Uśmiechnęłam się pod nosem wtórując chłopakowi słowami.
Kiedy talerze zostały opróżnione,razem z chłopakiem zaczęliśmy oglądać jakąś komedię,która nie zaciekawiła ani mnie ani Horan'a.
-Mam do Ciebie pytanie.-odparłam marszcząc czoło.-Jak tam z Harry'm i Louis'em?-odparłam wpatrując się w chłopaka,który właśnie teraz drapał się po karku.
-Pogodzili się.Hazz przeprosił Lou,a on mu wybaczył.Spoko skarbie,oni mają tak na co dzień.Jak jeden z nich nie dostanie po japie to mamy święto.-uśmiechnął,się ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.
-To dobrze,bałam się,że to coś poważnego,szczerze Styles nieźle przesadził.-przeczesałam włosy palcami,wspomnieniami wracając do danej sytuacji.
-Czy ja wiem.-odburknął,masując się po brzuchu.-Harry nie jest zły Rita,on ma specyficzny charakter.Czasem ma po prostu gorsze dni,on jest jedynie człowiekiem..
-Masz rację.-ledwo wykrztusiłam te słowa.-Dobra,chodźmy już spać,blondynku.-wstałam z kanapy,wyciągając w kiedunku chłopaka rękę.Chwycił ją bez namysłu,a ja pomogłam mu wstać.

                                                                        ~~*~~    
Obudziły mnie niemrawe ciepłe promienie słoneczne,które bez namysłu wtargnęły na moją twarz.Przewróciłam się na bok,a później leniwie wstałam odrzucając ciepłą kołdrę na bok.Skierowałam się ku łazience,gdzie odprawiłam poranne czynności,później przebierając się w kasztanowe spodnie i tego samego koloru spodnie,stopy nadal pozostały bose,jednak aby złagodzić zimno nałożyłam puszyste kapcie..
Słysząc rozmowę z dołu automatycznie się tam skierowałam.Widok jaki zastałam o mało co nie doprowadził mnie do zawału.
-Styles? Tomlinson?! co Wy tu do cholery robicie?-krzyknęłam rozgoryczona i lekko zawiedzena tym faktem,że nie mogę spędzić kilku dni sam na sam ze sobą i świętym spokojem.
-Mamy dla Ciebie niespodziankę..-niebieskooki chłopak,zmierzwił swoje włosy dłonią.
-Oświeć mnie.-parsknęłam spinając włosy w kucyka.
-Jedziesz na biwak,z nami..Cieszysz się?-krzywy uśmiech wparował na usta loczka,kiedy zauważył moją złość.
-Nie ma mowy!-krzyknęłam tupiąc nogą.
-Przykro mi,postanowione.Tatuś się o Ciebie boi a babcia się zgodziła.-blondyn powiedział w moim kierunku.
-Pakuj się skarbie..szykuje się niezapomniany tydzień!-głośny oklask Tomlinsona wyrwał mnie z amoku..
Czy mówiłam jak bardzo ich nienawidzę?

~~*~~
Z grubsza,cholernie Was przepraszam,że rozdział jest tak krótki,jednak chciałam aby dzisiaj w ten wyjątkowy dla mnie dzień coś dodać..
Tak dzisiaj mam urodziny! <3
Więc proszę jako niespodziankę dodajcie jak najwięcej komentarzy,i dodawajcie do obserwowanych! Mówcie znajomym o blogu,cokolwiek co pomoże rozgłosić bloga ^^
To przepraszam i życzę Wam udanego dnia <3 
K xx                               

wtorek, 24 grudnia 2013

#22 Louis Tomlinson & Marry Christmas.

No to jak widać po nagłówku,jest wyjątkowy dzień i to nie tylko dlatego,że mamy wigilię :D
Dzisiaj są urodziny....Louis'a Tomlinson'a <3
Tak to już 22 urodziny,i szczerzę powiem,że strasznie szybko jak dla mnie to zleciało ^^
No to czego ja mu mogę życzyć?:D
Przede wszystkim pogody ducha,i wielkiego uśmiechu na co dzień,
życzę mu wiele miłości,radości i wszystkiego co najlepsze..
a najważniejsze życzę mu tego,aby był taki jaki jest,aby nigdy się nie zmieniał bez względu na to ile będzie miał lat! <3  

Dodałabym zdjęcia jednak mój internet z ledwością pozwolił mi załadować tę stronę xD

~~*~~
Cóż..A teraz życzenia dla moich najwspanialszych czytelniczek <3
życzę Wam wielu sukcesów,masę szczęścia i wszystkiego co najlepsze,
życzę Wam uśmiechu,który będziecie podawać tym,którzy będą tego potrzebować,
życzę Wam,tego aby Wasze najskrytsze marzenia ziściły się,i aby Wasze dobre serca nigdy nie przestały bić dla drugiego człowieka..
Przekażcie,również te życzenia Waszym rodziną..
Kocham Was bardzo bardzo mocno i dziękuję za wszystko <3
K xx

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 14

-Będę u Ciebie za równe dziesięć minut,tak wiem w którym hotelu jesteś,dobrze,dobrze.Pa-zakończyłem rozmowę ze swoją dziewczyną,automatycznie zbiegając na dół.Jak huragan założyłem buty i kurtkę,już miałem przekraczać próg mieszkania,kiedy usłyszałem krzyk skierowany do mojej osoby,dobiegający z kuchni.Przekręciłem oczami,słysząc jak Tomlinson kazał mi zawrócić,zrobiłem to co kazał.Chciałem załatwić tą sprawę jak najprędzej,aby moja cudowna dziewczyna nie musiała zbyt długo na mnie czekać.
-Szybko Lou,śpieszy mi się.-mruknąłem,delikatnie tupiąc noga.
-Czyżbyś nie miał czasu na rozmowę z przyjacielem?Z bratem?Z powiernikiem?Z kimś,kto jest na dobre i na złe?W zdrowi i w chorobie?...
-Na Litość Boską,nie bierzemy ślubu,poza tym jestem umówiony z Danielle,a Ciebie mam na co dzień.-odpowiedziałem,przystając z nogi na nogę.
-Myślałem,że Ci się chce pobawić..-wybuchł gromkim śmiechem.
-Tomlinson Ty zboczeńcu!
-Chodziło mi tu o berka,nie wiem co Ty miałeś na myśli..-mrugnął do mnie-Kontaktowałeś się z Ritą?-wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił,a ja poczułem jak wielki smutek ogarnął moim i jego ciałem.Nie ma jej dopiero jeden dzień,na mnie odbiło się to niczym cała wieczność.Brakuje mi jej krzyku,wredoty i śmiechu.
-Przykro mi Loueh.-krzepiąco poklepałem go po ramieniu.-Wrócimy do tej rozmowy jak wrócę,teraz mi się naprawdę śpieszy..-przygryzłem wargę bojąc się,tego,że chłopak znowu zacznie pleść głupoty,a ja nie będę miał serca powiedzieć,żeby dał mi spokój.Jedynie moje obawy odeszły w zapomnienie,kiedy chłopak kiwnął głową,uśmiechnąłem się głupkowato,wybiegając z domu.
Hotel w jakim zatrzymała się Dan,był niedaleko,bo zaledwie 10 minut piechotką,więc postanowiłem nie wykorzystywać,żadnego z ochroniarzy czy też,żadnego z chłopaków.Nałożyłem na oczy,czarne okulary a na głowę założyłem kaptur.
Docierając do miejsca,nie mówiąc nic recepcjoniście,wbiegłem wprost do windy.Odszukałem jej pokój i bez zaproszenia wszedłem do środka.Danielle stała oparta o parapet,na przeciwko drzwi,zdawać by się mogło,że w ogóle nie zauważyła mojej osoby.
-Spóźniłeś się..-szepnęła,nadal wgapiona w krajobraz za oknem.Nerwowo złączyłem swoje dłonie.
-Przepraszam,ale Lou mnie zagadał i...
-Nie tłumacz się-przerwała moje maniakalne tłumaczenie.-Zawsze tak jest,a to Lou Cię zagada,a to Zayn czy Niall.Czasem mam po prostu wrażenie,że zależy Ci na nich bardziej,niż na mnie..-szepnęła łamiącym się głosem.
-Danielle to nie tak.-jęknąłem podchodząc do dziewczyny.
-A co byś zrobił mając do wyboru,ja czy oni?-gwałtownie zwróciła się w moim kierunku,dopiero teraz zauważyłem jak jej oczy były przekrwione od łez.Płakała.Ukłucie w sercu nasilało się z każdą chwilą,czułem się winny,"gdybym tylko się nie spóźnił.".-Odpowiedz..-podniosła lekko głos.-Co byś wybrał!.
-Nie wiem Dan,nie mam pojęcia co bym zrobił.-badałem wzrokiem,każdy jej ruch,to jak starannie wycierała oczy i policzki z łez,czy to jak przygryzła wargę i opuściła głowę.Momentalnie pochwyciłem jej brodę zmuszając by spojrzała na mnie.
-Dałabyś mi taki wybór?-pokręciła przecząco głową-To po co pytasz?-dziewczyna momentalnie wezbrała powietrze,a kolejna fala łez uderzyła do jej oczu,wypływając i malując policzki mokrymi ścieżkami.-Nie płacz aniołku.-delikatnie scałowałem jej łzy.-Kocham Ciebie,jednak chłopcy są dla mnie jak bracia,a moi fani to coś z czego nigdy nie zrezygnuje..-powiedziałem zgodnie z prawdą.-Ale dziewczyna stojąca przede mną,cała zapłakana,jest całym moim sercem.-przerwałem na moment aby zaobserwować reakcję dziewczyn.-I byłbym w stanie zrobić wszystko,aby ode mnie nie odeszła.-Danielle podniosła na mnie wzrok a nikły uśmiech wparował na jej usta.
-Kocham Cię skarbie,a danie mi wyboru byłoby dla mnie ciosem.Więc proszę,nie ważne od jakiej kłótni,sytuacji czy czynu,nigdy nie poddawaj mnie temu wyborowi.-cmoknąłem ją delikatnie w pełne usta.
-A teraz choć,obejrzymy jakiś dobry film,naprawdę chce spędzić z Tobą upojne chwile.-pochwyciłem ją za rękę prowadząc w stronę kanapy.
-Tak,upojne chwile przy Tay Story.-usłyszałem ten sam cudowny śmiech,który pokochałem za pierwszym razem.Nie wiem jakbym dawał sobie radę nie móc go słyszeć.
-Możemy zmienić plany,tak mi się wydaje.-pociągnąłem ją ku swojej osobie,wpijając się w jej usta z impetem.Dość pośpiesznie przywarłem ciałem dziewczyny do ściany,podnosząc ją aby mogła spleć swoje gibkie ciało wokoło mojej osoby.Usłyszałem ciche stęknięcie co obudziło we mnie pożądanie.Pocałunkami zaczynałem schodzić niżej,mocno przyssałem się do gładkiej skóry zostawiając na niej jasno różowy ślad.
Poczułem jak ciało Dan,porusza się niespokojnie,dlatego postanowiłem udać się wraz z dziewczyną do sypialni.
Położyłem rozweseloną dziewczynę na łóżku,siadając okrakiem nad jej ciałem.
-Kocham Cię Liam-szepnęła,cmokając mnie w usta,jednocześnie ściągając mi koszulkę.
-A ja kocham Ciebie.-pocałunkami zjeżdżałem wzdłuż jej szyi,ściągając jej koszulkę..
Pamiętam pierwszy raz jak się kochaliśmy,wszystko działo się tak niepewnie,delikatnie,bałem się wykonać jakikolwiek ruch,aby jej nie skrzywdzić.A teraz? Danielle prowokowała wszystkie seksualne sytuacje.Nie to,żeby mi się nie podobało,ale ta dziewczyna potrafi być zaskakująca.
Podążyłem z powrotem ku jej ustom,kiedy usłyszałem dzwonek telefonu.Danielle mruknęła,coś niezrozumiałego i odepchnęła mnie od siebie.
-No już,odbierz-fuknęła z powrotem zakładając bluzkę,jednak ja miałem zupełnie inny zamiar.Rozłączyłem połączenie,po czym wyłączyłem telefon.
-To na czym my to?-spojrzałem na piękną dziewczynę,a jedyne co czułem to wielka miłość do niej.
-Chodź tu do mnie.-mruknęła niczym kot,plotąc swe palce na mojej szyi.


               Nie wierzę,że mój ojciec jest aż tak durny.Prosiłam go o to,aby nie mówił nic a ten wypaplał wszystko.Chciałam te kilka dni spędzić z dala od tamtejszego gówna,a teraz okazuje się,że Niall ma zamiar tu przyjechać?Nie ma nawet takiej mowy!
Wyciągnęłam telefon,wystukując wiadomość do blondyna.

                                               Do:Niall Horan.
Nie ma nawet takiej mowy,żebyś zepsuł mi te błogie 2 tygodnie!Nawet nie myśl o tym by mnie szukać,bo skopię Ci tą irlandzką dupę!

Bez wahania nacisnęłam wyślij.Nie musiałam długo czekać na odpowiedź,ponieważ telefon już po chwili zaczął wibrować w mojej prawej ręce..

                                               Od:Niall Horan.
Od moich irlandzkich pośladków wara! Poza tym..już Cię znalazłem ^^

                                            Do:Niall Horan.
Dwa tygodnie! Czy ja proszę o tak wiele?! Chciałam od Was się od ciąć na jakiś czas,a teraz dowiaduję się,że Ty masz tu przyjechać..świetnie..naprawdę świetnie..-,-

                                            Od:Niall Horan.
Poprawka..Ja tu już jestem. :D Teraz możesz zacząć się cieszyć! :)))

Postanowiłam nie psuć sobie bardziej humoru i nie odpisywać nic.Zdaję sobie sprawę z tego,że Nialler nie jest zły,wręcz przeciwnie,bardzo go lubię jednak liczyłam na te dwa tygodnie sam na sam ze sobą.Chciałam przemyśleć wszystko i być może nawet zawrzeć nowe znajomości,jednak moje plany szlak trafił,kiedy ojciec powiedział o wszystkim temu debilowi!.
Wzięłam serię głębokich oddechów i automatycznie skierowałam się do kuchni.Z górnej szafli wyciągnęłam kubek do,którego wlałam jabłkowego soku,a kiedy odprawiłam tą czynność sięgnęłam do szafki obok wyciągając paprykowe chrupki.Zabrałam naszykowane rzeczy i skierowałam się do salonu.Rozsiadłam się na niezwykle wygodnej kanapie włączając telewizor.Pierwszym kanałem na jaki padło były fakty.Poczekałam chwilę,aż prezenterka z pomarańczową twarzą zacznie mówić.

"Znany jako jeden z piątki,brytyjsko-irlandzkiego zespołu Niall Horan,był widziany na lotnisku w Londynie dokładnie wczoraj,piosenkarz prawdopodobnie chce odpocząć od Londyńskiego zgiełku,wyjeżdżając do swojego rodzinnego kraju,natomiast Liam Payne,spędził wczorajszy wieczór u boku swojej pięknej dziewczyny Danielle Peazer,na ten moment nie wiemy co robili pozostali chłopcy.Media również donoszą iż,nowy partner Jay Tomlinson ma córkę! Nie wiemy jak ma na imię i ile ma lat,więc takowe przypuszczenia mogą być mylne,jednakże będziecie informowani na bieżąco...

-O ja pierdole..-wypowiedziałam przecierając z niedowierzaniem oczy.Nie mogę uwierzyć,że oni nie wiedzą o moim istnieniu i wiecie co? Nie rusza mnie to w ogóle.Czuję się w końcu dobrze z myślą niezauważonej osoby.Co prawda,gdybyście się zapytali moich znajomych kto to rozjuszona dziewczyna,która w pierwszych dwóch miesiącach szkoły zdążyła wylądować u dyrektora,byłoby jasne dla nich,że to ja.Ale teraz? Nie mogło mnie spotkać nic lepszego.
Zaśmiałam się głośno chwytając kubek z sokiem,wzięłam dużego łyka nadal nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
Pochwyciłam telefon sprawdzając,która godzina 01:12. Było już późno,więc postanowiłam udać się już spać.Z niedowierzaniem założyłam piżamę.To brzmi dziwnie,ale czas w Irlandii leci zdecydowanie szybciej niż w Londynie.A druga rzecz jaka mnie zadziwiała,to brak babci o tak późnej porze.Nie powiem,że nie boję się o nią bo oczywiście,że tak jest..Jednak bałabym się na miejscu tego kolesia,z którym się spotyka,że jeżeli wykona o jeden krok za dużo,może mieć nieźle skopany tyłek.
Zaśmiałam się mimowolnie wyobrażając sobie moją ukochaną babcię,która triumfalnie kopie w tyłek tego delikwenta..
Nie mogąc powstrzymać opadających oczu,odpłynęłam w błogi sen.


                                       -Pani babciu,ona długo tak będzie spać?-usłyszałam nad swoim uchem.Kiedy przyswoiłam sobie,że ten głos jest mi bardzo znany zerwałam się na równe nogi,obwijając się kołdrą.
-Na Litość Boską,Horan! Co Ty tu do chuja robisz?!-krzyknęłam,poprawiając kołdrę,która znajdowała się owinięta w około mojego zesztywniałego ciała.Takiego obrotu sprawy,nigdy w życiu bym się nie spodziewała.Co on tu do kurwy nędzy robił?!
Spojrzałam na babcię,która miała jeden wielki uśmiech wymalowany na twarzy.
-Co tu się dzieje?-wiedziałam,że żadne z nich nie zamierza przemówić,więc wzięłam sprawy w swoje ręce a raczej język.Przelotnie spojrzałam na Niall'a,który nie powiem wyglądał rewelacyjnie.Czarny luźny podkoszulek i przetarte dżinsy dodawały mu uroku,a blond włosy wraz z jego oczami i uśmiechem wyglądały rewelacyjnie i jedynie dopełniały całość.
-Już Ci tłumaczę.-chłopak po dłuższej przerwie przemówił,lekko zaczynając bujać się po pokoju.-Jak już Ci mówiłem wcześniej,postanowiłem odwiedzić rodzinkę a,że Jay wypeplała gdzie jesteś,to upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu..I oto i jestem..-czyli to nie ojciec.Swoją złość postanowiłam tymczasem schować na boczny tor,tylko po to aby dowiedzieć się tego jak on się tu znalazł..
-Ale jak Ty tu..-przeczesałam włosy palcami..
-Zadzwoniłem do Twojej babci.-odparł dumnie.
-Skąd miałeś numer?
-Od Jay.
-a Jay?-tym razem nie odpuściłam,i wiem,że gdy tylko chłopak skończy zamierzam zrobić burdę tej paniusi..
-Od Tom'a..ale proszę nie złość się..poprosiłem ją o to,aby wyciągnęła ten numer..Chciałem się z Tobą spotkać,poznać Ciebie bliżej i chciałbym abyś i Ty poznała mnie.A poza tym chce,abyś poznała moją rodzinę,pokochają Cię-uśmiechnął się pokazując szereg,śnieżnobiałych zębów..Dzięki temu zapomniałam o tym jak bardzo byłam wściekła na Jay..
-Nialler,chodź tu do mnie!-krzyknęłam przytulając się do chłopaka,który nie czekając zbyt długo porwał mnie w ramiona.
-Dobra,ubieraj się chcę Cię oprowadzić.-chłopak nie musiał powtarzać,ponieważ po chwili zniknęłam za drzwiami łazienki ubierając się w TO .Umyłam zęby,rozczesałam włosy i pobiegłam do kuchni,gdzie za pewne znajdował się chłopak.
-Idziemy?-zapytałam uśmiechnięta,wpatrując się w to jak chłopak pakuje sobie kolejną pięść płatków do buzi..
-Nie zjesz skarbię?-spojrzałam na babcie,która swoim wzrokiem pokazała miskę płatków..Miałam już jej grzecznie podziękować,kiedy Niall wpadł mi w słowo.
-Nie pani babciu..Zjemy coś na mieście.-uśmiechnął się do babci porywając mnie wzdłuż korytarza.Założyliśmy buty i kurkę,następnie opuściliśmy mieszkanie..
-Gotowa na cały dzień ze mną?-blondyn stanął na przeciwko mnie,z głupkowatym uśmieszkiem.
-Myślę,że tak..

~~*~~
Przepraszam Was za zwłokę,jednak ten rozdział był dla mnie nie lada wyzwaniem :) Em cóż..Mam jedną złą wiadomość..Jeżeli blog,nie będzie przynosił znacznych rezultatów,nie wiem czy będzie warto dalej go pisać..
Ale to późniejsze sugestię..:)
Czekam na Waszą opinię i komentarze + DODAWAJCIE BLOG DO OBSERWOWANYCH! :)))))
 + zapraszam Was na bloggowego aska! :) ASK 
Kocham Was mocno! xx <3
K xx 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 13

-Słucham? Rita czyś Ty oszalała do reszty? Problemów nie rozwiązuje się ucieczką.-głos taty był przepełniony roztrzęsieniem,wiedziałam,że będzie zdziwiony,kiedy mu o tym powiem, zdawałam sobie z tego sprawę,w końcu byłam jego jedyną córką,więc jakże inaczej mógł się zachować?Spakować mi torby i dać pieniądze na bilet? "Tej wersji,spodziewałam się bardziej,niż zdziwienia" podsumowałam w myślach.
-Tato proszę Cię,nie dramatyzuj..-przekręciłam oczami,przelotnie spoglądając na Jay.Dałabym wszystko,aby dowiedzieć się co myśli.Ciekawe czy odczuwa poczucie winy za syna? W końcu na litość Boską z jakiej racji oni z nami mieszkają?! To,że Jay umawia się z moim tatą,nie oznaczało,żeby od razu chłopcy z nami zamieszkali.To jest nienormalne.Poza tym ponoć tylko Lou i Harry,mieli u nas mieszkać,a jak na razie jest u nas cała piątka.Zacisnęłam mocno powieki,odpychając od siebie wszystkie wspomnienia z chłopakami,wszystkie wspomnienia przypominające mi o tym w jakim stanie był mój tata a jak jest teraz.Miałam rację,jest naprawdę bardzo silny.
-Jak to tato nie dramatyzuj! Chcesz jechać,gdzieś gdzie nie znasz nikogo! Poza tym co ze szkołą?I tak opuściłaś wystarczająco długo,nie możesz sobie pozwolić na więcej.-delikatnie opadł na łóżko,zapewne czując ból.
-Posłuchaj mnie.-jęknęłam siadając na jego łóżku.-Mam szesnaście lat,jestem na tyle dorosła,żeby dać sobie radę,poza tym jadę do babci,znasz ją,za nic w świecie nie przegapiłaby okazji zeswatania mnie z kimś.-głośny śmiech Ojca rozległ się po całym pokoju.Wiedziałam,że klatka piersiowa nadal go boli,jednak nie powstrzymał się.-Poza tym,nie widziałam jej od czasu pogrzebu mamy..-zdenerwowanie wymalowało się na jego buzi.Chwycił mnie delikatnie za ręce,lekko ściskając.
-Jesteś moją jedyną córeczką Rita i gdyby coś się z Tobą stało,nie przeżyłbym tego..-spojrzał na mnie tym samym tęsknym spojrzeniem,którym patrzył na trumnę mamy.
-Nie mów tak,przecież nic ze mną się nie dzieje,chce po prostu odwiedzić babcię na jakiś tydzień ewentualnie dwa i wrócę..-odwzajemniłam jego uścisk,chcąc dodać mu otuchy.
Gdyby ktoś piętnaście minut temu powiedział mi,że będę z tatą tak blisko jak teraz,wyśmiała bym go.Nie podejrzewałam,że stać go jeszcze na jakieś czułości względem mnie.
-Nie wiesz co może się stać,nikt nie może tego przewidzieć..-mruknął,z powrotem siadając.Nie zdawałam sobie sprawy,że tak wiele dla niego znaczę,myślałam,że teraz,kiedy ma Jay jestem mu po prostu obojętna,a jest dosłownie inaczej,widzę w jego oczach wielką miłość do mojej osoby,która jest przykryta strachem i przymusem troszczenia się o moją osobę.Poza tym te wyznanie przypomniało mi o tym w jak feralny i nieprzewidywalny sposób,ktoś skrzywdził jego,chodzi mi tutaj o wypadek.
Chciałam już przemówić,kiedy tata mocno przyciągnął mnie do siebie,przytulając.Tak po prostu wtulił się we mnie."Czyste szaleństwo!" 
-Wiem,że popełniłem wiele błędów,nie zawsze mogłem być dla Ciebie,kiedy mnie potrzebowałaś,ponieważ pojawienie się w moim życiu Jay,było jak dar z niebios.-momentalnie uśmiech zszedł mi z buzi.."A on znowu zaczyna pierdolić o niej" -Bo wiesz,kiedy Twoja mama a moja najcudowniejsza żona,odeszła,czułem,że zabrała z sobą cząstkę mnie,dlatego mówienie o niej sprawiało,że to wszystko wraca.-odwróciłam się w stronę Jay,jej postawa przypominała,zagubioną dziewczynkę,nie wiedzącą dokąd ma podążyć.Była zawstydzona,a ja mimowolnie się uśmiechnęłam..
-Wiem,że myślisz,iż zapomniałem o Tobie,że jesteś mi obojętna tak samo jak Twoja mama,ale to bzdury..Kate i Ty jesteście u mnie w sercu na pierwszym miejscu.Jay o tym wie,rozmawialiśmy nie raz na ten temat..-wypowiedział a ja poczułam jak łzy tłoczą się w moich oczach.
Nie chciałam,żeby widział jak płaczę.Musiałam iść,wyjść,uciec,zbyt wielki natłok,słów i wyznań nie działał,dobrze na moją osobę.
-Ja już pójdę..-westchnęłam schodząc z łóżka.-Tak jak Ci wcześniej wspomniałam,jadę bez względu na wszystko.Do babci numer masz,więc możesz zadzwonić,a co do szkoły,starsze klasy jadą na praktyki,więc mamy wolne dwa tygodnie..Nie martw się..Do widzenia..-mruknęłam i niemalże wybiegłam ze szpitalnego pokoju.
To dziwne,że uciekłam przed swoimi uczuciami,że chciałam uciec przez tatą.To było jak takie nietypowe wiedziałam co robię,ale nie mogłam się powstrzymać.Wiedziałam,że robię źle,jednak nie potrafiłam się cofnąć.
Dotarłam do domu,spodziewając się najgorszego,jednak,kiedy przekroczyłam próg mieszkania,ugościł mnie jedynie porządek i delikatny zapach cytryny,mieszającej się z cynamonem.Byłam pod wielkim wrażeniem,jednak klapka zapadła,a moja decyzja była nieodwracalna.Wiedziałam,że chłopcy siedząc w salonie,więc jak najprędzej pobiegłam do swojego pokoju.Pochwyciłam jedną z większych walizek,pakując do niej dosłownie,wszystko co wpadło mi w ręce..
-Co Ty robisz?-głos Liam'a wyciągnął mnie z amoku.Spojrzałam na niego,jak na kretyna nie przerywając zeszłych czynności.-Zapytałem Cię o coś!-krzyknął..pierwszy raz podniósł na mnie głos,dlatego zdziwiona na niego spojrzałam.
-Co Ty wyrabiasz?!-jego głos ani na moment,nie przestał być podniesiony..Nie przestraszyłam się go,jednak byłam zdziwiona..
-A na co Ci to wygląda hyh?-zakpiłam,wtórnie wrzucając,kosmetyczkę.
-Zostaw to i kurwa ze mną porozmawiaj!-otępiała podniosłam się z ziemi i stanęłam na przeciw bruneta.
-Czego Ty jeszcze chcesz Liam?-w tym momencie,byłam zdziwiona swoim spokojem,to było równie dziwne jak i krzyczący Liam.
-Gdzie jedziesz?-nie patyczkując się,zaczął wypytywać.
-To nie jest Twoja sprawa,a jeżeli pozwolisz,chętnie wrócę,do czynności w,której mi przerwałeś.-fuknęłam pakując wszelakie buty zimowe. 
-Powiedziałem kurwa zostaw to!-pierwszy raz przestraszył mnie,kiedy z impetem wyrwał mi walizkę i rzucił gwałtownie o ziemię..
-Popierdoliło Cię czy jak?!-starałam się,nie brzmieć jak przestraszona,Liam budził we mnie minimalny przestrach,który chciałam jak najprędzej zagłuszyć.Chłopak nadal milcząc zamknął drzwi.
-Pierwszy raz w swoim życiu tak potężnie się wkurwiłem,więc teraz zamkniesz japę i będziesz mnie słuchać!
-Wyglądam Ci do chuja na psa?!-podeszłam do niego,zapominając o lekkim strachu.Chłopak westchnął siadając na łóżku,a ja w tym samym czasie zaczęłam pakować na nowo swoje rzeczy do torby.
-Zamierzasz za,każdym razem jak coś pójdzie nie tak uciekać?Przecież to nie ma sensu.-przemówił,jednak ja postanowiłam zostawić to bez komentarza.
Kiedy wszystko było spakowane,bez słowa wyszłam z pokoju,zostawiając w nim samego Payn'a.
Ostatni raz przelotnie zerknęłam na salon,widząc jedynie jak Harreh gra z Lou w jakąś grę na konsoli,Niall'a siedzącego na podłodze i zajadającego popcorn.Uśmiechnęłam się pod nosem wychodząc na zewnątrz.

                                                                    ~~*~~
-Rita dziecko,kiedyś przyprawisz mnie o zawał!-uśmiechnięta babcia przytuliła mnie,chwytając torbę.
-Tak Ciebie też miło widzieć buniu.-zaśmiałam się,wchodząc do domu.
Dom babci był zupełnie inny niż mój.Nie miał dwóch pięter,tylko jedno w,którym znajdował się ogromny salon w kolorze czarno białym,na którego środku stał telewizor a tuż przed nim czarna kanapa,przed którą stał biały stolik z wazonem.Kuchnia była istnym przeciwieństwem salonu,była skromna i mała.Mogła pomieścić maksymalnie zaledwie trzy cztery osoby.Pokoje były przytulne,nie małe,nie duże,były wręcz idealne.Łazienka miała ful wyposażenie,mieściła w sobie wannę,prysznic a w kąciku tuż obok kabiny prysznicowej,zauważyłam mały masażer do stóp.
Dom babci był naprawdę urodziwy,zresztą co się dziwić kobiecie,po rozwodzie z dziadkiem,nie żałowała sobie na nic.Rozmaite ciuchy,podróże,wizyty w spa,dosłownie mogła mieć wszystko czego sobie zamarzyła.
Nie wiem dokładnie dlaczego,babcia i dziadek postanowili zakończyć swój związek,nigdy w znacznej mierze nie dopytywałam się,ponieważ wiedziałam,że temat dziadka jest bardzo świeży dla babci..
Kochałam ich obu,jednak rozwód w wieku 60 lat nie był dobrym rozwiązaniem..
-Choć pokażę Ci Twój pokój..-zafascynowana zaczęła ciągnąć mnie,przez długi korytarz przez co ledwo złapałam torbę.Zatrzymała się wtedy,kiedy dotarłyśmy do kremowych drzwi.
Otworzyłam drewnianą powłokę,a to co zobaczyłam przyprawiło mnie o zawrót głowy.
Czarne ściany,przykryte różnorakimi białymi wzorami,poczynając od niewielkich śnieżynek spadających na łóżko,do płatków kwiatków i bukietów.Łóżko było białe a pościel kremowa "co się stało,że nie czarna" odwróciłam się w stronę szafy,która tak samo jak ściany była czarna,pokryta białymi worami.Koło szafy stała niewielka szafeczka,na której znajdował się czarny laptop.
-Babciu,pokochałam ten pokój od pierwszego wejrzenia ale mam dwa pytania.-siwa kobieta kiwnęła potakująco głową,więc zaczęłam mówić.-Pierwsze to takie,czemu w tym domu panuje czerń i biel,a drugie jest odnośnie tego,dlaczego ten pokój jest stworzony dla mnie?-spojrzałam na nią,wrzucając torbę do pokoju.
-Odpowiedź jest prosta.Uwielbiam przeciwieństwa,a czerń i biel są cudowne..Po drugie,skąd ta pewność,że pokój został stworzony z myślą o Tobie?-uśmiechnęła się głupawo.
-Bo nad łóżkiem jest moje imię?-odpowiedziałam z lekka pytaniem.
-Ah no tak..Cóż,zabrzmię przewidywalnie,ale czułam,że coś wywiniesz i trafisz tutaj.-zaśmiała się.-Dobrze,a teraz proszę Cię rozpakuj się,a ja idę na spotkanie..-spojrzałam na nią,jak na kosmitę.
Moja babcia i randka? Ta kobieta ma 65 lat..
-Babciu..-jęknęłam zażenowana jej wyznaniem..-Nie muszę o wszystkim wiedzieć.
-Skarbie,chcę Ci tylko w racjonalny sposób,przekazać,że mogę nie wrócić wieczorem,jeśli wiesz co mam na myśli..-mrugnęła do mnie..moja babcia do mnie mrugnęła..
-Uspokój się kobieto!-krzyknęłam.-I idź już lepiej,a ja muszę wziąć prysznic.
-Ohh właśnie,zanim zapomnę..Jutro wpadnie do nas na obiad,moja sąsiadka z wnukiem,jest bardzo ładny.
-Nic nie słyszę!-krzyknęłam zamykając jej drzwi przed nosem.
-Jak sobie chcesz,tylko pamiętaj o tym..
Piętnaście minut później usłyszałam odgłos zamykanych drzwi.Kochałam babcię,ale nie uważam,żeby to jest najlepszy pomysł..Ale w końcu ma prawo do szczęścia.
Postanowiłam,że rozpakowywanie ciuchów zostawię sobie na jutro,natomiast na tą chwilę,miałam ochotę jedynie na gorący prysznic.
Kiedy poczułam jak ciepła woda,spływa z mojego ciała,zdałam sobie sprawę,że siedzę tu od dobrych trzydziestu minut.Zaśmiałam się maniakalnie,zakręcając wodę i otulając swoje nagie ciało w puchatym białym ręczniku.Kiedy staranie starłam każdą kropelkę wody z siebie ubrałam się w W TO (KLIKNIJ) następnie rozczesałam długie brązowe włosy.
Nienawidziłam  nosić na sobie obcisłych ciuchów,sprawiały,że czuję się jeszcze gorzej.Nie trawiłam siebie,swojego ciała,charakteru,a patrzenie na nieidealne kształty sprawiało,że momentalnie chciało mi się wymiotować.
Odgoniłam od siebie,niemiłe myśli,kierując się do kuchni z,której wyniosłam płatki z mlekiem.
Rozsiadłam się na wygodnej sofie włączając telewizję.Ogłupiający jazgot,różnych osób sprawił,że kręciło mi się w głowie.Pewnie nadal bym się wpatrywała w debilizmy telewizyjne,kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka swojej komórki.
Zdałam sobie sprawę,że zostawiłam ją w kuchni więc natychmiast się tam udałam,zerknęłam na ekranik,na którym wyświetlił mi się nieznajomy dotąd numer.Jednak skusiłam się na odebranie telefonu.
-Słucham.-powiedziałam nonszalancko.
-Hej Rita,tutaj Niall,chciałem się zapytać gdzie jesteś?Zayn robi kolację,a Jay jest jeszcze u Twojego taty,więc..
-Niall,nie ma mnie w Londynie..-mruknęłam speszona.
-Co ty pieprzysz?!-wydarł się do słuchawki.-To gdzie jesteś?
-Nie jest to istotne..-przewróciłam oczami,zdając sobie sprawę z tego,że chłopak robi dokładnie to samo.
-Oczywiście,że jest..A teraz mów ładnie,wujkowi Niall'owi gdzie się schowałaś..-zaśmiałam się do słuchawki.
-Wybacz,ale nie mam żadnego wujka Niall'a,więc nic nie powiem..A teraz wybacz,ale muszę kończyć.-cmoknęłam do słuchawki,kończąc połączenie..
Wiedziała,że najważniejszą częścią mojego odpoczynku,będzie brak tych idiotów,więc od razu po ukończeniu rozmowy z Horan'em i zapisaniem jego numeru zadzwoniłam do taty.
-Tato mam do Ciebie prośbę-nie owijając w bawełnę przeszłam do rzeczy.
-Ciebie też miło słyszeć.-usłyszałam dokładnie te same słowa,jakimi przywitałam babcię,tylko,że zamiast słyszeć było widzieć.
-Proszę Cię o to,abyś nic nie mówił chłopcom o tym gdzie jestem...
-Dlaczego?
-Po prostu..Mogę na Ciebie liczyć?
-Ode mnie się niczego nie dowiedzą,a teraz wybacz ale muszę kończyć.Idę na pobieranie krwi...
Jedyne co usłyszałam po jego słowach było pikanie odrzuconego połączenia..
Włożyłam telefon do kieszeni,kierując się w stronę sofy,po raz kolejny na niej siadając.Odkręciłam zakrędkę od wody mineralnej,biorąc łyka.Już miałam zacząć zajadać się jabłkiem,kiedy poczułam jeden pojedynczy sygnał informujący mnie o wiadomości..

                                                             
                    Od Niall Horan :Jesteś w Irlandii? W takim razie,niedługo się spotkamy..

Już na nikim nie mogę polegać,nawet w tak dziecinnej kwestii..

~~*~~
O Boziu przepraszam,że rozdział jest w takim dużym odstępie czasowym,ale miałam problemy z bloggerem.Ale rozdział już jest ^^ Mam nadzieję,że jesteście ze mną i nie jesteście na mnie aż tacy źli.:c
Muszę się Wam pochwalić,iż zaczęłam pisać swoją zeszytową książką,i mam pewien pomysł,aby po jej skończeniu wysłać ją jednej z moich czytelniczek..Ale to taki przyszły plan.:)
Również zapraszam Was na blogowego aska,na którym możecie pytać bohaterów jak i samą twórczynie..ASK (KLIKNIJ)
Proszę Was i apeluję o to,jeżeli czytasz mojego bloga,skomentuj go i dodaj do obserwowanych! Chce wiedzieć na czym stoję,co mogę poprawić a co jest okej..
Dobra nie zanudzam Was..:)
Kocham Was całym serduszkiem!xx
Ps.Jak Mikołajki?:D Co dostaliście?:))) 

poniedziałek, 25 listopada 2013

#ASK #TIME

Hahaha nie to nie kolejny rozdział tylko krótka wiadomość ;D
Pragnę Was zaprosić na bloggowego aska.
Będziecie mogli zadawać,różnorodne pytania bohaterom jak i mnie.Dowiecie się więcej na ich temat i może troszeczkę bardziej zrozumiecie niektóre zachowania.
Tutaj też przed czasem i ogólnie będą ogłaszane informacje,kiedy będzie nowy rozdział.
Oczywiście nie będę udostępniała Wam tam szczegółowych ciekawostek,danego rozdziału ale niektóre bardziej interesujące,krótsze wątki mogą być tam dodane..
Jednym słowem będzie warto obserwować takowego aska i zadawać pytania bohaterom,jeżeli będziecie mieć ochotę samej autorce również.:)


                                               http://ask.fm/HiPleaseStayStrong 

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 12

Przewróciłam oczami,jednak zgodziłam się na rozmowę z chłopakiem,nie z powodu samego faktu zeszłej sytuacji,tylko mojego sumienia.Czułam do siebie obrzydzenie i wstręt,które z każdą dłuższą chwilę paliły mnie od środka.
To nie jest tak,że dramatyzuje,oczywiście,że nie,chodzi tu o coś zupełnie innego,czyli o szacunek do siebie.Nie będę teraz myśleć nad przeszłością moich tragicznych związków a ściślej mówiąc jednego związku,bo jak to się mówi nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem,jednak,kiedy widzę co robiła Alex,czy dziewczyny z mojej szkoły obiecałam sobie,że nigdy nie pozwolę nikomu bez mojej zgody przekroczyć pewnej granicy osobistej..Harry ją przekroczył.Wiem,że to nie była tylko i wyłącznie jego wina,jednak ja byłam zbyt pochłonięta wczorajszymi wydarzeniami z Lou,żeby myśleć racjonalnie a chłopak był pijany.Chciałam myśleć,że nie działałam świadomie,jednak byłoby to kłamstwem.Wiedziałam co robię,a co więcej pozwoliłam mu na to.Mogłam wypierać się do końca życia mojej winy w tym wszystkim,jednak to byłoby kłamstwem,które właśnie teraz zżera mnie od środka.
-W takim razie słucham..-spojrzałam w krystaliczną zieleń jego oczu,i wiedziałam,że nie ma odwrotu..
-Posłuchaj..-wziął dwa głębokie oddechy,przymykając odruchowo oczy.-Wiem,że wtedy to słabo wyszło,i wiem,że masz mi to za złe,ale wiedz,że Cię przepraszam.Nie chciałem przyprowadzić Carmen,tego żałosnego wieczoru do Ciebie.-spojrzał na mnie przenikliwie,lustrując mój pusty wzrok.-Byłem pijany,ona pojawiła się z ni kąt..-zaczął się tłumaczyć a ja poczułam,jakby ktoś właśnie walnął mnie pięścią w twarz.Myślałam,że nasza rozmowa będzie dotyczyła sytuacji,która wydarzyła się między naszą dwójką a nie tą zdzirowatą lalunią.Zaśmiałam się żałośnie patrząc z nożami w oczach na chłopaka.
-Kim ja jestem Harry,aby Cię oceniać?-wysyczałam z sarkazmem.-Jak to twierdzi mój tatuś Gość w Dom Bóg w Dom.A gościć pięciu sławnych na cały świat kretynów,robi się całkiem w modzie.-wstałam gwałtowanie,z drewnianej ławeczki,która znajdowała się koło szpitala.Zdaniem Harrego,miejsce publiczne takie jak jego samochód na szpitalnym parkingu,byłoby zbyt prowokujące. 
"Na Litość Boską serio Styles?" -Jesteś żałosnym dupkiem Harry i sama nie wiem czemu tu z Tobą jestem,skoro doskonale wiem,że nie żałujesz ostatniego incydentu o,którym ja chciałabym zapomnieć,a jednym z moich marzeń jest,aby ten dzień nigdy w życiu się nie zdarzył..-parsknęłam naciągając torbę na ramię.-Powiedz Liam'wi,że wrócę busem..-po wypowiedzeniu tych słów,odwróciłam się i prawie,że biegiem,skierowałam na pobliski przystanek autobusowy.
Usiadłam na małej zielonej ławeczce krzyżując ręce na piersi.Nigdy nie czułam się,aż tak pogrążona.On nic nie pamiętał a ja na siłę starałam się wepchnąć w niego te wydarzenia..Tylko po co? Jego słowa,są równie warte co i nic,więc dlaczego za wszelką cenę starałam się usłyszeć,jak mnie przeprasza? To było niedorzeczne..
Właśnie w takich momentach jak ten,żałuję,że nie zdecydowałam się na powrót samochodem wraz z Liam'em..Moje ciało było niczym kostka lodu,a szczęka co chwilę uderzała o siebie.To był jakiś koszmar,jednak mogłam się tego spodziewać,po połowie Listopada.Wciągnęłam obie dłonie w kurtkę na nos przykryłam czarnym kominem,w duchu modląc się o to aby ten przeklęty bus przyjechał.
Powieki co chwilę,opadały w desperackim celu,doprowadzenia mnie do zaśnięcia na tej przeklętej ławeczce,byłam wykończona i każda cząstka mnie pokazywała to nie pozwalając mi poruszyć,choćby malutkim palcem u ręki.
Delikatnie uchyliłam powieki,zerkając na to co się dzieje przede mną.Czarny samochód zatrzymał się tuż obok przystanku,a z niego wyłoniła się blond czupryna Niall'a.
-Wsiadasz czy masz zamiar tu zamarznąć?-uśmiechnął się,a ciepło jakie biło od jego osoby,zdawać by się mogło,że ogrzało każdą cząstkę mnie.-Wskakuj księżniczko,bo nie mam ochoty,zostać zaatakowany przez fanki.-zmrużyłam oczy,powoli wstając.
-No dalej,ruszaj się.-zaśmiał się poganiając mnie jeszcze bardziej.
-To nie Twoja dupa zamarzała na tej przeklętej zielonej ławeczce!-krzyknęłam otwierając drzwi od strony pasażera.Zwinnie zapięłam pas,sekundę później podkręcając ogrzewanie.Zerknęłam całkiem przypadkowo w lusterko,a to co ujrzałam przyprawiło mnie o fale złości.
-Ten pieprzony bus jedzie dopiero teraz?!-warknęłam pokazując blondynowi w lusterku gigantyczny biały pojazd.
-Serio teraz chcesz o tym gadać? Dlaczego tu siedzisz,skoro Liam i Harry dawno są w domu?-zapytał,nie odrywając wzroku od drogi.
-Nie chce o tym gadać Niall.Jestem Ci bardzo wdzięczna,że po mnie przyjechałeś,jednak nie chce Ci tym zaprzątać głowy.-ziewnęłam,kładąc głowę na szybie.-Jedź troszeczkę szybciej bo zaraz tu usnę..-zaśmiałam się przymykając powieki.
Przejażdżka samochodem minęła mi  zdecydowanie zbyt szybko.Ziewnęłam,wyciągając ręce,chwilę później odpinając pasy.
-Wyspałaś się?-zażartował Nialler lekko lepiąc mnie w kolano.
-Bardzo śmieszne..-odburknęłam wychodząc z samochodu.Moim celem,była sypialnia,na którą czekałam nadzwyczajnie długo,zdecydowanie za długo.Przekroczyłam prócz mieszkania,kiedy poczułam jak coś twardego uderzyło mnie w głowę.Mimowolnie jęknęłam łapiąc się na palące od bólu miejsce.
-O mój Boże Rita tak bardzo przepraszam.-usłyszałam stłumiony jazgot Mulata..
Skrzywiłam się czując,jakby głowa miała mi za moment wybuchnąć.-Wszystko w porządku?-zapytał chwytając mnie za przed ramię.
-Nie-odpowiedziałam,krótko i to zgodnie z prawdą,kierując się w stronę pokoju.
Moje serce zaczęło radować się na widok dużego,łóżka,które niemal wołało o to,abym się na nim położyła.Nie fatygowałam się w żadne zdejmowanie ciuchów,położyłam się delikatnie przykrywając kołdrą,zamknęłam oczy a dalej otulił mnie sen...
Otworzyłam przeraźliwe ciężkie powieki,które nie chciały się poddać i z każdą chwilą starały ponownie opaść. Jęknęłam i przekręciłam się na plecy,kiedy poczułam okropny ból głowy,z początku nie wiedziałam co jest jego przyczyną,dopiero kilka chwil później przypomniałam sobie,jak Zayn uderzył czymś w moją głowę.Położyłam po dwa palce z obu dłoni,na skroniach lekko je masując,co jeszcze bardziej pogorszyło sprawę.Doszłam do wniosku,że kiedyś i tak będę musiała zejść z łóżka,więc czemu by nie teraz?Delikatnie uniosłam głowę,i pomimo to poczułam przeszywający ból.
-Au..-mruknęłam,płaczliwie starając zapanować nad łzami,napływającymi do oczu.
Pomału i delikatnie zaczęłam kierować się w stronę kuchni.Moim jedynym marzeniem były proszki przeciw bólowe,które za wszelką cenę miałam zamiar dostać.Po około piętnastu minutach wolnej podróży dotarłam do celu a to co zobaczyłam przyprawiło mnie niemal o zawał.Przywitał mnie istny burdel,na sam widok poziom mojego spokoju opadł, a w zamian to wstąpiła w czystej postaci złość i gniew.Jak oni mogli pod nieobecność Ojca i Jay,zrobić tutaj istny burdel?Pochłonęłam dwa proszki przeciw bólowe i chwilowo poczekałam aby moja głowa nie wybuchła pod wpływem przyszłych krzyków..
Kiedy proszki zaczęły działać podniosłam się gwałtownie z krzesełka i wzięłam głęboki oddech a następnie z mojego gardła wydobył się nienaturalny ryk.
-Idioci! Skończeni debile!-krzyczałam tucząc wszystko co stanęło mi na drodze.Brudne filiżanki,pod wpływem mojego zamachnięcia.Podeszłam do salonu gdzie szklane butelki po piwie były dosłownie wszędzie.-Czy ktoś zechce tu kurwa zejść i mi to wyjaśnić?-zdenerwowana do granic chwyciłam jedną z butelek rozbijając ją o ścianę.
-Czego się rozbijasz?-podniosłam wzrok na wysokość schodów,a moje oczu ujrzały na wpół ubranych chłopców.-Co Ty żeś tu zrobiła?!-jeden z nich się wydarł ale odgłosy tuczonego szkła uniemożliwiły mi odgadnięcie,który to z chłopców.
-Co ja robię?Co ja kurwa robię?!-chwyciłam kolejną butelkę i rzuciłam tuż za ich głowami.
-Pojebało Cię?!-wydarł się Harry ale pod wpływem mojego złowieszczego wzroku i kolejnej butelki w ręku zamilkł.
-Uganiałam się za Lou,wróciłam do domu i jako niańka chciałam zanieś mu leki wtedy,weszła ta blond dziwka,byłam kupę czasu w szpitalu u Ojca,wracając do domu dostałam czymś przez łeb,a wstają z cholernym bólem głowy na dół zastałam burdel,a Ty śmiesz się pytać co ja robię?!-nie wiem dlaczego,ale miałam cholerną ochotę się rozpłakać,tego wszystkiego było za wiele jak na jeden raz,dla mojej osoby zdecydowanie za dużo.
-Histeryzujesz..-mruknął Zayn,przez co dostał moją otwartą dłonią w twarz.
-Mam tego kurwa dość!-krzyknęłam kolejny raz rzucając butelką w ścianę.-Starałam się być do chuja miła a co z tego mam? Gówno..I to dosłownie,bo mam pod butem jak szłam po Lou!-zaskomlałam zakrywając oczy dłonią.-Po śmierci mamy,myślałam,że wszystko ułoży,nie w takim stopniu ale będzie z czasem lżej..Jak zawsze się kurwa przeliczyłam.-czułam jak słone krople zaczynają kreślić słone ścieżki wzdłuż policzków.Złamali mnie.Nawet w swoim domu nie mogę się czuć jak u siebie.
-Spoko Rira posprzątamy.-skruszony wzrok Louis'a spotkał się z moim.
-Serio Lou..Serio?!-krzyknęłam.-Twoja mama jest w szpitalu przy swoim chłopaku,a Wy urządzacie tu libacje alkoholowe kurwa jego mać! Co z Wami nie tak?!-rękawem od niezmienionej po wczorajszym dni koszulki starłam łzy.-Nie chce nawet na Was patrzeć..-westchnęłam zakładając trampki,jednak nie założyłam kurtki.-Zawiodłam się na Tobie Liam..naprawdę się zawiodłam.-wezbrałam powietrza wychodząc z mieszkania.
Nie mam pojęcia gdzie moje nogi mnie prowadziły,jednak posłusznie udałam się za nimi.
Wąska ścieżka,betonowy podjazd,automatyczne drzwi,zapach plastrów,krwi i śmierci,i pokój 213,drugie piętro.Urwany oddech,spocone dłonie..
-Rita?-piskliwy głos Jay przywitał mnie tuż przy wejściu do sali.
-Skarbie co się stało?-tata widząc,mnie całą zapłakaną,był przejęty."Czyli może jeszcze mnie kocha"
-Chce się wyprowadzić do Irlandii do babci..-powiedziałam na jednym wdechu obserwując reakcję Ojca.-To nie jest prośba,tylko oznajmienie.-spojrzałam w jego niebieskie oczy,a jedyne co ujrzałam to było rozczarowanie..

~~~*~~
Rozdział już jest..Co prawda nie za długi ale odpowiedni..Chciałam zakończyć na takim momencie aby zatrzymać to cała napięcie w Was :p Mam nadzieję,że się Wam spodoba..Dodany został o 21:00 ale to nic ;p. Dziękuję za 13 obserwujących i 10 komentarzy..Proszę Was jedynie o to aby,Wasza opinią zawierała więcej niż "Super". 
Kocham Was..
K.S xx 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 11

Spojrzałam w kierunku otwieranych drzwi a fala obrzydzenia wypełniła,każdą cząstkę mojego ciała.Harry szedł pijackim marszem obejmując tą samą blond wywłokę co,wtedy w tym przeklętym hotelu.Idiotyczny śmiech dziewczyny,zdawać by się mogło,że rozniósł się echem po całym domu.Jej pusty wzrok w momencie skierował się na moją osobę,nadal śmiejąc się pod nosem,nie spuszczając ze mnie oczu.Wiedziałam,że Jay zabiłaby Harrego,gdyby ta dziewczyna przespałaby się z nim co poszłoby mi na rękę,ale zważywszy na to,że chłopak ma pokój,koło mojego a dzisiaj miałam ochotę się wyspać,nie było szans abym pozwoliła jej tu zostać.
Widziałam w jej zawistnym wzroku nutkę złości i determinacji,wiedziałam,że nie miała zamiaru przegapić nocy ze sławnym Harrym Styles'em,co tak naprawdę działało na mnie jak dobry kawała.Ta dziewczyna jest w moim domu,więc postępujemy według moich zasad.
Przyjrzałam się lepiej dziewczynie schodząc całkowicie ze schodów.Króciutka różowa spódniczka do tego bluzeczka na ramiączkach z gigantycznym dekoltem. "Nawet Styles nie mógł polecieć na to coś!'' szepnęłam niemo sama do siebie.
Harry zaczął prowadzić dziewczynę do kuchni ale nim ta zdążyła przekroczyć próg zatarasowałam jej drogę wcześnie stawiając szklankę z sokiem i proszka na stolę.
-Żegnam.-odparłam,nonszalancko opierając się futrynę drzwi wejściowych do kuchni.Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie rzęsami po czym uśmiechnęła się sztucznie.
-Wydaje mi się,że nie wiesz kim jestem.-doparła łapiąc milczącego chłopaka za rękę,przyciągając go do siebie.
-Myślisz,że mnie to interesuję?-zaśmiałam się arogancko.-Zresztą wydaje mi się,że wyraziłam się jasno.Do widzenia.-machnęłam jej przed nosem.
-Harry czy Ty słyszysz jak ona się do mnie zwraca?!-pisnęła szarpiąc loczka za ramię-Zrób,że co a nie gapisz się jak idiota jakiś!-warknęła.
-To u niego normalne,nawet na trzeźwo,a tak poza tym miałaś cudowny plan skarbie,zaciągnięcie nieświadomego Harrego do łóżka,a później znając Wasze kurewskie sztuczki pierdoliła byś w prasie,że Cię zaciążył.-nieznajoma zmierzyła mnie zimnym spojrzeniem na co ja tylko się zaśmiałam.-I uwierz z początku uwierzyłabym w wasz bezwarunkowy seks,gdyby nie fakt,że nie czuć od Ciebie nawet nutki alkoholu..Postaraj się następnym razem lepiej złotko.-cmoknęłam w powietrzu w jej kierunku.
-Posłuchaj mnie dziewczynko.-warknęła podchodząc do mnie zdecydowanie za blisko.-Zbyt długo zajęło mi zbliżenie się do tego chłopaka,aby teraz takie gówno jak Ty mi w tym przeszkodziło!-krzyknęła.-I uwierz byłabym w stanie zajść w ciążę tylko i wyłącznie dla jego kasy.Z czegoś trzeba żyć prawda?-jej spokojny ton doprowadzał mnie do obłędu! Jak mogła mówić w ten sposób? Zachowuję się jak nic niewarta pani do towarzystwa.Przyjdzie,wykorzysta i pójdzie a później oskarży Cię o ojcostwo.Niewdzięczna suka,powinna zadowolić się faktem,że paparazzie śledzili ich z pewnością od baru aż do domu,zapewne z jej pomocą.
-Myślałam,że praca prostytutki zapewnia Ci dość sporo.-wzruszyłam ramionami-A teraz wyjdź za nim zadzwonię po policję.-splunęłam w jej stronę.Zacisnęłam dłonie w pięść,starając się choć troszkę uspokoić.
-Bezczelna smarkula!-wydarła się w moją stronę,kierując się w stronę drzwi.
-Wybacz ale nie będę się przejmować opinią dziewczyny,która miała w ustach więcej fiutów niż ja frytek!-krzyknęłam,zatrzaskując jej drzwi przed nosem.
Byłam zła,chwila co ja mówię,zła to zbyt dobre określenie..byłam wściekła i miałam tak potworną chęć pobiec za tą dziewuchą,której imienia nie znałam i walnąć ją prosto w tą wytapetowaną twarz.
Starając się uspokoić wzięłam serię głębokich oddechów,ześlizgując się po drzwiach aż na ziemię.Zdecydowanie zbyt tego wszystkiego jak na jeden dzień.Najpierw sytuacja z Lou a teraz sytuacja z Harrym.Nigdy w życiu nie spodziewałabym się,że zacznę go bronić,raczej wyobrażałabym sobie sytuację w ,której stoję nad nim i się z niego śmieję,kiedy zostaje obrzucany pomidorami,na przykład coś takiego.
"Dobroduszna Rita,takiej komedii jeszcze świat nie widział!"
Swój wzrok skierowałam w,kierunku chłopaka z burzą zmierzwionych loków na głowię.Bardzo zdziwiło mnie jego zachowanie,był jakby nieobecny.Nie zareagował,kiedy wypraszałam jego dziewczynę co naprawdę mnie zaskoczyło.
Poprawiłam okulary,w między czasie spoglądając na chłopaka.Jasne spodnie,które były opuszczone dosyć nisko,biały podkoszulek i czarna marynarka,nie powiem wyglądał bardzo ponętnie? podniecająco?hot? każde z tych określeń były w jakimś sensie trafne..Stop Rita,stop wystarczy! skarciłam się w myślach,jednak nadal nie spuściłam z niego wzroku.
-Podoba Ci się to co widzisz prawda?-zaśmiał się gardłowo.Chłopak był nadal odwrócony tyłem do mnie więc skąd on mógł to wiedzieć? Poczułam jak policzki zaczynają mnie piec,więc jak najszybciej chciałam pójść po rzeczy jakie miałam zamiar zanieś Louis'owi wcześniej nim tak beznadziejnie mi przerwano i nie schodzić na dół.
Szybszym krokiem skierowałam się do kuchni biorąc dane rzeczy.Miałam zamiar już wyjść kiedy usłyszałam jedno słowo,które spowodowało,że cały mój organizm przestał pracować.
-Zaczekaj.-seksowny głos Harrego spowodował dziwny uścisk w dole brzucha.Chciałam naprawdę chciałam iść dalej jednak nie potrafiłam,wszystko było przeciwko mnie.
Styles nonszalancko podszedł do mnie zabierając szklankę i proszek i z powrotem odkładając ją na stół.Zamknęłam oczy nie będąc pewną co chłopak zamierza zrobić.Nie minęło kilka sekund a on był znów obok mnie,pochwycił mnie za dłoń i zaciągnął w głąb kuchni przygwożdżając do szafek kuchennych.
Loczek złapał  swoją jedną ręką,moje obie dłonie kładąc sobie na szyi,co mnie naprawdę zaskoczyło.
"Zgwałci mnie..jak nic mnie zgwałci..Nie chce być zgwałcona i to na dodatek w kuchni!"
-Zatrzymaj je tu.-ton jego głosu był stanowczy i ostry ale jednocześnie czuły.Szczerze powiedziawszy bałam się zachować inaczej,bądź co bądź ten kretyn był nieźle pijany a ja nie doszłam do siebie po tym wszystkim.
-H-Harry co Ty robisz?-westchnęłam zdziwiona jego nietypowym zachowaniem.
Chłopak przysunął swoją głowę bliżej mojej i,kiedy byłam pewna,że złączy nasze usta on zrobił coś zupełnie innego.Wpił się z impetem w moją szyję lekko zasysając i podgryzając.
-Och..-westchnęłam zaciskając obie dłonie na jego włosach,przez co jęknął do mojej szyi.
Nie wiedziałam co robię,sama nie jestem pewna czy tego chciałam,byłam pewna,że to nic nie znaczy,nie teraz i nigdy,po prostu wiedziałam.Chłopak był pijany a ja zbyt zmęczona,żeby walczyć.Nic więcej.
Myślałam,że na robieniu malinki chłopak zakończył jednak ten zaczął ocierać się swoim kroczem o mnie,co włączyło mój czerwony alarm.
-H-Harry- za jęczałam zbyt pochłonięta tym dziwnym doświadczeniem.
-Potrzebuje być kochanym-zajęczał do mojego ucha a mnie zamurowało.Po co mi to mówił? Nie chciałam tego słuchać,wcale mnie to nie obchodzi,poza tym to wszystko doszło za daleko.Nie powinnam,była pozwolić na to co dzieję się teraz.Nie Harre'mu.Co ja sobie w ogóle myślałam?Że będzie buzi buzi i zapomnimy o całym zajściu? Co sobie myślał Harry? Że zaliczy kolejną sztukę? Nie wyszła mu noc z tą blondyną,więc zostałam ja? Tak się bawić nie będziemy.Nie jestem zabawką,na gorsze chwilę.Zresztą to Harry,nie lubimy się,zapomniał o tym? Jednoznacznie mogę stwierdzić,że ja nie,a na moje zaufanie trzeba bardzo długo pracować.Nawet Alex z,którą się przyjaźnie od lat nie ma go w pełni,natomiast Liam i Lou dopiero zaczynają mnie poznawać,co nie znaczy,że Payn nie podbił mojego zimnego serca,a Lou? Dopiero zaczynamy przygodę z naszą znajomością,będzie miał jeszcze masę powodów do tego,aby mnie znienawidzić jak reszta chłopców.
-Potrzebuję czuć bliskość-Harry wyszeptał do mojego ucha,lekko je całując.To wszystko podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody,wiedziałam,że nie powinno się to wydarzyć i gdyby nie moja głupota nie byłoby tego.To nie wina Harrego,to moja wina,tylko i wyłącznie moja.Przecież miałam możliwość odepchnięcia go,ale nie chciałam.-Potrzebuję tego..-wypowiedział płaczliwym tonem,jednak nie tym razem.Musiałam być silna i żadne przesłodzone słowa nie mogły mnie zmiękczyć.
-To przestań zachowywać się jak sukinsyn!-warknęłam odpychając zdezorientowanego chłopaka od siebie.-To nie powinno się wydarzyć!-krzyknęłam,jednak na chłopaku nie robiło to żadnego wrażenia.-Słyszysz mnie?!-byłam zrozpaczona."Co ja najlepszego narobiłam" Łkałam niemo.-Jesteś cholernym dupkiem Styles!Poza tym jesteś do niczego!-czułam się winna.Czuję się taka naga,obnażona z niewinności,a przecież nic się nie zdążyło wydarzyć.
-Jakoś nie narzekałaś kilka sekund temu.-sama nie wiem,w jaki sposób ale chłopak po sekundzie był tuż obok.
-Ty nic nie rozumiesz.-spojrzałam na jego zielone oczy.-Takie sytuacje powinny dotyczyć osób,które się kochają a nie mną i Tobą!-lekko szturchnęłam chłopaka pchając w tył.-Zresztą coś Ty sobie myślał huh?! Przyprowadziłeś tą tą..-powtórzyłam starając się znaleźć odpowiednie określenie,opisujące tą blond idiotkę.
-Carmen.-zdawać by się mogło,że Harry chciał pomóc,jednak imię tej suki podziałało na mnie,tak jak czerwona płachta na byka.
-Nie obchodzi mnie jej imię Styles..-sprostowałam karcąc,loczka oczami.-Coś Ty sobie myślał?! Że będziesz ją pieprzył u mnie w domu? Nie stać Cię na hotel czy jak?! Co z Tobą nie tak?-byłam tak potwornie wściekła,chociaż wiedziałam,że połowa winy należy do mnie,jednak to było zbyt silne,targały mną skrywane dzisiejszego dnia silne emocje,właśnie dlatego nie mogłam przerwać. 
"Albo nie chciałaś" dopowiedziało moje drugie ja "Albo nie chciałam"
-Wiedziałem,że na to nie pozwolisz..-skrucha w jego głosie była uderzająca..Pragnęłam krzyczeć aby powtórzył,byłam skłonna nawet błagać.Zamknęłam gwałtownie oczy analizując jego słowa.Wystarczy na dziś.
-Nie stosuj na mnie tych dennych sztuczek Styles-mój głos wypełniony był jadem.-To nie powinno się wydarzyć i Bóg mi świadkiem,że jeżeli jeszcze raz przyprowadzisz ją do mojego domu najpierw dostanie ona a później Ty.-splunęłam chwytając sok i proszek,podążając w górę.

                                                              ***
Człowiek całe życie się uczy,w każdej sytuacji,nie ma znaczenia czy tej lepszej czy gorszej.Podświadomie układamy sobie,różnorodne scenariusze z myślą,że się spełnią.Która dziewczyna,nie marzyła o tym,aby książę na białym koniu,nie uwolnił jej z wierzy niepewności i bólu,żeby pokochał ją bezwarunkowo i spełnił jej każde marzenie? Nie ma takiej.Nawet ja,marzę aby,kiedyś być w pełni szczęśliwą,chciałabym móc patrzeć w przeszłość,powiedzieć tak musiało być.Ale jak mogę być otwarta na wszystko,co mi los przyniesie,kiedy jedna z moich najbliższych osób odeszła?Wiele razy słyszałam "Żyje się dalej" "Ona nie chciałaby abyś się zamartwiała"  gówno prawda..Jeżeli kogoś kochało się tak mocno,że byłoby się wstanie oddać za niego życie,nie jest proste od razu podnieś głowę wysoko i iść przed siebie.Wiem,że ona by tego pragnęła,ale ja nie potrafię zapomnieć.No bo w końcu jak da się zapomnieć o osobie,która wzięła pół mojego serca i duszy ze sobą?
-Rita..-delikatne szturchnięcie sprowadziło mnie znowu na ziemię.
-Hmm?-spojrzałam obojętnym wzrokiem w kierunku Liam'a,który równie co ja ledwo trzymał otwarte oczy.
-Przyniosłem Ci mój specjał..Gorąca czekolada..-uśmiechnął się głupkowato,wręczając plastikowy kubeczek.
-O fu..wiesz,chyba jednak wolę umrzeć z pragnienia..-jego ciepły śmiech rozniósł się przez cały korytarz szpitalny,dodając mu więcej koloru.

                                                        ~~retrospekcja~~
Leniwym krokiem skierowałam się do kuchni.Nie miałam na nic siły,i dopiero dzisiaj po całych wczorajszych sytuacjach,mój organizm pokazał jak bardzo jest wykończony.
Z szafki wyjęłam płatki owsiane a z lodówki jogurt truskawkowy.Mimo,iż byłam na skraju wytrzymałości nie miałam ochoty na posiłek.Zamoczyłam łyżeczkę w jogurcie,po sekundzie powoli wyciągając,i tak raz za razem,z czego nic nie lądowało w mojej buzi.
Przeczesałam dłonią włosy odsuwając od siebie jogurt.Urwane ziewnięcia wydostawały się z mojej buzi,mimo iż była 8:○○ ja byłam wyssana z jakiejkolwiek mocy.
-Co Ci się stało?-usłyszałam śmiech za uchem,kiedy czyjeś ramiona oplotły mnie i mocno przytuliły.Liam.
-Bardzo śmieszne wiesz..-fuknęłam odpychając chłopaka od siebie.-Dla Twojej wiadomości,miałam wczoraj bardzo,em nietypowy dzień,więc odczep się.-modliłam się,aby nie zapytał się co takiego się działo.
-Z tego co wiem,jedynie sytuacja z Lou postawiła nas wszystkich na nogi-uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem.Już po mnie..-Co jest?-wiedziałam..Niech Cię szlag Payn! Wzięłam głęboki oddech,i już miałam zacząć opowiadać co się stało,gdy do kuchni wlazł Harry w samych bokserkach Pięknie..Jeszcze jego mi tu brakowało.
Spojrzałam wymownie na Liam'a,który momentalnie zmienił temat.
-Cześć Hazz- nim się spostrzegłam mój jogurt wylądował w rękach Payn'a,na co tylko przewróciłam oczami.
Styles w odpowiedzi skinął głową,widać było,że był na poważnym kacu.
Nieświadomie śledziłam,każdy jego ruch.To w jaki sposób jego ciało z rozluźnionego stawało się napięte,śledziłam zdawać by się mogło,każdy mięsień na jego plecach..Mój wzrok podążał niżej..I wcale nie widziałam jego tyłka..co to to nie..
-Rita mogę Cię prosić na chwilę?-speszona spojrzałam w,kierunku Liam'a delikatnie przytakując.Chłopak zaprowadził mnie do salonu.
-Co jest?
-Posłuchaj mnie.-jego głos był strasznie poważny.-Chciałbym abyś pojechała do szpitala..Twój tata ma zabieg i jestem pewien,że chciałby abyś tam była..-mruknął przeczesując krótkie włosy.
-To nie jest dobry pomysł..Nie zrozum mnie źle,ale nie mam ochoty na patrzenie jak histeryczna Jay rozlewa łzy na szpitalnym korytarzu,poza tym nie cierpię szpitali..
-Jay tam nie będzie,porozmawiam z nią.Proszę Cię..Jedź tam dla mnie.Proszę.Zabieg ma mieć jutro o 4:○○.
-Zgoda..Niech Ci będzie..-odpowiedziałam obojętnie ruszając do swojego pokoju.

                                                   ~~koniec retrospekcji~~
-Kiedy,zamierzacie go wypuścić?-wyszeptałam wpatrując się w twarz taty.Szczupła blondynka,która poprawiała coś przy welflonach uśmiechnęła się smutno.
-Nie mam pojęcia.Twój tata miał naprawdę wiele szczęścia,to zdarza się niewielkiej ilości osobom.Jestem pewna,że da sobie radę,jest silny..Nie martw się.-skinęłam głową porozumiewawczo.
Spojrzałam w kierunku przezroczystej szyby,aby upewnić się,że Liam'a nie ma w okolicy.Uśmiechnęłam się do siebie sięgając po czekoladki,jakie przyniósł mojemu tacie.Otworzyłam opakowanie i czekoladka po czekoladce lądowały w moich ustach.
-Ej! Nie przyniosłem tego dla Ciebie!-odwróciłam się w kierunku z jakiego dochodził krzyk."Szybko sikasz Liam" pochwaliłam chłopaka w myślach.-I nawet się nie podzielisz! -uśmiechnął się wyrywając mi z rąk pudełeczko.
Minęła godzina od kąt tata został położony na sali,a zdawać by się mogło,że wieczność.Nie miałam już siły.Ostatnie dni były dla mnie bardzo wyczerpujące.
-Liam jedźmy już do domu,nie mam już siły.-mruknęłam opierając się o ramię chłopaka.
-Wiedziałem,że to powiesz,dlatego Harry już czeka na dole..-automatycznie uniosłam na niego wzrok.-A właśnie co się stało pomiędzy Wami wczoraj?
-Liam ja..
-Idziecie czy specjalnie zaproszenie mam Wam wysłać.-usłyszałam ten sam zaborczy głos co wczoraj,a nieprzyjemny prąd przeleciał wzdłuż kręgosłupa.
-Tak tak już idziemy.-brunet spojrzał na Harrego,odkładając pudełeczko z połową czekoladek na szpitalny stolik,a następnie spojrzał na mnie-Powrócimy do tej rozmowy-wyszeptał w taki sposób,że tylko ja mogłam to usłyszeć.-A teraz chodź.-chwycił mnie za przed ramię prowadząc w stronę wyjścia.
Prawie,że wsiadaliśmy do auta Styles'a,kiedy Liam poinformował nas,że musi się załatwić.Myślałam,że go zabiję,ponieważ nie miałam ochoty na sam na sam z Harrym.Wczoraj nie wynikło z tego nic dobrego,a dzisiaj jestem pewna,że gdyby próbowałby jakiś sztuczek wylądowałby na sali obok mojego taty z ciężkim wstrząsem mózgu.
Kiedy brunet zniknął nam z oczu poczułam dziwne niepewne ukłucie..
-Rita..musimy porozmawiać..-o Boże..

~~*~~
Trzy sprawy.
1) Liczyłam na coś więcej z Waszej strony odnośnie komentarzy..To nie jest tak,że nie jestem zadowolona,tylko,kiedy przeglądałam ostatnie rozdziały było pod nimi około 17 komentarzy..
Nie podoba Wam się ten blog? Przecież zawsze możecie napisać co mogę poprawić.Uczymy się całe życie.
2)Nie będę się bawić w 10 komentarzy = nowy rozdział,ponieważ to nie daje mi satysfakcji.Chcę abyście komentowali ze względu na to,że Wam się podoba.
3)Jeżeli czytasz dodaj mnie do obserwowanych.Chcę wiedzieć kto jest ze mną.Na razie jest to 8 osób,którym dziękuję. 

 Dziękuję tym,którzy dodali opinię pod zeszłym rozdziałem..Nawet nie wiecie jaką jest to motywacją.
Cóż co do kolejnego rozdziału..to zależy tylko od Was..Nie wiem,kiedy będzie,jednakże postaram się go dodać jak najprędzej,ale nie ja jedna mam się starać.
Jeżeli przeczytałaś=skomentuj..
Kocham Was..
Kxx 

#Happy2ndAnniversaryElounor

Misiaczki nie to jeszcze nie jest kolejny rozdział,jest to coś zdecydowanie bardziej imponującego,że się tak wyrażę.
Dzisiaj jest druga rocznica Elounor *o*
Jeju cóż mam napisać? Uwielbiam tą parę *o* Są naprawdę słodcy i uroczy.<3
 #Tak #jestem #Elounor #Shipper
Nie chce mi się rozpisywać więc napiszę jeszcze kilka faktów o Eleanor i Elounor <3

#1 Eleanor jest wręcz uzależniona od Louis'a. Jest smutna i przygaszona kiedy dłuższy czas się z nim nie widziała.
#2 Na pierwszą randkę Louis zabrał Eleanor do kina.
#3 El ma piżamę z napisem " I Love Louis ".
#4 ." Kocham Louisa za to jaki jest a nie za to kim jest " ~ Eleanor Calder.
#5  "Gdy Eleanor, ja i Lottie wracaliśmy z rodzinnego wypadu na miasto. Zaczepiła nas jedna fanka poprosiła nas o zdjęcie. Lottie bardzo chętnie podeszła a El tylko się odsunęła. Gdy fanka krzyknęła że chce zdjęcie z miłością swojego idola Eleanor od razu się uśmiechnęła !
Nigdy tego nie zapomnę ! Jej uśmiech był bezcenny" Lou .

#6 "Kocham wszystkich, nawet jeśli wszyscy nie kochają mnie" - Eleanor Calder .
#7 Kiedy Eleanor i Louis byli w Paryżu, Lou wykrzyknął z wieży Eiffla:"I LOVE ELEANOR CALDER!".
#8 Niedawno , kiedy El czekała na Lou na lotnisku zaczęła rozmawiać z fankami , które tam były.
#9 Płakała gdy rozmawiała przez telefon z Lou z powodu hejtów na twitterze. (Boże moje kochanie ;c)
#10 Ostatnio Lou kupił Eleanor bransoletkę a ona powiedziała,że nie trzeba było i jej nie chce bo to,że Lou jest sprawia,że jest szczęśliwa.

A co do kolejnego rozdziału..
10 komentarzy = kolejny rozdział c;

Miłego Dnia skarby moje <3








 

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 10

-No dalej Tomlinson,odbieraj ten telefon..-fuknęłam do przystawionej do ucha komórki.Dzwoniłam do niego od kąt wybiegł z mieszkania zostawiając mnie i Liam'a z tym bajzlem samych.Co on sobie w ogóle myślał,co miałam powiedzieć Jay,kiedy wróci ze szpitala?  
"Oh bardzo mi przykro ale Twój syn prawie zabił swojego najlepszego przyjaciela" ?
Nonsens.Poza tym wiedziałam,że Liam nie zamierza kłamać,nie dość,że był przykładnym chłopakiem to na dodatek synem,przyjacielem i obywatelem.Cóż mogłam więcej zrobić poza rozłożeniem rąk w geście bezsilności? "Może zacząć szykować się do szkoły?" . Dzięki tylu wolnym dniom zapomniałam,że czeka mnie kolejne pięć dni morderczego marszu do szkoły,mogłam przypomnieć sobie o tym argumencie w momencie w,którym Lou proponował mi wyjazd.Właśnie Lou..dlaczego temat tej całej Eleanor był dla niego tak bardzo ciężki?Co się wydarzyło pomiędzy nimi a co więcej dlaczego ona go zostawiła?Nie chciałam  zabrać tych pytań do grobu więc udałam się do najbardziej znienawidzonej przeze mnie osoby..
         
                                                                     ***
-Masz dwa wyjścia,pierwsze polega na wyciągnięciu przez Ciebie telefonu i podanie mi jej numeru albo..
-Albo co?-przerwał mi nie kryjąc rozbawienia,które miałam zamiar zmazać z jego buzi.
-Albo powiem Jay,że ta cała sytuacja została spowodowana przez Twoją osobę.-uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Nie uwierzy Ci.-splunął marszcząc brwi,w wyniku czego między nimi powstała zmarszczka.
-Myślisz?Muszę Cię rozczarować ale ja mam zupełnie odmienne zdanie.Myślisz,że nie uwierzy osobie,która została porzucona w hotelu? Poza tym Liam zaręczy za mnie.-spojrzałam na jego spiętą sylwetkę i wiedziałam,że wygrałam.Moje słowa odbiły się jedynie echem ponieważ chłopak nie odpowiedział nic.
-To jak?Podasz ten numer czy mam poinformować Jay o tej nieprzyjemnej sytuacji? Hmm?-przygryzłam wargę po to aby się nie roześmiać,tak bawiła mnie jego bezradność,czułam wtedy,że jest nie zależny ode mnie,od tego co ja zrobię i jaki ruch wykonam.
Wpatrywaliśmy się w siebie pustymi spojrzeniami,kiedy zdałam sobie sprawę,że nic z tego,Harry nie zamierzał podać mi numeru telefonu.
-Dobra jak chcesz,chciałam dać Ci szansę.-poprawiłam okulary na nosie i odwróciłam się pewnym krokiem dzięki,którym moje włosy otuliły buzię niczym najcieplejszy szal.
Już miałam pociągnąć za klamkę,kiedy zza pleców doszedł mnie szept chłopaka informujący o tym,że dopięłam swego.
-Przyjemnie się z Tobą robi interesy wiesz?-uśmiechnęłam się z kpiną wychodząc z pokoju.

                                                                  ***

-Martwię się o niego Rita,nie ma go już tyle czasu,a co jeśli się coś stało?Co jeśli jakaś niezrównoważona psychicznie fanka zapragnęła go porwać?Nigdy sobie tego nie wybaczę,Boże przecież mogłem tu być powstrzymać go,wtedy może oszczędzilibyśmy wszystkim tyle problemu kłopotu..
-Zamknij się Liam,Twoje gadanie naprawdę niczego nie ułatwia a działa w ręcz przeciwny sposób.-przerwałam chłopakowi w ten sam okrutny sposób w jaki chwilę temu przerwano mi.-Mam pomysł ale nie jestem pewna czy zadziała.-przygryzłam wargę czekając na reakcję chłopaka.
-No mów dalej..
-Zadzwoń do Zayn'a i Niall'a,ta cała Perrie może poczekać a żarcie ze sklepu nie ucieknie,pojeździjcie po okolicy a ja się przejdę.-odpowiedziałam wstając z kuchennego krzesełka.
-Nie ma mowy,że pójdziesz sama.Ta okolica jest niebezpieczna na tyle abym Cię nie puścił samej,poza tym internet i prasa huczą o Jay i Tom'ie a co do Twojej osoby się nie wypowiem..Uwierzysz,że jesteś postrzegana przez kilkanaście tysięcy osób jako dziewczyna Harrego?-zaśmiał się głupkowato.Poczułam jak żółć podchodzi mi pod gardło,nigdy nie przejmowałam się tym co ludzie mówią ale ja i Styles? Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego w zakresie znajomości a co dopiero miłości.
-To nie jest śmieszne tylko odrażające.-fuknęłam wychodząc z kuchni.
-Ludzie,którzy nas otaczają bywają okrutni,uwierz wiem coś o tym,ale widząc na Twoim prawym nadgarstki bransoletkę Harrego trudno jest wymyślić coś innego.-brunet podążył za mną trącając mnie w ramię.Odruchowo zerknęłam na różowy nabytek a niewidoczny uśmiech wparował na moje usta.
-To bransoletka ma świadczyć o tym czy się z kimś jest czy nie? To jest chore poza tym Styles jest ostatnią osobą na całej kuli ziemskiej z,którym mogłabym być!-warknęłam miażdżąc Liam'a spojrzeniem.
Chłopak chciał coś dodać jednak uprzedziło go chrząknięcie w korytarzu.Jak na zawołanie obydwoje zwróciliśmy się w tamtą stronę.
-Jeżeli skończyliście dyskutować o mojej osobie chętnie Wam pomogę w poszukiwaniu Lou.-spojrzałam w jego zielone tęczówki w,których kryło się rozczarowanie i ból,który rozrywał moje serce.
-Świetnie!-Liam klasnął w ręce-Harry pójdziesz z Ritą i poszukacie go w okolicach parku i jezior a ja zadzwonię po chłopaków.-uśmiechnął się przekomarzająco i wolnym krokiem zaczął wspinać się po schodach.
Przekręciłam oczami,zakładając buty i skórzaną kurtkę.
-Idziemy.-pełna determinacji wyszłam z mieszkania.Zostałam przywitana przez zimne powietrze i ciemno-szare niebo,które przypominały papierosowy dym.
-Dobra..-wzięłam głęboki oddech rozkoszując się bolesnym ukłuciem w płucach.-Ja idę w stronę parku a Ty idź nad to jezioro-zadyrygowałam starając się pozbyć chłopaka.
-Hola hola..Nie ma nawet takiej mowy.-szarpnął mnie dość gwałtownie za ramię-Dla zrozumienia..ja nie lubię Ciebie,Ty nie lubisz mnie i okej,taki stan rzeczy mi naprawdę odpowiada,ale nie chce mieć Cię na sumieniu,kiedy jakiś niewyżyty facet zechcę Cię bzyknąć.-przyciągnął mnie do siebie zaciskając mocniej ręce na moim ramieniu.Pomimo mroku widziałam jego zielone tęczówki,które zdawać by się mogło wysyłały do mnie tajemnicze znaki,które tak bardzo chciałabym umieć rozszyfrować.Nie mogłam oderwać od niego wzroku,nawet pomimo tego bolesnego zacisku na moim ciele.Czułam jak jakaś siła nie pozwala mi spojrzeć gdzieś indziej,czułam się zaczarowana i zaślepiona krystaliczną zielenią jego oczu.
-No co? Mam coś na twarzy czy jak?-dopiero pod wpływem jego głosu poczułam jak czar prysł niczym mydlana bańka a w moje ciało wstąpiła fala obrzydzenia do samej siebie. "Co się ze mną dzieje?!" Potrząsnęłam delikatnie głową pragnąc odpędzić te obce mi myśli.
-Nie..nie nic ja po prostu...dobra mieliśmy iść szukać Louis'a.-za jąkałam się oddalając od chłopaka,który sprawił,że na przemarzniętej buzi pojawił się rumieniec.
-Racja..

                                                               ***
-Tomlinson na Boga,jeżeli tylko Cię tu znajdę skopię Ci  dupę!-warknęłam sama do siebie.
Do parku prowadziły dwie drogi,więc żeby było szybciej postanowiłam,że jedną pójdę ja a Harry niech robi co chce,chłopak oczywiście nie pozwolił mi na to jednak było za późno.A więc jestem w ciemnym parku,na dodatek sama szukając chłopaka,który zapadł się pod ziemię.
Obszukałam dosłownie każdy zakamarek mojej ścieżki a jedyne co znalazłam to psia kupa pod podeszwą mojego buta.
-I wtedy uderzyłem go,nie chciałem jednak tak bardzo mnie wkurzył,że miałem ochotę go zabić.-usłyszałam pijacką paplaninę i z góry wiedziałam,że był to Tomlinson.Poszłam w,kierunku jego głosu a widok jaki ujrzałam przyprawił mnie o łzy śmiechu.
Lou siedział na małej drewnianej ławeczce za niewielkimi krzakami a koło niego prawdopodobnie jakiś bezdomny pan lub pijaczyna,który był bardzo zakłopotany obecnością Tomlinsona.Uśmiechnęłam się sama do siebie wychodząc na przeciw ich osobom.
-Cześć Lou-przywitałam chłopaka machając mu przed oczami,jego wzrok automatycznie skierował się na moją osobę a pomiędzy brwiami powstała zmarszczka.
-Idź sobie,ja nigdzie nie idę!-krzyknął jak dziecko,które nie dostało lizaczka stanowczo kopiąc w ziemię.-Tu mi dobrze.-odburknął.
-Ja Cię nie znam chłopcze-pan,który siedział obok Lou najwyraźniej postanowił się odezwać.-I powiem Ci jedynie,że pomoc psychiatryczna będzie Ci niezbędna,a teraz przepraszam ale wolę spędzać czas z upierdliwą żoną niż z pijanym nastolatkiem.-zaśmiałam się pod nosem odprowadzając mężczyznę wzrokiem."Czyli jednak ani nie bezdomny ani nie pijaczyna"
Usiadłam koło pijanego chłopaka milcząc,wiedziałam,że rozmowa będzie mu potrzebna ale skoro chciał milczeć i przemyśleć wszystko nie mogłam naciskać.Sam musi chcieć powiedzieć mi co jest nie tak.
Czas ciągnął się niesamowicie a powietrze zaczęło być coraz bardziej mroźne i nieprzyjemne.Za każdym razem,kiedy wiatr wiał w moim kierunku moje ciało zaczynało drżeć jakby fala niewidzialnych szpilek uderzała w nie,jednak nie chciałam wracać bez chłopaka nawet jeżeli miało się to skończyć moim zamarznięciem.
-Załóż to-w końcu po prawie godzinie ciszy chłopak przemówił zakładając na moje ramiona swoją kurtkę.
-Nie jest mi zimno.-skłamałam oddając skórzaną rzecz.
-Tak,jasne.-syknął uparcie nakładając na mnie swoje nakrycie po raz kolejny.
-Dziękuję.-szepnęłam spuszczając wzrok,co spotkało się z kolejną uderzającą falą ciszy,której tak bardzo chciałam uniknąć.Chciałam z nim porozmawiać i wyjaśnić,nie mogłam pozwolić na to  aby zatrzymywał to w sobie,przecież jestem tu z nim a przede wszystkim dla niego.Nie odpuszczę choćby nie wiem co.
-Porozmawiaj ze mną Lou.-moje słowa były niesione przez wiatr a wśród takiej przeraźliwej ciszy zdawały się być krzykiem.-Potrzebuję tego równie mocno co i Ty.-kiedy wzrok Louis'a utkwił w moim dostrzegłam,że pod jasnobiałym światłem latarni było widać czerwone niczym krew oczy chłopaka a po policzkach sunące łzy."Oh mój zagubiony chłopcze proszę nie płacz" szepnęłam niemo nadal nie mogąc odwrócić od niego wzroku.-Proszę nie.-zajęczałam przyciągając go ku sobie.-Nie płacz proszę nie płacz..-szepnęłam do jego włosów gładząc go tak jak zeszłego wieczoru.
-Nie chce nic mówić,nie chce przywracać tych wszystkich okropnych wspomnień na nowo.Chcę tu siedzieć z Tobą i przytulać Cię bo wtedy nie czuję jak moje serce pęka.-jego słowa sprawiły,że do oczu napłynął mi słony płyn,który wkrótce zaczął kreślić słone ślady po policzku.-Przy Tobie czuję się bezpieczny i zrozumiany,proszę nie proś mnie o to abym zaczął przywoływać ten cały koszmar po raz kolejny.Proszę.-fala rozgoryczenia wprawiła moje ciało i umysł w rozpacz.Płakałam razem z nim,płakałam z bezradności,z faktu,że nie mogę odgonić od niego tego całego gówna,że jestem tak cholernie bezsilna i pełna współczucia dla chłopaka,który przyciskał mnie do siebie,a tak bardzo chciałabym móc,żeby wszystko co złe dało mu spokój.On nie zasłużył na to,nie teraz,kiedy go poznałam,nie po tym wszystkim.
"Tak bardzo chciałabym móc wziąć to całe zło na siebie mój zagubiony i bezradny Lou."
-W porządku.-odparłam jedynie dwa wyrazy,ponieważ nie byłam wstanie powiedzieć ani słowa więcej,przez napływające na nowo łzy,które nie znały dla naszej dwójki litości.
-Płaczesz?-chłopak odsunął się ode mnie dosłownie na kilka centymetrów patrząc na moją czerwoną twarz.-Skarbie proszę nie płacz,nie możesz przejmować się mną,nie chce doprowadzać Cię do łez.-położył swoją dłoń na moim lewym policzku kciukiem ścierając słone łzy,a ja niczym jego lustrzane odbicie,zrobiłam to samo.
-Chciałabym aby wszystko w Twoim sercu i podświadomości układało się tak jak sobie życzysz..Chciałabym aby wszystko było dobrze,a kiedy widzę Ciebie w takiej rozsypce moje serce pęka..Twoje cierpienie sprawia,że i ja cierpię Lou..-szepnęłam łkając.Pierwszy raz takie słowa wydostały się z moich ust,jednak teraz nie przejmowałam się tym.
Patrzyłam jak do jego oczu napływają kolejne łzy,ale tym razem zdawać by się mogło,że to łzy wzruszenia,które przyprawiło moje serce o lekką uciechę.
Chłopak popatrzył na mnie chwilę po czuł przytulił się do mnie jakby nigdy w życiu nie czuł kobiecej bliskości,jakby nigdy przedtem nie był przytulany,jakby nikt nie mówił do niego takich ciepłych rzeczy jak ja sekundę temu.
-Dziękuję,że tu jesteś,dziękuję za to,że przyszłaś.-mruknął do mojego ucha w wyniku czemu dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Już dobrze Lou.-szepnęłam do jego włosów po raz wtórny rozkoszując się ich miękkością.
Chwila w jakiej byliśmy przytuleni zdawała się być wiecznością.Czułam,że chłopak i ja zbliżyliśmy się do siebie dzięki tym strasznym wydarzeniom,które ukształtowały nasze relacje.
-Wiesz,że prędzej czy później będziesz musiał porozmawiać z Harry'm?-Lou odskoczył ode mnie niczym oparzony,zdenerwowany krążył wokół ławeczki a mi od samego patrzenia zakołowało się w głowię.
-Ten skurwiel przekroczył granicę,takich wydarzeń nie miesza się w kłótnie!-krzyknął uderzając dłonią w drzewo na co mimowolnie pisnęłam.Oczy chłopaka momentalnie skierowały się ku mojej osobie a ja poczułam niesamowity uścisk w brzuchu.Współczucie mieszało się z lekkim strachem przez co wariowałam.
-Przepraszam-chłopak podszedł do mnie a ja odruchowo się cofnęłam.-Proszę nie..Rita nie bój się mnie,przepraszam ja po prostu czasem nie mogę zapanować nad sobą..Przepraszam nie chciałem abyś się przestraszyła-Lou momentalnie porwał mnie w ramiona tuląc do swojej piersi.-Przepraszam.-mruknął całując mnie w czoło.
-Już dobrze,po prostu zaskoczyłeś mnie nic więcej.Jest okej.-odpowiedziałam lekko ściskając go w pasie.-A teraz chodź do domu.-mruknęłam delikatnie ruszając z miejsca.
Szliśmy w ciszy,jednak nie takiej krępującej lecz wręcz przeciwnie.Dopiero teraz zdawać by się mogło,że dopiero teraz Lou uzmysłowił sobie co tak naprawdę się wydarzyło.Patrzyłam z niepokojem na chłopaka,który nie mógł złapać oddechu z przerażenia,choć ta cała sytuacja była spowodowana beznadziejnym zachowaniem Harrego.
-Czym się denerwujesz?-zapytałam uśmiechając się krzepiąco.Nie chciałam aby ta cała sytuacja odbiła się tylko na nim.Lou był niecierpliwy to fakt ale Styles poruszył bardzo świeżą ranę.
-Wszyscy będą mnie oskarżać a ja nie chciałem go skrzywdzić po prostu tak..
-Shhh-skarciłam go kładąc palec na ustach-To nie była Twoja wina Lou i Bóg mi świadkiem,że jeśli ktoś oskarży o to wszystko Ciebie nie wyjdzie z tego cało.-ścisnęłam jego dłoń śmiejąc się lekko.
-Narobiłem niepotrzebnego zamieszania..
-Boże strasznie dużo gadasz.-przewróciłam oczami.-Kiedyś musiał być ten pierwszy raz co nie?-trąciłam go w ramię na co się zaśmiał ale po chwili to ukrył.-Ohh Tomlinson,przestań się nad sobą użalać,jesteś świetny!-pisnęłam,kiedy chłopak uszczypał mnie w pośladek.-Zboczeniec!
-Ty też strasznie dużo gadasz.
-Wykorzystujesz moje sztuczki przeciwko mnie? Oh nie ładnie nie ładnie!-zaśmiałam się,biorąc chłopaka pod ramię.
Kolejne piętnaście minut minęło strasznie cicho.Byłam strasznie zmęczona,oczy samowolnie się zamykały choć starałam się zrobić wszystko co w mojej woli,żeby tego uniknąć.
-Jesteś wyczerpana prawda?
-Mhm.-jedynie byłam w stanie to wydusić.Całe moje ciało było wyczerpane.
"Usta też? Chyba od pyskówek!"
Kiedy w końcu dotarliśmy do ciemno-brązowych drzwi poczułam ulgę.W końcu będę mogła iść do swojego pokoju położyć się i przemyśleć wszystko co się wydarzyło dzisiaj."Dziękuj tacie za naprawioną szybę!"
Z prędkością ślimaka zdjęłam buty i kurtkę wręcz modląc się w duchu o to abym dała radę dojść do pokoju.
-Nie zostawiaj mnie.-usłyszałam przerażony szept Lou na co tylko przekręciłam oczami.-Co jeśli moja mama już jest? A co jeśli Harry wrócił?!-zaczął zrzędzić a ja momentalnie osłupiałam.Harry! Miałam mu dać znać jak znajdę Tomlinsona a kompletnie o tym zapomniałam.Nagły napływ adrenaliny spowodował to,że automatycznie odechciało mi się spać.
Wysunęłam telefon z kieszeni i napisałam krótki tekst.Oczywiście postanowiłam napisać wiadomość również do Liam'a,który powiadomi resztę.

                                                     Do : Harry S.&Liam Payn.
                                Znalazłam go..Jesteśmy w domu.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź bo telefon momentalnie zawibrował.

                                                  Od : Harry S.
Zabije Cię! Ja się szwendam jak głupi narażam swoje młode życie a Ty wyjeżdżasz mi z tekstem,że już jesteś w domu?! Jesteś beznadziejna! Grrrrr.
  
                                                    Od : Liam Payn
Ok.Znając Lou jest schlany w trzy dupy.Połóż go spać zanim Jay go zobaczy..;)
Skrzywiłam się złowieszczo do monitora wystukując tekst do Harrego.Liam'owi postanowiłam nie odpisywać."Nie obrazi się prawda?'

                                                 Do : Harry S.
Odszczekaj to albo nie wejdziesz do domu! no już Style's wiem,że potrafisz ;)

                                                Od : Harry S.
                                           Nie ośmielisz się!

                                              Do : Harry S.
                                             Założymy się?

                                           Od Harry S.
                  Przepraszam za to,że jesteś taka pierdolnięta! Mam swój klucz ;)

 Ten chłopak doprowadzał mnie do szału,miałam ochotę kopnąć go w kroczę i dosłownie walnąć pięścią w twarz przypadkiem wybijając wszystkie zęby! Sprawiał,że wariowałam i to w ten mniej pozytywny sposób.
Nie przejęłam się jego odpowiedzią na tyle,żeby zabarykadować drzwi,po prostu uważałam,że ten chłopak nie jest wart mojej złości.
-Chodź Lou.Idziemy spać.-skwitowałam ponownie chowając telefon do kieszeni,podchodząc do chłopaka.Jedną ręką oplotłam go w tali a jedną z rąk chłopaka przewiesiłam sobie przez szyję,miałam choć pewność,że nie upadniemy.
-Mama nie będzie zadowolona widząc nas razem w łóżku-zaśmiał się i zdawać by się mogło,że momentalnie powrócił chłopak z tej małej drewnianej ławeczki,który ledwo na niej siedział.
-Lueh Ty śpisz w swoim łóżku.-mruknęłam wlekąc go za sobą na schodach,kiedy udało mi się dostać na samą górę chłopak wydostał się z mojego objęcia i runął na ziemię.
-O mój Boże.-zapiszczałam klęcząc tuż przed nim.
-Wystarczy Louis.-wymamrotał pijackim tonem.
-Na żarty Ci się zebrało?Wstawaj z tej ziemi,bo jak Jay Cię zobaczy to zabije i Ciebie i mnie!-warknęłam.Chłopak jednak nic sobie nie robił z moich słów,więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.Złapałam go za dłonie i zaczęłam ciągnąc do jego pokoju,kiedy mi się to udało zostały jedne z najgorszych możliwych rzeczy.Zaciągnięcie go do łóżka i rozebranie.
"Przecież nie dobiorę mu się do gaci!" 
Spojrzałam na chłopaka,który uśmiechał się sam do siebie,nie byłam pewna czy przez alkohol czy przez moje starania zaciągnięcia go do łóżka "Oczywiście nie w tym sensie",uśmiechnęłam się do swoich myśli podchodząc do chłopaka i ciągnąc go w górę za ręce,później jak oparzona rzucając go na łóżko.Nie wiem jakim cudem ale się udało.Modliłam się w duchu aby chłopak usnął,wtedy ta cała sytuacja nie byłaby tak niezręczna ale jak na złość zrobił przeciwnie.Chciałam mieć to za sobą więc nie widziałam innego wyjścia.
Usiadłam obok niego i zaczęłam rozpinać mu rozporek ignorując gorące policzki.
-Nawet Eleanor nie przechodziła tak szybko do rzeczy-byłam pewna,że moja twarz kolorem przypominała ostry czerwony kolor.
-Nie utrudniaj mi tego.-syknęłam ściągając jego spodnie do kostek a później zrzucając na ziemie.
Weszłam na łóżko i za czołgałam się w stronę torsu chłopaka.Podciągnęłam jego podkoszulek na co chłopak się zaśmiał.
-Podnieś ręce Lou.-byłam zrozpaczona,rozmawiałam z nim jak z małym dzieckiem,co powodowało,że ta cała sytuacja krępowała mnie jeszcze bardziej.
-Nie-odpowiedział a ja miałam ochotę go udusić.
-Jak to nie? Zero dyskusji,podnoś te ręce!-wrzasnęłam.
-Za buziaka.-znieruchomiałam.
-Słucham?
-Wydaje mi się,że usłyszałaś.Dasz mi buzi to podniosę ręce.-odpowiedział.
Cóż on wygaduje? Czyżby starał się ze mną targować? Ogłupia? Chciał mnie zirytować i powiem szczerze,że idealnie mu to wychodziło.Drugi Styles normalnie.
-Loue przestań mamrotać.Proszę Cię podnieś ręce i będzie po sprawię.-spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się wymownie.
-Buzi albo nic z tego.-wyszczerzył się jak głupi jednak ja miałam zupełnie inne wyjście.
-Przecież wiesz,że nie muszę tego robić? Mam na myśli oczywiście zdejmowanie z Ciebie tych ciuchów.-uśmiechnęłam się krzyżując ręce na piersi.Pijaczek głośno westchnął podnosząc ręce do góry.-Bardzo ładnie.-uśmiechnęłam się cmokając go w policzek. 
"Kim Ty jesteś i co zrobiłaś z Ritą,bo ta dziewczyna tu na pewno nią nie jest!"
-Dobranoc Lou.-szepnęłam schodząc z łóżka,chłopak nie odpowiedział nic co świadczyło o tym,że śpi.
Zeszłam na dół jak najciszej,kierując się od razu do kuchni,wyjęłam z lodówki wodę mineralną i nie patyczkując się w wlewanie do szklanek zaczęłam pić z tak zwanego gwinta*,kiedy poczułam jak upragniona fala kojącego chłodnego płynu przelała się do gardła poczułam ogromną ulgę.Chwila ciszy i spokoju była mi naprawdę potrzebna.
Wzięłam serię głębokich oddechów i skierowałam się w kierunku szafki z proszkami.Wyciągnęłam z niej tabletkę przeciwbólową,następnie kierując się w stronę szklanek,pochwyciłam jedną nalewając do niej soku pomarańczowego,który jest najlepszy na kaca i zaczęłam iść w kierunku pokoju Louis'a.
Zdążyłam postawić nogę na pierwszym schodku,kiedy usłyszałam trzask a to co zobaczyłam przyprawiło mnie o mdłości.

~~*~~
Kochane dzióby jesteście cudowne! Dziękuję Wam za poprzednie komentarze,które zmotywowały mnie do działania.Teraz jestem pewna,że w każdych okolicznościach mogę liczyć na daną grupkę osób,które są ze mną <3
Cóż odnoście rozdziału,bardzo podpadł mi do gustu a co więcej jestem z niego potwornie dumna.Dlaczego?
•Jest długi.
•Zawiera bardzo uczuciowe sceny
•Jest przelaniem emocji.
Wiem,że pewnie macie jakieś swoje zastrzeżenia co więcej jestem na nie gotowa.Życie jest szkołą więc uczymy się robiąc błędy.
Czekam na Waszą opinię ponieważ  10 komentarzy = nowy rozdział.
Kocham Was całym serduchem!
K xx